Łęcznian nadzieje w seniorach. Czy zasadne? O starych wygach nie ma mowy


Górnicy wyszli najstarszym składem (średnia wieku 30 lat) z całej stawki ekstraklasy. Nie do końca równa się to idealnemu obyciu w elicie

30 lipca 2021 Łęcznian nadzieje w seniorach. Czy zasadne? O starych wygach nie ma mowy
Łukasz Sobala / PressFocus

Górnik Łęczna całkiem udanie zainaugurował sezon 2021/2022 remisem 1:1 z Cracovią przed własną publicznością. Niespodziewany beniaminek PKO Ekstraklasy przez dłuższy czas miał trzy oczka w kieszeni, ale błysk Marcosa Alvareza w końcówce spotkania sprawił, że ostatecznie drużyny podzieliły się punktami. Mimo to mecz pokazał, że wbrew czarnym scenariuszom, snutym przez środowisko dziennikarskie i kibicowskie, "Czarno-zieloni" są gotowi z powodzeniem powalczyć z najlepszymi zespołami w naszym kraju. Optymistyczne przesłanki są w dużej mierze zasługą solidnej postawy niezwykle doświadczonych tyłów ekipy z Lubelszczyzny, a te, co budzi uznanie, pozostają niemalże całkowicie w niezmienionym kształcie od drugiej ligi. Doświadczonych, ale czy odpowiednio ogranych na tym poziomie? Otóż nie każdy z nich zna ekstaklasę od podszewki i panują obawy, iż może to wyjść w trakcie rozgrywek. Dużo zależeć też będzie od przygotowania kondycyjnego.


Udostępnij na Udostępnij na

Rok w rok kolorytu naszej lidze wraz z beniaminkami dodają pisane na bieżąco zaskakujące historie ich zawodników. Nie trzeba cofać się bardzo daleko wprzeszłość, aby wyciągnąć niedawne przykłady choćby Andrzeja Niewulisa z Rakowa Częstochowa, Bartosza Kieliby i Mateusza Kuzimskiego z Warty Poznań czy Rafała Augustyniaka z Miedzi Legnica. Każdy znajdował się w sile wieku na niższym poziomie, a każdy wzniósł się na swoje wyżyny i zdążył zaistnieć w ekstraklasie, choć nie myślał o osobistym wystrzale w takim stopniu. Te wyczyny pragną teraz powtórzyć  co poniektórzy piłkarze Górnika Łęczna. A może pójdą oni krok dalej i staną się tego kalibru fenomenem, że poza indywidualnościami bardzo silny będzie cały monolit?

Bartosz Śpiączka, Paweł Wojciechowski i Przemysław Banaszak tworzą formację napastników, która została nietknięta po awansie. Obdarzenie ich sporym zaufaniem oraz postawienie na nich przy systematycznym rozwoju może okazać się aż nadto wartościowe w aspekcie piłkarskim, jak i ludzkim. Przyglądamy się jednak w większym stopniu linii defensywnej łęcznian, a tam Maciej Gostomski, Paweł Baranowski, Tomasz Midzierski i Leandro, którzy pozostawili nawet jeszcze lepsze wrażenie. Czy czeka ich coś wielkiego jak w wyżej wymienionych przypadkach? Chcieliby rozegrać swoje sezony życia jak ostatnio Łukasz Trałka. Początek drugiego obeznania z ligą mogą zaliczyć na plus.

Szukając dalszych prób korzystnych nawiązań, wypada podkreślić, że przed sezonem dołączył do Górnika Janusz Gol, ale temu także lata świetlne do miana legendy i ma on o ponad połowę, czyli dwie setki mniej występów od pomocnika „Zielonych”.

Renesans formy „Magica” Gostomskiego?

Dawny mistrz Polski w barwach Lecha Poznań od przykrej weryfikacji w szkockich Rangersach znajdował się na równi pochyłej swojej kariery. Sześć (!) klubów na przestrzeni lat 2017–2020 mówi wiele. Głęboki wybór w Koronie Kielce, głęboki w Cracovii, nawet nieudane wypożyczenie do Chojniczanki, rozczarowujący pobyt w norweskim FK Haugesund. Wielu złożyłoby broń i odpuściło po takim paśmie niepowodzeń. Dopiero tak naprawdę za sprawą powrotu do drugoligowej Bytovii Bytów odnalazł siebie.

W tym samym czasie Górnik awansował na zaplecze ekstraklasy, a pomysł Kamila Kieresia na ściągnięcie Gostomskiego, jak się później okazało, był strzałem w dziesiątkę. Golkiper z Kartuz został jednym czołowych zawodników na swojej pozycji w Fortuna 1. Lidze i w znacznym stopniu przyczynił się do wygranej w barażach.

Swoją wyborną dyspozycję potwierdził w pierwszym meczu aktualnej kampanii PKO Ekstaklasy. 32-letni bramkarz w spotkaniu z „Pasami” zatrzymał siedem strzałów, a bardzo dobrą interwencją popisał się między innymi przy próbie Rasmussena. Pierwsze punkty wybronione, a mamy pewność, że to nieostatnie słowo kapitana GKS-u. Bije od niego głód gry i sukcesów, pewność siebie oraz pokora. Wyciągnął on naukę z przeżyć i ani przez chwilę nie myśli o beztrosce czy osiadaniu na laurach. Najlepsze lata mogą być dopiero przed Maciejem Gostomskim.

Wino z Rio, czyli Leandro?

Lewy obrońca Górnika Łęczna podczas pierwszej kolejki PKO Ekstraklasy był najstarszym piłkarzem wśród wszystkich 278, którzy pojawili się na murawie. Pozyskanie przez „Zielono-czarnych” mało perspektywicznego Daniela Dziwniela z Sandecji nie wskazuje na to, aby górnicy powoli szykowali się do zniesienia z piłkarskiej sceny oddanego im prawie 38-letniego wojownika, który jest jednym z najbardziej docenianych graczy przez sympatyków z Łęcznej.

Brazylijczyk ma już swoją dobrze wyrobioną markę na polskich boiskach, lecz liczba występów na szczeblu ekstraklasowym pozostaje zbliżona do tej na szczeblu pierwszoligowym. Dlatego chociaż w następnych kilku tygodniach Leandro pęknie 100 spotkań w polskiej ekstraklasie, to trudno nazwać charyzmatycznego gracza z Ameryki Południowej ligowym wyjadaczem. Po trzech sezonach w najwyższej polskiej klasie rozgrywkowej nadeszły trzy ligę niżej, dwa sezony gry dla Stali Mielec i szybki powrót do już wtedy drugoligowego Górnika. Jak się przekonaliśmy, nigdy nie jest za późno na krok w tył, aby móc zrobić te dwa w przód. Przygoda z polskim futbolem dla „Leo” składa się ze wzlotów i upadków, ale teraz on sam uważa się za jeszcze lepszego piłkarza niż wcześniej.

Prawdę mówiąc, może pod względem motorycznym nie wyglądał w sobotę tak dobrze jak przed laty, ale z pewnością także będzie ważnym ogniwem łęcznian w drodze do celu, jakim jest utrzymanie. Nawet jeśli nie takimi rajdami jak poniżej w Warszawie, blisko czterdziestoletni zawodnik może przysłużyć się choćby przy wykonywaniu stałych fragmentów gry, które opanował – jak widzieliśmy przeciwko podopiecznym Michała Probierza – nieźle. Na pewno w klubie z alei Jana Pawła II liczą na kolejnych parę asyst i wierzą w ponowną okazałość dawnego rozdziału oraz rozpoczęcie drugiej młodości czarnoskórego obrońcy.

Jak starszy z młodszym bratem

Za najbardziej imponującym początkiem nowego rozdania w zespole ekstraklasowego Górnika Łęczna stoi Tomasz Midzierski. Defensor z rocznika 1985 ostatnim razem na tym szczeblu rozgrywek pojawił się dwie dekady temu, a łącznie zanotował tutaj do minionego weekendu ledwie dziesięć spotkań.

Od przyjścia trenera Kieresia tworzy duet marzeń stoperów wraz z Pawłem Baranowskim. 31-latek znalazł się w pewnym momencie w podobnym położeniu. W średnim wieku już żaden z klubów ekstraklasy nie widział go w swojej drużynie i trochę czasu minęło, nim nadarzyła się okazja na ponowne wejście na najwyższy szczebel. Mało tego, niecałe pół setki meczów w elicie na polskim obrońcy z trójką z przodu nie robi wrażenia, zdecydowanie wyrósł on w oczach wszystkich kibiców na wiecznego przeciętnego pierwszoligowca. Mocno uwierzył w niego Mariusz Rumak w Odrze Opole, ale przyszedł tylko kolejny spadek notowań zawodnika, skończony następnym angażem schodek niżej. Baranowski z Midzierskim wspólnie przeszli reset głów, który okazał się dla nich zbawienny.

I co tu dużo mówić o występie obu dżentelmenów po latach? Nie pozwolili na nic Filipowi Balajowi. Słowacki napastnik szansy na idealny debiut upatrywał właśnie przeciw Łęcznej, ale został totalnie wyłączony przez przeciwników. Poza kluczowym błędem po 80. minucie para rozegrała spotkanie po profesorsku, nie tylko w obronie, bo przykładowo „Midzier” osiągnął ponad 90 % skuteczność podań. Podobnie niemile zaskoczonych rywali może być wielu w bieżącym sezonie. Jak na taki przeskok ręce same składały się do oklasków. Pozostaje życzyć tej dwójce i całej ekipie podtrzymania tego spiritu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze