Po kolejce: Klasyk ekstraklasy w cieniu skandalu


Po meczu Lech Poznań – Legia Warszawa więcej niż o klasyku ekstraklasy mówiło się o skandalicznym zachowaniu kiboli na stadionie w Poznaniu

4 października 2022 Po kolejce: Klasyk ekstraklasy w cieniu skandalu
Mateusz Kostrzewa / Legia.com

Klasyk ekstraklasy: Lech Poznań – Legia Warszawa. Nie od dziś wiadomo, że mecz pomiędzy tymi ekipami wzbudza wielkie emocje. A jego data jest zaznaczona przez fanów w kalendarzu na długo przed spotkaniem. I nie ma się co dziwić. W końcu oba te zespoły w ostatniej dekadzie najczęściej rywalizowały o tytuł mistrza Polski. Tym razem jednak częściej i głośniej niż o samym meczu mówi się o skandalicznym wydarzeniu, które mogło się zakończyć niezwykle tragicznie.


Udostępnij na Udostępnij na

Mecz jak mecz. Właściwie w sensie stricte piłkarskim spotkanie, jakich wiele w naszej ekstraklasie. Dużo walki, gra w środku pola, niewiele groźnych sytuacji. Mówiąc krótko, mało atrakcyjne dla widza widowisko. Znacznie ciekawiej było już w pierwszym sobotnim meczu pomiędzy Górnikiem Zabrze a Zagłębiem Lubin. Jednak nie o piłkarskich walorach tutaj będzie, a o rzucających butelkami kibicach, którzy swoim zachowaniem mogli doprowadzić do tragedii.

Wypędźmy kiboli ze stadionów

Hasło „wypędźmy kiboli ze stadionów” stare jest jak świat. I tak jak można się zgodzić, że w pewnym stopniu to się nam w Polsce udało, to jednak wciąż pojawiają się incydenty. Incydenty, takie jak te z meczu w Poznaniu, które zmuszają środowisko do dyskusji i zastanowienia się, jak do tego doszło. Najpierw jednak do sedna tej konkretnej sprawy. Trwa mecz. Dość przecięty piłkarsko, ale również dość spokojny na trybunach. To wszystko zmienia się jednak w momencie, kiedy na boisku lądują pierwsze przedmioty rzucane z trybun. W tym nawet butelki. Szklane butelki. Czyli coś absolutnie nie do przyjęcia i niemieszczącego się w głowie normalnemu człowiekowi.

Przedmioty, w tym wspomniane butelki, lądują obok bramkarza warszawskiej Legii – Kacpra Tobiasza. W tym momencie zawodnik odrzuca przedmioty za linię, tak aby nie przeszkadzały. Nie ma w tym nic dziwnego, choć niektórzy doszukują się w tym prowokacji bramkarza. A to już zupełny absurd, ale zostawmy to. Wraz z kolejnymi przedmiotami na murawie sędzia zdecydował się przerwać mecz. Ale tylko na kilka minut, bo po chwilowym uspokojeniu gra została wznowiona.

Jak można się domyślić, sytuacja powtórzyła się chwilę później, gdy – uwaga – trafiony został zawodnik Legii – Lindsay Rose. Tu, choć sędzia stał tuż obok, nawet nie zainterweniował. A nie trzeba chyba mówić, że należało być może nie tylko po raz kolejny wstrzymać grę, ale i rozważyć przerwanie spotkania.

Szklane butelki na stadionie

Nikomu, kto był w ostatnich latach na stadionie, nie trzeba mówić, że wniesienie czegokolwiek, co jest zabronione przez regulamin imprez masowych, jest bardzo mało prawdopodobne. Szczególnie w takim meczu, meczu podwyższonego ryzyka, gdzie kontrola powinna być dużo bardziej szczegółowa. Mimo to jednak jakoś tym kilkunastu, może kilkudziesięciu pseudokibicom się udało. Bo nie od dziś i nie od wczoraj napoje na stadionach nie są sprzedawane w butelkach, tylko w plastikowych kubkach. Nie ma więc możliwości „zdobycia” butelki na stadionie.

Tu więc pojawia się zasadne pytanie o jakość kontroli przy wejściu na mecz. Jak to jest możliwe, że w czasach, gdy na niektórych meczach w Polsce nie zawsze można napić się piwa, ze względów bezpieczeństwa, ktoś może przemycić tak niebezpieczne przedmioty? Przecież tak naprawdę nie można wnieść na stadion plastikowej butelki z wodą dla dziecka. A tu mówimy o półlitrowych szklanych butelkach, dla których liczba dostępnych miejsc do ukrycia przy sobie jest dość ograniczona.

Co dalej?

Sprawa słusznie została nagłośniona zaraz po ostatnim gwizdku sędziego Piotra Lasyka. W mediach społecznościowych wywiązała się dyskusja, w której brał udział nawet sam zainteresowany bramkarz Legii, ale i inni piłkarze ekstraklasy. Jednak co z tego? Pomimo faktu, że tekst ten pisany jest trzy doby po meczu, wciąż nie mamy informacji o zatrzymaniach pseudokibiców. A nie można powiedzieć, że w XXI wieku namierzenie kilkunastu bandytów – bo tak trzeba nazwać te osoby – na stadionie naszpikowanym kamerami jest trudne czy niemożliwe.

Nie chodzi tu oczywiście o uderzanie w policję czy inne służby, ale o względy bezpieczeństwa przyszłych spotkań w ekstraklasie. Nietrudno sobie przecież wyobrazić, że bez odpowiedniego przykładu, że takie zachowania będą surowo i szybko karane, będzie dochodzić do kolejnych. Bo choć w tym przypadku nic groźnego się nie stało, to mogło dojść do tragedii. A wtedy dyskusje na ten temat wyglądałby zupełnie inaczej.

***

W środę zbierze się Komisja Ligi, która zajmie się wydarzeniami z meczu w Poznaniu i podejmie decyzje o karach po przeanalizowaniu zgromadzonego materiału oraz po zapoznaniu się z raportem sędziego i delegata meczu z ramienia PZPN.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze