Mistrzowie: Plan zrealizowany. Manchester City najlepszy w Premier League


Sezon na sto – procent, punktów, bramek. „The Citizens” nie dali jakichkolwiek szans swoim rywalom

20 maja 2018 Mistrzowie: Plan zrealizowany. Manchester City najlepszy w Premier League

W Premier League nigdy nic nie jest oczywiste. Przedsezonowe prognozy jasno stawiały City w gronie faworytów, ale tajemnicą nie jest, że w kolejce zawsze ustawia się kilku solidnych zawodników. Tym razem bez niespodzianek. Manchester City mistrzem Anglii


Udostępnij na Udostępnij na

„Miłość w Manchesterze”

Premier League, jaką znamy, powstała niedawno. 1992/1993 był pierwszym sezonem po kompletnej reformie. Podczas 26 kampanii tylko (albo aż) sześć drużyn zdołało cieszyć się z najwyższego miejsca na podium. Ewidentnym liderem tej klasyfikacji jest Manchester United, którego przedstawiać nie trzeba. Podobnie miłości „Niebieskich” i „Czerwonych”. Drużyna prowadzona przez sir Aleksa Fergusona po tytuł mistrzowski sięgała aż 13-krotnie i właśnie ta jedynka z przodu jest największym kompleksem „The Citizens”.

Są rzeczy, o których w towarzystwie się nie mówi. Szczególnie tak wyborowym.  Przed sezonem głośno było o tym, że szejkowie z Manchesteru są głodni europejskich trofeów. Co prawda ćwierćfinały nie są blamażem, ale trochę bólu sprawia odpadnięcie z rąk innej angielskiej ekipy – Liverpoolu. Kibice sprawiają wrażenie, że Premier League jest dla nich zdecydowanie ważniejsze, a spać spokojnie mogą dopiero wtedy, gdy City jest wyżej niż United.

Guardiola nauczył się na błędach ubiegłego sezonu

Sezon 2016/2017 City zakończył z 15-punktową stratą do Chelsea w Premier League, przegrał w półfinale FA Cup z Arsenalem. Na koniec ta najbardziej wstydliwa i dotkliwa porażka z Monaco w Lidze Mistrzów. Co więc Pep Guardiola musiał zrobić, żeby zatrzeć te wspomnienia?

Cały proces rozpoczął się wcześnie, a Hiszpan uważa, że ubiegłoroczne potknięcie było częścią sukcesu w tym roku. O ile szejkowie nigdy nie mieli problemów z wyciąganiem pieniędzy z klubowej skarbonki na nowych zawodników, o tyle od momentu przybycia Pepa transfery w końcu zaczęły nabierać sensu.

„Guardiola ma jaja, pozbywając się Joe Harta” – takie słowa padały z ust niejednego znawcy futbolu w Anglii. W sumie nie ma się co dziwić. Anglik to jeszcze dwukrotny mistrz i ulubieniec kibiców. Przyszła pora na Claudio Bravo. Generalnie bramkarze nie mają lekkiego życia w Manchesterze. Szkoleniowiec, który w poprzednim klubie miał do dyspozycji Manuela Neuera, już nigdy nie spojrzy na kogoś, kto nie umie grać bardzo dobrze nogami. W 22 spotkaniach Bravo zachował tylko pięciokrotnie czyste konto i miał takie serie jak 16 wpuszczonych bramek na 24 strzały w kierunku jego bramki. W lipcu na Etihad Stadium przyleciał Ederson, którego Sean Dyche, menedżer Burnley, podsumował zdaniem:

To jak posiadanie Ronalda Koemana w bramce. On przyjmuje piłkę i się z nią kręci, potrafi momentalnie zmienić tempo gry

Punkt numer dwa to odświeżenie boków i obrony. Styl gry defensywy, którą zastał Guardiola w Manchesterze, był do zmiany. Natychmiastowej. Zabaleta, Clichy, Sagna i Kolarov to na pewno klasa światowa, ale po trzydziestce nie ma się już tej energii i fizyki, na którą składano zamówienie. Do klubu trafili Kyle Walker, Benjamin Mendy, Danilo, Aymeric Laporte.

Trzy. Pozwolił Sterlingowi grać dalej. Z Raheemem bywało różnie, ale koniec końców to historia z happy endem. Dwa pierwsze sezony w barwach Manchesteru miał przeciętne. Zawodnik, który miał strzelać, nie strzelał. W 64 meczach miał na koncie 13 bramek. Hiszpański szkoleniowiec był cierpliwy i opłaciło się – po 25 spotkaniach tego sezonu młody Anglik miał na swoim koncie 15 trafień.

Za atak odpowiadać mieli Leroy Sane, Gabriel Jesus i Bernardo Silva. Średnia wieku ściągniętych przez Guardiolę piłkarzy jest naprawdę imponująca, ale dla niego najważniejsze było, aby mieć trzon zespołu. Ludzi, którzy będą rządzić w szatni, którzy opanują młodych gniewnych. Tej roli podjąć się mieli Kompany, Aguero i David Silva.

Maszyna nie do zatrzymania.

Sto punktów, sto bramek

Piłka nożna niestety jest taka, że po jakimś czasie wszystko i tak sprowadza się do statystyk. Oczywiście wszyscy pamiętają wielkie chwile takie, jak: ręka Maradony, szaleńcze rajdy Pelego czy Ronaldo przed ciążą spożywczą w koszulce Barcelony. Na szczęście „The Citizens” w tym sezonie zrobili takie liczby, że jest to jeden z elementów, o którym na pewno będzie się mówić. 106 strzelonych bramek przy najmniejszej liczbie straconych. 32 mecze wygrane, czery zremisowane i dwie porażki – równa setka. Jakby mierzyli w coś wielkiego.

Co przyniesie kolejny sezon? Podczas gdy w United, Liverpoolu czy Arsenalu będą się docierali, na Etihad mamy już gotowy produkt, i to ten z górnej półki.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze