Pedro Tiba, czyli serce i płuca poznańskiego zespołu


To 3 sezon Portugalczyka w Lechu i mimo że to dopiero początkowa faza sezonu to już wiemy, że najlepszy

5 listopada 2020 Pedro Tiba, czyli serce i płuca poznańskiego zespołu
Przemysław Szyszka / lechpoznan.pl

Często w przypadku zagranicznych piłkarzy przychodzących do polskich klubów oczekiwań nie mamy żadnych. W tym przypadku było jednak inaczej. Były wakacje, skończyły się mistrzostwa świata w Rosji, kiedy Lech ogłosił pozyskanie dwóch Portugalczyków. Już ze względu na samą narodowość pojawiły się pierwsze oczekiwania, a jeśli do tego dodamy CV obu panów i łączną kwotę znacznie przekraczającą milion euro, to jak na polskie standardy mogliśmy być zachwyceni. Rzeczywistość jednak jednego brutalnie zweryfikowała, drugi natomiast przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania, bo chyba nikt nie myślał, że Pedro Tiba będzie najlepszym piłkarzem w ekstraklasie.


Udostępnij na Udostępnij na

Tiba znaczy tyle dla Lecha co Robert Lewandowski dla Bayernu, Leo Messi dla Barcelony, a Cristiano Ronaldo do Juventusu. I wcale to stwierdzenie nie jest na wyrost, jeśli ktoś twierdzi inaczej, to niech sobie obejrzy mecz z Rangersami na Ibrox Stadium, gdzie Kolejorz nie oddał chociaż jednego celnego strzału. Nie chcę mówić, że Lech jest uzależniony od Portugalczyka, bo nikt tak też nie mówi w przypadku wyżej wymienionych piłkarzy i ich klubów, ale na pewno bez Tiby ma ogromne problemy.

Bez Tiby jak bez ręki

Tak więc, czy gdyby był Pedro Tiba na boisku ze Szkotami, wynik byłby inny? Śmiem twierdzić, że tak. Oczywiście, Lech w tym spotkaniu, szczególnie w drugiej połowie miał ogromne problemy fizyczne. Długimi fragmentami był zepchnięty do defensywy, nie potrafił się przy piłce utrzymać, dać sobie chwili oddechu i odsunąć gry od własnej szesnastki. Jednak z Tibą na boisku mogłoby być inaczej.

Portugalczyk przyzwyczaił nas do tego, że bierze udział w każdej akcji Kolejorza, ma największą ilość kontaktów z piłką i celnych podań w całym zespole. To ktoś kto na tle Benfiki nie odstawał umiejętnościami piłkarskimi i gdyby nie niebieski kolor koszulki moglibyśmy pomyśleć, że gra w drużynie Jorge Jesua. To też lider, który swoją obecnością na boisku sprawia, że inni czują się pewniej i swobodniej.

To, co potrafi Tiba najlepiej pokazały eliminacje, w których strzelił 3 gole i zaliczył 2 asysty w 4 spotkaniach. Ale nie liczby były w tym wszystkim najważniejsze tylko styl, z jakim to robił. Portugalczyk przyzwyczaił nas we wcześniejszych sezonach do tego, że nie jest goleadorem. Pewnie gdyby nim był, nie grałby w ekstraklasie. Gdyby odjąć dwa gole z eliminacji, zdobył przez dwa sezony raptem 6 bramek. A jego dobrą grę potrafili dostrzec tylko Ci wnikliwi fani ekstraklasy.

O jeden Portugalczyk za dużo 

Można powiedzieć pozycja Tiby sukcesywnie rosła z miesiąca na miesiąc. Jednak zdecydowany wzrost nastąpił dopiero wtedy, gdy odciął pępowinę z rodakiem Joa Amaralem. To on najbardziej hamował rozwój Tiby – dekoncentrował go aspektami pozaboiskowymi. Szczególnie widoczne było to podczas kadencji w Poznaniu Adama Nawałki. Gdzie Amaral krytykował sposób treningów narzucany przez byłego selekcjonera. Rodak Tiby potrafił też się czepiać tak nieistotnych rzeczy jak temperatura wody do picia, która rzekomo miała być za niska.

W pewnym momencie drogi obu panów trochę się rozeszły. Tiba stał się podstawowym graczem Lecha, Amaral a to łapał kontuzje, a to siedział na ławce. Punktem zwrotnym było jego odejście na wypożyczenie do Pacos Ferreira. Brak regularnego kontaktu z Amaralem sprawił, że Tiba wszedł jeszcze na wyższy poziom.

Dziś dla wielu to najlepszy piłkarz ekstraklasy. Dla Kolejorza największym plusem jest wiek środkowego pomocnika. Pedro Tiba w sierpniu skończył 32 lata. I trudno przypuszczać, by był łakomym kąskiem dla zachodnich klubów. Sam Portugalczyk zdawał sobie już sprawę z tego przychodząc do Poznania. Od razu sprowadził tu swoją żonę i dwójkę dzieci. 4-letniego syna zapisał do klubowej akademii. Niedawno też przedłużył kontrakt z Lechem do czerwca 2022 roku co tylko potwierdza, że w Poznaniu czuje się fantastycznie.

To piłkarz, który żyje Lechem. Często wykorzystywany jest przez klub w różnego rodzaju akcjach promocyjnych. I zdaje się, że swoje poważne granie zakończy właśnie w Lechu. Sami przyznacie, że nie ma w ekstraklasie dużo takich piłkarzy jak Pedro Tiba, którzy przychodząc do ligi, wiążą z nią długoletnią przyszłość i jeszcze mają argumenty sportowe.

***

Dziś Pedro Tiba powinien być do dyspozycji Dariusza Żurawia. W ostatnich dniach media huczały o nieporozumieniu, do którego miało dojść między nimi. Jednak prawdziwym powodem był uraz, którego się nabawił w starciu ze swoimi rodakami. Przez co opuścił 3 spotkania. Nie chce mi się wierzyć, że ktoś o takim uosobieniu charakteru jak Dariusz Żuraw mógłby pokłócić się z kimkolwiek, a już tym bardziej ze swoim najlepszym piłkarzem.

Czytając ten tekst, odnosicie pewnie wrażenie, że to laurka napisana przez małe dziecko, które marzy o koszulce Tiby. I pewnie ta koszulka w moim przypadku jest czymś pożądanym, ale to nie wyjątek. Jakby zapytać kibiców klubów ekstraklasy, czyją koszulkę chcieliby dostać spoza swojej drużyn, to wybór pewnie w większości przypadków padłby właśnie na Tibe.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze