Dawniej na zapleczu Premier League, dziś na ławce w Kielcach


Na boiskach polskiej ekstraklasy Michał Żyro miał odbudować podupadającą karierę. Zamiast powrotu do optymalnej dyspozycji atakujący notuje kolejny regres

15 grudnia 2019 Dawniej na zapleczu Premier League, dziś na ławce w Kielcach
Łukasz Sobala / Press Focus

Seria poważnych kontuzji sprawiła, że Michał Żyro stracił szansę na odniesienie sukcesu w Anglii. W celu odbudowania podupadającej kariery wrócił do Polski, lecz wypożyczenie do Pogoni Szczecin okazało się nietrafioną decyzją. Kolejną szansę na powrót do optymalnej dyspozycji atakujący otrzymał od Korony Kielce. W klubie z Suzuki Areny także nie spełnił jednak sporych oczekiwań, nadal nie trafiając do siatki rywali. 


Udostępnij na Udostępnij na

Transfer do rywalizującego na zapleczu Premier League Wolverhamptonu Wanderers dla utalentowanego zawodnika Legii Warszawa miał być pierwszym krokiem do wielkiej kariery. Po zaledwie trzech spotkaniach w barwach zespołu z Molineux Stadium Michał Żyro doznał jednak kontuzji łydki, która wykluczyła atakującego z gry na ponad miesiąc. Po wyleczeniu urazu szybko zdołał powrócić do jedenastki menedżera Kenny’ego Jacketta. Nie na długo, gdyż w spotkaniu z MK Dons po brutalnym faulu Antony’ego Kaya murawę opuścił na noszach. Po zakończeniu spotkania potwierdziły się najgorsze obawy zawodnika. Michał Żyro doznał zerwania więzadła zewnętrznego w kolanie. Polaka czekała około roczna przerwa od futbolu.

Przez zdecydowaną większość następnego sezonu zawodnik leczył poważny uraz. Do gry wrócił dopiero na początku kwietnia, występując jednak tylko w zespole rezerw. W drugiej drużynie Michał Żyro miał powoli wracać do pełnej dyspozycji i przygotowywać się do kolejnej kampanii. Nowy menedżer Wolverhamptonu Wanderers, Nuno Espírito Santo, nie widział jednak miejsca w zespole dla byłego gracza Legii Warszawa. Szczególnie, że zmianie uległy przedsezonowe cele klubu z Molineux Stadium „The Wolves” mieli awansować do Premier League.

Dla atakującego zaczęło brakować miejsca. Klub ze środkowej Anglii w drugiej części kampanii postanowił wysłać zawodnika do rywalizującego w niższej klasie rozgrywkowej Charltonu Athletic. W zespole z The Valley Michał Żyro miał znacznie większą szansę na regularne występy w pierwszej jedenastce. Mimo trzynastu występów trafił do siatki rywali jedynie trzykrotnie. Marzenia o grze w Premier League legły w gruzach. W celu odbudowania podupadającej kariery postanowił więc wrócić do Polski.

W Szczecinie Michał Żyro bez błysku

Ostatniego dnia letniego okna transferowego Michał Żyro został wypożyczony do Pogoni Szczecin. Klub z Molineux Stadium chętnie wysłał zawodnika na tymczasowy pobyt do polskiego klubu. Nawet mimo faktu, że po zakończeniu kolejnego sezonu atakujący stałby się wolnym zawodnikiem. Strata finansowa dla beniaminka Premier League byłaby jednak wręcz niezauważalna.

W Polsce natomiast wychowanek Legii Warszawa nadal był synonimem sukcesu i sporych umiejętności. Trzy mistrzostwa Polski oraz pięć krajowych pucharów na koncie robiły wrażenie. Pozyskanie zawodnika z, mimo że niewielkim z powodu kontuzji, doświadczeniem z Championship było dla „Portowców” sporym sukcesem.

Cieszymy się, że w ostatnim dniu okienka udało nam się wypożyczyć Michała do Pogoni. Wierzymy, że przyjście tego zawodnika da nam dużo jakości w ofensywie komentował na łamach klubowej strony internetowej prezes Pogoni Szczecin, Jarosław Mroczek.

Szybko jednak okazało się, że za transferem bardziej niż obecne umiejętności sportowe przemawiała magia uznanego nazwiska. Już na początku przygody w nowym zespole zawodnika zaczęły nękać kolejne urazy. Ponadto po powrocie do zdrowia Michał Żyro nie imponował, rażąc przede wszystkim nieskutecznością.

Nie pokazał kompletnie nic. Z powodu swoich problemów zdrowotnych w „Dumie Pomorza” przebywał na boisku jedynie przez 256 minut, w trakcie których tylko raz znalazł drogę do siatki. Michał Żyro w wyniku licznych urazów nie mógł pokazać pełni potencjału. Jednak mimo wszystko kiedy już się pojawiał na placu gry nie był wartością dodaną i nikt w Szczecinie nie tęskni za byłym piłkarzem Legii komentuje dziennikarz i szczeciński korespondent naszego portalu, Dawid Stelnicki.

Po zakończeniu sezonu i wygaśnięciu umowy z Wolverhamptonem Wanderers Michał Żyro stał się wolnym zawodnikiem. W Szczecinie nie zamierzali jednak zabiegać o zatrzymanie gracza na dłużej. Słaba dyspozycja, problemy zdrowotne i czynniki finansowe zadecydowały o zakończeniu przygody atakującego z „Dumą Pomorza”.

Z wypowiedzi Kosty Runjaicia można wywnioskować, że głównym powodem dla którego Żyro nie został w Szczecinie była jego jakże długa lista kontuzji. Zdaniem trenera to właśnie urazy hamowały go najbardziej i przez nie nie był w stanie dać „Portowcom” więcej, niż chociażby Adam Buksa. Przypuszczam też, że jednym z czynników mogły być finanse. Pogoń w jego miejsce wolała sprowadzić kogoś pewniejszego, kto nie będzie aż tak obciążał budżetu szczecinian dodaje Dawid Stelnicki.

Niewykorzystana szansa w Kielcach

Pomocną dłoń do zawodnika wyciągnęła Korona Kielce. W klubie Suzuki Areny Michał Żyro po przepracowaniu okresu przygotowawczego miał być liderem nowej formacji ataku „Żółto-czerwonych”. W tym celu w Kielcach otoczono gracza troskliwą opieką. Atakujący był bardzo powoli włączany do pierwszego zespołu. Gino Lettieri stale pytany o dyspozycję wychowanka Legii Warszawa podkreślał, że zawodnik potrzebuje czasu, by wrócić do pełnej dyspozycji. Gdy Michał Żyro w miarę regularnie zaczął pojawiać na murawie, za każdym razem rozczarowywał. Wiary w umiejętności atakującego do końca nie tracił jednak zwolniony w takcie obecnego sezonu szkoleniowiec kielczan, Gino Lettieri. Następca Włocha, Mirosław Smyła również w medialnych wypowiedziach podkreślał, że nadal ma nadzieję na przełamanie zawodnika.

To bardzo szczery chłopak, który jest ultra zaangażowany w zajęcia. Wchodząc na boisko, w każdym meczu pokazuje, że jest zawodnikiem wartościowym. Myślę że z każdym kolejnym tygodniem będzie wyglądał jeszcze lepiej. Jego potencjał jest na pewno dużo większy, niż sam Michał czuje  mówił na konferencji przed meczem z Legią Warszawa Mirosław Smyła.

Statystyki są jednak dla zawodnika nieubłagane. W trzynastu ligowych spotkaniach Michał Żyro zanotował tylko jedna asystę, w barwach Korony Kielce nie trafiając jeszcze do bramki rywali. Na kolejne trafienie w polskiej ekstraklasie czeka już ponad osiem miesięcy. Przyszłość atakującego na Suzuki Arenie wydaje się przesądzona.

Michałowi będzie trudno zostać w Koronie, bo jednak tych szans – zwłaszcza od trenera Smyły – otrzymał w ostatnich tygodniach sporo, ale w żadnym meczu nie przekonał do siebie. Cierpliwość szkoleniowca, że zawodnik wreszcie się odbuduje też ma swoje granice. I myślę, że już się wyczerpała. Sądzę, że jest to pierwsza i ostatnia runda Żyry w Koronie ocenia w rozmowie z naszym portalem dziennikarz i założyciel serwisu Co w Koronie?, Maciej Sierpień.

Michał Żyro na ostrym zakręcie

Kolejne niepowodzenie, następna nieudana próba powrotu do dawnej dyspozycji z czasów gry w Legii Warszawa sprawiają, że kariera zawodnika stoi pod dużym znakiem zapytania. Szereg kontuzji sprawił, że Michał Żyro nie przypomina już gracza imponującego motoryką i dryblingiem. Niewykorzystana szansa w Kielcach może być ostatnią dla atakującego na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce.

Okazało się, że nawet, gdy omijają go urazy, jest w pełnym treningu, przepracował okres przygotowawczy, to pewnych elementów nie jest w stanie nadrobić. Piłkarz był niedawno na konsultacji medycznej u lekarza, z którym współpracuje trener Smyła i ten stwierdził, że w trakcie rehabilitacji zostały popełnione błędy. Pewne partie mięśni zostały za mocno rozbudowane, a inne zaniedbane i Michał powinien sporo indywidualnie pracować. Pytanie czy ma w sobie jeszcze na tyle determinacji, żeby o to powalczyć podsumowuje Maciej Sierpień.

***

Przed zawodnikiem fundamentalna decyzja. Czy ponownie powalczy o powrót do dawnej dyspozycji i przywrócenie upadającej kariery? Dotychczasowe dwie próby w Polsce w Szczecinie i w Kielcach śmiało można określić fiaskiem. Kto wie, być może do trzech razy sztuka?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze