Manchester United pokonuje na własnym boisku West Ham. "Czerwone Diabły" pokonały londyńczyków 1:0 po bramce Marcusa Rashforda. Co w drużynie z Manchesteru było do poprawy? Co dobrze funkcjonowało? A co warto docenić w przegranej ekipie? Zapraszamy do przemyśleń po tym spotkaniu.
Śmierdziało remisem
Chociaż w przekroju całego spotkania powinniśmy powiedzieć, że Manchester United zasłużył na zwycięstwo, to w końcówce meczu stracił nad nim kontrolę. West Ham dochodził do zdecydowanie zbyt dużej liczby okazji, a trzy punkty kilkukrotnie ratował David de Gea oraz… Harry Maguire.
W kontekście tego meczu widzowie na pewno zapamiętają sytuację, w której Benrahma przedzierał się przez defensywę United, gdy powstrzymał go Harry Maguire, a bezpańska piłka trafiła pod nogi Declana Rice’a. Ten huknął bez przyjęcia, a świetną interwencją popisał się hiszpański golkiper. Było to w okolicy 90. minuty meczu.
Lisandro Martinez’s game by numbers vs. West Ham:
92% pass accuracy
79 touches
58 passes completed
4/4 ground duels won
4 blocks
3 ball recoveries
3/4 aerial duels won
3 clearances
2 tackles wonLicha, I love you. 🇦🇷 pic.twitter.com/BI4ocZE695
— Statman Dave (@StatmanDave) October 30, 2022
Marcus Rashford
W pierwszej połowie, konkretniej w 38. minucie, jedyną bramkę w tym meczu zdobył Marcus Rashford. Poradził sobie ze słabo kryjącym Kehrerem i wpakował piłkę do siatki głową po świetnym dośrodkowaniu Eriksena. W ten sposób 25-letni Anglik sprawił sobie świetny prezent urodzinowy, bo urodziny obchodzi dzień po meczu. Właściwie bardzo ważne jest, by podkreślić, że była to też jego setna bramka w barwach Manchesteru United. Tym samym Rashford stał się 22. piłkarzem w historii „Czerwonych Diabłów”, który strzelił dla nich minimum 100 goli.
Nie jest jednak tak kolorowo. Rashforda ominęło wrześniowe zgrupowanie kadry. W Premier League jest jednak pierwszym zawodnikiem swojej drużyny, a w poprzednim sezonie było z tym różnie. Wiadomo, Anglikowi przytrafiały się kontuzje, ale mimo wszystko w tej kampanii rozegrał już prawie tyle minut co w poprzedniej, jeżeli uwzględnimy tylko ligę.
Marcus Rashford’s first half by numbers vs. West Ham:
81% pass accuracy
28 touches
2 shots on target
1 interception
1 goalBreakthrough. 💥 pic.twitter.com/dIegwU0Ums
— Statman Dave (@StatmanDave) October 30, 2022
Gdy spojrzymy na statystyki Anglika, to też nie są jakieś wybitne. We współczynniku expected goals Rashford ma -0,3 gola, co oznacza, że nie wykorzystuje tylu sytuacji, ile powinien. Co prawda różnica nie jest ogromna, ale zawsze jest to odrobinę na minus. Natomiast średnia celność podań wynosi u niego 71%, więc też mogłoby być lepiej. Oczywiście nie są to statystyki tragiczne, ale jeśli Anglik chce pojechać na mundial, to przy takiej konkurencji musi je, i nie tylko je, poprawić. Dzisiaj jednak zaprezentował się lepiej niż zazwyczaj.
„The Hammers” mieli argumenty
W tym meczu były to głównie dwa, a nazywają się kolejno Jarrod Bowen i Said Benrahma. Chociaż my byśmy bardziej wyróżnili Algierczyka. Przede wszystkim obaj zawodnicy napędzali grę West Hamu i dzięki nim drużyna Davida Moyesa konstruowała sobie okazje podbramkowe. Benrahma i Bowen byli w tym meczu w zasadzie jedynymi piłkarzami West Hamu, którzy mogli budzić uzasadnione obawy u graczy United.
Jeśli właśnie jesteśmy przy kreowaniu sytuacji kolegom – w tej kwestii gracze West Hamu są dużo lepsi od Rashforda. Bowen oraz Benrahma wykreowali kolejno 35 i 32 sytuacje strzeleckie swoim kolegom. Oczywiście gdybyśmy porównali ich do takiego Kevina De Bruyne’a, to wyglądałoby to słabo, bo Belg ma ich 71, ale on gra w Manchesterze City, a Bowen z Benrahmą w West Hamie.
Dla porównania Bukayo Saka, grający w świetnym w tym sezonie liderze z Londynu, ma tych wykreowanych sytuacji 43, więc od piłkarzy West Hamu nie dzieli go już wielka różnica w tej kwestii. Jednak to, jak jakościowe są to sytuacje lub na jakim poziomie mamy kolegów z przodu, świetnie można dostrzec,porównując SCA (wykreowane sytuacje strzeleckie) z GCA (wykreowane sytuacje bramkowe). To porównanie możecie zobaczyć na poniższym wykresie.
Nikt nie zawiódł
Sezon na lewej stronie defensywy rozpoczął Malacia, który na jakiś czas zabukował tę pozycję dla siebie. Właściwie to Malacia zasłużenie grał na początku sezonu, ale przyszło kilka słabszych momentów i do pierwszej jedenastki powrócił Luke Shaw, którego jeszcze niedawno kibice z chęcią wywieźliby na taczkach. Dzisiaj natomiast znowu jest w optymalnej dyspozycji i nikt w razie porażki United nie powinien go obwiniać.
Odrobinę inaczej ma się sytuacja w kontekście Harry’ego Maguire’a. Chociaż w gruncie rzeczy chodzi o to samo. Kapitan „Czerwonych Diabłów” zagrał pełne dwa pierwsze mecze za ten Haga, a następnie grzał ławę w trzech spotkaniach. Potem na chwilę wrócił, ale znowu został odstawiony, by jeszcze później nabawić się kontuzji uda, która wykluczyła go na praktycznie cały październik. Wrócił do gry w meczu z West Hamem i zagrał pełne 90 minut. Jego powrót jest też zapewne spowodowany kontuzją Varane’a.
Maguire jednak wywiązał się dzisiaj ze swojego zadania, a jego współpraca z Lisandro Martinezem wyglądała dobrze. Zwłaszcza jeśli przypomnimy, jak prezentuje się Martinez. Angielski stoper był pewny w swoich interwencjach, trudno było go przejść. Jeżeli chcielibyśmy się doszukać jakichś mankamentów w jego grze dzisiaj, to na pewno długie piłki mogłyby być bardziej dopieszczone. Jednak mecz w jego wykonaniu trzeba ocenić solidnie.
Manchester United fans probably had no idea the type of monster that walked into their club the day he arrived.
Among the best centre backs in the Premier League so far this season. 🇦🇷 pic.twitter.com/8uTrxKbii4
— 𝐀𝐅𝐂 𝐀𝐉𝐀𝐗 💎 (@TheEuropeanLad) October 30, 2022
Wysoki poziom zaprezentował Casemiro. Reprezentant Brazylii żwawo wychodził do kontrataków, bardzo dobrze wyglądał z piłką przy nodze. Zabezpieczył środek pola, dzięki czemu West Ham miał początkowo problemy z konstruowaniem ataków, był zmuszony do gry piłką w bocznych strefach, gdzie na ogół odbierali ją dobrze dysponowani boczni obrońcy. Manchester United na Casemiro jak dotąd tylko zyskuje.