ŁKS – fenomen Łódzkiego Klubu Sportowego w ekstraklasie


ŁKS już w pierwszym meczu w ekstraklasie zachwycił niejednego widza

27 lipca 2019 ŁKS – fenomen Łódzkiego Klubu Sportowego w ekstraklasie
Łukasz Sobala / Press Focus

ŁKS już na samym początku swojej ponownej przygody z ekstraklasą zachwycił wielu kibiców w całej Polsce. Łódzki Klub Sportowy pokazał, że chce grać ofensywną piłkę i żaden rywal nie jest mu straszny. Wszystko to za sprawą trenera łodzian, Kazimierza Moskala. Szkoleniowiec niezależnie od miejsca pracy starał się dać grą swoich podopiecznych jak najwięcej rozrywki kibicom.


Udostępnij na Udostępnij na

Jednak ŁKS to nie tylko Kazimierz Moskal. „Rycerze Wiosny” to także bardzo ambitna i ciekawa drużyna pełna wielu kompetentnych ludzi. Od Krzysztofa Przytuły w roli dyrektora sportowego aż po samych piłkarzy. Widać gołym okiem konkretny plan i łodzianie są jednym z nielicznych zespołów w naszej lidze rzetelnie realizujących swój projekt. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, zakotwiczą na wiele lat na salonach. Jednak skąd się bierze ich fenomen?

Ofensywny futbol

W grze podopiecznych Kazimierza Moskala mogło się podobać bardzo dużo. Głównym trzonem składu byli Polacy, do których dokooptowany został hiszpański magik, Dani Ramirez. No właśnie, dlaczego magik? Były zawodnik Stomilu Olsztyn jest gwiazdą zespołu i w meczu przeciwko Lechii był zdecydowanie najbardziej aktywnym piłkarzem ŁKS-u.

Cała drużyna gospodarzy wymieniła między sobą aż 620 celnych podań. 84 z nich były autorstwa hiszpańskiego kreatora w postaci Daniego Ramireza. Łodzianie wypunktowali słabości Lechii i wykorzystali to, że gdańszczanie musieli przez większość meczu grać w dziesięciu.

Najbardziej w tym wszystkim imponował ofensywny styl gry. Drużyna szukała podań po ziemi, mądrze budowała akcje i nie miała problemów z regulowaniem tempa gry. Jednak w ich planie przeszkodził Dusan Kuciak. Bramkarz Lechii momentami bronił niczym w transie i uratował swojemu klubowi punkt na łódzkim terenie.

ŁKS w tym meczu przypominał mocno Pogoń Kosty Runjaica i jeżeli ta tendencja się utrzyma, „Rycerze Wiosny” będą jedną z najciekawszych drużyn do oglądania w tym sezonie.

Trener Moskal kluczem do sukcesu

Kazimierz Moskal oprócz ofensywnego stylu gry przynosi także drużynie jakże cenne doświadczenie. 52-latek ma za sobą epizody w klubach ekstraklasy i z powodzeniem prowadził Pogoń Szczecin czy też krakowską Wisłę.

Trener Moskal swoją filozofię ze Szczecina i Krakowa próbuje skutecznie zaimplementować w Łódzkim Klubie Sportowym. Mniej udanym epizodem w jego trenerskiej karierze w ekstraklasie okazała się jedynie Sandecja. Jednak tam nie dostał odpowiednich narzędzi, a z pustego to i Salomon nie naleje.

Sandecja Nowy Sącz była zdecydowanie najgorszą drużyną w sezonie 2017/2018. Zarówno pod względem organizacyjnym, jak i piłkarskim prezentowali się bardzo słabo i spadek był kwestią czasu. Za ten epizod nie ma co zrzucać winy na trenera Moskala, bo uniknięcie spadku graniczyło z cudem i na takie, a nie inne wyniki wpływ miało wiele składowych. Nieco więcej o trenerze pisaliśmy już na wortalu. 

Nowa gwiazda ligi?

Dani Ramirez swoimi występami na zapleczu ekstraklasy zachwycił wielu obserwatorów pierwszoligowych boisk. Hiszpański pomocnik w ubiegłej kampanii zdobył dziewięć bramek i zaliczył aż 15 asyst, będąc najlepszym graczem ligi.

Hiszpana cechuje przede wszystkim elegancja w boiskowych ruchach, inteligencja w podejmowaniu decyzji i jak na nasze warunki nietuzinkowa technika. Co ciekawe, piłkarz swego czasu grał nawet w Realu Madryt C, jednak nie przebił się do pierwszej drużyny „Los Blancos”.

Zawodnik nie boi się też brać odpowiedzialności na swoje barki. W ważnych i trudnych momentach dla łodzian potrafi w pojedynkę wykreować sobie bądź swojemu koledze sytuację i ciągle jest pod grą. O nim także już swego czasu pisaliśmy na naszych łamach. 

Polska siła

ŁKS w głównej mierze buduje swoją siłę na polskich zawodnikach. Jak widać, ta polityka kadrowa bardzo im się opłaca i zaprowadziła ich do ekstraklasy. Klub bazuje na piłkarzach z naszego kraju, inteligentnie obudowując ich graczami zza granicy. W kadrze meczowej na spotkanie z Lechią znalazło się aż siedemnastu Polaków.

Warto przede wszystkim zwrócić uwagę na jednego ze stoperów łódzkiego klubu, Jana Sobocińskiego. 20-latek już na boiskach pierwszej ligi wyróżniał się do tego stopnia, że budził zainteresowanie holenderskich klubów. Teraz jest po bardzo solidnym indywidualnie turnieju, jakim były mistrzostwa świata U-20.

Stoper rodem z Łodzi jest rosłym obrońcą, dla którego nie stanowi problemu gra zarówno w powietrzu, jak i na ziemi. Jest dobrze zbudowany i potrafi wyczuć moment, w którym należy dostawić nogę. Dodatkowo nie sprawia mu problemów granie z piłką przy nodze i pod tym względem wykonał krok do przodu za kadencji Kazimierza Moskala.

Jeżeli ma okazję, potrafi uderzyć z nieco dalszej odległości. Udowodnił to w meczu przeciwko Lechii Gdańsk, kiedy to zza pola karnego był o włos od pokonania Dusana Kuciaka.

Powrót zza światów

Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że ŁKS-owi wygrzebanie się z marazmu zajmie bardzo długo. Klub w 2013 roku ogłosił upadłość i spółka przestała istnieć. Zrealizował się najczarniejszy możliwy scenariusz. Co ciekawe, w dzisiejszej kadrze ŁKS-u jest aż ośmiu piłkarzy, którzy byli w klubie, gdy ten grał w III lidze. Poznajecie ich wszystkich?

Jednak szybko wrócili do żywych. W swoim pierwszym sezonie w IV lidze błyskawicznie awansowali do III ligi. Niestety, ale tam zaczęły się schody. Trzy lata zajął im awans na wyższy poziom rozgrywkowy. Dodatkowo awansowali tylko dlatego, że wygrany ich grupy, Finishparkiet Drwęca Nowe Miasto Lubawskie, nie ubiegał się o licencję na grę w II lidze. Następne lata to szybkie awanse w roli beniaminka kolejno na zaplecze ekstraklasy i na najwyższy poziom rozgrywkowy.

Ekstraklasa w końcu w Łodzi

I tak oto ŁKS po siedmiu latach niebytu wrócił do ekstraklasy. „Rycerze wiosny” po kilku latach gruntownej przebudowy i zaczynania od zera w końcu wrócili tam, gdzie ich miejsce. Po upadku Widzewa i ŁKS-u kibicom z województwa łódzkiego brakowało klubu na najwyższym szczeblu rozgrywek.

Jednak to, jak spragnieni ekstraklasy byli kibice, pokazali już w meczu z Lechią Gdańsk. Mimo faktu, że łódzki obiekt jest bardzo skromny, udało się osiągnąć czwartą najwyższą frekwencję w pierwszej kolejce. Lepsi w tej kategorii okazali się tylko kibice Arki Gdynia, Legii Warszawa i Wisły Kraków. Jednak ŁKS pod względem infrastruktury nie może się z tym tercetem równać.

Bardzo budujące jest to, jak wielką popularnością cieszą się mecze piłkarskie w Łodzi. Teraz nie pozostało nam nic innego jak czekać na moment, w którym Widzew wróci na salony, i zacierać ręce na derby Łodzi. Na derby Łodzi w ekstraklasie czekamy od 2012 roku i miejmy nadzieję, że nie będziemy musieli długo wyczekiwać kolejnych.

Krzysztof Przytuła

W tym całym zamieszaniu i wybuchu euforii wokół ŁKS-u nieco w cieniu pozostaje dyrektor ds. sportowych, Krzysztof Przytuła. Mimo że jest on jednym z głównych faktorów sukcesu Łódzkiego Klubu Sportowego, nie mówi się o nim tyle co o Danim Ramirezie czy też trenerze Moskalu.

Jednak od kilku lat wykonuje on bardzo dobrą pracę w gabinecie ŁKS-u i w głównej mierze dzięki niemu klub jest teraz tak wysoko. Bardzo mądre i przemyślane ruchy transferowe czy też modernizacja planu akademii to jedne z wielu zasług dyrektora „Rycerzy Wiosny”. Dzięki niemu tak bardzo do przodu poszedł Jan Sobociński, a do klubu trafili tacy zawodnicy jak Dani Ramirez. Czapki z głów i oby dalej pracował tak owocnie jak teraz.

Będzie tylko lepiej?

Jednak no właśnie, czy teraz będzie tylko lepiej? Pomimo pierwszego bardzo efektownego meczu ŁKS powinien mierzyć w spokojne utrzymanie w lidze i stabilizację. W tej chwili jest to najważniejsze.

Nie można na razie porywać się z motyką na słońce. Trzeba po cichu wykonywać kawał dobrej roboty i efektywnie pracować. Utrzymanie się w ekstraklasie pomoże w realizacji planu na następne lata i szybkim rozwoju bardzo ciekawie wyglądającego projektu, jakim jest ŁKS.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze