PD: Valencia wciąż bez zwycięstwa, Real nie zawiódł


Sobotnie spotkania w Walencji i Bilbao zapoczątkowały 27. kolejkę La Liga. Valencia straciła punkty w szóstym spotkaniu z rzędu, natomiast w Baskonii padło aż siedem bramek.


Udostępnij na Udostępnij na

O godzinie 20:00 na Mestalla rozpoczął się mecz miejscowej Valencii CF z Recreativo Huelva. Dla gospodarzy ostatnie tygodnie to wyraźny regres formy, ponieważ w minionych pięciu spotkaniach zdobyli zaledwie dwa punkty. Jej sobotni rywal również radził sobie słabo, choć akurat w jego przypadku nie jest to w obecnym sezonie żadna nowość. W spotkaniu z „Los Ches” przybysze z Andaluzji nie byli jednak bez szans, nie tylko ze względu na kryzys sportowy i finansowy miejscowych, ale również brak w ich składzie Davida Villi.

Już po upływie kilkunastu minut było wiadomo, że na dużą dawkę emocji nie ma co liczyć. Powolna gra z obu stron, dużo walki i przepychanek w środkowej strefie boiska, to obraz pierwszych 45 minut. Na uwagę zasługuje jedynie wydarzenie z 17. minuty, kiedy to piłka po strzale Adriana trafiła w zewnętrzną część słupka i do bramki Valencii nie wpadła. Do przerwy więc bezbramkowy remis.

Drugie 45 minut było już nieco ciekawsze, głównie ze względu na bramki. Pierwszą, dziewięć minut po wznowieniu gry, zdobył Camunas i Recreativo prowadziło 1:0. Taki obrót sytuacji zmusił podopiecznych Unaia Emery’ego do zdecydowanie bardziej ofensywnej gry. W 72. minucie dobrą okazję stworzył sobie Silva, który popisał się rajdem lewą stroną boiska, ale jego uderzenie było niecelne. Sytuację Valencii dodatkowo skomplikowała czerwona kartka dla Carlosa Marcheny na kwadrans przed końcem. Na jej szczęście w 83. minucie Pablo Hernandez pięknym lobem pokonał bramkarza gości i tym samym doprowadził do wyrównania. Już do końcowego gwizdka sędziego żadnemu z zespołów nie udało się przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść.

Tym samym kryzys formy „Nietoperzy” został tylko nieznacznie zahamowany. Co gorsza, w równie nieciekawej sytuacji są finanse klubu, co sprawia, że zespół ze stolicy Lawentu przeżywa jeden z trudniejszych okresów w swojej historii.

Grad goli w Baskonii

Po środowej, wysokiej porażce Realu Madryt z FC Liverpoolem, piłkarze „Królewskich” zapowiadali, że występując już tylko na ligowych boiskach w Hiszpanii zrobią wszystko, by sięgnąć po mistrzostwo. Aby tak się stało, „Los Blancos” musieli odrobić stratę do liderującej Barcelony, która przed obecną kolejką wynosiła sześć punktów. Athletic Bilbao nie miał jednak zamiaru w tym zadaniu pomagać, również ze względu na historię spotkań z Realem na własnym boisku, w której spośród 76 pojedynków wygrał 35. 

Spotkanie na San Mames od początku było prowadzone w szybkim tempie. W 21. minucie Wesley Sneijder zagrał prostopadłą piłkę w pole karne do Robbena, a tam holenderski skrzydłowy minął jeszcze jednego z obrońców gospodarzy i umieścił futbolówkę pod poprzeczką. Niecały kwadrans później goście prowadzili już 2:0. Kolejną asystę zaliczył były zawodnik Ajaxu Amsterdam, który dośrodkował na tyle dokładnie, że Gabriel Heinze strzałem głową podwyższył rezultat. Po upływie około 120 sekund ten sam piłkarz znów trafił do siatki, tyle że tym razem pokonał… Casillasa. Pomimo że w międzyczasie czerwoną kartkę otrzymał Yeste, Athletic nadal odważnie atakował i w pierwszej z trzech doliczonych minut, wynik znów się zmienił. Po strzale głową Llorente bramkarz przyjezdnych interweniował na tyle niepewnie, że piłka wpadła do bramki i na przerwę piłkarze schodzili przy stanie 2:2.

W drugiej połowie gra w osłabieniu dała się we znaki Baskom. W 47. minucie futbolówkę w polu karnym otrzymał Huntelaar, przełożył ją na prawą nogę i silnym uderzeniem wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Dziesięć minut później bliski doprowadzenia do remisu był Javi Martinez, ale jego strzał na rzut rożny sparował Casillas. W 60. minucie szanse klubu z Bilbao na zdobycie choćby punktu jeszcze bardziej zmalały. W sytuacji sam na sam z Iraizozem znalazł się Huntelaar i ze stoickim spokojem zdobył swoją drugą bramkę. Nie był to koniec strzeleckich popisów piłkarzy ze stolicy Hiszpanii. Na kilka minut przed końcem Marcelo został sfaulowany w polu karnym gospodarzy a sędzia nie zawahał się podyktować rzutu karnego. Świetną okazję wykorzystał Higuain, ustalając końcowy wynik spotkania na 5:2 dla Realu. 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze