Jedenaście punktów, czwarte miejsce w tabeli, druga największa liczba strzelonych bramek w lidze, ale również proste błędy w defensywie i przegrana z bezpośrednim rywalem w walce o awans. Po blisko 1/3 jesiennych spotkań w Fortuna 1. Lidze przyglądamy się sytuacji w ŁKS-ie.
Po nieudanej próbie powrotu ŁKS-u do PKO Ekstraklasy w ubiegłym sezonie (łodzianie przegrali w decydującym spotkaniu barażowym z Górnikiem Łęczna 0:1) w Łodzi nie doszło do wielkiej rewolucji kadrowej. Nastąpiła wprawdzie zmiana na stanowisku szkoleniowca (Kibu Vicuna zastąpił Marcina Pogorzałę, któremu brak licencji UEFA Pro uniemożliwia samodzielne prowadzenie zespołu), ale trzon drużyny został niemal w całości zachowany.
Do tego ŁKS pozyskał dwóch kolejnych Hiszpanów, utalentowanego napastnika z Bałkanów Stipe Juricia oraz dwóch doświadczonych graczy do defensywy – obrońcę Bartosza Szeligę i bramkarza Marka Kozioła. Korekty w składzie miały zagwarantować miejsce w czołówce tabeli na koniec jesieni i dobrą pozycję wyjściową przed rundą rewanżową. Początek sezonu w wykonaniu „Rycerzy Wiosny” wywołał jednak wśród kibiców ŁKS-u mieszane uczucia. Spójrzmy, jakie są tego przyczyny oraz w czym fani łódzkiej drużyny mogą upatrywać pozytywów, a co przyprawia ich o bóle głowy.
Tabela Historia prawdę ci powie
Zacznijmy od dorobku punktowego. W sześciu pierwszych spotkaniach ełkaesiacy zdobyli łącznie 11 oczek, na co złożyły się trzy wygrane, dwa remisy i jedna porażka. W Łodzi najbardziej żałują straconych punktów w meczu przed własną publicznością z GKS-em Jastrzębie. Łodzianie prowadzili wówczas już 2:0, ale ostatecznie musieli zadowolić się tylko remisem. Co ciekawe, biało-czerwono-biali najlepsze recenzje zebrali po dwóch innych pojedynkach – z GKS-em Tychy i Koroną – których również nie udało się wygrać (w Kielcach ŁKS poniósł jedyną porażkę), ale postawa podopiecznych Vicuni mogła się podobać. ŁKS długo utrzymywał się przy piłce i stwarzał wiele sytuacji bramkowych, jednak zawiodła skuteczność.
Zupełnie inaczej było w starciach z teoretycznie mniej wymagającymi rywalami – Skra, Puszcza i wspomniany wcześniej GKS Jastrzębie przy odrobinie szczęścia mogli z ełkaesiakami osiągnąć dużo lepsze rezultaty. Stara piłkarska prawda mówi jednak, że najważniejsze są zdobyte punkty, a nie sam styl gry. Zobaczmy zatem, jak aktualny dorobek łodzian prezentuje się na tle historycznych statystyk. W zestawieniu poniżej porównaliśmy dorobki wybranych zespołów z zaplecza ekstraklasy po sześciu pierwszych kolejkach w ostatnich pięciu latach. Drużyny te w analizowanych sezonach wywalczyły ostatecznie awans do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Wnioski nasuwają się same – dobra postawa na starcie sezonu wcale nie musi być gwarancją końcowego sukcesu. W ostatnich pięciu latach zdarzały się bowiem przypadki, że awans do elity wywalczyły zespoły, które po sześciu kolejkach zajmowały miejsca w drugiej połowie tabeli. Kluczowe jest regularne punktowanie, o czym zresztą już w tamtym roku przekonał się ŁKS, który fantastycznie wystartował, ale zadyszka pod koniec rundy jesiennej i na początku wiosny sprawiła, że łodzianie wypadli ze strefy gwarantującej bezpośredni awans do PKO Ekstraklasy.
Młodzieżowy zawrót głowy. Dylemat trenera ŁKS-u
Kiedy po inauguracyjnym meczu z GKS-em Tychy jednym z najlepszych zawodników ŁKS-u wybrano Mateusza Bąkowicza, wydawało się, że Kibu Vicuna rozwiązał największy problem łodzian z ostatniego sezonu. W drużynie biało-czerwono-białych w minionych rozgrywkach długo zastanawiano się, jak podejść do przepisu nakazu gry w podstawowej jedenastce przynajmniej jednego zawodnika poniżej 21. roku życia. W sezonie 2020/2021 rolę młodzieżowca w zespole pełnili naprzemiennie Gryszkiewicz (pomocnik), Janczukowicz (pomocnik) oraz Arndt (bramkarz), ale żaden z nich nie stanowił tak naprawdę wartości dodanej dla całego zespołu.
Pojawienie się Bąkowicza w podstawowym składzie na starcie sezonu i niezła postawa defensora wystawianego na prawej obronie dawały nadzieję, że kłopotliwy przepis nie będzie już dłużej powodować bólu głowy wśród członków sztabu szkoleniowego łódzkiej drużyny. W 6. kolejce Bąkowicz doznał jednak urazu, który wyklucza go z gry przez najbliższe sześć tygodni, a to sprawia, że trener Vicuna na nowo będzie musiał poukładać sytuację w zespole.
Wątpliwe wydaje się to, by szkoleniowiec postawił ponownie na wariant z Arndtem w podstawowym składzie. Hiszpan już raz w tym sezonie dokonał niespodziewanej zmiany między słupkami (Arndt zastąpił Kozioła w bramce w meczu z Jastrzębiem, bezpośrednio po spotkaniu z Puszczą, w którym podstawowy golkiper łodzian… zachował czyste konto) i nie wyszła ona na dobre (ełkaesiacy stracili wówczas dwa gole i dwa niemal pewne ligowe punkty). O miejsce w wyjściowym składzie powalczą pewnie zatem pomocnicy: Gryszkiewicz i Kuźma. Faworytem będzie ten pierwszy, który ma większe doświadczenie na pierwszoligowych boiskach i lepiej rozumie się z partnerami z drużyny.
Około sześciu tygodni potrwa przerwa w treningach Mateusza Bąkowicza.
Wracaj szybko do zdrowia, czekamy na Ciebie! pic.twitter.com/NZ4XEQiLA2
— ŁKS Łódź (@LKS_Lodz) August 30, 2021
Szlachetne zdrowie, ile cię trzeba cenić…
Problemy zdrowotne w ŁKS-ie to zresztą kolejny temat dominujący w rozmowach fanów łódzkiej drużyny. Dość wspomnieć, że od początku sezonu oprócz wspomnianego Bąkowicza kontuzji doznali Dominguez, Dąbrowski i Nacho, a od dłuższego czasu urazy leczą też Corral i Dankowski. Nie w pełni sił jest również Brazylijczyk Ricardinho, wokół którego pojawia się zresztą sporo spekulacji. Niektórzy sugerowali, że napastnik tak naprawdę nie występował latem w zespole, gdyż szykowano go do zagranicznego transferu i w ten sposób „dmuchano na zimne”, by transakcja nie została anulowana z powodu ewentualnego urazu.
Teoria ta jednak jak na razie nie znalazła potwierdzenia, a okna transferowe większości lig europejskich właśnie się zamknęły. Wszystko wskazuje więc na to, że nie dojdzie do zmiany barw przez Brazylijczyka, a pogłoski o celowym oszczędzaniu snajpera okażą się tylko plotkami. Oficjalna strona klubu informuje zresztą, że jeszcze w tym tygodniu Ricardinho przejdzie kolejne badania, po których lekarze zadecydują o jego ewentualnym powrocie do zajęć z całym zespołem.
Z Brazylijczykiem czy też nie sytuacja zdrowotna w zespole nie wygląda za ciekawie, dlatego kibice mogą się jedynie cieszyć, że ŁKS zbudował na tyle szeroką kadrę, iż przy takiej pladze urazów nie musi się posiłkować zawodnikami z drużyny rezerw.
Letnie transfery ŁKS-u? Za wcześnie na ocenę
Jeśli jednak jesteśmy już przy personaliach, warto przyjrzeć się letnim ruchom kadrowym do zespołu. Łódzki klub pozyskał sześciu zawodników, ale tak naprawdę tylko o czterech z nich można napisać coś więcej.
Przedsezonowe oczekiwania spełnia jak na razie Marek Kozioł, który oprócz małej wpadki w inaugurującym spotkaniu z Tychami spisuje się bez zarzutów. Zatrudnienie blisko dwumetrowego golkipera miało jednak uspokoić grę ŁKS-u w defensywie, a ta – nawet z nieźle dysponowanym nowym bramkarzem – nadal popełnia proste i tragiczne w skutkach błędy. Gole stracone ze Skrą (bramka na 3:2) oraz Koroną bliźniaczo przypominały sytuacje z minionych sezonów, gdy dobra postawa zespołu w ofensywie nie szła w parze z grą w obronie.
Nieco rozczarowuje na razie inny defensywny nabytek – Bartosz Szeliga. Na usprawiedliwienie obrońcy pozyskanego z GKS-u Tychy należy wspomnieć, że w dotychczasowych spotkaniach grał głównie na lewej obronie, na której czuje się gorzej niż po przeciwnej stronie defensywy. Pozycja prawego obrońcy dotychczas zarezerwowana była jednak dla młodzieżowca Bąkowicza. W obliczu jego urazu i 6-tygodniowej szansy wydaje się jednak, że Szeliga wróci na swoją nominalną pozycję i może wówczas pokaże pełnię swoich umiejętności.
Trzeci z nabytków, Hiszpan Javi Moreno, o którym pisaliśmy szerzej tutaj, imponuje na razie głównie szybkością i nieszablonowym dryblingiem, ale w jego przypadku szwankuje skuteczność. Początek rozgrywek potwierdza zatem przedsezonowe opinie ekspertów od hiszpańskiej piłki, którzy zwracali uwagę, że liczby (rozumiane jako gole i asysty) nie są silną stroną pozyskanego przez ŁKS pomocnika. Do siatki dwukrotnie trafił za to napastnik Stipe Jurić i za każdym razem były to bramki przedniej urody. Bośniak z chorwackim paszportem zmarnował jednak również wiele dogodnych sytuacji i z oceną jego gry trzeba będzie jeszcze z pewnością poczekać kilka kolejek. Ta sama uwaga tyczy się zresztą wszystkich nowych nabytków, zwłaszcza że połowa z nich to stranieri, którzy na aklimatyzację w drużynie potrzebują zawsze nieco więcej czasu.
Zastanawiający jest fakt, że latem ŁKS nie zdecydował się na jeszcze jedno solidne wzmocnienie środka pola. Kibice łódzkiego klubu zwracają bowiem uwagę na przeciętną postawę obu defensywnych pomocników – Maksymiliana Rozwandowicza i Jakuba Tosika. Krytyczne uwagi pod kątem obu tych graczy pojawiały się zresztą już w końcówce ubiegłego sezonu, mimo to na tę pozycję do ŁKS-u dołączył latem jedynie młodziutki Jan Kuźma. Osiemnastolatek ma za sobą już symboliczny debiut w łódzkiej drużynie, ale trudno przypuszczać, by już teraz miał stanowić faktyczną konkurencję dla dwójki bardziej doświadczonych kolegów na tej pozycji. Pozyskany z Sandecji pomocnik to raczej melodia przyszłości i upłynie jeszcze wiele tygodni, zanim będzie można o nim myśleć jako o sensownej alternatywie do gry w środku pola.
Kluczowe najbliższe kolejki
W obliczu przytoczonych wyżej zdarzeń i informacji wydaje się, że kluczowe znaczenie dla łódzkiej drużyny mogą mieć najbliższe ligowe kolejki. Do końca września ŁKS rozegra jeszcze cztery ligowe spotkania, w których kolejno zmierzy się z Resovią, Miedzią, Podbeskidziem i Sandecją. Przynajmniej dwa z tych zespołów również celują w miejsca w pierwszej szóstce, a zatem ewentualne korzystne rezultaty w bezpośrednich starciach z rywalami do awansu mogą znacząco zmienić odbiór gry łódzkiej drużyny. Jeśli do tego ełkaesiacy zdołają powtórzyć dobrą postawę z wcześniejszych meczów z silniejszymi rywalami i poprawią swoją dotychczasową skuteczność, nastroje łódzkich kibiców powinny się polepszyć.