Nieskuteczna Arka Gdynia przegrywa z Polonią Warszawa


Polonia wygrywa w tym sezonie po raz pierwszy. Arka Gdynia może żałować zmarnowanych okazji. Mimo przewagi przegrali oni po rykoszetach

7 sierpnia 2023 Nieskuteczna Arka Gdynia przegrywa z Polonią Warszawa
Piotr Matusewicz / PressFocus

Choć na trybunach było raczej smutno, to na boisku działo się naprawdę sporo. Polonia zgarnia pierwsze w tym sezonie punkty, zaś Arka Gdynia przegrywa mimo przewagi na boisku i w liczbie stworzonych okazji. Porażka z pewnością nie poprawiła atmosfery panującej wokół klubu.


Udostępnij na Udostępnij na

Obydwie drużyny nie rozpoczęły najlepiej sezonu Fortuna 1. Ligi. Arka Gdynia, której marzy się powrót na salony, zanotowała dwa remisy, odpowiednio 0:0 z Górnikiem Łęczna i 2:2 z Termalicą. Natomiast Polonia Warszawa dwa razy przegrała 2:3 z GKS-em Tychy oraz w owianym kontrowersjami meczu z Wisłą Kraków. Dziś dla obu ekip pojawiła się zatem szansa na zgarnięcie pierwszych trzech punktów w sezonie.

Spore roszady w Polonii

Trener Smalec widząc, że początek sezonu w wykonaniu kilku zawodników daleki jest od udanego, dokonał roszad we wszystkich formacjach. Od początku zaczęli Michał Kołodziejski, Jakub Piątek oraz Mateusz Michalski. Największym zaskoczeniem mogła być obecność Szymona Kobusińskiego, który posadził na ławce niekwestionowaną jedynkę w ataku, Pawła Tomczyka.

Niezłe tempo pierwszej połowy

Od początku oglądaliśmy mecz z fajnym tempem, bowiem już w 3. minucie kapitalnym strzałem z rzutu wolnego popisał się Wojciech Fadecki. Piłka zatrzymała się jednak na poprzeczce, zaś dobitkę Szymona Kobusińskiego obronił Martin Chudy. W 16. minucie po raz pierwszy poważnie odpowiedzieli gospodarze. Po dośrodkowaniu Olafa Kobackiego przed wyborną szansą na otwarcie wyniku tego spotkania stanął Marcel Predenkiewicz, lecz młodzieżowy napastnik gdynian wyraźnie spudłował z kilku metrów.

Mimo zmarnowanej sytuacji podobało nam się to, co dziś zaprezentował 19-latek. Bardzo aktywnie działał na prawej flance, napędzając liczne ataki gospodarzy i sprawiając spore problemy lewemu wahadłowemu, Bartoszowi Biedrzyckiemu.

Drużyny dały sobie po szybkim razie

Spotkanie rozkręciło się na dobre w 25. minucie. Gdynianie zostawili olbrzymie połacie pola w środku boiska, z czego skrzętnie skorzystał Wojciech Fadecki. Popędził on z piłką przez pół boiska, po czym oddał strzał. Ten odbił się od nogi Michała Marcjanika, co zmyliło Martina Chudego i Polonia Warszawa mogła cieszyć się z objęcia prowadzenia. Goście nie za długo się nim nacieszyli. W 28. minucie po kilku przebitkach Arki piłka wpadła w pole karne gości, gdzie błąd przy wyjściu do piłki popełnił Mateusz Kuchta.

Jego mało zdecydowana reakcja sprawiła, że zamiast złapać piłkę, ta odbiła się od jego uda i spadła pod nogi Karola Czubaka. Król strzelców pierwszej ligi z zeszłego sezonu wiedział, co zrobić z takim prezentem. Od momentu wyrównania to gospodarze byli dużo bliżej zdobycia gola. Czubak nawet zdobył drugą bramkę, lecz w tamtej sytuacji Łukasz Kuźma słusznie odgwizdał spalonego.

Rykoszet głównym aktorem spotkania

Polonia Warszawa nie była może drużyną lepszą, ale poza charakterem miała dodatkowy atut: szczęście. Nieczęsto się bowiem zdarza, żeby dwa gole zdobyć po rykoszetach. Ponownie zbyt dużo miejsca w środku pola zostawili gdynianie. Piotr Marciniec pociągnął środkiem boiska i został sfaulowany tuż przed polem karnym. W takich sytuacjach do piłki podchodzi Michał Bajdur, który na początku sezonu jest w niesamowitym gazie. W meczu z Arką ponownie pokazał, że jego atutem jest ten stały fragment gry. Z rzutu wolnego, ponownie po rykoszecie, „Czarne Koszule” zdobyły drugą bramkę w tym meczu.

Arka Gdynia atakowała, ale bezskutecznie

Arka Gdynia miała przewagę z gry, tworzyła sobie więcej sytuacji, ale albo były one słabo wykańczane, albo na posterunku była defensywa „Dumy Stolicy”. W drugiej połowie arkowcy także byli stroną przeważającą. Pierwszy kwadrans drugiej połowy należał do gdynian, którzy pragnęli jak najszybciej wyrównać stan gry. Już na początku drugiej odsłony meczu świetną okazję miał Olaf Kobacki, lecz tym razem górą okazał się Mateusz Kuchta.

Dopiero koło 60. minuty Polonia odgryzła się gospodarzom. Bardzo ciekawie aut rozegrali piłkarze Rafała Smalca, dzięki czemu przed niezłą szansą stanął Piotr Marciniec, jednak jego strzał obronił słowacki golkiper. Gdynianom brakowało tego najważniejszego elementu – wykończenia. Tak było chociażby w 62. minucie, kiedy doskonałą okazję wypracowali sobie arkowcy. Karol Czubak wyłożył świetną piłkę na strzał Olafowi Kobackiemu. Ten jednak został w ostatniej chwili zblokowany przez Wojciecha Fadeckiego.

Polonia pokazała, jak się wykańcza akcję

To, czego nie potrafili zrobić arkowcy, zrobili piłkarze Polonii. Na dodatek zrobili to po ich jak dotąd najgroźniejszej broni, czyli stałym fragmencie gry. Fatalnie ustawili się broniący zawodnicy Arki, co wykorzystał Michał Kołodziejski, który w swoim debiucie strzelił gola po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Mateusza Michalskiego. Wydawało się, że Arka tego meczu nie wyciągnie, patrząc na ich skuteczność w tym spotkaniu.

Kilka minut później przed wyborną szansą ponownie stanął Karol Czubak, lecz jak nie szło, tak nie szło. Tym razem strzał z czuba 23-latka odbił się tylko od słupka. Los postanowił jednak podgrzać emocje na Stadionie Miejskim w Gdyni i obdarował także Arkę prezentem w postaci gola po rykoszecie. Bowiem w 85. minucie to Polonia Warszawa straciła bramkę w taki sposób z rzutu rożnego. Żeby było jeszcze śmieszniej, to główkującym w tej sytuacji był… Michał Marcjanik. Ten sam, po którego dwóch rykoszetach Polonia strzeliła bramkii w pierwszej połowie. Teraz dał gola kontaktowego na 2:3.

Marcjanik antybohaterem

Zatrzymajmy się zresztą na chwilę przy Michale. To z pewnością nie był mecz środkowego obrońcy, który zamieszany był w utratę obydwu goli. Co prawda większe pretensje mielibyśmy do jego kolegów ze środka pola, którzy zostawiali dziury wielkości lejów po bombie. Jednak popełnienie tego samego błędu dwa razy musi wpłynąć na finalną ocenę meczową obrońcy drużyny Wojciecha Łobodzińskiego. Poza tym to po jego faulu na Piotrze Marcińcu miał miejsce feralny rzut wolny. Dodatkowo negatywnie na ocenę doświadczonego obrońcy wpływa bezsensowna druga żółta kartka, którą otrzymał stoper Arki, osłabiając swoją drużynę w końcówce meczu.

Arka Gdynia – bojkot dalej trwa

Omawiając poniedziałkowe spotkanie, nie możemy pominąć jednego aspektu, który od pewnego czasu jest palącym problemem dla klubu z Olimpijskiej. Otóż po raz kolejny widzowie mogli się przekonać o problemach, jakie trawią klub, patrząc na ziejący pustką stadion w Gdyni. Związane jest to z bojkotem, jaki prowadzą kibice Arki Gdynia. Mają oni dość rządów rodziny Kołakowskich, którzy ich zdaniem uosabiają wszystko, co najgorsze.

Sprawa jest poważna, ponieważ odwrócili się od nich kibice, sponsorzy, a nawet miasto. Sami przyznacie, że nie są to warunki do przeżywania kibicowskiego święta, a przede wszystkim do budowania marki klubu z Trójmiasta. Dość powiedzieć, że dużo głośniejsi byli kibice przyjezdnych. Ci zresztą także wsparli środowisko kibicowskie arkowców poprzez otwarte skandowanie haseł przeciw właścicielom Arki, a także wywieszenie stosownego baneru. Za ten gest otrzymali od zgromadzonych na stadionie fanów gospodarzy brawa.

Arka Gdynia nie potrafi wygrać u siebie od marca

Poniedziałkowa porażka z Polonią przedłuża kompromitującą statystykę. Otóż ostatni raz piłkarze Arki wygrali na swoim stadionie 3 marca. Miało to miejsce przeciwko Resovii Rzeszów. Arka Gdynia planuje awansować do ekstraklasy, ale jak na razie początek to, delikatnie mówiąc, spory falstart. W obliczu kontynuowanego bojkotu czarno widzimy deklaracje Michała Kołakowskiego co do awansu. Zwłaszcza że zarówno na boisku, jak i na trybunach atmosfera na razie jest grobowa.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze