Mario, Mario... Umiejętności masz niebagatelne, a w Polsce nigdy już nie zapomnimy ci tego gola zdobytego we Wrocławiu. Kapitalna bramka strzelona przez zawodnika z kapitalnymi umiejętnościami. Z jednym małym... Z jednym ogromnym problemem. W piłkę grać potrafisz, jednak głowa nigdy nie pozwoliła ci przekroczyć pewnego pułapu w światowym futbolu. Patrząc na przebieg twojej kariery, na usta cisną się same złe słowa. "Miałeś chamie złoty róg" – pasuje do ciebie jak do nikogo innego. Wielka szkoda...
Balotelli po raz wtóry otrzymuje szansę powrotu do poważnej piłki. Tym razem rękę do włoskiego napastnika wyciągnęła AC Monza. Klub, który zarządzany jest przez Adriano Gallianiego i Silvio Berlusconiego ma mocarstwowe plany. Chcąc je urzeczywistnić, sięgają po zawodnika, który wielokrotnie pokazywał, że nie nadaje się do liderowania drużynie. Mało tego, jego chęć grania w piłkę zależy od dyspozycji dnia. Mario wstał lewą nogą? No to się spóźni na trening. Zirytował go wystrój w domu? To zaje smutki w fast foodach. Nie jest tajemnicą, że były reprezentant Włoch ma problemy z utrzymaniem właściwej dla piłkarza wagi.
Marna kopia Cassano
Nie mam pewności, czy jest choćby jedna osoba, która trzyma kciuki za Mario w Monzie. Jak można to robić, skoro czarnoskóry napastnik w fenomenalny sposób zmarnował cały swój potencjał. Antonio Cassano to pierwszy zawodnik, który przychodzi mi na myśl, patrząc na Balotellego. Jednak w przeciwieństwie do wychowanka Interu Cassano coś pograł. Zaliczył mniej lub bardziej udany pobyt w Realu za czasów „Galacticos”. Tak jeden, jak i drugi lubili zaszaleć i narobić głupot. Niemniej jednak wspominając byłego zawodnika Romy, mam przed oczami jego dobrą grę, a nie tylko imprezy. Balotelli już na zawsze będzie mi się kojarzył ze zmarnowaniem potencjału, który być może przewyższał nawet ten Cassano.
Już zawsze będę go bardziej pamiętał z afer pozaboiskowych niż z wyczynów na zielonej murawie. Wybaczcie, jeśli kogoś urażę, ale mam nadzieję, że AC Monza to ostatni w pełni profesjonalny klub w karierze czy raczej „karierze” Mario. Nie życzę mu złamania nogi czy jakiejkolwiek innej strasznej rzeczy. Życzę mu, by jednak Christian Gytkjaer okazał się lepszym zawodnikiem i na zawsze przyspawał Balotellego do ławki rezerwowych.
Blisko Mediolanu
Mario do tej pory trenował w ekipie z czwartego poziomu we Włoszech – Franciacorcie. Dziwi mnie fakt, że po raz kolejny znalazł się ktoś, kto próbuje mu zaufać… Podobna sytuacja co u Dawida Janczyka. Wyciągasz rękę, ktoś za nią chwyta, a zaraz ma to gdzieś. Wiadomo, że u Janczyka idzie o alkohol, a nie o jakieś widzi mi się czy niechęć do wypełniania obowiązków. Przechodząc do Brescii w zeszłym sezonie, włoski napastnik miał pomóc w utrzymaniu się klubu na poziomie Serie A. Niestety kiedy twoja największa nadzieja na sukces zdobywa raptem pięć goli, ma w poważaniu wypełnianie obowiązków, za które mu płacą… Krótko mówiąc – nic z tego nie będzie.
Mario Balotelli ma w kontrakcie z Monzą zapis, który zakazuje mu mieszkania w promieniu powyżej 30 km od Monzy.
Co ciekawe Mediolan leży 24 km od Monzy.
Jeśli zapis ma ukrócić zapędy Mario, to coś słabo został skonstruowany. #włoskarobota pic.twitter.com/AZIgRh9Sq7— Radosław Laudański (@radek_laudanski) December 8, 2020
Nasz „geniusz” od dwóch lat zalicza swobodny jak slalom gigant zjazd. Jeszcze gdy grał na francuskich boiskach w barwach OGC Nice, wydawało się, że w końcu się odbije. Tam w ciągu dwóch sezonów zdobył ponad 30 bramek. Niestety odejście do Olympique Marsylia zapoczątkowało kolejny regres. W Brescii na nowo „uruchomił się” poza boiskiem, mimo że klub na niego liczył. Pięć bramek? Słabiutki wynik. Mało jakości za spore pieniądze. Teraz wylądował w Monzie, z której blisko jest do Mediolanu, a tam… czekają już na niego atrakcje. Istny park rozrywki dla kogoś takiego jak Mario.
Czy odpali coś więcej niż fajerwerki?
Podstawowe pytanie to nie czy odpali, tylko czy będzie mu się chciało? Z całym bagażem niechęci do włoskiego napastnika umiejętności mu nie odmawiam. Jego rywalami do gry będą wspomniany wyżej Gytkjaer, Mirko Marić, Dany Mota i Mattia Finotto. Nie są to najmocniejsze nazwiska. W normalnych warunkach „Super Mario” wchodzi i z miejsca ma pierwszy skład i minimum dziesięć bramek na koncie. Sęk w tym, że Balotelli za każdym razem stwarza nienormalne warunki. Na ile wystarczy chęci włoskiemu enfant terrible? Trudno powiedzieć. To zależy przede wszystkim od tego, czy w końcu zrozumiał, że to być może jego ostatnia szansa na powrót do poważnego grania.
Jeżeli w klubie Berlusconiego Balotelli znów coś wywinie, to będzie miał prawdopodobnie pozamiatane, a granie w Serie D stanie się jego codziennością. Smutną. Ewentualnie liga szóstek. Złośliwi twierdzą, że już powinien się tam znaleźć. Czy ja jestem w tej grupie? Jak najbardziej. Podobnie jak nie powinno się ufać i dawać kolejnej szansy w futbolu Dawidowi Janczykowi, tak samo Mario Balotelli powinien zostać zepchnięty na peryferie poważnej piłki. Ostatnia szansa na poważną grę, którą moim zdaniem Balotelli zmarnuje. Ponownie. Zakończę to parafrazą z jednego z moich ulubionych polskich filmów: Idź spać, Mario… No i mam nadzieję, że już więcej z Olem tu nie wrócisz.