Liga Konferencji spełnia swoje założenie – szansa dla debiutantów


Lekceważona w niektórych kręgach Liga Konferencji jest świętem dla tych, którzy dotychczas mogli pomarzyć o grze w europejskich pucharach

16 września 2021 Liga Konferencji spełnia swoje założenie – szansa dla debiutantów
Chivista

Po ogłoszeniu tego projektu słychać było głosy krytyków mówiące o tym, że to coś zupełnie niepotrzebnego. Poniższe przykłady pokazują jednakże, że Liga Konferencji jest pewnym odświeżeniem w europejskich rozgrywkach, a także okazją dla zespołów, które nie miały szans zakwalifikować się do Ligi Mistrzów bądź Ligi Europy. Conference League otwiera bramy do europejskiego raju wielu kopciuszkom, aby mogły one wypłynąć na głębsze wody.


Udostępnij na Udostępnij na

Liga Konferencji w związku z tym dała szansę zadebiutować aż ośmiu nowym drużynom. Niektóre z nich mają szansę zamieszać w swoich grupach, inne natomiast za sukces będą uważać każdy punkt.

Alaszkert Erywań

Drużynę z Armenii w swoim europejskim debiucie mogliśmy oglądać już we wtorek. Było to spowodowane przesunięciem spotkań Maccabi Hajfa oraz Maccabi Tel Awiw ze względu na judaistyczne święto Jom Kippur. Mecz wicemistrza Izraela z udziałem Alaszkertu zapisał się tym samym – na spółkę ze spotkaniem mistrza z Feyenoordem – jako pierwsze rozegrane potyczki w historii Ligi Konferencji.

Przeszłość Alaszkertu jest pełna wzlotów i upadków. Został on założony w Erywaniu w 1990 roku i początkowo grał w czwartej lidze Związku Radzieckiego. Po rozpadzie mocarstwa przystąpił do rozgrywek nowo utworzonej ligi armeńskiej, lecz zajął ostatnie miejsce. Po spadku klub zamiast rozpocząć sezon w niższej lidze, został rozwiązany.

Pięć lat później nastąpiła reaktywacja, która zakończyła się 6. lokatą w drugiej lidze i ponownym wycofaniem z dalszej rywalizacji. W 2000 roku klub po raz kolejny chciał się odrodzić, lecz problemy finansowe na to nie pozwoliły. Udało się to dopiero w 2011 roku. Od sezonu 2013/2014 Alaszkert pozostaje w najwyższej klasie rozgrywkowej. Ostatnie lata są z kolei najlepsze w historii. Zespół w ciągu ostatnich sześciu sezonów aż czterokrotnie zdobył mistrzostwo kraju.

Mistrz Armenii jest bardzo dobrze znany Łukaszowi Bobrukowi, ekspertowi od piłki postsowieckiej: – Klub ten wykorzystał słabość wcześniejszego mistrza, Ararata-Armenia Erywań, i odzyskał tytuł mistrzowski. Jak na ormiańskie warunki jest to drużyna budowana dość solidnie i od kilku dobrych lat trzyma się w krajowej czołówce oraz regularnie występuje w europejskich pucharach. Teraz udało się dzięki wprowadzeniu trzeciego pucharu wywalczyć pierwszy dla Armenii awans do fazy grupowej. Alaszkert zapewnił go sobie, gdy w eliminacjach Ligi Europy ograł po zaciętym boju Kairat.

W spotkaniu z Maccabi Tel Awiw Alaszkert zaprezentował się jednakże ze słabej strony. Kulało rozegranie, a bramki strzelane przez Izraelczyków wynikały z prostych błędów w obronie. Niezłym kunsztem strzeleckim popisał się Jose Embalo, do niedawna zawodnik Olimpii Grudziądz. Portugalczyk znalazł lukę w obronie rywali i oddał precyzyjny strzał zza pola karnego, czym zaskoczył rywali. Embalo był również bohaterem dwumeczu z Kairatem, bowiem dwukrotnie wpisał się na listę strzelców w spotkaniu rewanżowym.

