Piotr Stokowiec na ratunek ekstraklasy i DNA Zagłębia Lubin


Piotr Stokowiec po kilku latach przerwy wrócił do Zagłębia Lubin i objął drużynę z kiepskim miejscem w tabeli oraz słabą grą

21 grudnia 2021 Piotr Stokowiec na ratunek ekstraklasy i DNA Zagłębia Lubin
Piotr Matusewicz / PressFocus

Nazwisko Piotra Stokowca od kilku tygodni było jednym z najgorętszych w piłkarskiej Polsce wśród wolnych trenerów. Były szkoleniowiec Lechii Gdańsk był przymierzany do pracy między innymi w Bruk-Becie Termalica  Nieciecza. Ostatecznie jednak powrócił do miejsca, które zna bardzo dobrze. Do Lubina. W celu ratowania nie tylko ekstraklasy dla Zagłębia, ale i DNA klubu z Dolnego Śląska.


Udostępnij na Udostępnij na

Powrót trenera, który odnosił z klubem jedne z największych sukcesów w historii klubu, a na pewno największe w ostatnich latach, daje nadzieję kibicom na lepsze jutro. Wystarczy tylko wymienić, że Piotr Stokowiec z „Miedziowymi” wywalczył awans do ekstraklasy, wracając tym samym po roku nieobecności do grona najlepszych zespołów w kraju. Z kolei jako beniaminek ligi zakończyli sezon 2015/2016 na 3. miejscu. Dzięki temu lubinianie wzięli udział w kwalifikacjach Ligi Europy. Teraz nadszedł czas, aby nawiązać do tych sukcesów, ale najpierw trzeba skupić się na misji „utrzymanie”.

Na początek utrzymanie

Nowy szkoleniowiec Zagłębia Lubin na wtorkowej konferencji nakreślił plan na swoją pracę z zespołem: – Pierwszy cel to oczywiście utrzymanie w ekstraklasie. Ale cel długofalowy to powrót Zagłębia Lubin do czołówki, bo tam jest miejsce tego klubu. I trudno się z Piotrem Stokowcem nie zgodzić. Bo przecież Zagłębie tego sezonu z pewnością nie zaliczy do udanych. W połowie rozgrywek 14. miejsce w tabeli z raptem 20 punktami na koncie oraz minimalnym zapasem nad strefą spadkową nie jest miejscem, w którym Zagłębie chciałoby być. A na horyzoncie do momentu zatrudnienia nowego trenera nie było widać poprawy.

No właśnie, do momentu, w którym został zatrudniony Piotr Stokowiec. Teraz, gdy ten trener objął zespół, wydaje się, że sprawa utrzymania lubinian jest dość łatwa i prosta. Stokowiec przez lata pracował w różnych klubach z różnymi celami. Ale zawsze – mówiąc kolokwialnie – robił wyniki ponad stan, a przynajmniej realizował cele z delikatną nawiązką. W Polonii Warszawa w dość specyficznych warunkach wypracował 6. miejsce w sezonie 2012/2013. Podczas poprzedniego pobytu w Zagłębiu wywalczył z zespołem awans, a w następnym sezonie wspomniane już 3. miejsce i europejskie puchary, choć nikt się tego nie spodziewał. A ostatnio z Lechią zdobył Puchar i Superpuchar Polski, czyli praktycznie największe osiągnięcia w historii klubu.

Wszystko to składa się na obraz pracy trenera, który mówi, że potrafi on realizować postawione przed nim zadania. I to niezależnie, czy celem jest utrzymanie, awans do ligi wyżej czy walka o czołowe lokaty w lidze. Piotr Stokowiec nie zawodzi w tym elemencie, więc w Lubinie powinni być spokojni o utrzymanie w lidze. Mają bowiem trenera, który zna ligę, zna klub i realia w nim panujące, nie musi się ani aklimatyzować, ani przystosowywać. Po prostu mają człowieka, który zna się na tym, co robi. A przy dobrych transferach można nastawić się na stopniowy powrót do grona czołowych zespołów w lidze w następnych sezonach. Zgodnie z tym, co powiedział szkoleniowiec „Miedziowych”, czołówka ligi – tam jest miejsce klubu.

Odbudować utracone DNA

Zagłębie Lubin znane jest z kilku rzeczy, ale z jednej szczególnie. Każdy kibic piłki nożnej w naszym kraju słyszał przynajmniej raz o akademii „Miedziowych”. Akademii, która uznawana jest za jedną z najlepszych w całej Polsce. To właśnie spod ich skrzydeł wypłynęli na szerokie wody tacy zawodnicy jak Filip Jagiełło, Bartosz Białek czy Bartosz Slisz. Pierwsza drużyna Zagłębia przez lata umiejętnie z niej korzystała. Ale od pewnego czasu coś się zablokowało we wprowadzaniu młodych zawodników, wychowanków do zespołu. Dziś Zagłębie nie bazuje na wychowankach aż tak mocno, jak miało to miejsce jeszcze kilka lat temu. A z jeszcze większą pewnością można stwierdzić, że nie stanowią oni tak istotnych postaci swojej drużyny jak wcześniej.

Owszem, w kadrze pierwszego zespołu jest kilku wychowanków i zawodników względnie młodych. Trudno jednak wskazać kogoś, kto szczególnie by się wyróżniał na tle innych. Kogoś, kto mógłby iść w ślady wspominanych wyżej byłych graczy „Miedziowych”. Najbliżej temu mianu pewnie Łukaszowi Porębie, który gra dużo i często, ale na ogół prezentuje się przeciętnie. Inny z młodzieżowców, Kacper Chodyna, po obiecującym poprzednim sezonie w tym kompletnie spuścił z tonu i jego gra pozostawia wiele do życzenia. Kamil Kruk z kolei miewa lepsze i gorsze momenty, ale zazwyczaj wpisuje się w mizernie wyglądającą defensywę lubinian. Pozostali albo grają bardzo mało, albo wcale.

Tak że jak widać, próżno szukać w obecnej chwili i kadrze Zagłębia zawodników, którzy by się wyróżniali i mogliby stanowić materiał na czołowych graczy nie tylko Zagłębia, ale i ligi wśród młodzieżowców. Aby to się zmieniło, to również jedno z zadań, jakie czeka Piotra Stokowca w nadchodzącym czasie. Przywrócić DNA Zagłębia Lubin to cel może i nawet ważniejszy od szybkiego powrotu do czołówki ligi w następnym sezonie. Jak to zrobić? Dać szansę młodym, rozwijać ich na treningach, a Zagłębie ostatecznie nie wyjdzie na tym gorzej niż na transferach zawodników pokroju Solera czy Simicia.

Odciąć łatkę złego

Piotr Stokowiec ma szansę, aby odciąć od siebie łatkę niesłownego kłamcy czy człowieka, który ma problemy z relacjami z piłkarzami. Ma szansę udowodnić, że zarówno Sławomir Peszko, Artur Sobiech, jak i Błażej Augustyn nie mieli racji, wyolbrzymiali sytuację. I choć nie wnikamy, kto komu nie podał ręki czy kto mówił inaczej, niż było, dla samego trenera najlepiej będzie, jeśli media będą opisywać go jako dobrego szkoleniowca, a nie konfliktowego człowieka. Aby się tak jednak stało, musi ciężko pracować nad aspektem relacji z zawodnikami.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze