Łącznie siedemnaście tytułów mistrzowskich w ciągu 28 sezonów. Dominacja dwóch klubów z Manchesteru w erze Premier League przez lata nie pozostawiała złudzeń. Dominacja, która wielkimi krokami zbliża się jednak do końca. Projekty Pepa Guardioli oraz Ole Gunnara Solskjaera jakby doszły już do ściany, a obaj menedżerowie nie mieli natomiast pomysłu, jak obejść przeszkodę. Czy to rzeczywiście koniec dominacji klubów z Manchesteru w angielskiej ekstraklasie?
Chude lata. To chyba najtrafniejsze określenie na sytuację Manchesteru United po przejściu sir Aleksa Fergusona na emeryturę. Z każdym kolejnym rokiem imperium zbudowane przez utytułowanego Szkota rozpadało się coraz bardziej. Zawodnicy, z którymi święcił liczne triumfy, w większości nagle okazali się po prostu słabi, tym samym potwierdzając tylko geniusz byłego menedżera. Sir Alex Ferguson potrafił z podopiecznych wycisnąć 150%. Następcy legendy Old Trafford już nie za bardzo. Trzeba jednak przyznać, że próbowali. Niemniej zawsze tonęli w cieniu legendarnego Szkota. Stołek menedżera Manchesteru United oprócz olbrzymiej nobilitacji stał się posadą tylko dla odważnych.
Śmiałków jednak nie brakowało, a wśród nich największe nadzieje upatrywano w osobie Ole Gunnara Solskjaera. Norwega, jeszcze nie tak dawno łączonego przecież z możliwością objęcia Legii Warszawa, zatrudniono jednak jakby na fali byłych zawodników, którzy z powodzeniem radzili sobie następnie na ławkach trenerskich. Niedawny ulubieniec trybun miał być dla zespołu z Old Trafford tym, kim dla Realu Madryt Zinedine Zidane. Tak dotychczas się nie stało i prawdopodobnie się już nie stanie. Dzięki Norwegowi, metaforycznie, sympatycy „Red Devils” przejechali się jednak kilka razy kolejką górską.
3 – Manchester United have conceded six goals in a single Premier League game for only the third time – with each coming in October (1996 v Southampton, 2011 v Man City, today v Spurs). Scary. #MUNTOT pic.twitter.com/w8bFgFpt5c
— OptaJoe (@OptaJoe) October 4, 2020
Manchester w pełni, czyli fałszywy zbawiciel i pogubiony Pep
Seria zwycięstw po objęciu posady menedżera przez Ole Gunnara Solskjaera sprawiła, że Old Trafford zalało morze wiary. Manchester United po kolejnych niepowodzeniach miał w końcu znaleźć godnego następcę sir Aleksa Fergusona. Menedżera, który zdetronizuje City. To tyle, jeśli chodzi o krainę marzeń, bo po kilku kolejnych tygodniach rzeczywistość zapukała do drzwi Old Trafford. Seria zwycięstw się skończyła, zaczęła gra w kratkę, a widok zagubionego i wciśniętego w fotel Norwega nie napawał optymizmem. Menedżer szybko ze zbawiciela został przemianowany na wuefistę. Cóż, łaska kibica na pstrym koniu jeździ.
I tak wygłodzeni przez brak sukcesów sympatycy Manchesteru United zaczęli jeździć kolejką górską. Gdy zespół wygrywał, wiara w Norwega i optymizm powracały na tapet. Gdy natomiast przegrywał, już nie za bardzo, a jedynym pocieszeniem pozostawała radość, że u sąsiada też nie dzieje się najlepiej. Tak jest poza tym nadal, bo w obu ekipach z Manchesteru daleko od optymizmu.
Na Etihad Stadium przez lata patrzyli na sąsiadów oraz resztę rywali z góry tabeli. Grą zespołu Pepa Guardioli zachwycał się praktycznie cały świat, a zdobycie 100 punktów w jednym sezonie było niesamowitym osiągnięciem. Maszyna. Buldożer. Media prześcigały się wymyślaniu nowych określeń obrazujących skalę siły drużyny hiszpańskiego menedżera. Z czasem pojawiły się jednak pierwsze rysy na nieskazitelnym obrazie. Z każdym miesiącem większe i głębsze, bo nie można nie odnieść wrażenia, że coś w maszynie Pepa Guardioli ewidentnie się zepsuło. Dziesięć porażek w 36 ostatnich spotkaniach ligowych mówi samo za siebie.
77’ Man City 1-4 Leicester pic.twitter.com/okLzyhLrO0
— B/R Football (@brfootball) September 27, 2020
Bardziej niepokojącą kwestią dla Manchesteru City jest jednak fakt, że były szkoleniowiec Bayernu Monachium jakby nie znał przyczyny obecnego stanu rzeczy. Dotąd zawsze cierpliwy i dogłębnie analizujący przebieg spotkania Hiszpan staje się powoli przeciwieństwem samego siebie – jest niecierpliwy i emocjonalny. Zbyt szybkie postawienie wszystkiego na jedną kartę skończyło się laniem 2:5 od Leicester City. W kolejnym spotkaniu o włos od pokonania „The Citizens” było natomiast Leeds United.
Projekty, które doszły do ściany
Usprawiedliwienia niezadowalających rezultatów można oczywiście szukać w absencjach poszczególnych graczy. Zjazd, jaki notuje od ponad półtora roku Manchester City, wskazuje jednak, że przyczyna jest bardziej złożona – projekt Pepa Guardioli dotarł do ściany. Mało kto z teoretycznie słabszych zespołów obawia się jeszcze „The Citizens”. Nikt w starciu z drużyną z niebieskiej części Manchesteru nie przegrywa już w szatni. Prawie każdy podejmuje rękawice, walcząc o swoje. Jeszcze trzy lata temu sytuacje wręcz nie do pomyślenia.
Wszystko jednak ma swój kres również w futbolu. Ewidentnie przeminął pomysł Pepa Guardioli na Manchester City, przemija także szansa Ole Gunnara Solskjaera na przejęcie schedy po sir Aleksie Fergusonie. Norweg po serii słabszych rezultatów znów jest wypychany z Old Trafford. Ponownie stał się wuefistą, nie zbawicielem. Schowanie się w głębokim fotelu niewiele tym razem pomoże, bo cierpliwość kibiców i właścicieli „Red Devils” znajduje się na wyczerpaniu. Przygoda Norwega z posadą menedżera United wielkimi krokami dobiega końca. Nie można oprzeć się przekonaniu, że podobnie jak Pepa Guardioli z City. Oba kluby z Manchesteru czekają niebawem zmiany. Konieczne, by utrzymać się w czołówce Premier League.
Mniej istotne, ale też ciekawe:
- „Nokaut” to najdelikatniejsze słowo opisujące porażkę Liverpoolu na Villa Park. Strata siedmiu bramek przez mistrza Anglii to największa kompromitacja zespołu z Anfield Road za panowania Jürgena Kloppa. Szok i konsternacja zapanowały na Wyspach, a rezultat tylko potwierdził, że jest to co najmniej dziwny sezon. Wracając do Liverpoolu, to każdy podobno ma swoje Waterloo. Pytanie, jaka będzie reakcja „The Reds”.
7 – Liverpool are the first reigning English top-flight champions to ship seven goals in a league match since Arsenal against Sunderland in September 1953. Embarrassed. #AVLLIV pic.twitter.com/CAnLAPG7b5
— OptaJoe (@OptaJoe) October 4, 2020
- Coraz więcej przypadków zakażeń koronawirusem wśród zawodników stawia pod znakiem zapytania dalszy przebieg obecnego sezonu Premier League. Na razie nie zostały jednak podjęte żadne decyzje, lecz w przypadku pogorszenia sytuacji mogą nastąpić różne scenariusze. Włącznie z ponownym przerwaniem rywalizacji.