Wraz z nadejściem 2020 roku nasze grono redakcyjne postanowiło, że warto rzucić nieco światła na rozgrywki, które z różnych powodów nie cieszą się tak dużym zainteresowaniem jak ekstraklasa czy I liga. Konkretnie obraliśmy na cel szkoleniowców z czwartego poziomu rozgrywkowego, których jest aż 72. Jako trzeci w cyklu pojawi się szkoleniowiec Świtu Nowy Dwór Mazowiecki, Marek Brzozowski
Niedawno minął rok odkąd nasz dzisiejszy rozmówca przejął stery w klubie z Nowego Dworu Mazowieckiego. Kiedy trener Brzozowski przychodził do Świtu, drużyna walczyła o utrzymanie. Dziś jest jednym z kandydatów do awansu. Jak do tego doszło? O tym i o wielu innych kwestiach opowiada szkoleniowiec aktualnie drugiej siły tabeli III ligi gr. I.
Zwycięstwem 2:1 z Olimpią Zambrów kończymy rozgrywki ligowe w 2019 roku!
Oznacza to, że na półmetku jesteśmy wiceliderem! Do zobaczenia na wiosnę!— Świt Nowy Dwór Maz. (@mksswit) November 24, 2019
Szukając informacji na Pana temat, wyczytałem, że trenerskiego fachu uczył się Pan między innymi w Niemczech. Mógłby Pan przybliżyć ten wątek?
Kiedyś uczestniczyłem w kursie UEFA B, który organizował PZPN we współpracy z niemiecką federacją. Takie kursy odbywały się przez kilka lat raz do roku i ja właśnie wyjechałem na taki szesnastodniowy kurs do Barsinghausen. Szkolenia prowadzili niemieccy trenerzy z DFB, ale również szkoleniowcy z polskimi korzeniami, jak chociażby były reprezentant Polski, Dariusz Szubert. Z perspektywy czasu doceniam ten kurs i myślę, że to był najlepszy kurs w jakim brałem udział.
Potem pracował Pan przez kilka lat w warszawskiej Escoli. Jak Pan wspomina ten czas?
Była to dla mnie ciekawa przygoda, ale przede wszystkim ogromne doświadczenie. Dużo się nauczyłem. Tutaj chciałbym podkreślić szczególną rolę Carlosa Alosa Ferrera oraz Wojciecha Stawowego. Pracę w Escoli traktowałem jako pewnego rodzaju warsztat, poza tym wiązało się to z wieloma wyrzeczeniami. Codziennie przemierzałem około 100 kilometrów w drodze na trening, gdyż mieszkam w okolicach Płocka. Myślę, że przez te 7,5 roku pracy w Escoli Varsovii przejechałem około 200 tysięcy kilometrów. Mimo to uważam, że było warto, bo na 100% realizowałem moją życiową pasję. Jednak przyszedł taki moment, że trzeba było się zdecydować: albo skupić się na pracy z juniorami, albo zrobić krok na przód i rozpocząć pracę z seniorami.
Nie ukrywam, że ciągnęło mnie do spróbowania swoich sił w dorosłej piłce. Cieszę się, że otrzymałem propozycję od Świtu i mogłem rozpocząć pracę od III ligi. Nieustannie zbieram doświadczenie w piłce seniorskiej i staram się ciągle rozwijać. Obecnie próbuję się dostać na kurs UEFA PRO, aby dalej kroczyć tą drogą.
29 stycznia minął rok, odkąd został Pan ogłoszony trenerem Świtu Nowy Dwór Mazowiecki. Jak by Pan ze swojej perspektywy ocenił ten rok?
Przychodziłem do drużyny w trudnym momencie. Świt zajmował 14. miejsce w tabeli i widmo spadku poważnie zaglądało nam w oczy. Ponadto pracę z zespołem rozpocząłem dopiero w lutym, a zatem nie miałem wpływu na to, nad czym piłkarze pracowali przez pierwszy miesiąc przygotowań. Do tego doszły kwestie poznania zespołu oraz szukania ewentualnych wzmocnień. Jak wiadomo, możliwości transferowe zimą są bardzo ograniczone, udało się pozyskać tylko jednego zawodnika.
Od początku próbowałem wprowadzić swój styl pracy oraz sposób gry. To nie było łatwe, gdyż preferowany przeze mnie model grania polega na kontrolowaniu gry, utrzymywaniu się przy piłce, kreatywności i unikaniu długich podań. Wiadomo, jakie są realia trzecioligowe i na wcielenie w życie tych założeń potrzeba było czasu.
Na początku rozgrywek przeplataliśmy dobre mecze z tymi gorszymi. Jednak z czasem zespół zrozumiał moją filozofię gry i wszystko zaczęło właściwie funkcjonować. Udało się wywalczyć utrzymanie, lecz zdawaliśmy sobie sprawę, że w sezonie 2019/2020 ambicje Świtu będą znacznie większe.
Kilku zawodników, którzy nie pasowali do mojej koncepcji pod względem piłkarskim lub charakterologicznym, musiało opuścić klub. Z kolei pozyskaliśmy piłkarzy (dwóch doświadczonych zawodników i sześciu młodzieżowców), którzy mają wspólny mianownik. Są ambitni, pracowici oraz nie boją się wysoko postawionych celów. Dzięki temu podniosła się jakość treningów i efekt jest taki, że obecnie jesteśmy na drugim miejscu. Teraz czekamy na drugą rundę. Warto jeszcze wspomnieć, że jesienią rozegraliśmy aż 11 meczów wyjazdowych. Przyczyną takiego stanu rzeczy był remont bieżni na naszym stadionie. W związku z tym wiosną większość spotkań zagramy u siebie.
Jak Pan odnalazł się po przejściu z piłki juniorskiej do piłki seniorskiej?
Jeśli chodzi o kwestie taktyczne, to nie stanowiło to większego problemu. Uważam, że łatwiej pracować nad taktyką z doświadczonymi zawodnikami, ponieważ oni lepiej rozumieją grę. Zresztą przez ostatnie lata w Escoli pracowałem z juniorami starszymi, a zatem zawodnikami 18-19-letnimi, którzy w większości na tym etapie byli już predysponowani do gry na poziomie seniorskim. Sposób prowadzenia juniorów starszych i seniorów jest bardzo zbliżony.
Natomiast w kwestii budowania relacji z zawodnikami dorosłymi jest trochę inaczej. To są dorośli ludzie, mają rodziny, mają zupełnie inne problemy niż nastolatkowie. Myślę, że już minęły czasy trenerów zamordystów, którzy krzykiem budują swój autorytet. Jeśli trener jest sprawiedliwy i dysponuje dobrym warsztatem, to obroni się przed każdym zespołem. Tego się trzymam i zależy mi na tym, aby jakość mojej pracy była bardzo wysoka.
Po rundzie jesiennej zajmujecie w tabeli wysoką drugą lokatę, ze stratą czterech punktów do prowadzącego Sokoła Ostróda. Jednak warto pamiętać, że Sokół ma o jeden rozegrany mecz mniej. Wasze bezpośrednie starcie jesienią zakończyło się nieznacznym zwycięstwem rywali. Ponadto w czołówce tabeli III ligi grupy pierwszej panuje duży ścisk. Przyzna Pan, że walka o awans zapowiada się bardzo interesująco.
To prawda, Sokół Ostróda jest bardzo mocny od początku sezonu. Ponadto Legia II Warszawa otwarcie daje do zrozumienia, że celuje w awans. My, podobnie jak Sokół Aleksandrów Łódzki, do kwestii ewentualnego awansu staramy się podchodzić ostrożnie. Nie skreślałbym również Pelikana Łowicz i RKS-u Radomsko, w którym zimą doszło do kilku ciekawych transferów. W czołówce znajduje się również nieobliczalny Znicz Biała Piska, który praktycznie u siebie nie przegrywa. Równie ciekawie zapowiada się walka o utrzymanie. Emocji nie zabraknie.
Runda jesienna była dla Was całkiem udana. Jednak między ósmą a dziesiątą kolejką zanotowaliście trzy porażki z rzędu. To były Wasze jedyne przegrane w tym sezonie w lidze. Co wtedy się wydarzyło?
Trudno jednoznacznie stwierdzić. Osobiście uważam, że spośród tych trzech przegranych meczów naprawdę słabo zaprezentowaliśmy się tylko w Radomsku. Przegraliśmy 1:2 i tutaj nie ma dyskusji – w tym spotkaniu gospodarze byli lepsi. Natomiast na porażkę w Elblągu z Concordią wpłynęła 300-kilometrowa podróż, a do tego doszedł trochę kuriozalny rzut karny podyktowany dla rywali na początku meczu. Potem przeciwnik cofnął się pod własną bramkę i obronił jednobramkowe prowadzenie. Natomiast przed meczem na szczycie z Sokołem Ostróda ze składu wypadło dwóch podstawowych pomocników. Mimo to uważam, że przez większą część meczu to my prowadziliśmy grę. Na korzyść Sokoła przeważyło doświadczenie, niemniej jednak mogę być zadowolony z gry swojego zespołu w tym spotkaniu. Niezadowolony byłem oczywiście z wyniku, jednak nie demonizowałbym tej sytuacji i nie powiedziałbym, że był to jakiś kryzys.
Na szczególną uwagę w drużynie Świtu niewątpliwie zasługuje Rafał Maciejewski, autor 14 bramek w 18 meczach. Jak ważna jest to postać w Pana układance?
To jest bardzo ciekawy piłkarz, zwłaszcza pod względem charakterologicznym. Rafał jest bardzo ambitnym i pracowitym zawodnikiem. Kiedy przychodziłem do Świtu, występował na skrzydle. Obserwowałem jego poczynania i szukałem optymalnej pozycji dla niego. Jego zaletami są: szybkość, wydolność, umiejętność pracy w defensywie, gry w pressingu i przede wszystkim instynkt killera. Po indywidualnych rozmowach z zawodnikiem doszliśmy do wniosku, że warto dać mu szansę w ataku, tym bardziej że Rafał kilka lat temu grywał na pozycji napastnika.
Otrzymał od nas duży kredyt zaufania i z meczu na mecz coraz lepiej czuł się na tej pozycji. Rafał odwdzięczył się w najlepszy możliwy sposób. Za mojej kadencji zdobył łącznie 26 goli w lidze. Jego dużym atutem jest również to, że nawet jeśli gra słabiej, to i tak jest bardzo skuteczny pod bramką rywali.
Rozgrywki ligowe wracają za niespełna miesiąc. Na co kładzie Pan największy nacisk na tym etapie przygotowań?
Bardzo duży nacisk kładziemy na przygotowanie motoryczne. Rok temu również skupiliśmy na tym aspekcie dużą uwagę, dzięki czemu byliśmy lepiej przygotowani kondycyjnie od innych zespołów, co przełożyło się na zdobywanie wielu bramek w ostatnich minutach. Dlatego właśnie kontynuujemy ten plan, który realizowaliśmy poprzedniej zimy.
Ponadto w każdym mikrocyklu staramy się pracować nad aspektem taktycznym, poprawiać organizację naszej gry. To bardzo ważne, jak zawodnicy się ustawiają, jak się organizują po stracie piłki. W zeszłym sezonie naszą największą bolączką była gra defensywna. Zdobywaliśmy dużo goli, ale też sporo traciliśmy. Pracowaliśmy nad tym aspektem latem i obecnie mamy najmniej straconych bramek w całej lidze.
Inną bardzo istotną kwestią jest gra ofensywna. Przygotowujemy kilka wariantów gry w ataku pozycyjnym. Zależy nam na tym, aby szybciej otwierać wyniki meczów, bo jak pokazała pierwsza runda, kiedy pierwsi strzelaliśmy gole, wygrywaliśmy bardzo często.
Jednym ze wzmocnień zespołu dokonanych zimą jest Mateusz Długołęcki, czyli piłkarz, który niegdyś szkolił się w Akademii Legii Warszawa. Jakby Pan scharakteryzował tego zawodnika?
Widać u niego dużą jakość. Mówimy przecież o zawodniku, który nigdy nie grał na poziomie III ligi. Wcześniej występował w I i II lidze. W jego poczynaniach można zauważyć duży spokój oraz doświadczenie, które wyniósł z wyższych poziomów rozgrywkowych.
Do tego dochodzą inteligencja boiskowa oraz bardzo dobre umiejętności indywidualne. Zresztą wychowankom Akademii Legii nie można odmówić dobrego wyszkolenia technicznego. Jak na środkowego obrońcę lub defensywnego pomocnika Mateusz jest pod tym względem na bardzo wysokim poziomie. Wierzę, że będzie wartościowym wzmocnieniem dla naszego zespołu.
Mateusz Długołęcki został nowym zawodnikiem Świtu. 26-letni obrońca podpisał kontrakt z Biało-Zielonymi.
👉https://t.co/dNvBY66kqd pic.twitter.com/KIt1BmdD9B— Świt Nowy Dwór Maz. (@mksswit) January 24, 2020
Jednak najnowszy nabytek Świtu to wypożyczony z Wisły Płock Titas Milasius. Młody Litwin ma za sobą debiut w ekstraklasie, ale również występy w Escoli. Rozumiem, że mieliście okazję współpracować.
Tak, to jest zawodnik, który kilka ładnych lat temu przyjechał do Polski z rodzicami, by móc trenować w szkółce FC Barcelona. Niestety sytuacja rodzinna zmusiła Titasa i jego rodzinę do powrotu na Litwę. Zabiegałem o to, aby po jakimś czasie chłopak wrócił do Polski. Około cztery lata temu udało się go ściągnąć z powrotem. Już wtedy Titas był etatowym reprezentantem Litwy juniorów w różnych kategoriach wiekowych.
Po trzech i pół roku przeniósł się do Wisły Płock, jednak od razu został wypożyczony do Escoli, by móc dokończyć sezon. Do Płocka ściągnął go Kibu Vicuna, jednak szansę debiutu w ekstraklasie Titas otrzymał od Leszka Ojrzyńskiego. Od razu został rzucony na głęboką wodę, gdyż przyszło mu debiutować w Poznaniu z Lechem. Potem przyszedł trener Radosław Sobolewski i Titas na razie nie otrzymał kolejnej szansy. Warto pamiętać, że Titas nie jest w ekstraklasie traktowany jako młodzieżowiec, ponieważ nie posiada polskiego obywatelstwa. Od pewnego czasu starałem się o jego pozyskanie i liczę na to, że w Świcie odbuduje się i będzie ważną postacią.
— Marek Brzozowski (@mbrzozowski81) February 11, 2020
To kolejny piłkarz po Bartoszu Michaliku i Patryku Cieślaku ukształtowany w Escoli Varsovii w Pana drużynie. Czy możemy się spodziewać kolejnych?
Na pewno jest to łatwiejsza droga, gdyż dobrze znam tych zawodników. Wiem, jakie mają wady i zalety oraz co mogliby wnieść do mojego zespołu. W tym momencie jest jeszcze dwóch zawodników, których widziałbym w swojej drużynie. Jednak nie jest to takie proste, gdyż naturalnie Escola chce na zawodnikach zarabiać, a kluby trzecioligowe nie zawsze stać na opłacenie ekwiwalentu za wyszkolenie zawodnika. Nawet jeśli ja będę chciał sprowadzić jakiegoś gracza i on również będzie zainteresowany przenosinami do Świtu, to pieniądze mogą tutaj stanąć na przeszkodzie.
Gdy spojrzymy na kadrę Świtu możemy dostrzec wielu młodych zawodników oraz kilku bardziej doświadczonych. Czy uważa Pan, że zachowanie balansu między młodością a doświadczeniem jest kluczem do sukcesu?
Uważam, że jest to niezbędne. Mogę na swoim przykładzie powiedzieć, że gdy przychodziłem do piłki seniorskiej, to byłem przekonany, iż juniorzy starsi z rocznika 2000, z którymi pracowałem w Escoli, byli już gotowi do gry w seniorach, przynajmniej na centralnym poziomie. I faktycznie, ci młodzi zawodnicy mają umiejętności indywidualne, by grać w seniorach, jednak brakuje im doświadczenia, które odgrywa tu bardzo ważną rolę.
Dlatego w drużynie potrzebni są starsi zawodnicy, którzy potrafią w odpowiedni sposób pokierować młodych piłkarzy i dzielić się z nimi konstruktywnymi uwagami. Wtedy wszystko funkcjonuje jak należy. Wiadomo, że na treningach młodzi piłkarze bardzo się starają i tym samym napierają na starszych i też zmuszają ich do większego wysiłku, co korzystnie wpływa na dyspozycję zespołu. Mogę śmiało powiedzieć, że grupa starszych zawodników w Świcie to grupa mądrych i świadomych ludzi, którzy budują dobrą atmosferę w szatni oraz sprawiają, że młodzi mogą poczuć się ważni. Bez dobrej atmosfery i jedności w dążeniu do celu jakikolwiek sukces nie jest możliwy.
Również istotna jest współpraca w trakcie gry. Tutaj chciałbym wyróżnić Krystiana Pomorskiego. Jest to piłkarz, który bardzo dużo widzi na boisku i potrafi podzielić się z innymi zawodnikami mądrymi wskazówkami. Warto dodać, że Krystian ma dopiero 25 lat. Czasami jest tak, że podczas meczu o czymś myślę, to Krystian bez mojej podpowiedzi potrafi właściwie zareagować na boiskowe wydarzenia.
Sporo dyskutuje się na temat zasadności obowiązku młodzieżowca w ekstraklasie. Czy jako trener z doświadczeniem w pracy zarówno z seniorami, jak i juniorami jest Pan zwolennikiem takiego rozwiązania?
Rozumiem, dlaczego niektóre kluby ekstraklasy się przed tym broniły, a inne nie miały nic przeciwko. Wprowadzeniu tego przepisu nie sprzeciwiały się takie kluby, jak: Legia Warszawa, Lech Poznań, Pogoń Szczecin czy Zagłębie Lubin. Dlaczego? Te zespoły w każdym roczniku posiadają 5–6 utalentowanych zawodników i nie mają problemu z tym, żeby na nich postawić.
Uważam, że ten przepis dla klubów powinien być impulsem do tego, aby inwestować w szkolenie własnych wychowanków. Z tym problemem borykają się te zespoły, które mają słabe akademie lub nie posiadają drużyny rezerw minimum na poziomie IV ligi. Choć sądzę, że to III liga jest właściwym poziomem dla rezerw ekstraklasowych zespołów. Tak naprawdę wszystko zależy od priorytetów poszczególnych klubów. Obecnie w szkolenie inwestują kluby, które opierają swoje budżety na sprzedawaniu piłkarzy za granicę.
Nie zgadzam się z opiniami, że młodzieżowcy są często jeszcze nieprzygotowani do wejścia do ekstraklasy. Jest wielu gotowych graczy, tylko trzeba dać im szansę. Trzeba liczyć się z tym, że taki zawodnik dobre występy może przeplatać z tymi gorszymi, ale być może po 5–6 meczach okaże się, że jest to wartościowy piłkarz pierwszej jedenastki.
Ważną kwestią jest również to, żeby trenerzy w akademiach pracowali na etatach i nie musieli łączyć tej pracy z innymi zajęciami. Dzięki temu będą mogli zainwestować więcej czasu i pracy w przygotowywanie młodych zawodników do wejścia do seniorskiego futbolu.
Jakiego Świtu mogą się spodziewać kibice wiosną?
Uważam, że będziemy jeszcze mocniejsi. Drużyna jest coraz bardziej zgrana, a do tego przyszło dwóch bardzo dobrych piłkarzy, którzy mogą realnie wzmocnić nasz zespół. Co do stylu gry, to myślę, że my już pokazaliśmy to, w jaki sposób chcemy grać w piłkę. Każdy wie, że Świt chce kontrolować grę i utrzymywać się przy piłce. Ponadto zależy nam na dobrej grze w ataku pozycyjnym oraz dobrej organizacji gry defensywnej. Myślę, że takie podejście do futbolu można nazwać naszym DNA. Niemniej na rundę wiosenną przygotujemy coś extra…
Zobacz też: