Nowe oblicze Lille


Czyli kto straszy PSG

7 lutego 2019 Nowe oblicze Lille

Klub z północnej części Francji jeszcze kilkanaście miesięcy temu przechodził kryzys. Do jego powstania przyczyniły się wybujałe ambicje właściciela i machlojki związane z pozyskiwaniem środków na transfery. Skutkiem tych brudnych zagrań był zakaz transferowy, a w oczach jawiła się nawet wizja degradacji. Jeśli wspomnimy również aspekt sportowy zespołu Bielsy, katastrofa była blisko.


Udostępnij na Udostępnij na

Dziś „Les Dagues” funkcjonują zupełnie inaczej, a ich jedynym problemem jest PSG. Gdyby nie zespół z Paryża, to kto wie, czy Lille nie walczyłoby o mistrzostwo Francji. Podopieczni Galtiera tracą do klubu ze stolicy dziesięć punktów, a ten ma jeszcze do rozegrania trzy zaległe mecze. W tym wszystkim najważniejsze jest to, jak trzykrotni zwycięzcy Ligue 1 powstali z kolan. Od początku roku drużyna zanotowała komplet zwycięstw. Wizja gry w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie jest naprawdę realna.

Porządki po Bielsie

Od sezonu 2010/2011, w którym to Lille zdobyło mistrzowski tytuł, zespół plasował się w pierwszej ósemce. Wyjątkiem był sezon 2016/2017 – 11. lokata, jak i 2017/2018. Najgorszy był ostatni z nich, w którym widmo spadku zaglądało w oczy. Finalnie udało się zająć ostatnie bezpieczne, siedemnaste miejsce. Dzieła tego dokonał obecny szkoleniowiec, Christophe Galtier. Tym większe to osiągnięcie z racji zakazu transferowego, który zastał zimą nowy coach. Argentyńczyk w połowie sezonu zastąpił swojego rodaka, Marcelo Bielsę.

„El Loco”, który obecnie trenuje Leeds United, narobił we francuskim klubie nieziemskiego bałaganu. Rewolucję zaczął podczas letniego okienka transferowego. Pozbył się doświadczonych zawodników, a sprowadził aż 13 młodych za ok. 70 mln euro. Wszystko to okazało się krachem, a wyniki były tragiczne. Znany z reżimu szkoleniowiec w zaledwie kilka miesięcy stał się jak dynamit, rozsadził szatnię. Piłkarze zaczęli narzekać, że całe dni spędzają w klubie.

Nowe życie

Galtier został zatrudniony w grudniu 2017 roku i ugasił pożar po Bielsie. Na plus wyszła znajomość ligi dzięki trenowaniu Saint-Etienne przez osiem lat. W poprzednim klubie sztywno trzymał się taktyki 4-3-3 i stronił od przesadzonej ofensywy, tu robi inaczej. Śmiało postawił na wariant 4-2-3-1 i grę do przodu. Christophe latem przeprowadził porządki, na które wydał niecałe 10 milionów euro. Imponujące, mając na uwadze fakt, że na sprzedaży zarobił pięć razy tyle.

Młodość połączył z doświadczeniem i stworzył wybuchową mieszankę, która dziś jest rewelacją w lidze francuskiej. Kluczowe było pozyskanie Fonte, portugalskiego obrońcy z dużym doświadczeniem. Za podobny ruch trzeba uznać kupno Loica Remy’ego, byłego reprezentanta „Trójkolorowych”. Nie można wykluczyć, że wyróżniający się gracze zostaną latem sprzedani. Zapewne któryś z nich będzie następnym Edenem Hazardem.

Naprawdę mocni

Zawodnicy ze Stade Pierre-Mauroy ostatnio w lidze rozbili OGC Nice aż 4:0. Był to ich czwarty z rzędu ligowy triumf. Trzeba przyznać, że pod względem statystyk „Les Dogues” nie ustępują kroku liderom z „Parku Książąt”. Liczba zdobytych bramek, 40, daje drugi wynik w tejże klasyfikacji. 22 stracone gole to świetny wynik. Lepszym pochwalić się mogą tylko trzy kluby. Duża w tym zasługa Maignana, 23-letniego golkipera pochodzącego z Gujany Francuskiej.

Sukces w defensywie to również niewątpliwie zasługa Jose Fonte. Portugalczyk wraz z Zeki Celikiem zaliczyli najwięcej występów w linii obrony Lille. Pozycja zespołu to w głównej mierze świetny bilans na własnym stadionie.  Z dwunastu meczów domowych aż osiem wygranych i tylko jedna porażka.

Zabójczy atak

Prawdziwą siłę teamu Galtiera stanowi atak. Nicolas Pepe, Jonathan Bamba i Rafael Leao to tercet, który miał udział aż przy 39 bramkach zdobytych przez francuski klub. Najlepszym z nich jest ten pierwszy, Pepe. 23-latek zdobył już 16 goli i zaliczył 9 asyst. Nieocenione są jego występy w spotkaniach wyjazdowych, w których to zdobył 67% bramek strzelonych przez zespół! W statystykach bramek i asyst ustępuje tylko zawodnikom PSG. Nic dziwnego, że na swoich radarach ma tego snajpera Arsenal i Manchester City.

Bamba z kolei to były podopieczny Geltiera z poprzedniego klubu. W obecnej kampanii 22-latek miał udział przy dziesięciu trafieniach. Ostatni z tercetu, Leao, to 19-letni Portugalczyk, autor pięciu goli. Średnia wieku tej trójcy jest imponująca, wynosi 21 lat. Niech żyje młodość!

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze