Olaf Kobacki: Byłbym zadowolony, jakbym był królem strzelców [WYWIAD]


Piłkarz Miedzi Legnica opowiada w rozmowie z nami m.in. o pobycie we Włoszech czy o swoich ambitnych celach na obecne rozgrywki

10 września 2022 Olaf Kobacki: Byłbym zadowolony, jakbym był królem strzelców [WYWIAD]
Mateusz Porzucek / PressFocus

Olaf Kobacki to skrzydłowy, który zwrócił na siebie uwagę ekstraklasowych klubów po bardzo udanym sezonie w Gdyni, gdzie jako wahadłowy w 28 meczach strzelił sześć goli i zaliczył cztery asysty. Walkę o młodego Polaka wygrała Miedź Legnica, jednak Kobacki jest do "Miedzianki" tylko wypożyczony. Kobacki w ekstraklasie zaliczył jak dotąd siedem występów, w których zdobył bramkę i zanotował asystę.


Udostępnij na Udostępnij na

Może na start trochę humorystycznie – jak to jest z tym Aleksandrem Pawlakiem? Jest szybszy?

Nie wiem – trzeba sprawdzić statystyki. Ogólnie to był dobry mecz z mojej strony. Nabiegaliśmy się w tym spotkaniu. Oglądałem potem powtórkę na Canal+ i widać było, że obaj byliśmy wysoko, jeśli chodzi o statystyki biegowe. Strzelić, nie strzelę, ale myślę, że jeśli chodzi o szybkość, to wygląda to podobnie.

Ogółem dobrze wyglądałem jeden na jeden, zaliczyłem mało strat. Ogólnie uważam, że było to jedno z moich fajniejszych spotkań, jeśli chodzi o seniorską piłkę. Brakowało mi tylko bramki.

A jak mógłbyś opisać swoje wrażenia z dotychczasowej gry w ekstraklasie?

Zależy to od tego, na jaki zespół trafisz. Są w tej lidze zespoły, które skupiają się na budowaniu akcji, niektóre bardziej na bronieniu, np. tak jak Warta, która porównując z Wisłą Płock, bardziej koncentrowała się na defensywie. Oni grali też inną formacją. Mam wrażenie, że jest to wszystko lepiej poukładane taktycznie, porównując do Fortuna 1. Ligi.

W wywiadzie z Weszło mówiłeś, że chciałbyś zdobyć jak najwięcej goli. Ile najmniej Cię zadowoli?

Najlepiej jakby to była liczba dwucyfrowa. Ja akurat jestem na tyle ambitny, że chciałbym mieć chociaż te dziesięć bramek, ale wiadomo – to wszystko zależy ode mnie. Byłbym zadowolony, jakbym był królem strzelców. Małymi kroczkami i będzie fajnie, nawet jakby ich było dziesięć.

O asysty nie będę już pytał, bo mówiłeś, że koledzy lubią z nich okradać…

No jak widać, nie, bo szybciej udało mi się zanotować w ekstraklasie asystę, niż strzelić bramkę. Jak koledzy będą strzelać, to będą też asysty i będzie w porządku.

A drużynowo jaki macie cel na ten sezon?

Jesteśmy beniaminkiem, jest fajna ekipa. Nie mamy jakiegoś najlepszego startu w lidze, ale patrząc na mecz z Wartą Poznań a z Wisłą Płock, to może wynik tego nie oddaje, ale z płocczanami zagraliśmy  zwyczajnie lepiej. Dwie bramki padły w końcówce, kiedy już rzuciliśmy wszystko do ataku, żeby ten wynik wyciągnąć na naszą korzyść, ale uważam, że graliśmy dużo lepsze spotkanie od tego z Wartą.

Jak zareagowałeś na przyjście Narsingha do klubu? Mówiłeś, że on Ci pomaga, ale nie bałeś się trochę o swoją pozycję, gdy przychodził?

Na pewno to wielkie nazwisko. Jak ktoś powie Narsingh, a ktoś powie Kobacki, to ludzie raczej bardziej skojarzą Narsingha niż Kobackiego, ale daje mi to dodatkową motywację, żeby być jeszcze lepszym. Mogę go sobie podpatrywać, to też zawodnik, który ma chyba rekord asyst w Eredivisie, co świadczy o tym, że potrafi grać w piłkę. Może już nie jest w takiej dyspozycji, jak był kiedyś, jest już coraz starszy. Już ma trzydziestkę, tak?

Chyba nawet 31.

No, 31 – to już nie jest ten zawodnik. Kiedy robił te rekordy asyst, to był troszkę starszy ode mnie. Fajnie mieć kogoś takiego na treningu, czasami nawet do mnie podejdzie i mówi, żebym próbował. Nawet jak mi nie wyjdzie jeden na jeden, to żebym próbował dalej.

Podpatrzyłeś coś od niego?

Ogólnie on ma taką swobodę. Widać, że potrafi grać jeden na jeden. Podchodzi do tego bardziej na luzie. Nie na zasadzie, że musi kogoś minąć, tylko że po prostu chce to zrobić, żeby się nie spinać, że jak nie wyjdzie, to będzie źle.

W Miedzi Legnica jest teraz Hubert Matynia, który był jesienią 2018 roku na zgrupowaniu reprezentacji Polski. Opowiadał jakieś historie ze zgrupowania?

Coś wspominał, nic konkretnego. Trochę sobie pożartowaliśmy, trochę na serio. On zawsze dobrze wspomina to powołanie, bo to jednak zaszczyt pojechać na reprezentację.

Jest w szatni Miedzi jakiś pozytywny wariat?

W każdej szatni jest ktoś taki, ale to zostaje tylko w niej. Wolę to zostawić w szatni, bo wiadomo – szatnia to szatnia.

Ogólnie u nas jest ona wielokulturowa. Teraz pojawili się zawodnicy z Ameryki Południowej, są Hiszpanie. Jest wiele języków w szatni, więc każdy jest na swój sposób wyjątkowy, bo są rozmowy po hiszpańsku, francusku, angielsku. Mam opanowany polski, angielski i włoski, ale hiszpański czy francuski już nie. Ogólnie szatnia jest ciekawa. Nie miałem jeszcze takiej sytuacji, żeby aż tyle języków się w niej pojawiło.

Dominujący pewnie jest angielski?

Jeśli o to chodzi, to tak, na odprawach najpierw jest po polsku, potem trener mówi do chłopaków po angielsku i tłumaczy. Wiadomo, teraz jest dużo hiszpańskiego.

Mateusz Porzucek / PressFocus

Jak dużo nauczyłeś się w Arce, jeśli chodzi o grę w obronie?

Dla mnie gra na wahadle była nowym doświadczeniem. Trudno mi to tak do końca ocenić, bo wahadło to dosyć specyficzna pozycja. Jednocześnie jest się tym bocznym obrońcą i skrzydłowym. Wiadomo, typowy boczny defensor będzie się też inaczej ustawiał, można wykorzystać do tego doświadczenie, ale nawet samo zaangażowanie w grę defensywną się różni – nie angażowałem się tyle w obronę, zanim nie stałem się wahadłowym.

Czy lubisz grać na wahadle?

Preferuję na skrzydle, tak jak gram teraz, i myślę, że było też widać w meczu z Wisłą, że lepiej się czuję w tej fazie ofensywnej. Mi, jako zawodnikowi ofensywnemu, sprawia to najwięcej przyjemności. Oczywiście, kiedy trzeba pracować w obronie, to popracuję, ale docelowo widzę się bliżej bramki rywala niż na wahadle.

Czego piłkarsko nauczył Cię wyjazd do Włoch?

Moim zdaniem panuje tam troszkę inna kultura pracy niż w Polsce. Inaczej wyglądał tam trening. Dosyć trudno mi pod tym względem porównywać Włochy do Polski, bo nie przechodziłem z seniorskiej drużyny do seniorskiej drużyny, wtedy byłoby mi łatwiej o porównania. Ja przeszedłem z juniorów do starszych juniorów, a potem, kiedy wróciłem do Polski, to już do piłki seniorskiej. Nie doświadczyłem np. CLJ, więc też trudno mi to porównywać.

Jeśli już chodzi o to, czego mnie nauczył wyjazd za granicę, to na pewno poprawiłem się technicznie. Zdecydowanie lepiej gram jeden na jeden i lepiej panuję nad piłką, nabrałem tam też swobody. Ogólnie poprawiłem się tam pod względami czysto piłkarskimi. Mam lepsze przyjęcie, lepsze podanie, takie dosyć proste rzeczy.

A czego ogólnie nauczył Cię ten wyjazd?

Cierpliwości na pewno. To raz, bo nie zawsze było idealnie i czasem było mega pod górkę. Oczywiście język, to też jest wartość dodana, bo potrafię teraz rozmawiać po włosku, co może przydać mi się w przyszłości. Też tego, żeby się nie poddawać. W piłce seniorskiej zacząłem późno, w zeszłym roku miałem dopiero swój pierwszy sezon w seniorach, czyli kiedy miałem 20 lat. Czy to późno? Nie wiem, ale zdecydowanie nie najwcześniej.

Jeszcze w kwestii Twojego pobytu we Włoszech – jak wyglądała tam Twoja edukacja?

Pierwsze dwa, może trzy miesiące chodziłem nawet do włoskiej szkoły. Tak chyba zarządzone było przez UEFA, że muszę się uczyć stacjonarnie. Później już miałem tylko lekcje włoskiego dwa, trzy razy w tygodniu przez pierwszy rok, co zagwarantował mi klub. Później miałem polskie liceum online, więc szkołę ukończyłem polską, razem z maturą.

Czy kiedy trafiałeś do Atalanty, miałeś oferty z innych krajów?

Tak, byłem nawet w Hamburgu oglądać akademię, która wtedy była chyba świeżo otwarta. Był tam mój znajomy – Jaś Sieradzki, który już nie gra w piłkę, on tam przechodził z Lecha. Jednak bardziej przekonała mnie Atalanta, która jest uważana za jedną z lepszych akademii nie tylko we Włoszech, ale i w Europie. Zależało mi na tym, żeby dobrze się rozwijać, a tu miałem jedną z lepszych akademii i jeszcze mogłem coś wygrywać. Udało mi się wygrać i Primaverę, i Superpuchar…

Nawet udało Ci się strzelić gola w finale Superpucharu.

Tak, na sam koniec mojej przygody w Bergamo przyszły też fajne sukcesy. W młodszych rocznikach było i wicemistrzostwo, ale te najfajniejsze wyniki przyszły na koniec.

Byłbyś w stanie powiedzieć, kto walczył o Ciebie przed rokiem? Podobno były tam zespoły z ekstraklasy.

Coś tam było, ale jak widać, nie wypaliło, ale myślę, że Arka okazała się dobrym krokiem, bo udało mi się zagrać cały sezon od deski do deski. Jeśli się nie mylę, to zagrałem ponad 2000 minut. Występowałem jeśli tylko byłem zdrowy. To było dla mnie najważniejsze przy wejściu do seniorskiej piłki, bo nie chciałem sytuacji, w której bym nie grał i musiałbym zmieniać klub, więc to było dla mnie bardzo fajne.

Jeśli już chodzi o konkretne kluby, to było jakieś zainteresowanie Warty, były też inne kluby pierwszoligowe, ale Arka była najbardziej zdecydowana. Zaufali mi, bo byłem też we włoskiej akademii i można powiedzieć, że byłem tutaj trochę poza obiegiem, więc też nie mieli, jak mnie obserwować na co dzień. Wzięcie mnie było ryzykiem.

Udało Ci się też wykręcić całkiem fajne liczby.

No tak, jak na wahadłowego myślę, że liczby były bardzo w porządku.

A w kwestii transferów, było coś konkretniejszego ze strony Lecha niż tylko zapytanie? Nie mówię tylko o tamtym roku.

Od Lecha nie. Słyszałem, że niby się interesowali, ale w końcu żadnych konkretów nie było. Później jeszcze Śląsk się interesował, ale kluby też musiały się dogadać, bo mam ważny kontrakt z Arką, a to działo się już poza mną.

Czy Miedź ma możliwość wykupienia Cię po sezonie?

Z tego, co się orientuję, to nie. Pewnie dlatego mnie Arka puściła, chcieli się też pewnie zabezpieczyć na wszelki wypadek. Zobaczymy, co czas przyniesie, gdzie będę za rok albo nawet za pół roku. Kariera potrafi w pół sezonu wystrzelić, ale potrafi też upaść na łeb, na szyję. To wszystko jest mocno dynamiczne.

Czy nie uważasz, że Arka blokując Twój transfer do czołowych klubów w Polsce, spowalnia Twoją karierę?

Ciekawe pytanie. Zależy, jak na to spojrzymy. Wiadomo, dla zawodnika najlepiej jest iść do Rakowa czy Lecha. To jest super sprawa, bo są to na ten moment duże marki w Polsce z dobrymi wynikami. Ale w moim wieku najważniejsze jest, żeby grać. Rozmawiałem z trenerem Łobodzińskim, który też był skrzydłowym, i usłyszałem, jaki ma na mnie pomysł, spodobało mi się to. Widziałem, że chcą tutaj stworzyć ciekawą drużynę, której mogę być częścią, więc wybrałem kontynuowanie kariery w Miedzi. Zaufałem trenerowi.

Miedź też była mocno zdeterminowana, żeby Cię ściągnąć, bo np. trener Łobodziński prowadził z Tobą dłuższą rozmowę telefoniczną.

Tak, rozmawiał ze mną trener Łobodziński. Jak mówiłem, przekonał mnie, widział we mnie potencjał. Dla mnie też wartością dodaną jest to, że był skrzydłowym, bo trener może mi powiedzieć ciekawe rzeczy na temat tej pozycji, których bym nie wiedział, a mogę je wykorzystać.

Otrzymanie planu na siebie też jest w podejmowaniu decyzji transferowych bardzo ważne.

Tak, bo jak nie mają na ciebie pomysłu, to wiadomo, że szukasz miejsca gdzie indziej, bo w takich warunkach się nie rozwiniesz. Gdy człowiek się nie rozwija, to stoi w miejscu, a to jest najgorsze, co może być.

Mówiłeś o zainteresowaniu ze strony Rakowa. Tutaj też nie było konkretów?

Tam już były większe konkrety, tylko w Rakowie widzieli mnie jako wahadłowego. Tak przedstawiał to trener Papszun, a dyrektor sportowy mówił o innej pozycji. Dlatego wolałem iść mniejszymi kroczkami, bo mógłbym pójść do Rakowa i siedzieć na ławie dwa lata, a to nie miałoby sensu.

Mówiłeś też, że chciałbyś wyjechać na zachód, czyli takie opcje jak liga turecka odrzucamy?

Nie jest to mój szczyt marzeń. Oczywiście to jest mocniejsza liga niż polska, a kluby tureckie grają też w europejskich pucharach, więc zależy też, do jakiego klubu miałbym trafić. Ale dla mnie celem na przyszłość są ligi top 5. Jakbym miał sobie rozrysować swoją karierę krok po kroku, to teraz dobry sezon w ekstraklasie, potem wyjazd np. do Holandii i stamtąd do lig top 5. Podoba mi się np. kariera Szymańskiego, który poszedł teraz do Feyenoordu, też małymi kroczkami idzie do tej poważniejszej piłki.

Ale on z kolei dobrze spisywał się w lidze rosyjskiej.

Tak, ale dla mnie na ten moment liga holenderska jest lepsza niż rosyjska. Kiedyś liga rosyjska miała dużo drużyn w pucharach z dobrymi wynikami, np. Zenit, a w ostatnich latach lepiej w Europie radziły sobie kluby z Holandii, więc moim zdaniem to też jest mały krok, ale jednak do przodu.

Mówiłeś już o tym w jednym z wywiadów. Czy uważasz, że przed przejściem do jednej z lig top 5 jest ważne, żeby zweryfikować się na takim poziomie jak liga holenderska albo portugalska?

Trudno powiedzieć, bo Moder poszedł z ekstraklasy do Brighton i udało mu się, więc myślę, że każdy ma swoją ścieżkę i trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Można sobie to poukładać, jakby się chciało, ale w życiu i tak zawsze jest inaczej, więc nie chciałbym się kierunkować tylko na Holandię. Jakby zgłosił się do mnie jakiś klub z Premier League czy Bundesligi, to chciałbym spróbować, to chyba naturalne. Każdy by chciał spróbować.

Też w temacie lig top 5, Atalanta ma prawo do Twojego pierwokupu.

Chyba jest coś takiego, że jak jakaś oferta wpłynie, to klub musi przedstawić ją Atalancie i może działać dalej dopiero w przypadku, gdyby Atalanta nie chciała mnie z powrotem wykupić.

Nie wybiegajmy aż tak daleko, ale jak już chodzi o wyjazd, to wspominałeś, że Twoją wymarzoną ligą jest Premier League.

Tak, od dziecka zawsze ją oglądałem. Jak dla mnie ona jest top, zarówno jeśli chodzi o dynamikę, jak i o całą otoczkę. Ostatnio, gdy Sunderland grał o awans do Championship, to na Wembley przyszło ponad 70 tysięcy ludzi. To tak jakby na nasze baraże z drugiej ligi do pierwszej przychodziło 70 tysięcy ludzi. No nie ma czegoś takiego, kultura tego sportu jest taka, że tam każdy mecz to jest święto. To jest mega klimatyczne.

Nie mówię już o tym, że chciałbyś do tego klubu trafić, ale czy masz jakiś zespół, któremu kibicujesz w Anglii?

Tak… Arsenal, ale jak zaczynałem oglądać, to był tam Thierry Henry. Był to więc troszkę inny Arsenal niż teraz. Ogólnie kibicuję tak trochę mniej klasycznie, bo większość to jest za jakimś Manchesterem, a ja właśnie jestem za Arsenalem.

A wracając, czy utrzymujesz kontakty z kolegami z Atalanty?

Nie ze wszystkimi, ale czasem do siebie napiszemy. Wiadomo, to daleko, nie ma się jak spotykać, więc te kontakty po czasie trochę zanikają. Zawsze tak jest, gdy zmienia się klub, a kontakt się zazwyczaj trzyma z tymi, z którymi się spędzało najwięcej czasu.

Trenowałeś czasami z pierwszą drużyną Atalanty i dostawałeś pytania, kto Ci najbardziej zaimponował. Raz mówiłeś, że Romero, bo bardzo trudno się na niego grało, a innym razem, że Papu Gomez.

Nie chciałem się powtarzać, a że już mówiłem o jednym, to wspomniałem o drugim. Romero dla mnie jako obrońca jest mega agresywny i nawet się śmiałem, że ochraniacze zakładam nawet na trening, bo gościu był tak agresywny. No a Papu Gomez to trochę legenda Atalanty, też świetny piłkarz.

Czy jesteś bliżej Barcelony niż miesiąc temu?

W Weszło mówiłem, że Lewandowski zabrał mi plan, żeby być pierwszym Polakiem w Barcelonie. A już na serio, to bardzo się cieszę z tego transferu. Wielu ludzi się pojawiło na jego prezentacji, którą sam oglądałem. To też sukces nie tylko dla Roberta, ale i dla polskiej piłki, bo to coś wyjątkowego. Na pewno będę oglądał Barcelonę, jeśli tylko nie będzie to kolidowało z moimi meczami.

Dziękuję Ci bardzo za rozmowę i powodzenia.

Też dziękuję.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze