Od zera do bohatera. Mickey van der Hart ważnym punktem Lecha Poznań


Van der Hart z dnia na dzień prezentuje się coraz lepiej i powoli zamyka usta coraz większej liczbie krytyków

15 marca 2021 Od zera do bohatera. Mickey van der Hart ważnym punktem Lecha Poznań
Dariusz Skorupiński

Początki sympatycznego Holendra w Polsce nie były zbyt udane. Popełniał głupie błędy, Lech nie prezentował odpowiedniej formy, a do tego jakiś kibic przyłapał go na jedzeniu kebaba, co część sympatyków z Poznania odebrała z oburzeniem. Jednak pod koniec ubiegłego sezonu oraz w ostatnich meczach obecnych rozgrywek van der Hart dał z siebie wszystko, przez co jego grzeszki są powoli zapominane.


Udostępnij na Udostępnij na

– Po nieudanych meczach nigdy nie panikowałem, czułem także zawsze wsparcie ze strony klubu. Krytyka zawsze cię spotyka, to po prostu część piłki nożnej – tłumaczył swoje podejście van Hart w wywiadzie dla iGola. Coś w tym musi być.

Powrót do pierwszego składu

8 lipca 2020 r. Lech grał w Pucharze Polski z Lechią Gdańsk. Był rozpędzony. Od ponad miesiąca nie przegrał żadnego meczu. Van der Hart też miał powody do zadowolenia. Od kilku meczów występował z opaską kapitańską. W ostatnich siedmiu spotkaniach aż cztery razy zachował czyste konto. Przy tym drużyna z Poznania grała bardzo ofensywnie, powoli zyskiwała szacunek w pozostałej części Polski.

Mecz z Lechią Gdańsk był wyrównany. Przed rzutami karnymi było 1:1. Holender w trakcie serii „jedenastek” nie schodził z wysokiego tonu. Obronił strzał Rafała Pietrzaka. Jednak podczas udanej interwencji doznał urazu barku. Sztab medyczny chciał, żeby zawodnik zszedł z boiska. Ale van der Hart dał się wówczas zapamiętać jako walczak. Odmówił zejścia, a chwilę potem obronił strzał Egzona Kryeziu, posiadając tylko jedną sprawną rękę. Mimo porażki Lech otrzymał pozytywne recenzje.

Mickey van der Hart: „Krytyka zawsze cię spotyka. To część piłki nożnej” [WYWIAD]

Holender po feralnej sytuacji musiał pauzować pół roku. W jego miejsce ściągnięto Filipa Bednarka. Polski bramkarz na pewno nie jest wirtuozem swojego fachu, ale prezentuje pozytywne podejście i poniżej pewnego poziomu raczej nie schodzi. Dowodziły tego mecze w Lidze Europy. Były zawodnik Heerenveen swoimi dobrymi interwencjami przyczynił się do sukcesu drużyny oraz awansu do fazy grupowej tych rozgrywek. Jednakże forma Lecha z meczu na mecz słabła. Bezpośredni i ofensywny styl gry przestał przynosić efekty. Bednarek nie był w stanie uratować drużyny. Poznań po rundzie jesiennej nie przejawiał zbyt dużej radości. Jednakże do powrotu już się szykował van der Hart. I niedoceniany gracz okazał się jednym z pozytywniejszych elementów zespołu w kolejnej fazie rozgrywek.

Jeden z lepszych w lidze

Trzy zwycięstwa, trzy remisy, jedna porażka. To jest bilans rundy wiosennej w wykonaniu Lecha. Do tego dochodzą kiepskie występy w Pucharze Polski, czyli wojna z Radomiakiem Radom i przegrana w słabym stylu z Rakowem Częstochowa. Jednak van der Harta tyczy się jedynie liga. A tam statystyka defensywna wygląda całkiem przyzwoicie. Siedem meczów – strata zaledwie czterech bramek. Wyratowany przez Holendra mecz z Wartą Poznań oraz pojedyncze interwencje w poszczególnych spotkaniach jeszcze polepszają ten obraz.

Dużym dowodem tezy o sile van der Harta jest mecz z Piastem Gliwice. Co do samego widowiska nie ma co się rozpisywać, bo było dość słabe. Jednakże bramkarz z Niderlandów musiał się co jakiś czas wykazać. Chociażby w sytuacji sam na sam, gdy na bramkę gospodarzy szarżował Michał Żyro. Rosły napastnik Piasta zmarnował doskonałą sytuację, jednak należy tutaj pochwalić van der Harta, który dobrze zareagował na błąd swoich obrońców i szybko wyszedł z bramki. Jego niezły występ został przyćmiony przez skromną osobę Frantiska Placha, który w bramce Piasta także wyczyniał cuda. Ale w przypadku holenderskiego golkipera dobre występy stają się normą.

Mentalność mistrza

– Myślę, że byliśmy dzisiaj na boisku trochę niedbali, zwłaszcza w pierwszej połowie zdarzało nam się zbyt szybko tracić piłkę. Nie potrafiliśmy utrzymywać się przy futbolówce wystarczająco długo, by stwarzać sobie dzięki temu regularnie okazje podbramkowe. Kilka dobrych mieliśmy, ale potem jeszcze trzeba jakoś je wykorzystać. Gdyby udało nam się strzelić gola, później grałoby się już łatwiej, bo rywale musieliby się odkryć i mielibyśmy na boisku więcej miejsca. Nie zrobiliśmy wystarczająco dużo, by wygrać ten mecz – powiedział tuż po meczu z Piastem van der Hart. Niby zwykła wypowiedź pomeczowa, ale wskazuje, że golkiper Lecha dobrze widzi i analizuje grę.

Poza tym widać też w niej skrywaną ambicję. Większość piłkarzy stwierdziłaby, że przeciwnik był trudny, trzeba było grać pod wiatr lub że to był „mecz walki”. Mickey van der Hart od razu po meczu zauważył, że drużyna nie zaprezentowała tego, na co ją stać. Widzi, że można było zrobić więcej. Nie satysfakcjonuje go remis z Piastem, który obecnie jest jedynie zespołem ze środka tabeli. Chce więcej. Chce być numerem 1. Tyczy się to zarówno ligi, jak i klubu. – Nigdy nie akceptuję sytuacji, w której jestem numerem 2. Podchodzę jednak do tej kwestii na luzie, na razie skupiam się na tym, by wyleczyć kontuzję i rozpocząć w pełni treningi. Będę walczył i ciężko trenował, by odzyskać miejsce w składzie – tłumaczył swoje podejście van der Hart.

Lech kontynuuje serię meczów bez porażki. Powoli zbliża się do czołówki tabeli ekstraklasy i nie kończy marzyć o europejskich pucharach. Holenderski bramkarz może stanowić ważny punkt drużyny w trakcie tej walki.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze