Wielkie emocje na K6. Wisła Kraków po thrillerze pokonuje Polonię


Wisła Kraków po swoistym dreszczowcu pokonuje stołeczną drużynę wynikiem 3:2. Emocje trwały do ostatniej akcji meczu.

30 lipca 2023 Wielkie emocje na K6. Wisła Kraków po thrillerze pokonuje Polonię
Tomasz Kudała / PressFocus

To był hit drugiej kolejki Fortuna 1 Ligi. Dwie renomowane ekipy - Polonia Warszawa oraz Wisła Kraków - zmierzyły się ze sobą po blisko dziesięciu latach. W tym starciu lepsi okazali się goście, którzy wygrali 3:2. Choć byli drużyną lepszą, to o mały włos spotkanie nie skończyłoby się remisem. Wiślacy mimo dominacji, muszą nauczyć się zamykać takie mecze.


Udostępnij na Udostępnij na

Ostatni raz te drużyny mierzyły się ze sobą blisko dziesięć lat temu, a dokładniej 9 marca 2013 roku, w ówczesnej T-Mobile Ekstraklasie. Dogorywająca fatalnymi rządami Ireneusza Króla Polonia Warszawa, przegrała na swoim stadionie 1:2 po golach Cezarego Wilka oraz Michała Chrapka. Jedynego gola dla „Czarnych Koszul” zdobył wtedy Miłosz Przybecki. Zmieniły się czasy, zmieniły się też drużyny oraz poziom, na którym grają. Było to też ciekawe starcie z racji dwóch różnych filozofii kompletowania składu. Sami komentatorzy Polsatu określili ten mecz jako starcie polskiej wizji Polonii z hiszpańską myślą Wisły Kraków.

Wisła Kraków – totalna dominacja

Od początku meczu widać było, że Wisła Kraków wysoko podchodziła pod szesnastkę gospodarzy, utrudniając standardowe w wykonaniu Polonii rozegranie piłki od bramki. Gospodarze nie wiedzieli, jak wydostać się z tej pułapki, dlatego jej pomysłem były długie piłki posyłane za linię obrony do Pawła Tomczyka. Rzadko odnosiło to skutek, dlatego znacznie częściej przy piłce byli piłkarze „Białej Gwiazdy”. Polonia Warszawa miała ogromne problemy z zawiązaniem jakiejkolwiek kilkupodaniowej akcji. Wysoki pressing przynosił okazje gościom, którzy raz po raz zagrażali „Dumie Stolicy”.

Przy życiu gospodarzy utrzymywał Mateusz Kuchta

Jedynym piłkarzem „Czarnych Koszul”, który mógł mieć czyste sumienie, był Mateusz Kuchta. Tylko jego dobra dyspozycja uchroniła Polonię od zakończenia meczu już po pierwszych 45 minutach. Pierwszy moment, w którym miał okazję się wykazać, miał miejsce już w 11. minucie. Świetne podanie ze środka do pola karnego otrzymał Miguel Villar Alonso, który stanął sam na sam z Mateuszem Kuchtą. Ten wyszedł z tego pojedynku zwycięsko. Potem indywidualnym rajdem popisał się Angel Rodado, jednak jego strzał nie był tak imponujący, jak jego drybling. Chwilę później po zamieszaniu w polu karnym przed wyborną szansą stanął Joan Roman, ale ponownie górą okazał się golkiper Polonii. Ponownie przed szansą bramkową stanął Villar. W 23. minucie po dośrodkowaniu złożył się do woleja, którego z najwyższym trudem wybronił „Kuchcik”.

Gol był tylko kwestią czasu

Wiślacy nie ustawali w natarciu, a Polonia Warszawa naprawdę prosiła się o kłopoty. Wydawało się, że kwestia bramki jest tylko kwestią czasu. W pierwszej połowie jedyną jakąkolwiek sensowną akcję stworzyli sobie w 28 minucie. Sporo miejsca zrobiło się na lewej flance, którą popędził Dariusz Pawłowski. Następnie wyłożył piłkę na środek do Michała Bajdura, jednak jego strzał nie miał prawa sprawić jakichkolwiek problemów bramkarzowi gości. Następnie w 38. minucie ze strony gości ponownie dał o sobie znać Joan Roman. Jego zejście do środka przyniosło strzał na bramkę Kuchty, ale ten bez problemu go złapał. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze, bowiem w 45. minucie pękła obrona Polonii. „Miki” otrzymał świetną podcinkę od Jesusa Alfaro. Spokojnie zgasił piłkę na klatce i czubkiem buta umieścił ją w bramce pieczętując boiskową dominację „Białej Gwiazdy” w pierwszej połowie.

Wisła Kraków kontynuuje dominację

Druga połowa nie zmieniła wiele w obrazie gry. Nie minęło dziesięć minut, a Wisła Kraków prowadziła już 2:0. Świetne dośrodkowanie Junci z lewej strony zwieńczył główką Angel Rodado. Polonia była na deskach. Jej kibice liczyli na to, że może ich ulubieńcy obudzą się po drugim gongu. Niestety dla nich, nic takiego nie miało miejsca. Jeśli ktoś już sunął z kolejnymi atakami, była to Wisła Kraków. Bardzo bliski szczęścia był także Kacper Duda. Po błędzie obrońców znalazł się przed szansą na gola, jednak jego strzał z niemałym trudem obronił Mateusz Kuchta.

Zmiennicy ożywili grę Polonii

Trener Rafał Smalec po godzinie uznał, że tak dalej nie może wyglądać gra jego podopiecznych. Dlatego zdecydował się na potrójną zmianę. Wpuścił świeżych, ofensywnych graczy, w tym Mateusza Michalskiego i Szymona Kobusińskiego za bezproduktywnego w tym spotkaniu Pawła Tomczyka. Wpuszczając zawodnika biegającego z numerem 77 na koszulce, miał trener nosa. Zanotował on swoiste wejście smoka. Po dośrodkowaniu Michała Bajdura z rzutu wolnego umieścił piłkę w siatce w 64. minucie, zmniejszając straty do Wisły. Po raz kolejny piłkarze Radosława Sobolewskiego dali się w ten sposób zaskoczyć.

Zmiany trenera „Dumy Stolicy” wniosły sporo ożywienia w ofensywne poczynania drużyny z Konwiktorskiej. Przestali być apatyczni i zaczęli coraz śmielej atakować bramkę Angelo Rotona. Natomiast Wisła Kraków, podobnie jak tydzień temu z Łęczną, zaczęła opadać z sił, co chciała jeszcze wykorzystać ekipa gospodarzy. W 87. minucie bardzo blisko zdobycia gola w podobny sposób co Michalski, był Maciej Kowalski-Haberek, jednak jego uderzenie głową przeszło nad bramką.

Gorące doliczone minuty

Jeśli Polonia Warszawa liczyła na uratowanie choćby punktu, to w 91. minucie jej sytuacja się skomplikowała. Wisła Kraków otrzymała tuż przed polem karnym Polonii rzut wolny. Jego cudownym wykonaniem popisał się Szymon Sobczak, po uderzeniu którego piłka jeszcze odbiła się od słupka, nie dając szans bramkarzowi gospodarzy. Jeszcze na dokładkę w doliczonym czasie gry drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę, otrzymał Szymon Kobusiński.Wydawałoby się, że to powinien być koniec meczu. Nic z tych rzeczy, bowiem dramaturgię spotkania podtrzymał jeszcze Michał Grudniewski, który strzelił drugiego gola dla Polonii, a także drugiego gola w tym sezonie.

Gorąco zrobiło się także w ostatniej akcji spotkania. Po serii wrzutek po rzucie rożnym, do piłki skoczył Alvaro Roton i Mateusz Kuchta. Ten drugi wygrał pojedynek o piłkę, która spadła pod nogi Michała Grudniewskiego, który wprawił w ekstazę zgromadzonych na trybunach, strzelając wyrównującą bramkę. Piłkarze Wisły protestowali, sygnalizując sędziemu przewinienie. Chwilę zajęło sprawdzenie całej sytuacji. Ostatecznie arbiter odgwizdał faul na bramkarzu, co mocno nie spodobało się kibicom gospodarzy, którzy jasno wyrazili w słowach, co sądzą o takim werdykcie . Sami mamy wątpliwości, ale chyba przychylilibyśmy się do decyzji sędziego o tym, że Kuchta przeszkodził interweniującemu Rotonowi. Jednak sugerowalibyśmy Panu Grzegorzowi Kawałko większą asertywność. Bowiem najpierw gola uznał, potem pokazał, że jednak był faul, a na końcu poszedł do VAR-u. Nawet kiedy już znał werdykt, pokazał go w taki sposób, że wszyscy myśleli, że uznał jednak tę bramkę, a w rzeczywistości odgwizdał faul. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 2:3, co stanowi spory oddech ulgi dla krakowian, którzy byli o włos od ponownego wypuszczenia z rąk wygranej.

Wisła Kraków zwycięska, ale skuteczność do poprawy

Po meczu zapytaliśmy trenera Sobolewskiego, czy nie martwi go fakt, że byli blisko utraty punktów, podobnie, jak tydzień temu. – Możemy widzieć tu pewne podobieństwo jeżeli chodzi o mecz z Górnikiem Łęczna, natomiast broniliśmy się tutaj skutecznie i to jest z mojej perspektywy najważniejsze. Poświęcamy również dużo czasu na treningach, aby pewne rzeczy wyglądały lepiej, pracujemy nad tym naprawdę bardzo bardzo mocno. Mam więc nadzieję, że też ta praca przyniesie nam efekty i takie mecze po prostu będziemy wygrywali spokojnie. Podkreślił trener wagę skuteczności, która jego zdaniem musi być lepsza. – Z jednej strony przydałoby się większa skuteczność w ofensywie, spokój w rozegraniu piłki w momencie takim kryzysowym. Wtedy tym bardziej trzeba pokazać tą swoją jakość, swoją siłę przy piłce. Jedynym gdzieś tam mankamentem jest, jeżeli zespół przeciwnych ma piłkę stojącą, po prostu może swobodnie ją dostarczyć w pole karne i wtedy mamy problemy.

Wisła Kraków zagrała dziś naprawdę dobre spotkanie, w którym w pełni zasłużenie wywozi trzy punkty ze stolicy. Jednak ich chwiejność w kluczowych momentach spotkania wydaje się być zbyt duża, przez co tracą niepotrzebnie bramki. Mecz mógł zakończyć się już po pierwszej połowie, a do ostatniego momentu nie byli pewni, czy dowiozą wygraną do końca. Jeżeli marzą o powrocie do ekstraklasy, muszą popracować nad domykaniem meczów, co pokazały pierwsze dwie kolejki Fortuna 1 Ligi.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze