Nareszcie zakończyła się opera mydlana związana z zatrudnieniem Ralfa Rangnicka w AC Milan. Władze klubu podpisały nową, dwuletnią umowę ze Stefano Piolim. Przynajmniej na razie nie będzie więc kolejnej rewolucji, z których „Rossoneri” słyną od prawie dekady.
Wczorajszy mecz AC Milan z Sassuolo Calcio nie należał do szczególnie porywających widowisk. Największym jego pozytywem był oczywiście błysk geniuszu Zlatana Ibrahimovicia, który zdobył dwie bramki. Trudno się temu jednak dziwić. Tempo Serie A po wznowieniu rozgrywek jest zabójcze, a już w piątek Milan czeka mecz z równie zachwycającą Atalantą Bergamo. Spotkanie z Sassuolo było jednak wyjątkowe z jednego powodu.
Wreszcie spokój
Mianowicie Pioli mógł wreszcie zasiąść na ławce Milanu ze świadomością, że nie wisi nad nim mityczny miecz Damoklesa. Kibice w trakcie starcia mogli bowiem dowiedzieć się z mediów o podpisaniu nowej umowy ze szkoleniowcem. Po spotkaniu z Sassuolo doniesienia dziennikarzy potwierdził Ivan Gazidis, prezes klubu z Mediolanu. Tym samym Pioli parafował umowę obowiązującą przez najbliższe dwa lata.
Dotychczas włoski trener znajdował się w stanie permanentnej niepewności. Od wielu tygodni mówiło się wprost, że po sezonie Pioli pożegna się z posadą. Nie zmieniały tego nawet coraz lepsze wyniki Milanu, który nie tylko punktuje, ale też gra atrakcyjnie dla oka. Mało kto zdaje się już zresztą pamiętać, że kibice nie byli zachwyceni jego zatrudnieniem, a o zwolnieniu zaczęto mówić po jego pierwszych spotkaniach w roli trenera „Il Diavolo”.
Obecną postawę zespołu najlepiej scharakteryzował dyrektor Milanu, Paolo Maldini, komentując przedłużenie umowy z Piolim. – Stefano przejął pierwszy zespół w bardzo trudnym momencie. Zawsze mówiliśmy, że na efekty jego pracy trzeba poczekać trochę czasu i dostaliśmy potwierdzenie, że jakość i profesjonalizm zawsze się opłacają. Stefano to właściwy człowiek do prowadzenia zespołu, jakiego chcemy: zespołu odnoszącego sukcesy, młodego i żądnego sukcesu.
Nieznośna kakofonia
Trudno już w tej chwili ustalić, kiedy dokładnie zaczęła się saga ze wspomnianym Rangnickiem. Najwięcej o jego przejściu ze stajni Red Bulla do Mediolanu zaczęto mówić pod sam koniec ubiegłego roku. Właśnie wtedy, gdy zamiana Marco Giampaolo na Piolego nie przynosiła większych rezultatów, nawet choćby w postaci efektu nowej miotły.
Od tamtego czasu temat zatrudnienia Rangnicka stał się pożywką dla mediów, zwłaszcza w sezonie ogórkowym spowodowanym pandemią koronawirusa. Zostanie dyrektorem czy trenerem? Może będzie łączył obie funkcje? Czy da radę zajmować się także skautingiem? Podpisał już wstępny kontrakt. A jednak nie, bo trzeba za niego zapłacić RB Lipsk. Medialna kakofonia w tej sprawie stała się wręcz nie do zniesienia.
Jednocześnie rzadko zadawano w ogóle pytanie, czy Rangnick poradziłby sobie na ławce trenerskiej Milanu. Oczywiście, to tylko teoretyzowanie i już zapewne się tego nie dowiemy. Byłoby to jednak znacznie ciekawsze niż kolejny luźno związany z rzeczywistością news. Mentalność Włochów jest przecież zupełnie inna niż Niemców. Dyscyplina i skupienie na ciężkiej pracy, a z tego słynie Rangnick, niekoniecznie byłyby do przeniesienia na włoski grunt.
Skończyć z rewolucjami
Dodatkowo Niemiec musiałby pracować nie tylko z chcącą wejść na światowy poziom młodzieżą, ale także z gwiazdami. Choć i tutaj pojawiała się wielka niewiadoma. Doniesienia o możliwości zatrudnienia Rangnicka nie zachęcały niektórych piłkarzy do pozostania w klubie. Ibrahimović pytający, kim w ogóle jest Niemiec, albo Hakan Calhanoglu mówiący o zbyt częstych zmianach to najbardziej wymowne obrazki.
Official Statement: Stefano Pioli ➡️ https://t.co/lQ0C6m5kwF
Comunicato Ufficiale: Stefano Pioli ➡️ https://t.co/NoAXco8SwV#SempreMilan pic.twitter.com/ZMvfsqWNbt— AC Milan (@acmilan) July 21, 2020
Podobnym wypowiedziom piłkarzy Milanu trudno się dziwić. Pioli nie tylko poukładał ich na boisku, ale wydobył z nich niewykorzystany wcześniej potencjał. „Ibra” pokazał to podczas wczorajszego spotkania, natomiast Calhanoglu udowadnia swoją wartość praktycznie w każdym meczu. Pewnym punktem obrony jest też Simon Kjaer, ściągnięty właśnie przez Piolego, a przez wielu już skreślany. Gdy pojawia się na boisku, podobać może się nawet Davide Calabria, choć od ponad miesiąca mówi się o jego odejściu.
Wpisując frazę „rewolucja w Milanie” w wyszukiwarce Google, można złapać się za głowę. Artykuły na ten temat zaczęły pojawiać się już w 2010 roku. Właściwie co roku następowało wietrzenie szatni, a o transferowych niewypałach „Rossonerich” można by napisać książkę. Stwierdzenie, że takiej firmie to nie przystoi, jest truizmem, ale zawierającym wiele prawdy. Pioli nie jest może trenerskim geniuszem, jednak warto w końcu dać szansę stabilizacji, bo na rewolucję zawsze przyjdzie czas.