Przewidywania

Mecz z Maccabi pokazał, że Alaszkertowi będzie niezwykle trudno o jakąkolwiek zdobycz punktową. – Dla mistrza Armenii samo znalezienie się w grupie z HJK, LASK i Maccabi, z którym już zdążyli przegrać 1:4, już jest wielką sprawą i każdy wywalczony punkt będzie pewnym sukcesem. Wyróżniają się tam Glisić i znany z polskich boisk Embalo – kończy Bobruk. Niemniej jednak jest to drużyna, która – tak jak inne zespoły z tego zestawienia – swoją największą szansę będzie upatrywała w grze na własnym stadionie. Całkiem więc możliwe, że takie drużyny jak HJK czy LASK pogubią w Armenii punkty.

Flora Tallin

Estończyków z całą pewnością pamiętają kibice Legii Warszawa. W drugiej rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów mistrz swojego kraju podejmował „Wojskowych”. Lekceważona poniekąd ekipa Flory zaprezentowała się w tym dwumeczu z bardzo dobrej strony, zmuszając podopiecznych Czesława Michniewicza do sporego wysiłku. Na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej, gdy legioniści szybko objęli prowadzenie, wydawało się, że podwyższenie wyniku jest kwestią czasu. Estończycy jednakże wrzucili wyższy bieg, zaskakując mistrzów Polski. Opłaciło się to na początku drugiej połowy, gdy Flora doprowadziła do wyrównania.

Legia ostatecznie wygrała rzutem na taśmę za sprawą Rafy Lopeza. O opinię w sprawie tego zespołu poprosiliśmy „Estoński Futbol”: – Dla Estończyków to wielkie święto. Po raz pierwszy w historii klub z tego kraju awansował do fazy grupowej europejskich pucharów. W eliminacjach pewnie pokonali Hibernians i Dundalk, Legii narobili kłopotów, a z Omonią odpadli po karnych.

– Największe atuty Flory to zgranie i świetny trener, 33-letni Jürgen Henn. Potrafi świetnie przygotować zespół do spotkania, trafia do młodszych i doświadczonych zawodników. Gwiazdami Flory są napastnik Rauno Sappinen, który był niesamowicie skuteczny w eliminacjach, i Konstantin Vassiljev, kiedyś gwiazda ekstraklasy, a obecnie reżyser gry „Kaktusów” – dodaje „Estoński Futbol”.

Trudno się z tym nie zgodzić – Sappinen w ośmiu spotkaniach kwalifikacyjnych zdobył aż osiem bramek, jest więc to zawodnik dla mistrza Estonii nie do zastąpienia. Jako słabe strony ekspert podaje problem, z którym mierzy się wielu kopciuszków: – Bolączką Flory jest gra obronna i brak większego doświadczenia gry z dużymi markami.

Oczekiwania

– Estończycy chcą się godnie zaprezentować i wyrwać kilka punktów Anorthosisowi lub Partizanowi. Każdy gol i punkt będzie wielkim sukcesem – kończy „Estoński Futbol”. Oprócz wspomnianych Cypryjczyków oraz Serbów Flora zmierzy się z Gentem, który w ostatniej rundzie eliminacji pokonał Raków Częstochowa. O wyjście z grupy będzie trudno, lecz zespół „Kaktusów” z całą pewnością stać na kilka niespodzianek.

Bodø/Glimt

Zespół mistrza Norwegii dogłębnie przedstawił naszemu portalowi Paweł Tanona, ekspert od ligi norweskiej: – Mocnym punktem jest na pewno dobre zgranie. Linia obrony i pomocy jest niezmieniona w stosunku do zeszłego sezonu, w którym Bodø/Glimt sięgnęło po mistrzostwo Norwegii. Zawodnicy się znają, każdy wie, co ma robić na boisku. Nie zmienił się też trener i jego filozofia. Glimt chcą grać ofensywnie i strzelać dużo bramek. 

Szczególnie warto zwrócić uwagę na indywidualności zespołu: – Patrick Berg to kapitan i wychowanek klubu. Jest kolejnym z rodu Bergów w Bodø/Glimt – w tym klubie przez wiele lat grali jego dziadek, tata i dwóch wujków. Gra on jako najniżej ustawiony z trójki środkowych pomocników, bierze na siebie ciężar wyprowadzania piłki, jest też dobry w destrukcji. Od kilku miesięcy jest regularnie powoływany do reprezentacji Norwegii, gdzie nie pełni tylko roli statysty. Piłkarsko przerasta ligę norweską i kwestią czasu jest jego transfer. Latem B/G odrzucało za niego oferty z Grecji i Holandii.

Nie można też zapomnieć, że Bodø położone jest za kołem podbiegunowym, więc przede wszystkim AS Roma i CSKA Sofia będą musiały się liczyć z kilkugodzinnym lotem na północ Norwegii. Dodatkowo Glimt rozgrywa swoje mecze na sztucznej murawie. To również może być ich atutem, ponieważ Norwegowie zdecydowanie lepiej punktują na swoich stadionach niż na wyjazdach i boiskach z naturalną trawą. 

Jakie natomiast są słabe strony niedawnych przeciwników Legii Warszawa? – Bodø/Glimt w poprzednim sezonie rozbiło bank i w Eliteserien, w której rozgrywa się 30 kolejek, strzeliło 103 gole. Za zdecydowaną większość z nich odpowiadało trio Jens Petter Hauge – Kasper Junker – Philip Zinckernagel. Teraz całej trójki już nie ma w klubie. Odbiło się to automatycznie na jakości w ofensywie. 

Bodø/Glimt stara się grać tak samo jak w zeszłym roku, ale jakość aktualnie obecnych w klubie napastników i skrzydłowych nie jest jednak tak wysoka jak wyżej wymienionej trójki. To sprawia, że B/G ma kłopot z kreowaniem sobie sytuacji. Ich gra często wygląda dobrze do 20. metra od bramki przeciwnika, ale potem się coś zacina. Jeżeli rywale będą w stanie dobrze przygotować się taktycznie na ich grę, tak jak zrobił to chociażby Czesław Michniewicz, to Norwegowie będą mieli kłopoty – wymienia ekspert.

Przewidywania

– Dobry wynik w Lidze Konferencji na pewno będzie priorytetem dla Bodø/Glimt. Po raz pierwszy w historii klubu udało im się zakwalifikować do fazy grupowej europejskich pucharów. Tym bardziej więc będą chcieli pokazać się z dobrej strony. Tym bardziej że losowanie grup okazało się być całkiem dobre, ponieważ Zoria Ługańsk i CSKA Sofia są na pewno w zasięgu podopiecznych Kjetila Knutsena. Dodatkowo kilku zawodników czeka na odejście do lepszej ligi, więc europejskie puchary będą świetnym polem, aby się wypromować. Dlatego nikt z norweskiej drużyny nie będzie cofać nogi podczas tych sześciu spotkań – argumentuje Tanona.

Dodaje również: – Optymistycznie powiem, że liczę na walkę o drugie miejsce w tabeli. Roma będzie raczej poza zasięgiem i bez większego problemu powinna wygrać grupę. Chyba że całkowicie zlekceważy te rozgrywki i pośle do boju juniorów i drugi albo trzeci garnitur. Ale nie ma co przewidywać takiego scenariusza, tylko trzeba się nastawić na walkę z możliwie najsilniejszym składem.

Bułgarzy i Ukraińcy są na pewno rywalami w zasięgu i każdy ma tutaj szansę z każdym. Rywalizacja tych trzech drużyn będzie bardzo wyrównana i nikt nie jest w niej bez szans. Wierzę, że B/G będzie w stanie wygrać u siebie z CSKA i Zorią, a na wyjazdach powalczy o dobre wyniki, które mogą jej otworzyć autostradę do wyjścia z grupy.

Randers FC

O drużynę Randers zapytaliśmy Victora Morawskiego, eksperta od ligi duńskiej, który wskazał atuty „Hestene”: – Mocne strony Randers to niewątpliwie ich mentalność, nieustępliwość, przygotowanie fizyczne, zgranie i organizacja defensywna. Warto wyróżnić trenera Thomasa Thomasberga, pod którego wodzą zespół notuje stopniowy rozwój, a także bramkarza Patricka Carlgrena, lidera obrony potrafiącego nieraz uratować zespół, oraz Vito Hammershøja-Mistratiego, pomocnika napędzającego akcje ofensywne rozprowadzaniem piłki na skrzydła oraz umiejącego uderzyć z dystansu, a także walczącego odpowiedzialnie w obronie.

Każda drużyna naturalnie ma również swoje słabości: – Jako minus trzeba wspomnieć po prostu ich piłkarskie ograniczenia. To nie są wirtuozi, a wielu graczy, choć niektóre aspekty piłkarskiego rzemiosła ma na wysokim poziomie, to w innych po prostu kuleje. Nie pomoże też granie co trzy dni, co przy stosunkowo wąskiej kadrze może odbić się na wynikach. Według wyliczeń duńskiej gazety „Tipsbladet” Randers wydają na piłkarzy (kwoty transferowe, pensje, bonusy itd. łącznie) niemal najmniej w Superligaen! Więcej tylko od beniaminków – tłumaczy Morawski.

Przewidywania

O co więc będą grać zawodnicy Randers? – Conference League to okazja na pieniądze, którymi w Randers nie pogardzą, więc każde punkty będą ważne. Zespół jest też ambitny i pewny siebie, jawnie stwierdzając, że wierzy w awans z grupy. Co by nie mówić, AZ, Jablonec i Cluj to rywale silni. Trudno jednakże uważać, może z wyjątkiem Holendrów, by mieli jakąś ogromną przewagę umiejętności nad „Hestene” – mówi ekspert.

1. FC Union Berlin

Z całą pewnością przedstawiciel najmocniejszej ligi w tym zestawieniu. Union Berlin, jeszcze niedawno występujący w 2. Bundeslidze, w poprzednim sezonie był jedną z rewelacji niemieckiej ligi. Podopieczni Ursa Fischera utarli nosa kilku większym markom, zajmując ostatecznie siódme miejsce, będąc prawie do samego końca w walce o grę w Lidze Europy. Ostatecznie sztuka ta się nie udała, lecz przystąpienie do eliminacji Conference League i tak jest dla „Die Eisernen” sporym osiągnięciem.

Sama droga do fazy grupowej była dla Unionu autostradą. Niemcy rozpoczęli kwalifikacje od ostatniej, czwartej rundy, w której zmierzyli się z trzecią drużyną ubiegłych rozgrywek ligi fińskiej, KuPS. Pierwszy mecz załatwił sprawę – Union wygrał na wyjeździe 4:0, nie pozostawiając Finom żadnych złudzeń. Rewanż w Berlinie był tylko formalnością, lecz Urs Fischer zdecydował się tylko na trzy zmiany w pierwszej jedenastce. Mimo tego drugie spotkanie tych zespołów zakończyło się bezbramkowym remisem.

W obu meczach od pierwszej minuty wystąpił Tymoteusz Puchacz. W Helsinkach został zmieniony w 72. minucie, asystując przy pierwszej bramce, a w drugim starciu przebywał na boisku do 84. minuty. Paweł Wszołek natomiast nie znalazł się w kadrze meczowej, a ostatecznie nie został zgłoszony do tych rozgrywek.

Przewidywania

W fazie grupowej przed Unionem trudne zadanie. Zawodnicy Ursa Fischera zmierzą się bowiem z Maccabi Hajfa, Feyenoordem oraz Slavią Praga. Grupa ta wydaje się na tyle wyrównana, że Niemcy mogą zarówno wyjść z niej bez większych problemów, jak i zakończyć swój udział na tym etapie rozgrywek. Wszystko będzie zależało od dyspozycji drużyny oraz pogodzenia rywalizacji w wymagającej lidze, jaką bez wątpienia jest Bundesliga.

Lincoln Red Imps

Zdecydowanie największy kopciuszek i niespodzianka zarówno w tym towarzystwie, jak i w całych rozgrywkach. Mistrz Gibraltaru zaczął swoją europejską przygodę od eliminacji do Ligi Mistrzów. Już wtedy pokazał charakter oraz dobrą dyspozycję, pokonując w pierwszej rundzie luksemburską Folę aż 7:2. W kolejnej rundzie los skrzyżował ich z CFR Cluj. Dla Rumunów, wbrew pozorom, nie był to spacerek. Na sztucznej murawie Victoria Stadium Lincoln postawił przeciwnikowi twarde warunki, a zwieńczeniem tego było objęcie przez gospodarzy prowadzenia. Ostatecznie w drugiej połowie mistrz Rumuni przechylił szalę zwycięstwa na swoją stronę, a w rewanżu dołożył dwa trafienia. 

Lincoln Red Imps w związku z porażką przeniesiono do eliminacji Ligi Europy. Tam czekał na nich Slovan Bratysława. Mecz w Gibraltarze po raz kolejny pokazał, jak trudny jest to teren. Słowacy wygrali 3:1, lecz statystyki tego spotkania przemawiają na korzyść kopciuszka. W rewanżu z kolei drużyna prowadzona przez Raula Castillo Pereza doprowadziła do wyrównania w 90. minucie.

W decydującej, czwartej rundzie eliminacji do Ligi Konferencji Lincoln zmierzył się z Riga FC. Wiadomo było więc już przed pierwszym gwizdkiem, że zespół z Gibraltaru bądź Łotwy po raz pierwszy w historii zagra w fazie grupowej europejskich pucharów. W pierwszym meczu w Rydze padł remis 1:1. W rewanżu początkowo Łotysze wyszli na prowadzenie, lecz jeszcze w pierwszej połowie mistrz Gibraltaru doprowadził do wyrównania. Potrzebna była dogrywka, która padła łupem Lincoln. Najpierw w 106. minucie weteran i kapitan reprezentacji, Roy Chipolina, dał swojej drużynie prowadzenie, a w 122. sensacyjny awans przypieczętował 20-letni Kian Ronan.

Przewidywania

Przed Lincolnem naturalnie w fazie grupowej walka o niemożliwe. Gibraltarczycy trafili do grupy F, w której zmierzą się z FC Kopenhaga, PAOK-iem Saloniki oraz ponownie ze Slovanem Bratysława. Każdy punkt wywalczony przez tę drużynę będzie sporym sukcesem oraz niespodzianką. Wcześniejszy dwumecz ze Słowakami pokazał jednak, że nie stoją na z góry przegranej pozycji. Ich największym atutem będzie własne boisko. Jeśli w czymś mogą upatrywać swojej szansy, to właśnie w tym niewygodnym dla wielu terenie.

NŠ Mura

Dla Słowenii NŠ Mura jest pierwszym przedstawicielem swojego kraju od sezonu 2017/2018, kiedy to NK Maribor występował w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Mura natomiast, chociaż formalnie została założona w roku 1924, to pod swoją nazwą występuje od roku 2013. Podobnie jak w przypadku Alaszkertu klub miał po drodze spore problemy finansowe, przez które nie przystępował do rozgrywek. Konsekwentnie od 2013 roku wspinał się po szczeblach niższych lig słoweńskich, aż w końcu w sezonie 2017/2018 awansował do Prvej Ligi. Mura z marszu stała się czołową drużyną w kraju. Jako beniaminek zajęła 4. miejsce, które powtórzyła rok później. W swoim trzecim sezonie w najwyższej lidze zespół z 11-tysięcznej miejscowości Murska Sobota sięgnął po pierwszy w historii tytuł kraju.

W eliminacjach do Ligi Mistrzów świeżo upieczeni mistrzowie Słowenii mierzyli się z macedońską Shkendiją Tetowo, którą bardzo pewnie pokonali w dwumeczu 6:0. Kolejna runda to jednakże zderzenie z brutalną rzeczywistością i porażka z Łudogorcem Razgrad. Pierwsze spotkanie obu drużyn zakończyło się bezbramkowym remisem, lecz rewanż w Bułgarii zakończył się wynikiem 3:1 dla gospodarzy.

W trzeciej rundzie eliminacji do Ligi Europy Mura trafiła na Żalgiris Wilno. Dwumecz ten okazał się bardzo wyrównany, a Słoweńcy ostatecznie wygrali 1:0 po golu w drugiej połowie rewanżu. Ostatnia runda to starcie ze Sturmem Graz. Zakończyło się ono pewnym zwycięstwem Austriaków 3:1 na wyjeździe oraz 2:0 na własnym stadionie. Chociaż faza grupowa Ligi Europy była o krok, to zawodnikom Ante Simundzy pozostała gra w Lidze Konferencji, która i tak jest dla mistrzów Słowenii sporym osiągnięciem.

Przewidywania

Los nie był dla Słoweńców zbyt łaskawy – w grupie G zmierzą się z Tottenhamem, Rennes oraz Vitesse. Zbyt dużą przesadą nie będzie określenie, że jest to mała grupa Ligi Mistrzów – Anglicy oraz Francuzi jeszcze niedawno w niej przecież występowali. Swoich szans Mura może szukać w podejściu większych ekip do Ligi Konferencji. Jest bardzo prawdopodobne, że Nuno Espírito Santo nie będzie wystawiał na te rozgrywki swoich najlepszych zawodników. Mimo tego trudno przypuszczać, że mistrz Słowenii wyjdzie z tej grupy.

Kajrat Ałmaty

O komentarz w sprawie Kajratu poprosiliśmy ponownie Łukasza Bobruka: – Klub najpierw był sponsorowany przez KazRosGaz, a potem HałykBank. Ściągano takie nazwiska jak Andriej Arszawin czy Vagner Love. Kiedy w 2020 roku odzyskano mistrzostwo i zdetronizowano Astanę, ambicje były wielkie. Mierzono w grupę Ligi Europy, zaś grupę Ligi Konferencji uznano za… rozczarowanie. W czerwcu tego roku do Erzgebirge Aue odszedł zdolny, młody białoruski trener Aleksiej Szpilewski. Jego następca Kirił Keker nie udźwignął nałożonej na niego presji i stracił posadę po odpadnięciu z eliminacji Ligi Europy przeciw Alaszkertowi.

– Wcześniej w eliminacjach Ligi Mistrzów lanie w rewanżu sprawiła Kairatowi Crvena zvezda Belgrad. Ponadto w lidze coraz bardziej uciekał liderujący Toboł Kustanaj. Po Kekerze przyszedł znany Kurban Berdyjew, z którym wiązane są wielkie nadzieje. Upragniona faza grupowa została osiągnięta po zlaniu w dwumeczu mistrza Luksemburga, Foli Esch. I tym muszą się w Ałmatach zadowolić. Celem jest walka o drugie miejsce w grupie z Qarabagiem i Omonią, gdyż Bazylea wydaje się raczej poza zasięgiem. Ale kto wie? – tłumaczy ekspert.

Przewidywania

Kajrat trafił do grupy H, w której zmierzy się z Omonią Nikozja, Karabachem Agdam oraz FC Basel. Przed Kazachami więc trudne zadanie. Jest to bowiem jedna z najbardziej wyrównanych grup w całych rozgrywkach. Pozostałe drużyny mają doświadczenie z gry w europejskich pucharach, łącznie z rywalizacją w Lidze Mistrzów. Kajrat w takim wypadku nie jest faworytem do wyjścia z grupy, lecz z całą pewnością nie stoi na straconej pozycji.

Liga Konferencji szansą na pokazanie się 

Siłą Ligi Europy w poprzednich edycjach była jej różnorodność. To, co zarzucane jest Lidze Mistrzów, czyli monotonia związana z rywalizacją tych samych drużyn, w tamtym turnieju nie miała miejsca. Podobnie powinno być z Ligą Konferencji. Debiutanci są powiewem świeżości oraz nadzieją na ciekawe rozstrzygnięcia. Jest to również szansa dla polskich klubów. Niewiele zabrakło, aby do grona debiutantów dołączył Raków Częstochowa bądź Śląsk Wrocław. Następne edycje będą sporą szansą dla właśnie takich drużyn. 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze