Michniewicz odrobił pracę domową


Polska zremisowała 2:2 z Holandią

12 czerwca 2022 Michniewicz odrobił pracę domową
Jacek Pietrasik

W spotkaniu 3. kolejki Ligi Narodów reprezentacja Holandii podjęła w Rotterdamie kadrę Polski. Nasi reprezentanci musieli zrehabilitować się po środowym blamażu z innym z krajów Beneluksu. Finalnie mecz zakończył się wynikiem 2:2, chociaż możemy czuć lekki niedosyt, gdyż nasza reprezentacja prowadziła 2:0 do 51. minuty. Nie można jednak nie zauważyć, że Czesław Michniewicz dobrze zareagował na wtopę w poprzednim spotkaniu.


Udostępnij na Udostępnij na

Reprezentanci Polski, co oczywiste, nie zdominowali Holendrów. Zagrali jednak dobre spotkanie, można wręcz powiedzieć, że typowe dla drużyn Michniewicza. Wykorzystaliśmy swoje okazje i potrafiliśmy się skutecznie bronić.

Trzeba było przeszkadzać

W takich meczach ważne jest, aby jak najczęściej dać się we znaki rywalowi. Nie uzbieralibyśmy wielu sytuacji (zwłaszcza w pierwszej połowie), w których Holendrzy mogli poczuć się komfortowo.

W każdej akcji nasi pokazali, że nie będą odstawiać nogi. Lekkie kopnięcia, gra bark w bark, przepychanie się, popychanie, chwytanie za koszulkę. Polacy robili wszystko, co mogło wypchnąć Holendrów z rytmu.

Na myśl o takich zagraniach od razu w głowie widzimy Jacka Góralskiego. Polak na boisku spędził 57 minut i zdecydowanie wykonał swoje zadanie. Podostrzył i nie dostał żółtej kartki. Faulował tylko raz. Jego wejścia były twarde, pewne, czyste i z pewnością irytujące dla kadry „Oranje”.

Podobnie spisywał się blok obronny. Każde zagranie prostopadłe górą, których zresztą nie było dużo, bo nasi grali głęboko w obronie, jeżeli nie lądowało na głowie któregoś z Polaków, kończyło się niegroźnie. W pierwszej połowie Bergwijn dostał takie podanie, ale dzięki lekkiemu pchnięciu Kiwiora nic z piłką nie zrobił.

Inteligentnie w obronie

Tutaj coś, o czym już wcześniej wspomnieliśmy – reprezentacja Polski grała dosyć głęboko w obronie, a przede wszystkim często wszyscy byli najdalej na 35 metrów od bramki, gdy Holendrzy podchodzili pod pole karne. Umożliwiło to szybki doskok do rywali i przeszkadzanie im.

Reprezentacja Polski nie kusiła się często na pressing daleko od swojej bramki, woleliśmy cofnąć się i odbudować formację, aby móc przycisnąć rywala na naszej połowie i ruszyć z kontratakiem. Również bardzo dobrze przesuwaliśmy się w obronie. Graliśmy „Czesławizmo”.

Nie pozwoliliśmy również Holendrom na to, na co tak często pozwalała Belgia. „Czerwone Diabły” w głównej mierze traciły bramki po niedoskoczeniu do rywala. My nie dopuściliśmy do sytuacji, w których gracz Holandii mógłby się obrócić z piłką na dwadzieścia parę metrów od bramki i uderzyć z dystansu.

Bez Lewandowskiego i z dobrym debiutem

Co jasne, Robert wniósłby dużo jakości do tego meczu, ale poradziliśmy sobie bez niego. Krzysztof Piątek zaliczył asystę i wspomagał drużynę w obronie. Często mogliśmy zaobserwować obrazek, kiedy Piątek stał na 30. metrze od naszej bramki i przesuwał się wraz z piłką.

Ostatnie siedem meczów o punkty bez Roberta Lewandowskiego to dwa zwycięstwa, dwa remisy i trzy porażki. Przegrane notowaliśmy z takimi zespołami, jak: Anglia, Węgry i właśnie Holandia. Remisy z Holandią i Portugalią, a zwycięstwa z San Marino i Bośnią.

Ogólnie nasza kadra w ataku nie wyglądała źle. Raczej nikt nie spodziewał się, że będziemy chcieli dominować Holendrów. Liczyliśmy za to na szybko wyprowadzane kontrataki, chociaż bramka Mattiego Casha padła po dosyć ładnej akcji. Krzysztof Piątek dawał się faulować i często uczestniczył w pojedynkach główkowych.

Dzisiejszy debiutant, czyli Jakub Kiwior, jest graczem Spezii, który wystąpił w ubiegłym sezonie Serie A w 22 meczach. Grał jednak jako środkowy pomocnik defensywny. W naszej kadrze był rozpatrywany jako środkowy obrońca i tak też zagrał w starciu z „Mechaniczną Pomarańczą”. Tyszanin był w obronie bardzo pewny, dobrze wybijał piłkę z okolic, w których było niebezpiecznie. Nie silił się na rozegranie piłki, kiedy trzeba było ją wybić.

Cenny punkt

Bardzo ważne jest, że zdobyliśmy w tym spotkaniu punkt, ponieważ Walia zremisowała z Belgią i ma jedno oczko. Wobec tego wyniku nadal mamy nad nią trzypunktową przewagę. Ten jeden punkt może się okazać bezcenny na sam koniec Ligi Narodów i może dać nam w niej utrzymanie.

Ważne też było, aby nie przegrać tego meczu z mentalnego punktu widzenia. Drużyna pod wodzą Michniewicza po druzgocącej porażce z Belgią musiała udowodnić, że przegrana 1:6 nie odzwierciedla stanu faktycznego kadry. Gdybyśmy przegrali i dzisiaj, nasi reprezentanci mogliby tego najlepiej nie odczuć. W końcu najpierw dostali łomot, a potem przegrali, pomimo tego, że robili, co mogli.

Punkt jest też bardzo ważny dla kibiców. Ci mieliby podstawy do zwątpienia w pracę obecnego selekcjonera po dwóch porażkach z rzędu i nieprzekonującym zwycięstwie. Zwłaszcza biorąc pod uwagę rozmiar porażki z Belgami.

* * *

Nie możemy narzekać, że nie wygraliśmy, remis jest bardzo cenny pod kilkoma względami. Zagraliśmy dobrze, potrafimy grać z lepszymi od siebie, Michniewicz umie zareagować po porażce.

Nie powinniśmy się niecierpliwić. Do mistrzostw świata w Katarze mamy jeszcze trzy lub cztery spotkania. Michniewicz dokona bardziej szczegółowej selekcji po tym zgrupowaniu i we wrześniu w meczach z Walią i Holandią powinni grać już w większości sprawdzeni piłkarze, którzy pojadą na mundial, a sam trener będzie miał jeszcze troszkę czasu na przećwiczenie paru wariantów. Zresztą nasz selekcjoner słynie z dobrego przygotowywania się do meczów z silniejszymi.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze