Michał Karbownik przeniósł się na zasadzie transferu definitywnego do Berlina, by zasilić szeregi Herthy. Jego nowa umowa będzie obowiązywać do 2026 roku. Nie zwracając uwagi na to, w jakiej sytuacji znajduje się „Stara Dama”, i to, jak radzili sobie w stolicy Niemiec inni nasi rodacy, może okazać się to dobry wybór. Niewykluczone, że reprezentant Polski w końcu dostanie szansę na grę w środku pola.
Polak dobrymi występami w Fortunie Duesseldorf wyrobił sobie markę w 2. Bundeslidze. Nie dziwi więc fakt, że był rozchwytywany właśnie przez zespoły z zaplecza najlepszej ligi w Niemczech. Po powrocie do Brighton o jego usługi zabiegały zarówno HSV, Schalke 04, jak i Hertha. Wszystkie te zespoły przed początkiem sezonu aspirowały do miana kandydatów do awansu. Wybór padł jednak na „Starą Damę”.
„Michał ist flexibel einsetzbar und hat seine Qualitäten nicht nur auf beiden Seiten in der Außenverteidigung unter Beweis gestellt, sondern auch im Mittelfeld überzeugt."
Wir verpflichten Michał #Karbownik bis 2026! 🤝 https://t.co/NJZ6jmtAFp ⬅️#HaHoHe pic.twitter.com/KZnZEILXLF
— Hertha BSC (@HerthaBSC) August 8, 2023
Hertha jak na razie zalicza twarde lądowanie w 2. Bundeslidze. Po spadku nadszedł czas wielkich zmian kadrowych i organizacyjnych. Berlińczycy tną budżet, gdzie się da. Nadzieją na poprawę tej sytuacji są pożegnania z zawodnikami, którzy zarabiają zdecydowanie za dużo jak na możliwości finansowe tego klubu. Właśnie z tego powodu m.in. Lucas Tousart przeniósł się do Unionu, a Krzysztof Piątek – do Turcji.
Najlepiej wciąż nie wyglądają również wyniki na boisku. Po dwóch porażkach w dwóch pierwszych meczach, w tym kompromitującej z beniaminkiem, Hertha jako jedna z trzech drużyn w lidze nie ma jeszcze na swoim koncie żadnych punktów. Benjamin Weber pracuje więc na najwyższych obrotach, by sprowadzić zawodników, którzy mogą pomóc w odmianie tej sytuacji.
Wolna droga do środka pola
I właśnie na takiego wygląda Michał Karbownik. W zeszłym sezonie największą bolączką Herthy była linia obrony. Dziś, po dwóch kolejkach 2. Bundesligi, można śmiało stwierdzić, że jest nią środek pola. Analizując wyjściową jedenastkę zespołu z meczu z Wehen Wiesbaden, zauważyć można, że grało tam dwóch nominalnych środkowych defensorów. Wynika to z prostej przyczyny. Mianowicie braków kadrowych.
Prawdopodobnie Polak od początku swojej przygody w niebiesko-białej koszulce wskoczy na pozycję pomocnika. Rywali nie ma wielu. Suat Serdar jako potencjał sprzedażowy nie jest brany pod uwagę przy ustalaniu kadry meczowej. Marnowaniem potencjału jest również wystawianie na tej pozycji Martona Dardaia i Pascala Klemensa, ci zawodnicy największe swoje atuty pokazują w szeregach defensywnych.
Karbownik w Hercie? Bardzo fajnie. Przynajmniej z perspektywy gry. Na lewej stronie są już Lucoqui i Dudziak, więc myślę, że Polak w końcu dostanie sznasę w środku pola. Szczególnie, że grają tam narazie nominalni obrońcy @igolpl
— Kuba Synowiec (@_ksynowiec_) August 8, 2023
Optymalnym rozwiązaniem byłoby, gdyby Pal Dardai zdecydował się umieścić Karbownika tuż obok Jeremiego Dudziaka. Ten drugi z niewiadomych przyczyn oddelegowany był do gry na lewej obronie, podczas gdy sprowadzony niedawno Anderson Lucoqui usiadł na ławce. Przy defensywnym stylu gry węgierskiego szkoleniowca wystawienie Polaka na lewej stronie uwypukliłoby tylko jego braki. Widzieliśmy je i podczas meczu reprezentacji z Czechami, w którym 22-latek kompletnie się sparzył, i podczas jego pobytu w Fortunie Duesseldorf.
– Największym atutem Michała Karbownika jest jego szybkość, która daje mu siłę w linii ofensywnej. Nie jest najlepszym obrońcą na świecie – komentowali dla nas dziennikarze Rheinische Post, kiedy sprawdzaliśmy, jak radzi sobie nasz polski duet. – Minusem jest jego gra w obronie, tam mógłby się jeszcze wiele nauczyć – mówili jednym głosem.
Odczarować Berlin
Historia występów Polaków w Berlinie jest dość obszerna, ale patrząc z perspektywy czasu, mocno nieudana. Ostatnim przykładem jest chociażby Tymoteusz Puchacz, który przychodził do Unionu jako rekord transferowy drużyny ze „Starej Leśniczówki”. Kompletnie nie wpasował się do stylu gry Ursa Fischera, długo czekał na swój debiut w Bundeslidze, a teraz szuka regularnego grania w Kaiserslautern. Swojej szansy nie otrzymał również Paweł Wszołek.
Jeszcze gorzej wygląda historia naszych rodaków w nowym klubie Michała Karbownika. Dopiero co Herthę opuścił Krzysztof Piątek. Twarz wielkiego projektu „Big City Club”. Projektu, o którym kibice chcieliby jak najszybciej zapomnieć. Miliony euro, wielkie nazwiska i na ich czele „El Pistolero” z najwyższą pensją w zespole. Może czuć się oszukany przez Juergena Klinsmanna, ale koniec końców sam zawodnik nie pokazał się w Berlinie z najlepszej strony.
Historia polskich napastników w Berlinie wcale nie kończy się na Piątku. Dwukrotnie na Stadionie Olimpijskim rozczarował Artur Wichniarek, który śmiało może zająć wysokie miejsce na liście najgorszych transferów w Bundeslidze. Jedną bramkę na swoim koncie w niebiesko-białych barwach ma również Piotr Reiss. Na dobrą sprawę jedynym zawodnikiem, który Herthę będzie dobrze wspominał, jest Łukasz Piszczek. To właśnie z niej przeszedł do Borussii Dortmund.
***
Szansę na debiut Karbownik może otrzymać już w najbliższym starciu Pucharu Niemiec, w którym Hertha zmierzy się z FC Carl Zeiss Jena. Do ligowych zmagań podopieczni Pala Dardaia wrócą tydzień później i pojadą do Hamburga na mecz z HSV. Czy Polak przełamie złą passę i pokaże się w Berlinie z dobrej strony?