Olaf Kobacki w Sheffield Wednesday. Co trzeba wiedzieć o nowym klubie Polaka?


Olaf Kobacki oficjalnie w Sheffield Wednesday. „The Owls” zajęli 20. miejsce w poprzednim sezonie Championship. Nieoficjalnie, za wychowanka Lecha Poznań zapłacono 600 tysięcy euro.

8 lipca 2024 Olaf Kobacki w Sheffield Wednesday. Co trzeba wiedzieć o nowym klubie Polaka?

Olaf Kobacki z najmłodszego miasta Polski przenosi się do matecznika futbolu. To właśnie z Sheffield pochodzi pierwszy klub piłkarski, Sheffield FC, powstały 24 października 1857 roku. Dekadę później utworzono Sheffield Wednesday, czyli nowy klub Kobackiego. 22-latek przerósł 1. ligę i chyba każdy jej obserwator liczył się z tym, że lewoskrzydłowy będzie chciał zrobić krok do przodu. Zamiana zaplecza PKO Ekstraklasy na zaplecze Premier League świadczy o wysokich ambicjach utalentowanego piłkarza.


Udostępnij na Udostępnij na

Sheffield Wednesday nie jest klubem, który kojarzy się z Polakami. Zresztą nasi piłkarze nie przyzwyczaili nas do występów w Championship. Ostatnio w tych rozgrywkach mieliśmy okazję śledzić występy Jana Bednarka, Bartosza Białkowskiego, Krystiana Bielika i Przemysława Płachety.

Z tej grupy możemy wykreślić już pierwszą trójkę. Bednarek wraz z Southampton awansował do Premier League, Białkowski pożegnał się z Millwall, Bielik zaś ze swoim Birmingham City spadli z rozgrywek. Płacheta z wielu występów w tych rozgrywkach nie zasłynął.

W futbolowym mateczniku 

Na tej podstawie możemy wysnuć tezę, że kluby występujące w Championship są dla polskich kibiców naturalnie obce. Przyjrzyjmy się więc Sheffield Wednesday, nowemu klubowi Olafa Kobackiego.

Historie angielskich klubów są bardzo często niezwykle interesujące, pełne smaczków, wzruszających historii, ciekawostek. Nie inaczej jest w przypadku Sheffield Wednesday. W końcu jest to klub pochodzący z miasta, gdzie futbol się narodził – oczywiście, trudno jednoznacznie wskazać taki ośrodek, ale jeżeli przyjmiemy kryterium miasta matecznika futbolu jako ośrodka, w którym powstał pierwszy klub piłkarski – wówczas takie stwierdzenie nabiera sensu.

Początki Sheffield Wednesday możemy datować na rok 1867. To właśnie wtedy ten zespół rozegrał swój pierwszy mecz – jego rywalem było Mechanics Club, a spotkanie odbyło się na Norfolk Park w Dronfield. Od samego początku włodarze klubu dążyli do uzyskania statusu profesjonalnego. Nie szło to jednak najszybciej – w pewnym momencie piłkarze zagrozili, że jeżeli klub na profesjonalizm nie przejdzie, to z niego odejdą. To znacząco przyspieszyło ten proces.

Stadionowe perypetie Sheffield Wednesday 

Zaczęły się zakupy. Pozyskano chociażby Jamesa Langa, szkockiego skrzydłowego, uznanego za pierwszego profesjonalnego piłkarza w kraju. Problematyczną kwestią wciąż był stadion. Sheffield Wednesday na początku swojej historii było, można powiedzieć, klubem wędrującym. Czasem grało na Myrtle Road Ground, kiedy indziej na Heeley, zdarzało się wpaść na Sheaf House Ground czy Hunter’s Bar, ale i murawą na Endcliffe nie pogardziło.

Osiedliło się dopiero w 1887 roku. Jego nowym domem stał się malowniczy teren usytuowany wzdłuż torów kolejowych przy Queens Road. Wydzierżawiono go od księcia Norfolk – zyskał on nazwę Olive Groove. Dzierżawa wygasła dekadę później. Wówczas przeniesiono się na Owlerton Stadium, co zapoczątkowało historię symboliki nieodłącznie kojarzonej z Sheffield Wednesday – chodziło oczywiście o sowę.

Sowy i świnie

Przydomek „The Owls” wziął się właśnie od nazwy dzielnicy i stadionu, na który Sheffield się przeniosło. Poza tym na ekipę z Sheffield możemy mówić „The Blades” czy… „The Pigs”. Ta niezbyt wdzięczna alternatywna nazwa wzięła się od dawnej lokalizacji obecnego stadionu Sheffield Wednesday, czyli Hillsborough. Niegdyś znajdowała się tam rzeźnia świń. Ta historia jest powszechnie wykorzystywana w słownych bataliach między fanami Wednesday a United. Ci drudzy nazywają tych pierwszych świniami ze względu na historię. Fani nowego klubu Kobackiego zaś nazywają swoich wrogów w ten sam sposób, tłumacząc to kolorystyką ich strojów. Uważają, że czerwono-białe paski na koszulkach Sheffield United przypominają plastry bekonu.

Pierwsze sukcesy przyszły jednak przed „sowią” epoką. Sheffield w 1886 roku wygrało prestiżowe FA Cup. W finale przyszło mu się mierzyć z ekipą Wolverhampton. Spotkanie zakończyło się skromnym zwycięstwem 2:1.

Ponad 20 lat oczekiwań

Sheffield Wednesday to klub utytułowany. Ma na swoim koncie cztery tytuły mistrza Anglii, trzy zwycięstwa FA Cup, pięć wygranych Football League Second Division i po jednym triumfie w ramach Superpucharu Anglii i Pucharu Ligi – to trofeum było ostatnim wywalczonym w historii Sheffield Wednesday. „The Owls” wywalczyli je w sezonie 1990/1991, zatem aż 23 lata temu.

Czy Olaf Kobacki pozwoli Sheffield Wednesday odnaleźć dawny blask, zaginiony gdzieś w meandrach historii klubu? Raczej mało prawdopodobne, choć zawsze należy mieć na uwadze, że futbol lubi irracjonalne scenariusze. Przecież to nie matematyka, że wszystko musi mieć logiczne uzasadnienie.

Niemniej głównym celem „The Owls” będzie raczej walka o utrzymanie. Batalia ta w poprzedniej kampanii zakończyła się triumfem, choć wydawało się, że podopieczni Dannego Rohla znowu spadną z ligi. Przez nie taki krótki czas okupowali ostatnią pozycję w rozgrywkach. Świetna końcówka pozwoliła na zajęcie bezpiecznej, 20. lokaty. Kto wie, może ta passa w ostatnich tygodniach zmagań w Championship będzie fundamentem dalszego rozwoju klubu.

Lewandowski, Wojtkowski i Kobacki

Rzućmy okiem na Dannego Rohla. Niemiecki szkoleniowiec ma zaledwie 35 lat. W Sheffield Wednesday tak naprawdę rozpoczął swoją prawdziwą przygodę z trenerskim fachem. Wcześniej przyszło mu pracować jako asystent Hansiego Flicka w reprezentacji Niemiec i Bayernie Monachium. Jego kariera rozpoczęła się w RB Lipsk – był analitykiem materiałów wideo, asystentem trenera drużyny U-17 oraz asystentem trenera pierwszego zespołu. W swojej trenerskiej historii współpracował zatem z dwoma polskimi piłkarzami – Kamilem Wojtkowskim i Robertem Lewandowskim. Zatem jeżeli ktoś zadałby Wam niezwykle abstrakcyjne pytanie: co łączy Wojtkowskiego, Lewandowskiego i od niedawna Kobackiego? – odpowiedzią będzie Danny Rohl.

Anglia w ostatnim czasie stała się całkiem przyjazną przestrzenią do rozwoju polskich piłkarzy. Zagościł tam Jakub Moder. Piłkarz jak najbardziej solidny, ale niestety – kontuzje mocno uprzykrzyły mu życie. Niemniej w Brighton potrafił błyszczeć. Bardzo ceniony jest także Matty Cash, jednak to przypadek, który należy odłożyć na bok. Obrońca Aston Villi od samego początku swojej kariery jest związany z angielskimi klubami. Jan Bednarek na Wyspach zaliczał wzloty i upadki, ale utrzymywać się w wymagającej angielskiej piłce przez siedem lat też umieć trzeba.

Polscy piłkarze na angielskich boiskach

Istotnym czynnikiem jest to, w jakim stopniu Olaf Kobacki jest gotów do zagranicznej przygody. Grywał już w Atalancie Bergamo, stąd wrócił do Polski. Arka Gdynia posłużyła mu za trampolinę do ponownego wyjazdu za granicę. Nie chcielibyśmy powtórki z historii Jarosława Jacha, który do Crystal Palace przyjechał bez znajomości języka, nie rozegrał tam ani jednego meczu i cóż, tyle go widzieli. Ta historia musi robić za swego rodzaju straszak dla piłkarzy chcących wyjechać za granicę, będąc kompletnie nieprzygotowanymi, niechętnymi do nauki i trochę cięższej pracy niż w PKO Ekstraklasie.

Wątpliwości budzić może dość duży przeskok Kobackiego. Gdy ekstraklasowy piłkarz przechodzi do Premier League, Serie A czy nawet na zaplecze najlepszych lig świata, zastanawiamy się, czy to aby nie za wcześnie, czy na pewno jest wystarczająco dobry, by zrobić tak duży krok. Między Championship a Betclic 1. Ligą (wcześniej: Fortuna 1. Liga) znajduje się naprawdę ogromna przepaść. Olaf Kobacki ma jednak 22 lata.

Fakt, w uniwersum polskiej piłki nawet 25- czy 26-letnich piłkarzy lubimy nazywać młodymi talentami. Żeby to jednak przełamać i zbliżyć się w jakikolwiek sposób do piłkarskiej elity, warto dawać cenne minuty najmłodszym piłkarzom już na wczesnym etapie ich rozwoju. Tak, by byli jak najlepiej przygotowani do rozpoczęcia obfitej w osiągnięcia przygody z zagraniczną piłką. Zrozumiemy to albo wypchniemy siebie samych do piłkarskiego trzeciego świata.

Konkurent znad Sekwany

Należy mieć na uwadze, że Olaf Kobacki raczej nie wejdzie z marszu do pierwszego składu. Chyba że w okresie przygotowawczym zrobi niesamowite wrażenie. To nie jest tak abstrakcyjny scenariusz. W sobotę zaliczył naprawdę efektowną asystę przy bramce Mallika Wilksa w sparingu przeciwko Alfreton Town. Tak czy siak Djeidi Gassama to niełatwy konkurent w walce o pozycje. Zaczynał w szkółce Paris Saint-Germain i właśnie ze stolicy Francji przeniósł się na boiska Championship. Jest wyceniany na 1 milion euro, ma 20 lat. W poprzedniej kampanii w 35 występach strzelił trzy gole i zaliczył tyle samo asyst.

W jego grze imponuje przede wszystkim pewność siebie, fenomenalna kontrola piłki. Nie jest to piłkarz, którego dyspozycji można być pewnym. Potrafi mecz za meczem robić show na boisku, wyróżniać się, ratować swój klub, by przez następny miesiąc notować wtopę za wtopą, non stop tracić futbolówkę, mieć problem z dryblingami i niecelnie dośrodkowywać.

To główny konkurent w walce o pierwszy skład. Warto podkreślić, że Olaf Kobacki może grać jeszcze na szpicy i prawym skrzydle. W Championship grają 24 drużyny, zatem przez cały sezon mamy aż 46 spotkań. W dodatku „The Owls” czekają jeszcze batalie w EFL Cup czy FA Cup. Jeżeli Sheffield Wednesday odpuści sobie dodatkowe obsadzanie swoich skrzydeł, Kobacki prędzej czy później szansę dostanie. To, jak ją wykorzysta, to oczywiście inna bajka. Jest jednak przestrzeń do rozwoju, młody trener z wizją, który uratował klub przed pisanym mu spadkiem. Pozostaje więc trzymać kciuki i obserwować boiska Championship.

Słodko-gorzki pobyt w Arce Gdynia 

Olaf Kobacki w poprzednim sezonie na boisku pojawił się 32 razy, łącznie zdobył 13 goli i zanotował 5 asyst. Był także tym, który napędzał Arkę Gdynia w barażach o ekstraklasę. W dwóch play-offowych bataliach strzelił dwie bramki.

Dla „Żółto-niebieskich” poprzednia kampania była koszmarem. Przez długi czas zajmowali 1. miejsce w tabeli, by rzutem na taśmie spaść do strefy play-off, gdzie stawką było ostatnie wolne miejsce w rozgrywkach PKO Ekstraklasy.

Tam musieli uznać wyższość Motoru Lublin. Nie pomogły „rozmowy motywacyjne” z kibicami, piłkarze po kompromitacji w meczu o wszystko musieli oddać swoim fanom koszulki. Niemniej, patrząc na poprzednią kampanię przez pryzmat wyłącznie indywidualnych popisów – Olaf Kobacki był niesamowity, z ogromną łatwością ustawiał się i wykorzystywał bramkowe sytuacje. Jest piłkarzem użytecznym szczególnie w kontratakach. Potrafi strzelić efektowną bramkę z dystansu.

Według nieoficjalnych doniesień za Olafa Kobackiego zapłacono 600 tysięcy euro. Oznacza to, że Arka Gdynia pobiła swój rekord sprzedażowy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze