Nie tak to miało wyglądać, czyli słaba runda jesienna za Koroną Kielce


Porażką z Widzewem Łódź kielczanie przypieczętowali swoją obecność w strefie spadkowej w czasie przerwy w rozgrywkach

12 listopada 2022 Nie tak to miało wyglądać, czyli słaba runda jesienna za Koroną Kielce
Mateusz Ludwiczak / Wisła Płock S.A.

Korona Kielce miała być beniaminkiem, który po dwuletniej zsyłce na zaplecze zadomowi się w ekstraklasie na dłużej. W końcu „Złocisto-krwiści” w XXI wieku spędzili ponad 10 sezonów w ekstraklasie. Może nie odnosili sukcesów, ale byli solidną ligową drużyną. Tymczasem przerwę na mundial kielczanie spędzą w strefie spadkowej i jak na razie nie ma widoków, aby na wiosnę było lepiej. Przyjrzyjmy się, co poszło nie tak.


Udostępnij na Udostępnij na

Trzeba powiedzieć,  że patrząc na Koronę przed sezonem, można było być być lekkim optymistą. Trenerem Korony był Leszek Ojrzyński, a wiemy, że jest to specjalista od prowadzenia drużyn walczących o utrzymanie, co udowodnił wielokrotnie w czasie swojej kariery. Dodatkowo trener ten w Kielcach jest pewną legendą, bo to w końcu on stworzył dekadę temu „Bandę Świrów”, czyli jeden z najlepszych zespołów Korony w historii, który odznaczał się dużą walecznością w grze. I to właśnie Leszek Ojrzyński chciał zaszczepić także w obecnej drużynie „Złocisto-krwistych”.

Dostał nawet do tego dobrych zawodników. Po pierwsze Bartosz Śpiączka, czyli napastnik, który swoją grę opiera przede wszystkim na nieustannym naciskaniu na obrońców i świetnie się czuje w walce fizycznej. Po drugie do Kielc trafili Miłosz Trojak, Adam Deja i Sasa Balić, a są to już doświadczeni zawodnicy, którzy też teoretycznie powinni świetnie pasować do koncepcji trenera Leszka Ojrzyńskiego. Dodatkowo wszystkie te transfery udało się przeprowadzić na długo przed rozpoczęciem sezonu, więc Korona szybko skompletowała kadrę. Jak więc widać, naprawdę były powody, by sądzić, że „Złocisto-krwiści” skutecznie powalczą o utrzymanie i pokażą swój waleczny styl.

Niezły początek

Trzeba przyznać, że (przynajmniej pod względem zdobytych punktów) wejście w sezon było naprawdę dobre i nawet nieco ponad oczekiwania. W końcu po czterech kolejkach zespół miał na koncie siedem punktów i był na bardzo wysokim 5. miejscu w tabeli. W tym samym czasie pozostali beniaminkowie, czyli Widzew Łódź i Miedź Legnica, punktowali słabiej i w tabeli byli za Koroną, mimo że wizualnie wyglądali może nawet lepiej.

No właśnie, ale jak długo można grać w taki sposób, że jedynym twoim celem jest przeszkadzanie przeciwnikowi i gra na chaos z przodu? A od początku sezonu właściwie jedynie to widzimy w wykonaniu kielczan. Korona stosuje tak proste środki, że aż wydaje się to nieprzyzwoite, żeby drużyna w ekstraklasie mogła grać w taki sposób. I nie jest dziwne, że na najlepszą ligę w kraju to nie wystarcza. W końcu Korona Kielce nie wygrała meczu od końca sierpnia, czyli już grubo ponad dwa miesiące.

Problem zaczyna się, kiedy Korona musi wyprowadzić atak z własnej połowy. W środku pola nie ma nikogo, kto chciałby zejść po piłkę. Adam Deja czy Miłosz Trojak to zawodnicy typowo defensywni i nie kwapią się oni do rozegrania piłki. Runda jesienna pokazała nam, że w zespole nie ma gracza, który potrafiłby rozprowadzić akcję zespołu i stworzyć zagrożenie. Dlatego też drużyna ucieka się do prostych środków i większość akcji to długa piłka na Bartosza Śpiączkę bądź skrzydłowych i próba zebrania drugiej piłki. Dalej jest już chaos. Nie ma automatyzmów. A to nie może przynieść dobrych rezultatów.

I niestety, musimy zrzucić sporą cześć winy na Leszka Ojrzyńskiego. Bo to, że Korona Kielce nie ma zawodników do pięknej gry kombinacyjnej, to jedno. Ale też nie można robić z piłkarzy „Złocisto-krwistych” gości, którzy nie potrafią prosto kopnąć piłki. Większość z nich ma za sobą wiele występów na poziomie ekstraklasy i 1. ligi. Zadaniem trenera jest to, żeby stworzyć system dopasowany do możliwości drużyny, w którym zespół maksymalizowałby swój potencjał. I tego zabrakło u Leszka Ojrzyńskiego. Pewnie też dlatego obecnie nie jest już trenerem „Złocisto-krwistych”.

Jest na kim budować

Trzeba jednak powiedzieć, że to nie jest tak, że Korona kompletnie nie ma dobrych zawodników do gry. Ten skład naprawdę ma solidne podstawy, przede wszystkim jest oparty na doświadczonych zawodnikach. W obronie nieźle prezentuje się Piotr Malarczyk, wiemy też, że Bartosz Śpiączka na poziomie ekstraklasy jest jak najbardziej wartością dodaną. Dawid Błanik czy Tomasz Podgórski też na pewno potrafią dawać drużynie więcej. Problem w tym, że jesienią potencjał tych zawodników nie był prawidłowo wykorzystany. I to trzeba zmienić.

Na pewno pozytywną weryfikację przeszedł Jakub Łukowski. Skrzydłowy, który w dwóch ostatnich sezonach wyróżniał się w 1. lidze, także w ekstraklasie pokazał swoją wartość. Zdobył siedem bramek. Jeśli strzela się siedem goli w tak pragmatycznie grającym zespole jak Korona Kielce w tej rundzie, to znaczy, że można być z siebie zadowolonym.

W przypadku Korony można chyba mówić o nieco zmarnowanym pokoleniu młodzieżowców. W sezonie 2018/2019 młodzi kielczanie wygrali Centralną Ligę Juniorów i reprezentowali nasz kraj w Europie. Można chyba mówić o sporej porażce klubu, jeżeli dzisiaj żaden z tych zawodników nie stanowi o sile zespołu. Jedynie Oskar Sewerzyński gra regularnie, ale też nie potrafi na stałe utrzymać miejsca w jedenastce. Można powiedzieć, że pozostali młodzieżowcy to już młodzieżowcy z importu, bo Marcin Szpakowski jest wychowankiem Śląska Wrocław, a Marcel Zapytowski Wisły Płock.

W oczekiwaniu na nowe otwarcie

Przerwa na mundial będzie dla drużyny szansą na złapanie oddechu i nowy początek. Oczywiście już z nowym trenerem. Chyba że na stałe zostanie Kamil Kuzera, ale jest to wątpliwe, po tym jak dzisiaj zaprezentował się zespół pod jego wodzą w starciu z Widzewem. Krążą pogłoski, że zarząd chciałby zatrudnić Kamila Kieresia, który ma dobrą renomę ze względu na świetną pracę w Górniku Łęczna. W Koronie mógłby sobie poradzić, bo mimo wszystko kielczanie mają chyba lepszy skład niż Górnik w poprzednim sezonie.

Jedno jest pewne – Korona Kielce musi odmienić swoją grę. I to diametralnie, jeśli chce jeszcze marzyć o utrzymaniu. Dobrze, że teraz jest przerwa, bo nadarza się okazja, aby od początku popracować nad taktyką i nadać drużynie nowy styl. Teraz zarząd musi jak najszybciej podjąć decyzję w sprawie nowego trenera, aby ten miał jak najwięcej czasu na pracę z drużyną przed rundą wiosenną. Na pewno przed nim bardzo trudne zadanie, ale w ekstraklasie wiele może się zdarzyć i żadnej drużyny nie można skreślać przed końcem.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze