W najciekawiej zapowiadającym się spotkaniu 23. kolejki PKO BP Ekstraklasy Lech Poznań pewnie pokonał Lechię Gdańsk 2:0. Przez pełne 90 minut Lech dominował gości, a potwierdziły to trafienia Jakuba Modera oraz Filipa Marchwińskiego.
W drugiej połowie spotkania wydarzyła się jednak skandaliczna sytuacja. Mecz został na kilka minut przerwany z powodu rzucania racami przez sympatyków Lechii Gdańsk. Zapewne gdański klub poniesie konsekwencje, nie wiadomo jeszcze jednak, jak poważne.
Lech Poznań chciał zapomnieć o ostatnim meczu
W pierwszym meczu po przerwie zimowej „Kolejorz” w przekonującym stylu pokonał Raków Częstochowa aż 3:0. Gra Lecha oraz dobry wynik mogły dawać nadzieje, że trwający sezon nie jest jeszcze stracony. Tydzień później poznaniacy pojechali do Krakowa, gdzie mierzyli się z Cracovią. Chociaż po świetnych 45 minutach Lech prowadził 1:0 po bramce Kamila Jóźwiaka, goście ostatecznie przegrali to spotkanie 1:2, a bramki dla drużyny Michała Probierza zdobyli Kamil Pestka oraz Sergiu Hanca po rzucie karnym. W Poznaniu więc z pewnością odczuć można było spory niedosyt oraz rozczarowanie. Lech mimo wszystko mógł się podobać.
🕕 90'+6 🔚 Koniec meczu. Walczyliśmy do końca, ale do Poznania wracamy bez punktów. Za tydzień przy Bułgarskiej spotkanie z Lechią Gdańsk. Potrzebujemy Waszego wsparcia!
__#CRALPO 2:1 pic.twitter.com/P0AAcI8IAt— Lech Poznań (@LechPoznan) February 16, 2020
Dodatkowo w meczu z Cracovią zadebiutował piłkarz, który jesienią zrobił furorę w naszej lidze – mowa naturalnie o Danim Ramirezie. Hiszpan rozgrywał jak dotąd świetny sezon w ostatnim w tabeli ŁKS-ie, jednak w swoim debiucie w barwach Lecha zanotował bezbarwny występ. W spotkaniu z Lechią więc z pewnością chciał się pokazać z jak najlepszej strony, zwłaszcza że dzisiejszy mecz był pierwszym spotkaniem Hiszpana przed własną publicznością.
Lechia Gdańsk – umocnić się w grupie mistrzowskiej
Lechia Gdańsk za to nie wspomina ostatniego wyjazdu dobrze. Podopieczni Piotra Stokowca zremisowali bowiem we Wrocławiu ze Śląskiem, chociaż przez większą część spotkania prowadzili po bramce Flavio Paixao. Na początku drugiej połowy Portugalczyk podwyższył na 2:0, lecz w ostatnich dwudziestu minutach Krzysztof Mączyński oraz Michał Chrapek zapewnili wrocławianom cenny punkt. W ostatniej kolejce jednakże lechiści pokonali u siebie mistrza Polski, Piasta Gliwice, 1:0. Bohaterem gdańszczan ponownie został niezastąpiony Flavio Paixao.
Koniec meczu! Lechia wygrywa po bramce kapitana! 💚 pic.twitter.com/DQ80dc3cUd
— Lechia Gdańsk (@LechiaGdanskSA) February 14, 2020
Kapitan Lechii zdobył w obecnym sezonie dziewięć bramek, co czyni go zdecydowanie najlepszym strzelcem gdańskiej drużyny. Stanowi to aż około 35% wszystkich bramek zdobytych przez Lechię Gdańsk. Dzisiaj z pewnością kibice również liczyli na Portugalczyka. Co więcej, bramka strzelona Piastowi jest już ósmą z kolei dla swojego zespołu.
– Lech jest klubem, który w wielu aspektach może być wzorem dla innych drużyn. Posiada jeden z najlepszych ataków pozycyjnych w kraju. Nie zawsze może to się przekłada na wynik, ale to budowanie akcji oraz podań jest na wysokim poziomie (…). Przyjdzie nam zagrać z bardzo dobrym przeciwnikiem, ale my przygotowujemy się do tego po swojemu. Uzupełniamy wiedzę nowych zawodników i skupiamy się na zadaniach, które nas w tej chwili stać. Budujemy swój optymizm na tym, jak zagraliśmy z mistrzami Polski, gdzie pokazaliśmy odpowiednie zaangażowanie i dobrą organizację gry – tak o swoim dzisiejszym rywalu wypowiedział się Piotr Stokowiec, szkoleniowiec Lechii.
Dominacja Lecha, Lechia ratowana przez Kuciaka
Podobnie jak w meczu z Cracovią Lech rozpoczął mecz z wysokiego C. „Kolejorz” w pierwszej części spotkania miał praktycznie całkowitą kontrolę nad spotkaniem. Szczególnie aktywni w ofensywie poznańskiej drużyny byli Kamil Jóźwiak, Dani Ramirez oraz Volodymyr Kostevych. Starali się oni rozgrywać piłkę skrzydłami, lecz obrońcy Lechii skutecznie rozbijali wrzutki Lecha.
Wyjątkowo dużo pracy miał słowacki bramkarz „Biało-zielonych”, Dusan Kuciak. Były golkiper Legii Warszawa kilkukrotnie wykazał się bardzo dobrym skupieniem oraz refleksem. Najgroźniejsze sytuacje Lech stwarzał sobie poprzez rzuty rożne. Najpierw w 30. minucie Słowak wybronił strzał głową Gytkjaera, a jedenaście minut później jeszcze groźniejszy strzał Muhara.
Bardzo słabo to wyglada, jeżeli chcemy wywieźć z Poznania chociaż jeden punkt koniecznie trzeba się poprawić w drugiej połowie… #LPOLGD
— KaroL (@lisu_lechia) February 23, 2020
Lechia nie stworzyła sobie praktycznie żadnej groźnej sytuacji. Z graczy ofensywnych wyróżnić można ewentualnie Conrado. Brazylijczyk był najbardziej aktywnym zawodnikiem gdańskiego zespołu. Lechiści próbowali kilkukrotnie kontratakować, lecz Lech bardzo szybko rozbijał te ataki, niekiedy nawet w środkowej części boiska. W pierwszej połowie bramki ostatecznie nie zobaczyliśmy.
Mecz przerwany przez kibiców, świetny Kuciak to za mało
W drugiej części spotkania przebieg meczu nie uległ zmianie. Lech nadal był drużyną dominującą. Dodatkowo w 51. minucie za drugą żółtą kartkę boisko musiał opuścić Karol Fila. Była to sporna decyzja, ponieważ faul na drugie upomnienie nie był wyjątkowo ostry.
W 65. minucie niestety wydarzyło się to, co z pewnością nie przynosi chluby kibicom. Przyjezdni fani „Zielono-białych” zaczęli bowiem wrzucać race na murawę oraz na sektory zajmowane przez sympatyków Lecha. Miał to być pewnego rodzaju „odwet” za kradzież oprawy przygotowanej przez przyjezdnych. Mecz został przerwany na kilka minut, a piłkarze obu drużyn udali się do szatni.
A potem się dziwić, że rodzice boją się chodzić ze swoimi pociechami na mecze… #LPOLGD https://t.co/pXd84z849g
— Wojciech Bąkowicz (@WBakowicz) February 23, 2020
Po wznowieniu gry dominacja Lecha nie słabła, jednakże skuteczność szwankowała. Wydawało się w pewnym momencie, że gospodarze chcą wejść do bramki z piłką. Kuciak co chwilę notował świetne interwencje, które utrzymywały gdańszczan w grze. Słowacki bramkarz skapitulował dopiero w 83. minucie, kiedy to po strzale Jakuba Modera piłka odbiła się od słupka, a następnie od pleców Słowaka. Bramka ta więc została uznana jako samobój Kuciaka. W 90. minucie natomiast Patryk Lipski miał świetną okazję, aby doprowadzić do wyrównania, lecz z kilku metrów nie trafił w bramkę.
W konsekwencji kilkadziesiąt sekund później poznańscy kibice mogli cieszyć się z gola na 2:0. Po lekkim zamieszaniu piłka dość przypadkowo trafiła do młodzieżowca Filipa Marchwińskiego, a ten strzałem pod poprzeczkę nie dał żadnych szans Kuciakowi na obronę. Pełna dominacja Lecha Poznań została potwierdzona, Lechia natomiast nie dość, że zaprezentowała się słabo na boisku, to jeszcze może wstydzić się za swoich kibiców.