Mecz przyjaźni pod znakiem walki Śląska. Walki do samego końca!


Dzisiejszy pojedynek miedzy Śląskiem i Lechią dał nie tylko wiele emocji, ale również odpowiedzi na ważne pytania

7 lutego 2020 Mecz przyjaźni pod znakiem walki Śląska. Walki do samego końca!
Mateusz Porzucek / PressFocus

Niewiadoma goniła niewiadomą - takiego sformułowania można było użyć przed inauguracją rundy wiosennej w wykonaniu Śląska i Lechii. Gospodarze musieli bowiem załatać poważne wyrwy w defensywie, a przyjezdni odciąć się od niejasnej (i ostatnio zresztą żywo komentowanej na łamach mediów) sytuacji finansowej klubu oraz braków kadrowych. Nie zmieniło to jednak faktu, że mecz przyjaźni zapowiadał się niezwykle interesująco choćby ze względu na fakt, że z ostatniej wizyty w stolicy Dolnego Śląska ekipa z Gdańska wywiozła trzy punkty. Śląsk powinien był się zatem odgryźć niezależnie od kibicowskich sympatii, lecz niestety nie zdołał pokonać własnych mankamentów, tym samym jedynie remisując.


Udostępnij na Udostępnij na

Na wstępie trzeba zaznaczyć, że w składzie meczowym gdańszczan wystąpiło aż sześciu piłkarzy o statusie młodzieżowca. Co więcej, najstarszym zawodnikiem na ławce rezerwowych zespołu Piotra Stokowca był… 19-latek (średnia wiekowa – 17,5 lat). Skąd taki stan rzeczy? O tym szeroko w skarbie kibica. Zobaczyliśmy więc w akcji kilka nowych nazwisk w skali ekstraklasy nie tylko z obozu Lechii, ale również Śląska. Tam trener Vitezslav Lavicka dał szansę Filipowi Raiceviciowi, czyli nowemu nabytkowi wrocławian.

Obawa przerodziła się w realny problem, a niewiadoma w atut

Już w 6. minucie pierwszy celny strzał Lechii Gdańsk zakończył się bramką. Co ważne, głównym winowajcą tej straty – z perspektywy Śląska Wrocław – okazał się Diego Żivulić. Chorwat na przestrzeni zimowych sparingów (w wyniku kontuzji Wojciecha Golli) stał się podstawowym środkowym obrońcą, mimo że na dobrą sprawę owa pozycja jest dla niego czymś zupełnie nowym. Trener Lavicka w niego uwierzył, sam piłkarz także, jednak już na początku meczu w nowej roli 27-latek popełnił kluczowy błąd. Mianowicie nie przeciął prostopadłego podania skierowanego w pole karne, choć mógł to bez większych problemów zrobić. Tutaj ewidentnie dały się we znaki błąd w ustawieniu względem toczącej się gry i braki w zwrotności.

W późniejszej fazie meczu problemy z ograniem Chorwata na pozycji defensora nie ucichły, co objawiało się szczególnie w sytuacjach większego zagrożenia. Żivulić stosował ryzykowne zagrania wzdłuż linii pola karnego lub niepotrzebnie podnosił piłkę w momencie, gdy należało zagrać po ziemi. Niestety dla ekipy trenera Lavicki „sklejony na szybko” obrońca nie pomógł też przy stracie drugiego gola w 46. minucie, przegrywając pojedynek powietrzny z Flavio Paixao.

W nieco innym kierunku podążył Lubambo Musonda, który (jako drugi piłkarz po Żivuliciu przemianowany z pomocnika na obrońcę) zagrał naprawdę niezłe spotkanie. Wobec niego też co prawda pojawiały się obawy, jednak nie tak duże jak w przypadku Chorwata. Słusznie? Słusznie. Zambijczyk skutecznie zamykał prawą stronę boiska, blokował dośrodkowania i po prostu pokazał charakter. Co więcej, stwarzał również zagrożenie pod bramką rywala oraz potrafił odnaleźć się w grze kombinacyjnej. Krótko mówiąc, zagrał tak, jakby pozycję prawego obrońcy znał od lat i tym samym dał sygnał Guillerme Cotugno, że tanio skóry nie sprzeda. Oczywiście przy uwadze, że błędów, jak choćby ten z 42. minuty, kiedy w bezsensowny sposób zarobił żółtą kartkę, się nie ustrzegnie. Ogółem był to (kontrowersyjna opinia) najjaśniejszy punkt WKS-u w dzisiejszym spotkaniu obok Michała Chrapka (za drugie 45 minut).

Pokaz charakteru i debiut wrocławskiego „Ibry”

Gol z rzutu karnego Krzysztofa Mączyńskiego i wejście na boisko Filipa Raicevicia – co łączy te dwie kwestie? Czarnogórski napastnik dał swojej drużynie impuls i – przede wszystkim -chwilę przed tym, jak Michał Chrapek wywalczył „jedenastkę”, nowy piłkarz Śląska popisał się sprytem i dużą siłą, robiąc pole do działania faulowanemu później koledze. Kilka minut wcześniej piłkarz wypożyczony z AS Livorno sam omal nie zdobył bramki głową, jednak wówczas powstrzymał go Dusan Kuciak. Wniosek? Raicević stwarzał o wiele więcej zagrożenia niż Exposito i był prostu bardziej konkretny. Hiszpania 1:0 Czarnogóra.

Bramka strzelona przez Śląsk Wrocław pozwoliła mu podłączyć się do tlenu na tyle, by wrócić do wyniku 2:2 po 90. minucie meczu! Bohaterem spotkania okazał się Michał Chrapek, który od bycia słabym ogniwem w pierwszej połowie meczu przeobraził się w istnego gamechangera (poniższy tweet dla poglądu na to, że wiele może zmienić w ciągu 45 minut). Co ważne, przy golu kapitana wrocławian asystował Filip Raicević.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze