Wydarzeniem minionego weekendu był oczywiście powrót Brendana Rodgersa na Anfield, gdzie zresztą został bardzo mile powitany przez kibiców "The Reds". Szkoleniowiec z Irlandii Północnej w sezonie 2013/2014 był bardzo blisko wywalczenia pierwszego tytułu mistrzowskiego dla Liverpoolu w erze Premier League. Teraz o to samo walczy Juergen Klopp, a na jego drodze stanął właśnie Rodgers i jego Leicester City. Bez wątpienia był to hit 8. kolejki, ale ciekawych wydarzeń nie brakowało również na innych boiskach. Kto nas zachwycił, a kto zawiódł? Dowiecie się tego poniżej.
W miniony weekend mogliśmy przekonać się, że Manchester City przybrał ludzką twarz. Podopieczni Pepa Guardioli nie są nie do pokonania. Wcześniej pokazały to Norwich oraz Tottenham, który co prawda rozegrał słaby mecz i miał furę szczęścia, ale ostatecznie wywiózł punkt z Etihad. Przykład z tych zespołów wzięło Wolves, które triumfowało w Manchesterze 2:0. Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że „Obywatele” nie lubią grać przeciwko zespołom ze zwierzęcymi pseudonimami. W tym sezonie ligowym tracili punkty z „Kogutami”, „Kanarkami” i „Wilkami”.
Pakerzy
Pozostając w temacie meczu City – Wolves, warto wspomnieć o bohaterze tego starcia. Adama Traore w końcu zachwycił czymś więcej niż jedynie muskulaturą i szybkością. Kiedy kilka lat temu Barcelona oddawała go do Aston Villi, nie brakowało głosów, że popełnia błąd, którego będzie później żałować. Rzeczywistość okazała się jednak inna. Traore ani we wspomnianej Aston Villi, ani później w Middlesbrough nie zachwycił. W Wolves także nie jest pierwszoplanową postacią, ale akurat w minioną sobotę pokazał to, czego wcześniej mu brakowało – skuteczność.
Dzięki temu „Wilki” niespodziewanie zgarnęły trzy punkty na Etihad i poprawiły swoją nieciekawą sytuację w ligowej tabeli. Podopieczni Nuno Espirito Santo zbliżyli się do miejsc pucharowych, które są ich celem. Na początku sezonu słabo radzili sobie z łączeniem gry w europejskich pucharach z występami w Premier League. Jednak widać, że to, co najgorsze, jest już za nimi. W lidze zaczęli lepiej punktować, a dzięki ich dobrej postawie w ostatniej kolejce przewaga Liverpoolu nad „Obywatelami” powiększyła się do ośmiu punktów.
Istanbul on Thursday night.
Manchester on Sunday afternoon.Two fantastic away followings.
Two fantastic away wins.— Wolves (@Wolves) October 6, 2019
Graham Potter w nietypowy sposób przebijał się do Premier League. Anglik przez siedem lat wykonywał fantastyczną pracę w niewielkim szwedzkim klubie Ostersund. Z tym zespołem zdobył Puchar Szwecji i sprawił spore problemy Arsenalowi w 1/16 finału Ligi Europy. Później dobrze spisał się jako menedżer Swansea City i ostatecznie to na niego postawiły przed sezonem „Mewy”, kiedy szukały nowego szkoleniowca.
Początek Pottera w Brighton był obiecujący. Wysokie zwycięstwo na wyjeździe nad Watfordem, o którym wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że będzie w tym sezonie tak słabe, mogło budzić uznanie. Tym bardziej że „Mewy” grały ładnie dla oka, co jest charakterystyczne dla drużyn Pottera. Jednak potem jego podopieczni nie wygrali sześciu kolejnych spotkań ligowych.
Przełamanie nastąpiło w miniony weekend. Brighton nie miało żadnych problemów z mimo wszystko faworyzowanym Tottenhamem. Kontuzja Hugo Llorisa odniesiona na początku spotkania z pewnością ułatwiła mu robotę, ale nie można mu niczego umniejszać. Tak grające Brighton będzie groźne dla każdego w Premier League.
You have to applaud the job Graham Potter is doing with #Brighton. They were class I thought against us (Yes we were dreadful) but again today they style of football is a joy to watch. I would love to see us play like this. #NUFC
— Deka Petrie (@DekaD7) October 5, 2019
Frajerzy
Jeśli chodzi o negatywne aspekty naszego zestawienia, to rozpoczynamy od Marca Albrightona. Mistrz Anglii z 2016 roku nie występuje zbyt często w obecnych rozgrywkach. „Lisy” mają niezwykle silną ofensywę i w tej sytuacji Anglik musi pogodzić się z rolą rezerwowego. Tym bardziej że nie jest w zbyt wysokiej formie, co potwierdził w sobotę. Wszedł w przerwie za Harveya Barnesa, ale nie wykorzystał danej mu szansy. Nie pokazał wiele ciekawego po wejściu na boisko i na dodatek w doliczonym czasie gry sprokurował rzut karny dla Liverpoolu, który zdecydował o zwycięstwie „The Reds”.
Dla Tottenhamu ten sezon jest na razie drogą przez mękę. Zaledwie 11 zdobytych punktów w tym sezonie ligowym, odpadnięcie z Pucharu Ligi z czwartoligowym Colchester, 2:7 z Bayernem w Lidze Mistrzów. W zespole „Kogutów” nie dzieje się dobrze. Wygląda na to, że inne drużyny rozczytały sposób gry ekipy Pochettino i wiedzą, jak ją zneutralizować. Inna sprawa, że piłkarze Spurs sprawiają wrażenie, jakby sami nie wiedzieli, co mają grać. Wielu zawodników Tottenhamu jest pod formą. Sobotni mecz z Brighton znów dostarczył ich kibicom sporego rozczarowania.
🗣 Eric Dier on Tottenham: "We are obviously going through a difficult period. Is saying it's a crisis a bit too strong? No.
"If you lose like we've lost in these last two games, it's normal. For us, this is the worst period we've been in…" 😫 pic.twitter.com/Ca7jtnZACk
— GOAL (@goal) October 7, 2019
Kiedy Ole Gunnar Solskjaer przybył na Old Trafford, wszyscy piłkarze Manchesteru United odetchnęli. Zawodnicy mieli już dość Jose Mourinho i zmiana była im bardzo potrzebna. Tym bardziej taka zmiana. Ponurego Portugalczyka zastąpił pogodny Norweg. Efekt nowej miotły przez jakiś czas spisywał się świetnie. „Czerwone Diabły” poprawiły wyniki w Premier League, a w Lidze Mistrzów w dramatycznych okolicznościach wyeliminowały PSG.
Po dwumeczu z mistrzem Francji Solskjaer otrzymał stały kontrakt i wszystko się posypało. Od tej pory jego zespół znacząco pogorszył swoje rezultaty i co najgorsze – styl gry jest fatalny. W niedzielnym meczu z Newcastle Manchester United znów zaprezentował się słabo. Norweg sprawia wrażenie człowieka, który nie ma planu B i nie wie, jak to wszystko ogarnąć. Wygląda na to, że „Czerwone Diabły” to jednak za wysokie progi dla niego.
Sad for Solskjaer. Far more experienced and celebrated managers and players have been victims of Woodward’s ludicrous reign. He will be another.
— Adam Crafton (@AdamCrafton_) October 6, 2019
Angielski rodzynek
Dziś w angielskim rodzynku wyróżniamy zawodnika, z którego Gareth Southgate nie będzie mógł skorzystać, zakończył już on bowiem karierę reprezentacyjną. Jest to piłkarz mocno niedoceniany, w związku z czym kiedy ogłosił, że kończy z reprezentacją, to nikt się tym specjalnie nie przejął, a poziom Tamizy nie podniósł się od łez kibiców rozpaczających po tej decyzji.
Chodzi o Jamesa Milnera – zawodnika niezwykle walecznego, choć niezbyt interesującego poza boiskiem. W meczu z Leicester jak zwykle dużo biegał i dobrze rozgrywał. Co więcej, bardzo pewnie wykorzystał rzut karny na wagę trzech punktów. Trzeba przyznać, że poza nielicznymi wyjątkami Milner świetnie wykonuje „jedenastki”.
https://www.youtube.com/watch?v=c8B9P7WAsbA
Podsumowanie
Pakerzy:
- Adama Traore
- Wolverhampton
- Graham Potter
Frajerzy:
- Marc Albrighton
- Tottenham Hotspur
- Ole Gunnar Solskjaer
Angielski rodzynek:
- James Milner