Niemieckie rządy na Suzuki Arenie dobiegają powoli końca. Z jednej strony dlatego, że Dirk Hundsdorfer chce wycofać się z finansowania Korony Kielce. Z drugiej, nie wiadomo, czy nadal będzie w ogóle czym rządzić. Korona Kielce znów patrzy w otchłań, a straszenie upadłością powróciło na tapet. Podobnie jak szukanie winnych, którymi tym razem są według Krzysztofa Zająca kibice. Czy w Koronie Kielce będzie jeszcze kiedyś normalnie?
Ligowy Bigos to seria felietonów, w których skupiamy się na najważniejszych pozaboiskowych wydarzeniach związanych z naszą rodzimą ligą. W ostatnim w obecnym sezonie skoncentrujemy się na sytuacji właścicielskiej Korony Kielce, która woła o pomstę do nieba, wywołując nawet współczucie u kibiców rywali.
***
Żebranie o miejskie dotacje oraz straszenie wizją upadłości klubu. Po przejęciu Korony Kielce przez prywatnego właściciela podobne sytuacje w końcu miały odejść w niepamięć. Nowy włodarz pochodził przecież z Niemiec, kraju słynącego z solidności, a nie z Senegalu. I tak w istocie było, ale tylko do momentu, gdy Dieter Burdenski z powodu problemów finansowych zdecydował się na sprzedaż udziałów.
Przejęcie pałeczki przez Dirka Hundsdorfera miało być kontynuacją dotychczasowej drogi. Solidnością i finansowym bezpieczeństwem. Szybko jednak zrobiło się dziwnie, gdy za zakończenie sezonu 2018/2019 w drugiej ósemce tabeli biznesmen w praktyce obwinił dziennikarzy. Pisanie tekstów o przeciętnej postawie zespołu w rozgrywkach miało wywrzeć według właściciela negatywny wpływ na kielecką drużynę. Tak w świat poszło przesłanie nowego włodarza Korony Kielce – pisz tylko pozytywnie, chwal albo nie pisz wcale.
Wodzirej Zając, hejt i niemiecka policja
Po pamiętnym występie na konferencji prasowej Dirka Hundsdorfera nie było jednak bisu. Niemiecki biznesmen rzadko pojawiał się w Kielcach. W rolę wodzireja wcielił się natomiast odtąd prezes klubu, Krzysztof Zając. Niespełnione obietnice, niepoparte niczym deklaracje i nieudane transfery. Ponadto postrzeganie rzeczywistości jakby zupełnie inaczej od kibiców i dziennikarzy, co udowadniają słowa działacza na antenie Canal + Sport na temat kieleckiego zespołu z zakończonego sezonu: – Ta drużyna jakościowo była naszą najlepszą od czterech lat.
Filip Surma: – To co pan mówi to się nie trzyma kupy.
Krzysztof Zając: – Wie pan, wiele rzeczy się nie trzyma kupy…Kończę, dosyć.
— Marcin Długosz (@DlugoszMarcin) July 3, 2020
Trudno słowa działacza racjonalnie wytłumaczyć, podobnie jak szereg innych działań Krzysztofa Zająca na Suzuki Arenie. Łatwo jednak zrozumieć niechęć, jaka w stosunku do prezesa klubu oraz właściciela panuje w Kielcach. Nazywana przez niektórych członków zarządu oczywiście hejtem, w istocie czasem może hejtem jest, ale najczęściej po prostu zwykłą krytyką. Nierzadko konstruktywną. Niemieckie rządy, rządy Dirka Hundsdorfera doprowadziły przecież do spadku z ekstraklasy po jedenastu latach.
Inaczej odbiera to jednak najwidoczniej sam biznesmen, podobnie jak Krzysztof Zając, który na dzisiejszej sesji Rady Miasta Kielce wspominał o książce pełnej oszczerstw skierowanych przez kieleckich kibiców w stronę właściciela. Rzekome wyzwiska od oszustów i złodziei mają być według prezesa fundamentem decyzji Dirka Hundsdorfera o zaniechaniu finansowania klubu i chęci pozbycia się udziałów. Ponadto przedmiotem śledztwa, bo sprawą według działacza interesuje się już niemiecka policja.
Na sesji nie zabrakło także straszenia upadłością, bo zabraknąć nie mogło. To nad Silnicą stały element kalendarza. Dlatego wszyscy w Kielcach już się przyzwyczaili i mało kogo to już rusza. Mało kto się boi, bo wieszczenie dantejskich scenariuszy za czasów miejskiego właściciela było tradycją. Smutną, żałosną, ale tradycją. Zawsze kończyło się jednak happy endem.
Tak będzie najprawdopodobniej i tym razem. Prezydent Kielc Bogdan Wenta zapewnił, że klub otrzyma licencję na grę na zapleczu ekstraklasy. Tak przynajmniej ustalił w trakcie niedawnej rozmowy ze Zbigniewem Bońkiem. Do spełnienia wszystkich wymogów potrzebna jest jednak jeszcze prognoza finansowa. Sytuacja z pieniędzmi w klubie jest trudna, nie brakuje długów i zaległości finansowych. To, co pod rządami prywatnego inwestora miało odejść w niepamięć, powróciło niczym bumerang.
Co dalej z Koroną? Pan Prezydent lekko zaniepokojony, ale sportowcy łatwo się nie poddają. Powodzenia⚽️👍🏻 pic.twitter.com/ltY3KgkE7n
— Zbigniew Boniek (@BoniekZibi) July 23, 2020
Niemieckie rządy w Koronie Kielce dobiegają końca?
To nie jest jednak olbrzymi powód do zmartwień. Po dzisiejszej sesji Rady Miasta można nawet pokusić się o optymizm. Dirk Hundsdorfer wysłał do prezydenta Bogdana Wenty mail z rzekomą ofertą przejęcia posiadanych udziałów. Więcej na temat potencjalnej propozycji najprawdopodobniej będzie jednak wiadomo oficjalnie dopiero w przyszłym tygodniu. Ponadto podczas sesji odejście ze stanowiska po zakończeniu procesu licencyjnego ogłosił prezes Krzysztof Zając. To dużo. Nawet więcej, niż ktokolwiek mógł się spodziewać.
Wszystko wskazuje więc na to, że wielkimi krokami rządy Dirka Hundsdorfera na Suzuki Arenie dobiegają końca. Kto przejmie klub, czy byłby to w końcu właściciel, któremu zależałoby na Koronie Kielce nie tylko z finansowego punktu widzenia? To trudne pytanie, ale wydaje się pewne, że zmiany wyjdą Koronie Kielce na lepsze. Decyzje dotychczasowego zarządu klubu wzbudzały przecież śmiech, a następnie współczucie nawet u kibiców rywali. Gorzej nie będzie, a kompetentni działacze i solidny właściciel mogą sprawić, że Korona Kielce szybko powróci do ekstraklasy. Tym sposobem spadek z elity wyszedłby klubowi z Suzuki Areny tylko na dobre.