40 milionów dziury w budżecie. Legia i jej sytuacja finansowa


U Mistrza Polski wcale nie jest tak kolorowo, jak mogłoby się wydawać

Bez wątpienia Legia Warszawa jest najlepszym polskim klubem w ciągu ostatnich kilku sezonów. Wielu twierdzi, że świadczy to o słabości konkurentów, nie zmienia to jednak faktu, iż „Wojskowi” zdominowali rodzime rozgrywki. Po przełomie, jakim był awans do Ligi Mistrzów w sezonie 2015/2016, wielu twierdziło, że Legia będzie mogła jeszcze bardziej powiększyć przepaść dzielącą ją z innymi klubami. Tak się jednak nie stało.


Udostępnij na Udostępnij na

116 milionów złotych. Tyle stołeczny klub zarobił na grze w Lidze Mistrzów w sezonie 2016/2017. Za kampanię 2017/2018, według raportu Deloitte, kluby z ekstraklasy osiągnęły wpływy o zaledwie 34 miliona złotych większe. To doskonale obrazuje, jak potężnym zastrzykiem gotówki dla warszawskiej drużyny był tamten sukces. Co się zatem stało, że w myśl popularnego swego czasu mema Legia jednak nie „odjechała reszcie ligi za hajs z Ligi Mistrzów”?

Znalezione obrazy dla zapytania legia liga mistrzów vs real
PAP

Jeszcze dwa lata temu takie obrazki gościły na stadionie przy ul. Łazienkowskiej

Z nieba do piekła

Oczywiście wspomniane 116 milionów było rekordem w skali rodzimej piłki. Brak awansu sezon później po kompromitacji z kazachskim Astan okazał się wręcz katastrofalny w skutkach dla 13-krotnego mistrza. Przychody spadły na łeb, na szyję – z 233 milionów w 2017 roku do zaledwie 110 w roku 2018.

Kiedy rozbija się ich źródła, to jeszcze bardziej wyraźnie widać, jak ogromny wpływ na finanse ma rezultat sportowy i że zdecydowanie jest to związek przyczynowo-skutkowy. Sprzedaż praw telewizyjnych? W sezonie 2016/2017 było to 133 milionów przychodu. Sezon 2017/2018 to spadek do… 29 milionów złotych, czyli aż o 104 miliony mniej!

Frekwencja? Proszę bardzo, ze średniej 20,6 tysięcy na każdym spotkaniu Legia zjechała do 17,3 tysiąca. Różnica wynosi więc aż 16% na niekorzyść klubu. W karnetach wygląda to zresztą bardzo podobnie, gdyż kibice stołecznej drużyny wykupili ich w poprzednim sezonie o ponad 4,5 tysiąca mniej aniżeli w tym dwa lata wstecz.

Zgubne szacunki?

Oczywiście pomimo tych kłopotów to Legia nadal przoduje we wszelakich zestawieniach dotyczących sprawozdań finansowy za ubiegły rok. Pytanie, czy klub, który miał aspiracje, by dobijać do europejskiej czołówki, powinien się tym zadowalać? Gołym okiem widać, że brak stabilizacji, jaki wkradł się w jego szeregi po braku awansu chociażby do Ligi Europy w ubiegłym sezonie, wpłynął na niego bardzo negatywnie. Nie tylko pod kątem stricte sportowym.

Co prawda mimo wielu kłopotów nawet w lidze drużyna powoli wraca na swoje tory, jednak i tu pojawiają się pewne znaki zapytania. Dotyczą one m.in transferów dokonanych przez Ricardo Sa Pinto, nieco przypominające te wykonywane przez fatalnie wspominanych Chorwatów. Do tego tematu jeszcze wrócimy.

Na obecny sezon, mając na względzie nieudaną rywalizację w europejskich pucharach, Legia podała szacunki przychodów na mniej więcej podobnym poziomie jak w ubiegłym sezonie (110 milionów złotych). Zaznaczmy jednak, że cały czas mówimy o przychodach, dopiero po odjęciu kosztów jego uzyskania otrzymujemy dochód. Czyli to, co faktycznie wpływa do klubowej kasy. A tutaj jest znacznie gorzej…

40-milionowa dziura

Nie od dziś wiadomo, że prowadzenie klubu piłkarskiego niewiele ma wspólnego z opłacalnym biznesem. Wystarczy tylko przypomnieć, jak to wyglądało w przypadku właściciela Tele-Foniki i byłego już krakowskiej Wisły, Bogusława Cupiała, który na „Białą Gwiazdę” wydał łącznie ponad 218 milionów złotych. Śmiem wątpić, czy zwróciła mu się chociaż 1/4 tej kwoty. I to za 19 lat niejednokrotnego szargania sobie nerwów. Bycia z klubem na dobre (osiem mistrzostw Polski), ale też i złe (brak awansu do LM, kibicowskie incydenty).

Nie tylko w naszej rzeczywistości jest to ciężki kawałek chleba. Wystarczy przytoczyć fragmenty Futbonomii, w której można było znaleźć świetny fragment o tym, że dochody klubu z Premier League są w rzeczywistości na niższym poziomie niż te, jakie osiąga… przeciętny supermarket w Londynie!

Dlatego nie powinno być zaskoczeniem, że tylko w sezonie z Ligą Mistrzów warszawski klub osiągnął przychody przewyższające wydatki, czyli jednym słowem był na plus. W prognozach na obecny sezon mówi się, że łączna dziura budżetowa sięga nawet 40 milionów złotych!

Ratunek? Kieszeń właściciela (https://sport.dziennik.pl/pilka-nozna/ekstraklasa/artykuly/587982,ekstraklasa-dariusz-mioduski-legia-prezes-wlasciciel.html) i uszczuplenie kadry, które na plus trzeba oddać nowemu trenerowi, Ricardo Sa Pinto. Pozbywa się on niepotrzebnych, mocno obciążających budżet zawodników takich jak Eduardo czy też Arkadiusz Malarz. Mimo to, gołym okiem widać, że Legia potrzebuje gry w europejskich pucharach. Bez nich, już następny sezon mógłby okazać się katastrofalny w skutkach.

Komentarze
Adamo (gość) - 5 lat temu

Wałęsa dawaj moje 100 milionów

Odpowiedz
Andrzj J (gość) - 4 lata temu

Duduś◘ da 2mld spokojna głowa

Odpowiedz
molnar (gość) - 5 lat temu

A jeszcze 2lata temu w tv gadali,ze CWKS odjezdza reeszcie ekstraklasy za kase z LM.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze