Oglądając radosne poczynania Tomasza Cywki i Alana Urygi na środku obrony krakowskiej Wisły, człowiek zaczyna zastanawiać się, o ile gorzej prezentowałby się w tej strefie boiska, gdyby ktoś kazał mu w trybie natychmiastowym przebrać się i sprzed telewizora wskoczyć do składu ekstraklasowej drużyny. Skoro nominalny defensywny pomocnik w duecie z lewoskrzydłowym mogą próbować udowodnić całemu światu, że nigdy nie będą dobrymi stoperami, może to zrobić każdy.
Jasne, ocenianie ludzi po czterech kolejkach ligowych mija się z celem, niemniej wydaje się jasne, że Dariusz Wdowczyk przeholował z nadziejami i zaufaniem, jakim obdarzył dwóch wyżej wspomnianych piłkarzy. 360 minut i dziewięć straconych bramek. Jeśli Wisła utrzyma takie tempo, sezon zakończy, 80 razy wyjmując piłkę z siatki. Kto w ostatnich dziesięciu latach najbardziej załamywał nas swoją nieporadnością w defensywie?
1) Górnik Łęczna 2006/2007. 64 stracone bramki
Tracić więcej niż dwa gole na mecz i utrzymać się w ekstraklasie to duża sztuka. Dokonał tego Górnik Łęczna, dokładnie dziesięć sezonów temu. Co więcej, jeden z elementów tej koszmarnej obrony, Piotr Bronowicki, zimą zamienił „Zielono-Czarnych” na warszawską Legię, co okazało się po kilku miesiącach zdecydowanie zbyt dużym awansem. Przemysław Kulig, Mariusz Pawelec, Artur Andruszczak i Toni Golem. Najczęściej to oni „bronili”, z nie najlepszym skutkiem, dostępu do swojej bramki, wspierani przez dwóch solidnych golkiperów, Przemysława Tytonia i Piotra Leciejewskiego. Jakim cudem Krzysztof Chrobak utrzymał klub z tak źle grającą obroną? Do dziś jest to jedna z tajemnic wszechświata.
2) Zagłębie Sosnowiec 2007/2008. 57 straconych bramek
To dopiero była komedia. Sosnowiczanie awansowali do ekstraklasy tylko po to, by po kilku dniach dowiedzieć się, że zostają karnie relegowani za korupcję. Mogli zostać mistrzem Polski i spaść z ligi, co swoją drogą byłoby całkiem osobliwe, oni jednak „honorowo” zamknęli ekstraklasową stawkę, spadając z prawdziwym hukiem. Dzenan Hosić, Arkadiusz Kłoda, Adrian Marek i kilku bardziej epizodycznych defensorów pozwoliło rywalom na wbicie 57 bramek, średnio niemal dwóch na mecz. Pomyśleć, że z ostatnim z wymienionych graczy przez moment wiązano nawet reprezentacyjne nadzieje…
3) Jagiellonia Białystok 2007/2008. 56 straconych bramek
Radosław Kałużny, Marek Wasiluk, Mariusz Dzienis, Łukasz Nawotczyński i Jacek Markiewicz. Nie brzmi najgorzej, prawda? Tacy obrońcy tworzyli defensywę Jagiellonii Białystok, która zdołała stracić zaledwie jedną bramkę mniej od rzeczonego Zagłębia, przez co klub dość szczęśliwie utrzymał się w lidze. Część goli zdobywanych przeciwko „Jadze” padała w iście komediowy sposób. Za każdym razem, gdy przy Słonecznej obrona nie gra tak, jak powinna, kibice mogą przynajmniej z nostalgią wrócić do czasów, gdy marzyli o jakiejkolwiek defensywie…
4) Widzew Łódź 2013/2014. 59 straconych bramek
To musiało się tak skończyć. Prowadzona przez Radosława Mroczkowskiego, Rafała Pawlaka i Artura Skowronka drużyna z hukiem zleciała z ekstraklasy, na dobre pogrążając się w walce z własnymi długami. Nie pomogła przebudowywana kilkukrotnie w czasie sezonu defensywa, tracąca średnio prawie po dwie bramki na mecz. Rafał Augustyniak, Krystian Nowak, Patryk Stępiński. To oni grali najwięcej, współtworząc jedną z najmniej doświadczonych linii obrony w historii naszej ligi. Zresztą w zasadzie każdy z zawodników doświadczył „piętna” tych czasów. Stępiński dopiero teraz wrócił do ekstraklasy, Augustyniak nigdy później się na poważnie nie przebił na tym poziomie, a Krystian Nowak spadał z każdym, z kim tylko mógł…
5) Zawisza Bydgoszcz 2014/2015. 63 stracone bramki
Ich szaleńczej pogoni za resztą ekstraklasy wiosną 2015 roku dopingowała cała piłkarska Polska, niemniej jednak to, co wyprawiali jesienią, zasłużenie zakończyło się spadkiem z ligi. Anestis Argyriou, Samuel Araujo, Joshua Silva. Co to były za kasztany… Przy nich nawet solidny wcześniej Andre Micael wyglądał niepoważnie. Koniec końców nie udało się pobić wszelkich negatywnych rekordów, a na to się na początku zanosiło, i Zawisza do końca walczył o swój los. Nie zabrakło wcale wiele, jak na tak tragiczny rezultat w liczbie straconych bramek. Cztery punkty więcej i by się udało.
6) Górnik Zabrze 2014/2015. 60 straconych bramek
Górnik Zabrze otrzymuje zaszczytne miejsce w naszej wyliczance jako swoisty ewenement. To jedyny klub, któremu udało się tracić niemal dwa gole na mecz, a i tak zajął miejsce w górnej połowie tabeli inne niż ostatnie (konkretnie siódme, ósme rok później, z takimi samymi stratami osiągnął Ruch Chorzów). Podopieczni śmiesznego duetu Dankowski – Warzycha bronili piłkarzami takimi jak Błażej Augustyn, Adam Danch, Oleksandr Szeweluchin, Seweryn Gancarczyk, Rafał Kosznik czy Mariusz Magiera, a i tak często ponosił ich żywioł. Na obronę obrony – 17 z 60 bramek stracili w siedmiu meczach rundy zasadniczej. W zasadzie wiedzieli, że puchary im nie grożą, stąd większe pozwolenie na radosny futbol.
https://youtu.be/O_2NjaVYdQ8
7) Podbeskidzie Bielsko-Biała 2015/2016. 63 stracone bramki
Niby wiele mówiło się o niesprawiedliwości przy spadku bielszczan, prawda jest jednak taka, że Podbeskidzie wyrównało najgorszy wynik Zawiszy Bydgoszcz pod względem straconych bramek, odkąd mamy podział ligi i dodatkowe siedem kolejek. Do tragicznej Łęcznej ciągle brakowało jednej bramki, niemniej Krystianowi Nowakowi, Adamowi Pazio, Frankowi Adu Kwame, Adamowi Mójcie, Krystianowi Kolcakowi i spółce daleko do określenia „solidni”, w momencie gdy mieli bronić dostępu do własnej bramki. Bardzo dobrze, że klubowi spod Klimczoka przytrafił się spadek. Teraz są na dobrej drodze do oczyszczenia i powrotu bez kilku graczy, których obecność w składzie ekstraklasowej drużyny wzbudzała tylko lekki uśmieszek politowania.