Wrocław, według opublikowanego w ostatnim czasie Narodowego Spisu Powszechnego Ludności, liczy sobie aż 672 929 mieszkańców, co plasuje go pod tym względem na trzecim miejscu w Polsce. Tarczyński Arena ma pojemność 43 302 widzów. Na meczu z Wartą było natomiast 5126 osób. To smutna rzeczywistość w stolicy Dolnego Śląska. A to tylko wierzchołek góry lodowej z problemami. Bo Śląsk gra tak, że bolą zęby.
Wrocławianie podchodzili do tego spotkania w roli nieznacznego faworyta. Mecz u siebie, rywal mający parę punktów mniej, niezły bilans starć historycznych. Na nic się to jednak ostatecznie nie zdało. Śląsk po bardzo słabym meczu przegrywa z Wartą i znajduje się nad „kreską” głównie za sprawą słabości innych drużyn.
Śląsk Wrocław z praktycznie zerowym pomysłem na grę
Mecz ten już w pierwszych minutach nie ułożył się po myśli gospodarzy. Fatalnie zachował się podczas jednej z interwencji bramkarz Śląska, Michał Szromnik, który nie zdołał złapać przy dośrodkowaniu piłki, ponieważ zderzył się z Martinem Konczkowskim. Do wyplutej futbolówki dobiegł młodzieżowy reprezentant Turcji, Enis Destan i z łatwością strzelił swoją pierwszą bramkę w PKO Ekstraklasie.
Śląsk od mniej więcej 30. minuty przejął inicjatywę. Na nic się to jednak nie zdało – „Wojskowi” prowadzili atak pozycyjny wyjątkowo nieporadnie. Ostatecznie nie udało im się oddać w pierwszych 45 minutach ani jednego celnego strzału. Wszelkie próby zaatakowania bramki Warty kończyły się przed polem karnym Adriana Lisa.
Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Zawodnicy Śląska mieli więcej z gry, lecz momenty dobrej gry Śląska to jedynie przebłyski. Zryw Johna Yeboaha, kilka dobrych zagrań Patricka Olsena. Wymowne jest to, że całościowo najlepiej spośród piłkarzy Ivana Djurdjevicia prezentował się 16-letni Karol Borys, który jako jedyny może spojrzeć w lustro i powiedzieć, że nie zawiódł.
Wydawało się, że w 60. minucie Śląsk osiągnie swój cel. W polu karnym popchnięty został Yeboah, a sędzia tego spotkania, Łukasz Szczech, wskazał na 11. metr. Radość garstki kibiców na trybunach nie trwała jednak długo. Arbiter, po konsultacji z VAR, anulował „jedenastkę”, po tym jak uznał, że Niemiec jednak nie został sfaulowany.
Warta niczym doświadczony bokser
Poznaniacy konsekwentnie realizowali swój plan. Cierpliwie rozbijali coraz to bardziej śmiałe ataki Śląska. Nie było to jednak specjalnie trudne. Jednym z dwóch pomysłów wrocławian na sforsowanie obrony rywali były dośrodkowania. Gospodarze podjęli kilkadziesiąt prób i żadna nie zakończyła się sukcesem. Oprócz tego próbowali oni pokonać Lisa strzałami z dystansu. W tej płaszczyźnie wyglądało to lepiej – zwłaszcza strzał Adriana Łyszczarza z 81. minuty mógł się podobać. Nie dało to jednak upragnionego wyrównania. Co więcej – gospodarze pod koniec na tyle się otworzyli, że jedna z kontr Warty zakończyła się bramką Milana Corryna w 94. minucie spotkania.
Jaki jest rekord w ilości wrzutek w jednym meczu? Myślę, że @SlaskWroclawPl dzisiaj go pobił 😁#ŚLAWAR
— Krzysztof K. (@KrzysztofK1989) October 3, 2022
Śląsk przegrał po bardzo słabej grze czwarte spotkanie w lidze. Warta natomiast, co zaskakujące, wyszła na czoło tabeli w spotkaniach rozgrywanych na wyjeździe. Na sześć meczów w delegacji podopieczni Dawida Szulczka wygrali cztery. Tylko Raków Częstochowa w 1. kolejce znalazł patent na warciarzy grających na obcym stadionie.
O co gra Śląsk? Tego nie wie nikt
„Wojskowi” już od dobrych kilku lat są jedną z najbardziej bezbarwnych drużyn w lidze. Wyjątkiem był okres, w którym trenerem był Vítězslav Lavička. Wtedy wrocławianie mogli się podobać, a i sytuacja w tabeli była dobra. Podobnie gdy pracę na Dolnym Śląsku rozpoczynał Jacek Magiera. Wydawało się wówczas, że tak duże miasto w końcu ma drużynę na miarę potencjału. Udało się nawet awansować do eliminacji Ligi Konferencji.
Gdy jednak były trener Legii wpadł ze swoją drużyną w kryzys, nie udało mu się z niego wyjść. Śląsk wówczas wpadł w potężny dołek, który trwa do dzisiaj. „Pogrzebał” on Piotra Tworka, a i Ivan Djurdjević powoli nie daje sobie z nim rady. Ostatni rywale, z którymi udało się jego drużynie wygrać, to będąca w rozsypce Lechia Gdańsk, IV-ligowy Ruch Wysokie Mazowieckie w Pucharze Polski i Lech Poznań w połowie sierpnia, który wówczas również nie imponował formą.
O co więc tak naprawdę gra Śląsk? Wydaje się, że wyłącznie o utrzymanie, co nie jest tak trudne, mając za swoimi plecami rywali jeszcze słabszych. W każdym sezonie jednak Śląskowi przytrafiają się mecze wręcz skandalicznie słabe – w zeszłorocznych rozgrywkach było to starcie z Bruk-Betem Termalicą, teraz można do tego grona dołączyć mecz z Wartą.
Potrzebne zmiany?
Przed trenerem Śląska trudne zadanie – musi on sprawić, że rozbita mentalnie drużyna odzyska radość z gry i wróci na zwycięską ścieżkę. Może to być wręcz niemożliwe, skoro sam szkoleniowiec w rozmowie ze zdenerwowanymi kibicami stwierdził, że piłkarze nie otrzymują wypłat na czas. Na konferencji pomeczowej zasugerował z kolei, że może nastąpić zmiana w bramce. Swoją szansę wówczas otrzymałby Rafał Leszczyński, którego Djurdjević bardzo dobrze zna z pracy w Chrobrym Głogów. – Michał Szromnik oczywiście popełnił błąd, ale takie rzeczy się zdarzają. Do meczu z Górnikiem Zabrze zostało jeszcze trochę czasu i w międzyczasie zdecydujemy, kto dostanie szansę na bramce w sobotę – możemy przeczytać na portalu Meczyki.
Do ciekawego zdarzenia doszło również chwilę po końcowym gwizdku. John Yeboah, jako jedyny zawodnik Śląska, otrzymał oklaski od sektora z najwierniejszymi kibicami. Chwilę później wdał się w gorącą dyskusję z kolegą z zespołu, Patrickiem Olsenem. Wystarczyła chwila, aby zawodnicy Śląska zaczęli się ze sobą szarpać. Dopiero reakcja innych piłkarzy i rozdzielenie ich uspokoiło sytuację.
Atmosfera w Śląsku musi być ciekawa – Yeboah po końcowym gwizdku prawie się pobił z Olsenem.#ŚLĄWAR pic.twitter.com/4XHPcAdnqn
— Paweł Szeremeta (@PawelSzeremeta) October 3, 2022
Takie sceny pokazują, że atmosfera w szatni nie może należeć do najlepszych. W Śląsku na chwilę obecną nie zgadza się więc praktycznie nic.