Łukasz Zwoliński przykładem jak zmiana ligi może odmienić zawodnika


Łukasz Zwoliński wyjeżdżał z naszej ligi do Chorwacji, by wyczyścić głowę i odzyskać skuteczność – decyzja ta okazała się znakomita

30 sierpnia 2020 Łukasz Zwoliński przykładem jak zmiana ligi może odmienić zawodnika
Rafal Rusek / PressFocus

Gdy wyjeżdżał do ligi chorwackiej, mówiło się, że zmiana otoczenia może mu wyjść na dobre. Nikt jednak nie oczekiwał, że stanie się to w aż takim stopniu. Łukasz Zwoliński po półtorarocznym pobycie w HNK Gorica, wrócił do Ekstraklasy i imponuje skutecznością w barwach Lechii Gdańsk. 27-latek ma zadatki na najlepszego napastnika w lidze.


Udostępnij na Udostępnij na

Początki kariery Łukasza Zwolińskiego w dorosłej piłce, nie należały do najszczęśliwszych. Młody i utalentowany wtedy napastnik, mimo iż imponował skutecznością w rezerwach Pogoni Szczecin, nie otrzymał wyczekiwanej szansy w pierwszym zespole. Fakt ciągłej gry na poziomie III ligi, z czasem zaczął wywoływać u zawodnika frustrację.  Efektem tego były dwa wypożyczenia do klubów pierwszoligowych – najpierw do Arki Gdynia, następnie do Górnika Łęczna.

Złe dobrego początki

Pobyt w Gdyni był dla Zwolińskiego chyba najgorszym półroczem w dotychczasowej karierze. Młodemu zawodnikowi nie udało się na dobre przebić do składu, a jak dostawał szansę – nie potrafił jej wykorzystywać. Do tego dochodziło złe zachowanie kibiców kibiców. Nie byli oni do niego przekonani z racji klubu, z którego przybył. Mentalnie go to na pewno zbudowało, jednak mało pomogło w kwestii czysto piłkarskiej.

– Zawsze powtarzam, że czas w Gdyni to nie był okres stracony. Tam nauczyłem się samodzielnego życia, nabrałem doświadczenia życiowego – mówił swego czasu w wywiadzie dla portalu klubowego Pogoni Szczecin.

Inaczej było już w barwach Górnika Łęczna. Zwoliński dosyć dobrze wkomponował się w zespół, do tego w rundzie jesiennej kampanii 2013/2014 był najskuteczniejszym zawodnikiem w zespole. Wiosną nie udało mu się znacznie poprawić swojego dorobku, czego powodem były problemy zdrowotne. Z pełnym przekonaniem można było jednak stwierdzić, że nadal młody napastnik odżył i ponownie mógł wierzyć w swoją szansę na poziomie Ekstraklasy.

Takiej szansy doczekał się bardzo szybko. Od razu po powrocie z Górnika został włączony do pierwszego zespołu i wywalczył sobie na dobre podstawowy skład. Otrzymane zaufanie w pełni spłacał, poprzez bardzo dobrą skuteczność. Przez dwa sezony Zwoliński 20-krotnie trafiał do bramki rywala i przykuwał uwagę nie tylko klubów zagranicznych, a w pewnym momencie także sztabu reprezentacji Polski.

Niespodziewane problemy i odważna zmiana otoczenia

Po tak dobrym okresie nagle szczecinianin kompletnie się zaciął. Nie było to zatracenie skuteczności tylko na moment, a na dłuższy czas. To powodowało szyderę kibiców, mimo wielu lat spędzonych w klubie. W tamtym momencie można było zastanawiać się, czy aby Łukasz Zwoliński nie przespał momentu na wyjazd do lepszej ligi? Jego ambicje jednak nie pozwalały na szybkie odejście z Pogoni z racji dużego przywiązania do całego otoczenia. Napastnik dostał półroczną szansę na dojście do lepszej dyspozycji w Śląsku Wrocław, ale to ani trochę mu nie pomogło.

Po dwóch udanych latach, w kolejnych dwóch, Zwolińskiemu udało się strzelić zaledwie dwa gole w 47 spotkaniach. Trudno było jakkolwiek wytłumaczyć taką negatywną przemianę. Zawodnik uchodził za wielkiego profesjonalistę i nigdy nikt nie miał zastrzeżeń do jego pracy na treningach.

Latem 2018 roku sprawy w swoje ręce wziął jednak trener, Kosta Rujnaić. W rozmowie z zawodnikiem zasugerował wprost, że być może najlepszą opcją dla niego będzie bardziej radykalna zmiana w celu całkowitego wyczyszczenia głowy i odzyskania wiary we własne umiejętności. Tak się też stało i Zwoliński tuż po rozwiązaniu umowy z Pogonią, postanowił opuścić kraj i związał się kontraktem z beniaminkiem chorwackiej 1. HNL – HNK Goricą.

Coś więcej niż tylko odbudowa

Transfer do klubu z Velikiej Goricy okazał się czymś więcej niż strzałem w dziesiątkę. Zwoliński nie miał problemów z odzyskaniem skuteczności, do tego stał się o wiele bardziej pewniejszy siebie. Bardzo dobrze podziałał na niego ogólny styl życia w Chorwacji i całkowicie inne podejście do piłki, przede wszystkim „bardziej luźne”. Mniej skupiał się tam na analizowaniu, a bardziej na samej grze w piłkę. Łukasz przed dłuższy czas był liderem klasyfikacji strzelców dzięki dobrej regularności w strzelaniu goli.

Ostatecznie w całym sezonie zdołał zdobyć aż 14 bramek. Wraz z Serbem Komnenem Andriciem był najskuteczniejszym obcokrajowcem w lidze.

Zwoliński w klubie był traktowany bardzo dobrze, a w pewnym momencie stał się także wicekapitanem zespołu. HNK Gorica zachwycała wtedy ligę, gdyż wiele osób zapowiadało, że jako beniaminek niewiele będą mogli zdziałać. Fakty okazały się takie, że niewiele im zabrakło do tego, by awansować do europejskich pucharów. To jeszcze bardziej pokazuje, jak wiele polski napastnik wniósł do zespołu. Nawet jeśli w nowym sezonie szło mu nieco gorzej, to i tak nadal był pierwszym wyborem na linię napadu – trener widział, co zespołowi daje jego obecność na boisku.

Był taki moment, że do Goricy przyjechał dyrektor sportowy Hajduka Split, by postarać się o sprowadzenie najlepszego zawodnika beniaminka. To jednak nie mogło dojść do skutku, bo klub Polaka postawił zaporową cenę, dając jasny sygnał, że nie zamierza wzmacniać ligowego rywala.

W Gdańsku nie tęsknią za Arturem Sobiechem

W zimowym okienku minionego sezonu z faktu, że kontrakt Łukasza Zwolińskiego wygasa po zakończeniu sezonu, postanowiła skorzystać Lechia Gdańsk . Co prawda, zainteresowanie jego usługami było ponownie także z kilku innych klubów, to gdański klub był najbardziej zdeterminowany. Taka opcja też przypadła do gustu samemu zawodnikowi po odbytych kilku rozmowach z trenerem Piotrem Stokowcem. Na początku jego umowa miała obowiązywać od nowego sezonu, ale klub skutecznie postarał się o to, by napastnik dołączył do zespołu już zimą. Z racji pozycji w zespole, zarząd Goricy nie zamierzał robić jakichkolwiek problemów w szybszej finalizacji transferu.

Transfer ten wzbudzał różne opinie, jednak chyba nieco więcej było tych pozytywnych, zważając na to, jakie liczby miał Łukasz Zwoliński na chorwackich boiskach. Jak się potem okazało, osoby które były pozytywnie nastawione do jego transferu, ani trochę się nie pomyliły. Zapewne także nie spodziewały się aż tak mocnego wejścia w ligę wychowanka Arkonii Szczecin. Jego gra szybko zaczęła zachwycać, a do tego gdy złapał skuteczność, to już pojawiały się głosy, że wymiana za Artura Sobiecha wyszła klubowi zdecydowanie na korzyść.

Jak to wygląda w liczbach? Trzeba przyznać, że znakomicie. W 17 spotkaniach rundy wiosennej, Zwoliński strzelił 7 goli, w tym raz zaliczył serię czterech kolejnych spotkań z trafieniem. Bardzo dobre wrażenie robiła także jego praca dla zespołu na boisku. Także początek tego sezonu można na razie uznać za udany w jego wykonaniu. W inauguracyjnym spotkaniu ligowym przeciwko Warcie Poznań, to Zwoliński swoim trafieniem zapewnił ważne trzy punkty Lechii.

Z pełnym przekonaniem można stwierdzić, że Łukasz Zwoliński jest obecnie najlepszym polskim napastnikiem w Ekstraklasie. Niektórzy mogliby pójść nawet krok dalej i uznać, że jest to materiał na czołowego snajpera całej ligi – ale na takie stwierdzenie jest jednak jeszcze za szybko. Wiele jednak wskazuje na to, że Lechia i w tym sezonie będzie miała ze Zwolińskiego wielki pożytek. Podstawą do tego będzie jednak poprawa stylu gry, który na ten moment na kolana nie rzuca. Wtedy oczywiście można będzie oczekiwać od 27-letniego napastnika strzelenia nawet kilkunastu bramek.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze