Corinthians Sao Paulo. Zdecydowanie jeden z najbardziej utytułowanych klubów na całym świecie, którego akademia spłodziła dla światowego futbolu całe zastępy znakomitych piłkarzy. W tym sezonie zespół ponownie nawiązuje do swoich złotych czasów, a gwiazdy Malcoma, Vagnera Love'a i Renato Augusto rozbłysły intensywnym światłem. Mimo to drużyna nadal posiada niesamowite rezerwy, a do seniorskiej szatni powoli puka jedna z największych nadziei brazylijskiego futbolu – Matheus Pereira.
Patrzycie na liczby Corinthians i myślicie: „Dlaczego chłopie opisujesz Pereirę? Przecież ten chłopak nic nie grał w tym sezonie, a pomijasz Malcoma!”. Jasne, lewoskrzydłowy jest zdecydowanie piłkarzem z papierami na granie, w związku z tym chcę Was uspokoić. Dla niego miejsce w naszym cyklu zarezerwowaliśmy na przyszły tydzień, więc jego sylwetki również nie omieszkamy Wam przybliżyć. Na ten moment zajmiemy się jednak tym „mniej rozchwytywanym” chłopakiem, który ma tak naprawdę porównywalny talent do swojego sławniejszego kolegi.
O Pereirze po raz pierwszy świat mógł usłyszeć w maju tego roku w trakcie nieoficjalnych klubowych mistrzostw świata do lat 17 odbywających się w Hiszpanii. Pereira, który dopiero w styczniu został członkiem juniorskiej drużyny Corinthians, zagrał we wszystkich spotkaniach turnieju. Co więcej, jego zespół zdobył tytuł, a nasz bohater został uznany najlepszym zawodnikiem całych mistrzostw. Zabłysnął szczególnie w półfinałowym meczu z Barceloną, w którym strzelił dwie bramki i wydatnie przyczynił się do awansu drużyny.
W Brazylii na jego talencie poznali się już wcześniej. W marcu bieżącego roku był członkiem juniorskiej reprezentacji Brazylii do lat 17, która zdobyła mistrzostwo kontynentu. On sam był czołowym zawodnikiem, wychodząc w pierwszym składzie w siedmiu z ośmiu spotkań turnieju. Co ciekawe, powołanie do reprezentacji uzyskał zaledwie po dwóch miesiącach gry w Corinthians i świadczy to tylko o progresie, jaki w tym roku wykonał ten chłopak.
Jak go najkrócej zdefiniować? Z piłką na pierwszą myśl przychodzi mi Ganso. Świetnie czuje się z futbolówką przy nodze, ma zmysł do gry kombinacyjnej, a gra na małej przestrzeni i pod presją przeciwnika nie sprawia mu wielkich trudności. Z tłumu brazylijskich pomocników wyróżnia go też umiejętność cofnięcia się na własną połowę i w mgnieniu oka dogranie wertykalnego podania przechodzącego przez linię pomocy i otwierającego drogę do bramki kolegom z drużyny. Warto też zwrócić uwagę na świetne uderzenie z dystansu, które nie jest domeną wszystkich środkowych pomocników.
Jednak to, co najbardziej rzuca się w oczy w jego grze, to słabość do sztuczek technicznych, a dokładniej przerzucania piłki nad przeciwnikiem. Robi to wręcz nagminnie, aczkolwiek zazwyczaj z pozytywnym rezultatem, a jego gra nabiera w ten sposób fajerwerków. Miło się ogląda te wyczyny, które mimo lekkiej dozy szaleństwa i być może lekceważenia rywala nadają jego grze pikanterii.
Właśnie. Przy nazwisku Pereira można postawić znak równości ze słowem „pikanteria”. Mimo młodego wieku chłopak ma impulsywny charakter, który zdążył już dosyć mocno naznaczyć jego karierę. Ofensywny pomocnik jest od dłuższego czasu krytykowany za dosyć pretensjonalne podejście do swoich partnerów z drużyny. Pereira znany jest z małej tolerancji dla pomyłek swoich kolegów, a także bezpośredniego wytykania im błędów na boisku. Spowodowało to, że nowy trener reprezentacji Brazylii U-17, Carlos Amadeu, postanowił nie powoływać zawodnika Corinthians na październikowe mistrzostwa świata w Chile. Selekcjoner „Canarinhos” ewidentnie chciał pokazać młodej gwieździe miejsce w szeregu i udowodnić, że oprócz umiejętności równie istotnym czynnikiem są relacje zachodzące w drużynie.
Ostatecznie więc kadra Brazylii pojechała na mistrzostwa bez jednej ze swoich największych gwiazd i poległa z kretesem w ćwierćfinale z Nigerią. Jestem daleki od stawiania tezy, że z Pereirą wynik byłby inny, ale trudno się nie zgodzić z faktem, że na tle dosyć mizernie wyglądającej ofensywy „Canarinhos” byłby on niewątpliwą wartością dodaną.
Sam zainteresowany wbił szpilkę Amadeu, mówiąc, że „brak powołania nie wpłynął na niego znacząco”. Podkreślał jednak dalej, że celem wszystkich jest jak najlepsze reprezentowanie Brazylii i on sam musi mocno pracować, aby móc liczyć na powrót do kadry. Brzmi rozsądnie i być może taki kubeł zimnej wody na głowę młodego piłkarza okaże się dla niego prawdziwym remedium.
Skupienie się na grze w barwach Corinthians może mu akurat dobrze zrobić. Do tej pory zdołał zagrać jedynie w jednym spotkaniu brazylijskiej ligi przeciwko Cruzeiro. Na więcej szans mógł liczyć w Pucharze Brazylii, lecz zespół dosyć szybko odpadł z rywalizacji, przegrywając z Santosem. Jednak patrząc na to, z kim musi walczyć o miejsce w pierwszym składzie (Malcom, Jadson, Renato Augusto), to sam fakt bycia częścią pierwszego zespołu, a także trenowania z takimi gwiazdami, może znacząco przyspieszyć jego rozwój. Zwłaszcza że trenerem drużyny jest tak doświadczony człowiek jak Tite, zdobywca Copa Sudamericana w 2008 z Internacional Porto Alegre.
W obliczu tego, że Malcomem coraz mocniej interesuje się Fenerbahce Stambuł, a na Augusto parol zagięło Schalke 04, być może w przyszłym sezonie Pereira może mieć więcej okazji do zaprezentowania swoich umiejętności. O jego umiejętnościach już teraz bardzo pochlebnie wypowiadają się jego starsi koledzy, z Renato Augusto na czele. Były piłkarz Bayeru Leverkusen po meczu pucharowym z Santosem mówił: – Matheus był świetny, kiedy zaczynaliśmy pressing i pokazywał swoją mentalność. (…) Pokazał, że możemy na niego liczyć. Również sam Pereira nie kryje zadowolenia z tego faktu. – Mam 17 lat i mogę grać wśród profesjonalnych piłkarzy. To świetne doświadczenie – konkluduje młody zawodnik.
Matheus wydaje się być kolejnym złotym dzieckiem brazylijskiego futbolu. Na ten moment pozostaje jednak pytanie, czy jest już w stanie udźwignąć presję związaną z występami w dorosłej piłce, a także wykazać się większą wyrozumiałością wobec kolegów. Przytoczone wypowiedzi mogą świadczyć o racjonalnym podejściu piłkarza do sprawy i chęci naprawy swoich błędów. Czy do tego dojdzie? Trudno stwierdzić. Jasnym jest jednak, że w jego przypadku przyszły rok może okazać się kluczowy…
***
Poczytaj także:
Evander Ferreira, czyli na prawą i gol!