Lech Poznań – wypożyczeni piłkarze dostaną szansę?


Wielu piłkarzy, wróciwszy do Lecha po wypożyczeniach, pokazywało swoją jakość. Czy teraz może być podobnie?

11 kwietnia 2023 Lech Poznań – wypożyczeni piłkarze dostaną szansę?
Marta Badowska / PressFocus

Lech Poznań od lat zasila swoją kadrę młodymi graczami, których wypożycza w celu ogrania. Tego typu chrzest bojowy przeszli w przeszłości chociażby Jan Bednarek czy Jakub Moder. Sezon na wypożyczeniu spędził również grający w Lechu obecnie Filip Szymczak. Jak więc wygląda obecnie sytuacja Lecha w związku z wypożyczonymi graczami? Mają szansę zaistnieć już w rozgrywkach 2023/2024?


Udostępnij na Udostępnij na

Jeśli chodzi o ten sezon, w Lechu Poznań nie możemy mówić o urodzaju w kwestii wypożyczonych piłkarzy. Po zakończeniu rozgrywek do Poznania wrócą Maksymilian Pingot, Krystian Palacz, Antoni Kozubal i Krzysztof Bąkowski. Warto też w tym miejscu nadmienić, że żaden z nich nie został wypożyczony przed sezonem, wszyscy trafiali do nowych ekip zimą. O ile w przypadku Pingota rozumiemy to, bo były problemy na jego pozycji, o tyle pozostali mogliby spędzić na wypożyczeniu cały sezon. Sprawdźmy więc, jakie role odgrywają w klubach, do których są wypożyczeni.

Maksymilian Pingot – będzie grał więcej

Gdy Lech Poznań miał na początku pracy Johna van den Broma problemy z obsadzeniem środka obrony, Maksymilian Pingot dostawał sporo szans. Nie prezentował się zbyt dobrze. Wobec tego, gdy problemy już zostały rozwiązane, nie grał – od sierpnia do końca roku zagrał tylko w Pucharze Polski. Oczywiste było, że zimą zostanie wypożyczony, choć przebąkiwało się o tym jeszcze pod koniec sierpnia. Wtedy zdecydowano się go pozostawić, ale ostatecznie w styczniu przeniósł się do Odry Opole.

Tam nie wyglądało to zbyt obiecująco i w pierwszych pięciu meczach nie powąchał murawy, w jednym z nich nie znalazł się nawet w kadrze meczowej. Jednak w kolejnych dwóch, czyli ostatnich do tej pory, rozegrał dwa razy pełne 90 minut. Przede wszystkim nie popełniał takich błędów w obronie, jak robił to chociażby jego kolega Łukasz Kędziora, który momentami zachowywał się irracjonalnie w meczu z Arką Gdynia. Sprawia to, że Pingotowi zdecydowanie bliżej do regularnych występów.

Antoni Kozubal – poniżej oczekiwań

Z Antonim Kozubalem na pewno wiążę się w Lechu duże nadzieje. Jesienią dostawał parę szans w pierwszej drużynie, jednak nie były one w zbyt dużym wymiarze czasowym i po prostu nie były to na razie występy na poziomie, którego oczekiwano by od zawodnika „Kolejorza”. Wypożyczenie było więc logiczną opcją, jednak pytanie, czy młody pomocnik nie mógł zostać wypożyczony wcześniej. Skoro nie dostawał wielu szans w pierwszym zespole Lecha, to lepiej by było, gdyby od lata zszedł do ligi niżej w poszukiwaniu gry. Choć z obecnej perspektywy wypożyczenie nie okazało się świetnym rozwiązaniem.

Kozubal dostał tylko 12 minut w przegranym meczu z Resovią. Nie zagrał ani specjalnie dobrze, ale bardzo źle też nie było. Można by więc się spodziewać, że będzie dostawał więcej okazji. Niestety niekorzystna dla niego jest sytuacja GKS-u Katowice, który jest w słabej formie i musi wystawiać najlepszy możliwy skład, żeby nie zbliżyć się niebezpieczniej do strefy spadkowej.

Niestety, Antoni Kozubal mocno rozczarowuje. Rozegrał do tej pory tylko kilkanaście minut w przegranym 0:1 meczu z Resovią. Jasne, to wciąż młody chłopak, który w tym roku skończy 19 lat, ale powinniśmy wymagać od niego więcej, zwłaszcza że pamiętamy określanie go mianem „młodego Tiby”. Kozubal będzie musiał spróbować innego kierunku w kolejnym sezonie i tym razem już będzie musiał się przebić, żeby mieć szansę zaistnieć w Lechu Poznań – komentuje dla iGola Dominik Stachowiak, redaktor naczelny serwisu PolskaPiłka.pl oraz komentator radia Gol.

Krystian Palacz – umiarkowanie dobrze

Spośród graczy z pola wypożyczonych z Lecha Krystian Palacz jak na razie otrzymywał najwięcej szans. Wystąpił łącznie w pięciu spotkaniach, w których zebrał 239 minut. Na początku dostał minutę w meczu Sandecji Nowy Sącz z Resovią, potem dostał dwie okazje do gry w okolicach 30 minut i zaprezentował się na tyle dobrze, że w spotkaniu z GKS-em Tychy rozegrał pełne 90 minut. Później nie wystąpił, bo kilka dni wcześniej pojawił się w meczu reprezentacji młodzieżowej. W meczu z Chrobrym Głogów, już po powrocie z reprezentacji, ponownie otrzymał okazję do gry i spędził na boisku 90 minut. Boczny pomocnik, bo tak gra w Sandecji, nie notuje jednak liczb.

Na ten moment niemal pewne jest, że każdy z tej czwórki nie będzie miał miejsca w pierwszej jedenastce Lecha. Myślę jednak, że swoją szansę może otrzymać Krystian Palacz. Pedro Rebocho nie będzie zawsze grał wszystkiego, a w obliczu niewiadomej, jaką po kontuzji jest Barry Douglas, warto będzie mieć ogranego na zapleczu ekstraklasy zmiennika. Szans będzie trzeba też upatrywać w Pucharze Polski, o ile Lech Poznań w tych rozgrywkach zagości dłużej niż w obecnym sezonie – twierdzi Stachowiak.

Krzysztof Bąkowski – dobry prognostyk

W lecie nie został wypożyczony nigdzie, pozostawiono go w Lechu, co od początku nie wydawało się dobrą decyzją. Już z dzisiejszej perspektywy wiemy, że w pierwszej drużynie nie grał, więc wypożyczyć go można było wcześniej. Nie jest to jednak sytuacja aż tak klarowna, bo wiadomo, że wtedy w Lechu był zamęt i trener van den Brom musiał dostać czas, aby rozeznać się w temacie zawodników. Bąkowski jest pierwszym bramkarzem, bramki oczywiście traci, ale nie popełnia większych błędów. Jego postawę możemy oceniać jak najbardziej pozytywnie. Choć Lech Poznań nie skorzysta z niego w przyszłym sezonie na pozycji pierwszego bramkarza, za parę sezonów może się takim stać.

Wydaje się, że najwięcej znów zyskał Krzysztof Bąkowski. Teraz trafił do wyżej notowanej drużyny niż wcześniej (Stomil Olsztyn) i prezentuje się naprawdę nieźle. Stal walczy o baraże, więc teraz „Bączek” tym bardziej będzie miał coś do udowodnienia. Cieszy też, że ostatnie dwa mecze Sandecja Nowy Sącz, w których zagrał Krystian Palacz, były dla niego występami od deski do deski, w pełnym wymiarze czasowym. Zwrócił również na siebie uwagę Michała Probierza, który powołał go do kadry U-21 – ocenia Dominik Stachowiak.

* * *

Myślę, że w początkowym założeniu ci zawodnicy mieli realnie pomóc rezerwom w nabiciu punktów w 2. lidze. Przecież w zeszłym sezonie ci sami zawodnicy byli ważnymi ogniwami zespołu, który walczył o awans. Może też John van den Brom chciał przypatrzeć się piłkarzom, których przecież dopiero poznawał.

Uważam, że dobrym ruchem było wypożyczenie całej czwórki. Dobrze jest móc sprawdzić się w realiach 1. ligi. Zawodnicy, którzy przeskoczyli z 2. ligi na wyższy szczebel, sami często wspominają, że różnica poziomu jest duża. Do tego to też swego rodzaju sprawdzian dojrzałości. Trzeba udowodnić swoją wartość w nowym otoczeniu, wpasować się do nowej szatni. Młodzieżowcy Lecha pokazywali w ubiegłych sezonach, że wypożyczenie to podstawa modelowej kariery. Z piłkarzy, którzy z „Kolejorza” wypłynęli na europejskie boiska, takiej drogi nie przeszedł właściwie tylko Jakub Kamiński, a kilka lat wcześniej Karol Linetty. Osobiście jestem za tą drogą rozwoju, nawet jeśli zawodnik ma się odbić od ściany. W takim wypadku ambitny piłkarz za rok spróbuje jeszcze raz i jeśli ma talent, da sobie radę. Mniej ambitny przepadnie – podsumowuje.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze