Liverpool przegrał z Manchesterem United 2:3 i odpadł z FA Cup


Liverpool po świetnym spotkaniu przegrał z Manchesterem United i w dalszym ciągu pozostaje bez zwycięstwa w 2021 roku

24 stycznia 2021 Liverpool przegrał z Manchesterem United 2:3 i odpadł z FA Cup
www.thisisanfield.com

Mecz pomiędzy Manchesterem United a Liverpoolem zapowiadał się fascynująco i nie zawiódł. Oba zespoły stworzyły fantastyczne widowisko, ale koniec końców lepsi okazali się piłkarze z Old Trafford. Dla „The Reds” to już piąty mecz z rzędu bez zwycięstwa. Jürgen Klopp musi szybko zmienić coś w grze swojego zespołu, bo inaczej może on mieć poważne kłopoty w drugiej części sezonu.


Udostępnij na Udostępnij na

Ostatnie spotkania pokazały, że Liverpool zmaga się z pierwszym poważniejszym kryzysem, od kiedy na Anfield pojawił się Jürgen Klopp. Jego podopieczni stracili pewność siebie, a to odbiło się na wynikach. Mecz z Manchesterem United był więc idealnym momentem na przełamanie. Zwycięstwo z odwiecznym rywalem pomogłoby Liverpoolowi wrócić na dobre tory. Pozwoliłoby również odzyskać rytm przed kluczową fazą sezonu, w którą właśnie wchodzą zespoły.

Gotowi do walki

Dla Liverpoolu ostatnie tygodnie nie należały do udanych. Zespół Jürgena Kloppa nie wygrał bowiem od pięciu spotkań, a w ostatnich czterech nie strzelił nawet bramki. Mecz z Burnley pokazał, że piłkarze z Anfield stracili pewność siebie. Nie są już tymi „mentalnymi potworami” jak jeszcze kilka miesięcy temu. Spotkanie z Manchesterem United było więc dla Liverpoolu bardzo ważne. Nie miało nawet znaczenia to, że było one rozgrywane w ramach Pucharu Anglii. Liczyło się tylko zwycięstwo, awans do kolejnej rundy i przełamanie niemocy strzeleckiej.

Wielu kibiców „The Reds” zastanawiało się z pewnością, czy ich zespół będzie mentalnie gotowy do starcia z rozpędzonym Manchesterem United. W tej kwestii jednak Jürgen Klopp rozwiał wszystkie wątpliwości. – Jesteśmy naprawdę gotowi do walki na 100 procent – stwierdził Niemiec na przedmeczowej konferencji prasowej.

Niedzielna potyczka z Manchesterem United miała pokazać, w jakim miejscu znajduje się obecnie Liverpool. Porażka z Burnley mogła zadziałać na „The Reds” w motywujący sposób i dać impuls do poprawy gry. Z drugiej strony po czwartkowej wpadce pewność siebie poszczególnych piłkarzy mogła spaść na jeszcze niższy poziom. Jürgen Klopp zdawał sobie z tego sprawę. Niemiec wiedział, że po spotkaniu z Burnley jego zespół musi odbić się od dna, a nie na nim pozostać. – Porażka się zdarza – czasami potrzebujesz naprawdę upaść bardzo nisko, aby potem odbić się od dna i właściwie zmienić dotychczasową sytuację. To jest na pewno to, co będziemy starali się osiągnąć, i w pełni się na tym skupiamy – mówił Niemiec przed starciem z Manchesterem United.

Jürgen Klopp zazwyczaj mecze pucharowe traktuje z przymrużeniem oka. Wystawia w nich przeważnie zmienników. Niemiec nie kryje się z tym, że dla niego jest to moment, kiedy podstawowi gracze mogą odpocząć. Tym razem nie było jednak mowy o lekceważeniu czy podejściu do tego spotkania z przymrużeniem oka. Stawka była bowiem duża. Nie ze względu na awans do kolejnej rundy FA Cup, ale z perspektywy dalszej części sezonu i odbicia się od mentalnego dna. 

Przełamanie Salaha, ale to za mało

Liverpool zaczął niedzielne starcie od mocnego uderzenia. Już w pierwszej akcji gdyby Alexander-Arnold zachował się lepiej, mogła paść bramka na 1:0. Wydawało się, że goście pójdą za ciosem i przejmą kontrolę nad spotkaniem. Mecz się jednak wyrównał. Żaden z zespołów nie potrafił zdominować przeciwników. Ani Liverpool, ani Manchester United nie chciał się zbyt mocno otwierać, a przy tym narazić się na ewentualną kontrę ze strony rywali. Pierwszy kwadrans upłynął na wzajemnym badaniu. Spotkanie było bardzo intensywne, ale jednocześnie brakowało konkretów pod obiema bramkami.

Pierwszą dogodną okazję stworzyli sobie piłkarze Liverpoolu i od razu zamienili ją na bramkę. W 18. minucie Wijnaldum podał piłkę do Firmino, a ten znakomitym prostopadłym zagraniem uruchomił Salaha. Egipcjanin wyszedł sam na sam z Hendersonem i podcinką umieścił piłkę w siatce. Tym samym dwaj bardzo krytykowani piłkarze Liverpoolu wyprowadzili swój zespół na prowadzenie na Old Trafford. Kilka minut później było już jednak 1:1. Z szybką kontrą wyszedł Manchester United. Lewą stroną pomknął Rashford i kapitalnym długim podaniem uruchomił Greenwooda. Młody Anglik stanął twarzą w twarz z Alissonem i pewnie umieścił piłkę w siatce.

Z każdą kolejną minutą obraz gry się nie zmieniał. Mecz cały czas stał na bardzo wysokiej intensywności. Widać było, że oba zespoły myślą wyłącznie o wygranej. W ostatnim kwadransie brakowało jednak klarownych okazji. Gra toczyła się albo w środku pola, albo w bocznych sektorach. Przyzwoitą szansę na podwyższenie wyniku miał co prawda McTominay, ale jego uderzenie zostało zablokowane. Pierwsza połowa zakończyła się więc remisem 1:1.

Dominacja to nie wszystko

Liverpool przejął od samego początku drugiej połowy kontrolę nad spotkaniem. Szybko się to jednak zmieniło. Greenwood zagrał świetną piłkę za linię defensywy gości. 19-letni Williams miał szansę, aby przerwać tę akcję, ale nieczysto trafił w piłkę. Wykorzystał to Rashford, który dopadł do futbolówki i wyszedł sam na sam z Alissonem. Anglik pewnie uderzył na bramkę, trafił do siatki i wyprowadził swoją drużynę na jednobramkowe prowadzenie już na samym początku drugiej części meczu.

Po utracie bramki Liverpool znowu przejął kontrolę nad spotkaniem. Najpierw świetną sytuację zmarnował Milner. Chwilę później jednak Anglik się zrehabilitował. Przejął podanie Cavaniego i zagrał do Firmino. Brazylijczyk świetnie wypatrzył Salaha w polu karnym, a ten pewnym strzałem lewą nogą umieścił piłkę w siatce rywali i w 58. minucie było już 2:2. Manchester United niepotrzebnie cofnął się po zdobytej bramce, a Liverpool to wykorzystał i niewiele brakowało, a dwie minuty później goście wyszliby na prowadzenie. Na szczęście jednak dla gospodarzy uderzenie Alexandra-Arnolda obronił Henderson.

Liverpool w drugiej połowie zdecydowanie zdominował Manchester United. To goście przeważali i tworzyli sobie kolejne sytuacje, ale to gospodarze wyszli na prowadzenie. Przed polem karnym Cavaniego sfaulował Fabinho. Sędzia podyktował rzut wolny, a Fernandes, który pojawił się na placu w drugiej połowie, precyzyjnym strzałem umieścił piłkę w siatce. Kilka minut później piłkarze Manchesteru United mieli szansę, aby podwyższyć prowadzenie i zamknąć spotkanie, ale Cavani trafił w słupek. Do końca meczu nie padła już jednak żadna bramka i wynik 3:2 dla gospodarzy nie uległ zmianie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze