Na trybunie: Polacy i Bundesliga


13 października 2009 Na trybunie: Polacy i Bundesliga

Marzeniem każdego polskiego piłkarza jest wyjazd na Zachód. Tam w którejś z najsilniejszych lig świata zawodnik znad Wisły mógłby zasmakować pełnego profesjonalizmu i gry na najwyższym poziomie. Do wielkiego futbolu wcale nie jest daleko, gdyż za Odrą i Nysą Łużycką swoje mecze rozgrywa Bundesliga. O Polakach w lidze niemieckiej w cyklu „Na trybunie” dyskutują: Tomasz Bejnarowicz, Łukasz Koszewski, Dawid Kowalski i Krzysztof Szymański.


Udostępnij na Udostępnij na

Ł.K.: Dotychczas w barwach klubów występujących w Bundeslidze można było spotkać wielu Polaków. Na ogół jednak nie potrafią oni odnieść sukcesu, a w swoich zespołach odgrywają marginalne role. Co jest przyczyną takiego stanu rzeczy?

Ebiego Smolarka nadal mile wspominają w Dortmundzie
Ebiego Smolarka nadal mile wspominają w Dortmundzie (fot. Wojciech Kocjan / iGol.pl)

T.B.: Liczba Polaków występujących w Bundeslidze co roku się zmniejsza. Kilka lat temu na niemieckich boiskach naszych rodaków było ponad dziesięciu i, co ważne, odgrywali oni w swoich zespołach kluczowe role. Obecnie sytuacja wygląda tragicznie. W dużej większości nasi zawodnicy całe spotkania oglądają z ławki rezerwowych. Powód takiego stanu rzeczy? Z pewnością w ostatnim czasie poziom Bundesligi wzrósł, a forma naszych zawodników wprost przeciwnie.

K.S.: Myślę, że nie będę odkrywczy, jeżeli powiem, że przyczyną takiego stanu rzeczy jest tragiczny system szkolenia w Polsce. Zachód nam ucieka w zastraszającym tempie. Polscy piłkarze nie są przygotowani do występów na najwyższym poziomie co tydzień. Cechują ich duże wahania formy, co możemy zaobserwować chociażby u Kuby, Wichniarka czy Piszczka, czyli zawodników, którzy jeszcze w tamtym sezonie odgrywali bardziej znaczącą rolę w swoim zespole, a w obecnym prezentują się słabo. Niestety próżno liczyć, że szybko się to zmieni i że polscy zawodnicy zaczną być czołowymi piłkarzami w Bundeslidze.

D.K.: Tego stanu rzeczy dopatruję się w reprezentacji kraju. Wiele do tego czasu uzależniane było od takich graczy jak Jakub Błaszczykowski, Jacek Krzynówek, a także Ebi Smolarek. Ci piłkarze właśnie grali, bądź dalej biegają po niemieckich boiskach. Ich forma nie jest wysoka, co odbija się na grze kadry narodowej. Do tego moim zdaniem dochodzi, a może właśnie ma priorytetowe znaczenie, polska mentalność. Piłkarz z naszego kraju, w szczególności taki, który gra za granicą, gdy poczuje, że zyskał miejsce w podstawowej jedenastce, potrafi spocząć na laurach. Niestety jednak Bundesliga wymaga stałego poziomu i zaangażowania.

K.S.: Zgadzam się z Dawidem, Polacy nie mają mentalności, która pozwala im być kluczową postacią swoich drużyn. Jest to przykre, ale brak im determinacji i świadomości, że na każdym treningu oraz w każdym meczu trzeba dawać z siebie wszystko.

T.B.: Należy jednak pamiętać, że Polacy potrafią zawojować Bundesligę, jak to było na przykład w poprzednich sezonach z Jakubem Błaszczykowskim. Była to gwiazda nie tylko Borussii Dortmund, ale i całej ligi niemieckiej. Występy Tomasza Wałdocha, Tomasza Hajty czy Andrzeja Juskowiaka w poprzednich latach również potwierdzają, że jeżeli się bardzo chce, można osiągnąć wiele w Bundeslidze.

Ł.K.: Trzema najpopularniejszymi ligami Europy są angielska Premiership, hiszpańska Primera Division i włoska Serie A. To właśnie tam starają się znaleźć nasi piłkarze, często omijając oferty klubów z Niemiec. Dlaczego Bundesliga staje się dla naszych graczy coraz mniej atrakcyjna?

D.K.: Zupełnie jest to dla mnie niezrozumiałe. Kolejny raz odzywa się polska mentalność i poczucie pewności co do poziomu swoich umiejętności. Co z tego, jak zawodnik grający w lidze polskiej znacznie się wyróżnia od pozostałych? Weryfikacja przychodzi dopiero wtedy, gdy pojawia się kontrakt zza granicy. Wtedy nasze „gwiazdy” wybrzydzają, co rusz odrzucając oferty według nich z mało atrakcyjnych lig. Niestety polscy piłkarze nie doceniają rangi Bundesligi i myślą, że furorę zrobią od razu w wymienionej Hiszpanii, Włoszech czy Anglii. Grając jednak w słabszym niemieckim klubie, ale regularnie pojawiając się na boisku, zawodnik może zasmakować tego wyższego poziomu, a gdy się sprawdzi, wędrować wyżej w szczeblach kariery.

K.S.: Nie zgadzam się, że jest nieatrakcyjna dla naszych piłkarzy. Przecież w ostatnich latach piłkarzy wytransferowanych do Anglii, Hiszpanii czy Włoch nie było prawie wcale. Jestem pewien, że Bundesliga to znakomita liga do wypromowania się, o czym świadczą chociażby przykłady Diego czy Ribery’ego. Według mnie to właśnie Niemcy powinny być transferowym marzeniem dla naszych zawodników.

D.K.: Powinny być, owszem, ale nasi piłkarze jednak wolą jechać na Wyspy, Półwyspy Apeniński czy Iberyjski bo uważają, że zrobienie furory w Polsce wystarcza. Wtedy to, błędnie czując się gwiazdami, chcą przeskoczyć o jeden poziom i od razu zawitać w wyżej postawionych rangą ligach.

T.B.: Zgadzam się. Dla wyróżniających się zawodników z polskiej ligi, jak Paweł Brożek, Robert Lewandowski, Patryk Małecki czy Sławomir Peszko, właśnie kluby z ligi niemieckiej są świetnym startem do kariery zagranicznej. Gra w takich zespołach jak FSV Mainz, Borussia Moenchengladbach czy VfL Bochum byłaby z pewnością krokiem do przodu w karierze.

K.S.: W pełni zgadzam się z Tomkiem. Nasi zawodnicy powinni czekać na ofertę z Bundesligi i starać się tam zaprezentować z jak najlepszej strony. Tylko czy dla klubów Bundesligi zawodnik z polskiej ligi jest interesującym zakupem?

Ł.K.: Polscy piłkarze nie są bardzo cenieni w Niemczech. Udowadniają to zawodnicy, którzy większość czasu spędzają na ławce rezerwowych. Jednak nad Wisłą mamy nie tylko niezłych piłkarzy, ale również przyzwoitych trenerów. Czy jest szansa, by w najbliższym czasie jakiś szkoleniowiec z naszego kraju poprowadził klub z Bundesligi?

K.S.: Niestety na to się nie zanosi. Warto zaznaczyć, że w klubach Bundesligi trenują głównie niemieccy trenerzy. Myślę, że ewentualne nazwiska, które w przyszłości mogą zagościć na ławkach trenerskich w Niemczech, to Franciszek Smuda, który doskonale zna język niemiecki, oraz Ryszard Komornicki, który swój warsztat potwierdził w lidze szwajcarskiej, trenując FC Aarau.

T.B.: W najbliższym czasie nie ma takiej możliwości. Prezesi niemieckich klubów w zatrudnianiu zagranicznych szkoleniowców są bardzo ostrożni, tym bardziej nasi rodacy nie mają na co liczyć. Choć osobiście sądzę, że Franciszek Smuda sprawdziłby się w roli trenera jednego z zespołów Bundesligi.

D.K.: Widzę tylko jednego, „Franza” Smudę. Według mnie ciężko znaleźć innego szkoleniowca, który w Polsce ostatnimi laty zasłynął tak, jak były trener Lecha Poznań. Można tutaj mówić o Macieju Skorży, ale uważam, że ten młody i mimo wszystko niedoświadczony opiekun szybko „spaliłby się” w Niemczech. Nie wspomnę tutaj o takich postaciach, jak np. Stefan Majewski albo też Jacek Zieliński (obecny trener „Kolejorza”). Majewski nic nie osiągnął, a Lech jest bez formy. Smuda jednak pokazał, że i z polskim zespołem można wyjść z grupy w europejskich rozgrywkach. Ma to oko trenerskie, z którym według mnie nie zgubiłby się za zachodnią granicą Polski.

Liczba Polaków biegających po niemieckich boiskach z roku na rok stale się zmniejsza. Jest to zarówno efekt spadającego poziomu polskich piłkarzy, jak i niedocenienia przez naszych graczy prężenie rozwijającej się Bundesligi, która, wobec słabnącej Serie A, być może niedługo znowu będzie miała cztery drużyny w Lidze Mistrzów. Jeżeli sytuacja w polskim futbolu się nie zmieni, niedługo nawet za Odrą i Nysą Łużycką nie będzie naszych kopaczy, nie wspominając o Premiership, Primera Division i Serie A.

W dyskusji wzięli udział: Łukasz Koszewski (Premier Liga) oraz Tomasz Bejnarowicz, Dawid Kowalski i Krzysztof Szymański (wszyscy Bundesliga).

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze