Po pięciomiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją do bramki Widzewa powrócił Maciej Mielcarz, przywdział też z powrotem opaskę kapitańską. Choć dwukrotnie skapitulował w starciu z Polonią Warszawa, to miał jednak powody do radości – jego koledzy z drużyny trzykrotnie pokonali golkipera rywali i łodzianie mogli wczoraj świętować wywalczenie pierwszych trzech punktów na wiosnę.
W końcówce było nerwowo, ale ostatecznie dowieźliście zwycięstwo do końca.
To był priorytet w tym meczu, trzy punkty bardzo cieszą, bo w tym roku jeszcze nie wygraliśmy. Na pewno jest to wielki plus dzisiaj.
Do dzisiaj rozegraliście cztery mecze i ani razu nie zdobyliście kompletu punktów. Czy ta zła seria wywoływała dodatkową presję przed tym spotkaniem?
Jako że mamy jeszcze sporą przewagę punktową nad dwiema ostatnimi drużynami w tabeli, to podchodziliśmy do tego meczu w miarę spokojnie. Wiedzieliśmy jednak, że czeka nas ważne spotkanie, a zwycięstwo może wprowadzić trochę spokoju w nasze szeregi. Udało się zrealizować plan.
Jak się Pan czuje po powrocie na bramkę?
Jak ryba w wodzie [śmiech].
Zostały jakieś ślady po kontuzji?
Z tego, co widać, to chyba nie. Bardzo się cieszę, bo ostatni raz grałem pięć miesięcy temu, pojedynek z Polonią to był pierwszy poważny mecz od tego czasu.
Jak ocenia Pan swój występ? Zanotował Pan paradę naprawdę godną podziwu.
![Maciej Mielcarz wraca do bramki po kontuzji](https://igol.s3.amazonaws.com/wp-content/uploads/num/16032012_zaglebie_lubin__widzew_lodz_1015-300x200.jpg)
Jestem bardzo zadowolony ze swojej dzisiejszej gry. Na pewno są jakieś niuanse do poprawy, ale biorąc pod uwagę pięć miesięcy bez gry i końcowy efekt dzisiaj, naprawdę jestem sam z siebie zadowolony, a takie uczucie bardzo rzadko mi towarzyszy.
Wykonał Pan katorżniczą pracę podczas rehabilitacji, bo dojść w pięć miesięcy do pełni sprawności po tak ciężkiej kontuzji to nie lada wyczyn.
Od dwóch miesięcy trenuję dwa razy dziennie, dzień w dzień mam trening i rehabilitację z panią Anną Nowacką, która wykonała świetną robotę. To przynosi efekty, było to widać dzisiaj na boisku.