Marny obraz polskiej defensywy. Michał Helik na razie nie może być substytutem Kamila Glika


Debiutujący w kadrze Michał Helik z pewnością nie zachwycił Paulo Sousy

26 marca 2021 Marny obraz polskiej defensywy. Michał Helik na razie nie może być substytutem Kamila Glika
Paweł Andrachiewicz / PressFocus

Debiut selekcjonera, nowe ustawienie, kadrowe zaskoczenia i eksperymenty. Paulo Sousa remisem 3:3 w szalonym spotkaniu z Węgrami przywitał się z reprezentacją Polski. Jednak zarzutów w stronę kadry, zresztą niebezpodstawnie, jest sporo. Zarzutów przede wszystkim dotyczących gry defensywnej. W obronie „Biało-czerwoni” zdecydowanie nie zasłużyli na pochwały i przed pozostałymi dwoma marcowymi spotkaniami mają wiele do poprawy. Michał Helik niespodziewanie zastąpił w jedenastce Kamila Glika i na tę chwilę nie może być pełnoprawną alternatywą dla defensora Benevento.


Udostępnij na Udostępnij na

Decyzja Paulo Sousy budziła spore emocje i wątpliwości. Bo jak wyobrazić sobie obraz formacji obronnej reprezentacji Polski bez człowieka, który od lat nią rządził i dzielił? Portugalski trener zdecydował się jednak postawić na 25-letniego debiutanta, który parę stoperów tworzył razem z Janem Bednarkiem. I, co trudno było przypuszczać przed spotkaniem, mimo wszystko lepiej z dwójki naszych środkowych obrońców wyglądał obrońca Barnsley.

Kamil Glik nieustannie ostoją polskiej reprezentacji

Lata mijają, a defensywa reprezentacji Polski w dalszym ciągu opiera się na Kamilu Gliku. Spotkanie przeciwko Węgrom pokazało, jak istotnym elementem, mimo swojego wieku, jest obrońca Benevento i ile samą obecnością na boisku daje zespołowi. Potwierdziło się, że Jan Bednarek, który zadomowił się już u boku znacznie bardziej doświadczonego stopera, nie może w pojedynkę jeszcze kierować polską defensywą.

Co za rollercoaster! Oceniamy naszych po meczu Węgry – Polska

Cały czas potrzebny jest mu do pary Kamil Glik. Wczorajsza potyczka otwierająca eliminacje do mistrzostw świata w Katarze była pierwszą o punkty od czasu spotkania wyjazdowego ze Słowenią, w której od pierwszej minuty nie wystąpił 33-letni były piłkarz Monaco. Wówczas Polacy w bardzo słabym stylu ponieśli porażkę (jedyną podczas ostatnich eliminacji do Euro 2020) 0:2. Przeciwko Węgrom, do czasu wejścia na boisko Glika, także „Biało-czerwoni” mieli na swoich barkach dwubramkowy bagaż.

I choć po wejściu obrońcy Benevento na boisko w 58. minucie reprezentacja Polski straciła jeszcze jedną bramkę po wyraźnym błędzie defensywy, to obraz gry zmienił się jednak znacząco. Także w obronie pewniej czuli się zarówno Jan Bednarek, którego konto obciąża przede wszystkim gol na 1:0 dla Węgrów, jak i boczni obrońcy.

Próba nowego ustawienia

Bez dwóch zdań Michał Helik został rzucony na głęboką wodę. Jedna sprawa to debiut w reprezentacji od pierwszej minuty podczas swojego pierwszego zgrupowania w życiu, a druga to zastąpienie postaci absolutnie ikonicznej w nowożytnej historii polskiej kadry. Obrońca Barnsley musiał wejść w buty znacznie bardziej doświadczonego defensora, które parokrotnie okazywały się kilka rozmiarów za duże.

Michał Helik pełnił funkcję najbardziej centralnego obrońcy z trójki stoperów, gdy Polacy budowali atak pozycyjny. Dla piłkarza Barnsley nie był to jednak żaden dyskomfort z uwagi na fakt podobnego grania także w klubie. Przeciwko Węgrom po swojej lewej stronie miał Jana Bednarka, po prawej, nominalnego prawego obrońcę, Bartosza Bereszyńskiego, który miał wczoraj jednak przede wszystkim zadania obronne.

Pierwszy, szybko stracony przez Polaków, gol to głównie zasługa błędu indywidualnego Jana Bednarka, ale także zbyt wysokiego ustawienia całej defensywy. W momencie podania Attili Fioli w stronę Rolanda Sallaia wszyscy polscy obrońcy ustawieni byli na połowie gospodarzy. Długa, prostopadła piłka, zgubiony Bednarek, delikatnie spóźniony Bereszyński, źle ustawiony w bramce Szczęsny i nieszczęście gotowe.

Michał Helik – potencjał wymagający stopniowego szlifowania

W pierwszej połowie w strefie Michała Helika działo się sporo. Wiele pojedynków główkowych, w głównej mierze wygrywanych przez 25-latka, kilka interwencji jeszcze na połowie przeciwnika w celu szybkiego powstrzymania ataku. Spory błąd defensor Barnsley popełnił w 19. minucie spotkania, gdy łatwo minęło go przeszywające zagranie umożliwiające późniejszy strzał z groźnej pozycji Gergo Lovrencsicsa. Na szczęście dla wczorajszego debiutanta obeszło się bez większych konsekwencji.

Hamulec ręczny sam sobie Helik zaciągnął w 34. minucie, gdy w niegroźnej sytuacji niepotrzebnie i ostro zaatakował jeszcze na połowie Węgrów rywala, przez co zobaczył żółtą kartkę. Chwilę później wyratował własną skórę po niedokładnym wybiciu głową, po którym Lovrencsics zagrywał piłkę wzdłuż bramki Wojciecha Szczęsnego. Wcześniejszy swój błąd Helik naprawił dobrą interwencją w okolicy 5. metra.

Największy minus przy nazwisku Michała Helika trzeba postawić jednak za sytuację, po której padł drugi gol dla reprezentacji Węgier. Przy pierwszym podaniu pozwolił w polu karnym trafić piłce do Sallaia, jednocześnie tracąc z radaru Adama Szalaia, który wbiegając zza jego pleców, strzałem po długim słupku dał dwubramkowe prowadzenie Węgrom. Parę minut po drugim trafieniu dla Węgrów Paulo Sousa przyznał się do błędu, wpuszczając w miejsce Helika Kamila Glika.

Selekcjoner reprezentacji Polski miał pełną świadomość kalibru ryzyka, które podejmował, stawiając od pierwszej minuty na 25-letniego obrońcę Barnsley. I choć do straty trzech goli przeciwko Węgrom przyczyniła się cała polska obrona, to trudno powiedzieć, aby Michał Helik poczynił coś w kierunku poprawy jej sytuacji w trakcie spotkania. Po zremisowanym z reprezentacją Węgier spotkaniu na inaugurację eliminacji do mistrzostw świata wiemy jedno – na wysokojakościową alternatywę w reprezentacji dla Kamila Glika na razie jeszcze nie możemy liczyć.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze