Liverpool znów rozbija Manchester City, wielkie emocje w Premier League!


3 marca 2016 Liverpool znów rozbija Manchester City, wielkie emocje w Premier League!

Jeszcze w niedzielę Juergen Klopp i jego podopieczni ocierali łzy po porażce z Manchesterem City w rzutach karnych w finale Pucharu Ligi Angielskiej, a już dziś wieczorem wzięli na swych pogromcach krwawy rewanż i po bramkach Lallany, Milnera i Firmino zwyciężyli 3:0. Ten wynik oznacza, że od "The Citizens" coraz bardziej oddala się triumf w Premier League, lecz na ich szczęście również inni kandydaci do mistrzostwa Anglii nie zdołali w tej kolejce zgarnąć pełnej puli punktów. 


Udostępnij na Udostępnij na

Szalony dwumecz Liverpoolu i City

Roberto Firmino (fot. Liverpoolecho.co.uk)
Roberto Firmino strzelił bramki w obu ligowych meczach z City (fot. Liverpoolecho.co.uk)

Gdy 21 listopada Liverpool rozgromił na wyjeździe Manchester City 4:1, mówiło się, iż ma to być początek wielkich sukcesów ekipy Juergena Kloppa. Jednak od tego czasu „The Reds” grali w kratkę, a ich wyniki nie zachwycały. Tydzień temu nawiązali do świetnego meczu na Etihad Stadium i rozbili Aston Villę aż 6:0, a dziś w rewanżowym ligowym starciu z „The Citizens” po raz kolejny pokazali, że potrafią rozgrywać fantastyczne spotkania.

W dwumeczu ligowym z Manchesterem podopieczni Kloppa zdobyli aż siedem bramek, tracąc zaledwie jedną, a trzeba napomknąć, że w obu tych pojedynkach rozmiary ich zwycięstwa mogły być znacznie większe. Dziś wszystko zaczęło się bardzo niepozornie, lecz gdy już Liverpool ruszył do ataku, był zabójczo skuteczny.

Po niemrawym początku „The Reds” rozkręcili się w drugiej części pierwszej połowy. W 34. minucie meczu parę metrów przed polem karnym City piłkę otrzymał Adam Lallana i silnym strzałem po ziemi w lewy róg bramki nie dał najmniejszych szans Joe Hartowi. Już siedem minut później było 2:0, a na listę strzelców wpisał się James Milner. Anglik technicznym strzałem z bliskiej odległości zakończył ładną, zespołową akcję podopiecznych Kloppa.

210111
Bohater dzisiejszego meczu, Adam Lallana (fot. Dailystar.co.uk)

O ile w pierwszej połowie mecz był dość równy i niezbyt emocjonujący, a wynik nie do końca oddawał to, co działo się na murawie, o tyle już druga część spotkania była prawdziwym show w wykonaniu graczy Liverpoolu. „The Reds” w 100% opanowali środek pola i nie dość, że nie dawali najmniejszych szans podopiecznym Pellegriniego na stwarzanie bramkowych okazji, to sami raz po raz zagrażali bramce strzeżonej przez Harta. Na trzeciego gola nie musieli długo czekać, bo już w 57. minucie meczu po idealnym prostopadłym podaniu najlepszego na murawie Lallany wynik pojedynku ustalił Roberto Firmino. Do końca spotkania czwarta bramka dla „The Reds” wisiała w powietrzu, lecz z pomocą odrobiny szczęścia Manchesterowi udało się uniknąć jeszcze większej kompromitacji.

Przegrana z Liverpoolem to już trzecia z rzędu ligowa klęska „The Citizens”, która coraz bardziej oddala podopiecznych Pellegriniego od obrony mistrzowskiego tytułu. Do końca rozgrywek pozostało co prawda dziesięć kolejek, a City ma jeszcze do rozegrania zaległe spotkanie, lecz odrobienie 10-punktowej straty do Leicester może się okazać dla graczy z Manchesteru zadaniem nie do wykonania.  Z kolei Liverpool awansował dzięki dzisiejszemu zwycięstwu na 6. lokatę w tabeli Premier League i wciąż ma realne szanse nawet na walkę o awans do eliminacji przyszłorocznej Ligi Mistrzów.

Klęska faworytów 

Juan Mata
Tym razem Juan Mata, a nie Marcus Rashford był bohaterem United  (fot. Skysports.com)

Na szczęście dla podopiecznych Manuela Pellegriniego w tej kolejce wszyscy kandydaci do zdobycia mistrzostwa Anglii zaliczyli niemałe wpadki. Gdy wczoraj Leicester zremisowało po emocjonującym meczu z West Bromwich Albion 2:2, wydawało się, że goniący je peleton będzie mógł znów zbliżyć się do sensacyjnego lidera. Jednak zarówno City, jak i Arsenal oraz Tottenham nie zdołali zdobyć w swoich spotkaniach choćby punktu.

Tottenham, który po remisie z Leicester miał szansę wskoczyć na fotel lidera, niespodziewanie przegrał na wyjeździe 0:1 z West Ham United po trafieniu Antonio z siódmej minuty meczu. Z kolei Arsenal nie sprostał na własnym stadionie Swansea, w której barwach kolejne dobre spotkanie rozegrał Łukasz Fabiański, kapitulując jedynie raz po strzale Joela Campbella.

To oznacza, że Leicester, mimo remisu, powiększyło przewagę nad goniącymi je potentatami, a coraz bliżej za ich plecami znajdują się po tej kolejce pogromca Tottenhamu, West Ham, a także wracający na właściwe tory Manchester United. Podopieczni van Gaala rzutem na taśmę pokonali Watford po ślicznym trafieniu z wolnego Juana Maty i zrównali się dzięki temu punktami z mającymi jedno zaległe spotkanie „The Citizens”.

Co nas teraz czeka?

Wszystkie te wydarzenia sprawiły, że walka o tytuł mistrza Anglii, a także o udział w przyszłorocznych europejskich pucharach nabiera w Anglii coraz żywszych kolorów i na tę chwilę chyba trudno cokolwiek przewidzieć. Znajdujące się na szczycie tabeli Leicester wciąż ma jedynie trzy punkty przewagi nad drugim Tottenhamem, który to w najbliższą sobotę podejmie na White Hart Lane plasujący się na trzeciej pozycji Arsenal. Sensacyjnego lidera oraz czwarty w tabeli Manchester City czekają łatwiejsze spotkania odpowiednio z Crystal Palace i Aston Villą, a depczący czołówce po piętach gracze United udadzą się na wyjazdowy mecz z West Bromem. Po dzisiejszych pojedynkach wiemy jedno – w Premier Leauge zdarzyć się może absolutnie wszystko.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze