Żuraw dostał co chciał. Lech Poznań przełamał się chyba na dobre!


Zwycięstwo w ostatnich minutach zawsze smakuje wyjątkowo, a takie derbowe to już w ogóle może unieść kilka metrów nad ziemię

28 lutego 2021 Żuraw dostał co chciał. Lech Poznań przełamał się chyba na dobre!
Dariusz Skorupiński

Nic bardziej nie irytowało kibiców Lecha poza wynikami jak gadki trenera Żurawia o meczu na przełamanie. Do takowego w teorii doszło tydzień temu, bo Lech Poznań po 70 kilku dniach znów wygrał w lidze. Jednak trudno do tamtego spotkania było dorobić jakąś wielką teorię bo to jeden z tych meczów, o których po sezonie nikt pamiętać nie będzie, za to o tym wczorajszym już tak.


Udostępnij na Udostępnij na

Jesienią doliczony czas gry dla Lecha Poznań był prawdziwym koszmarem. Straty goli z Legią, Rakowem czy Benfiką po 90. minucie kosztowały Kolejorza bardzo wiele. Poza wymiarem sportowym, także w kwestii mentalnej. I właśnie ta słynna mentalność była czymś co powracała przy każdym spotkaniu. Bo Lech przegrywał, wyglądał nijako i nie potrafił odwracać losów spotkań.

Miało być jak zawsze 

Derby Poznania przez długi czas wyglądały dokładnie tak, jak można się było tego spodziewać. Warta dobrze zdyscyplinowana i cofnięta, a Lech w ataku pozycyjnym, bezradny, próbujący przebić się przez skomasowaną obronę rywala. Oglądając długimi fragmentami to spotkanie, miałem inny pomysł na ten tekst. Mianowicie chciałem poruszyć kwestię stylu. Dlaczego Warta go ma, a Lech obecnie nie? Już nawet wymyśliłem tytuł: „Grasz z Wartą? To grasz na jej zasadach!”

I tak właśnie się ten mecz toczył. Nawet gol strzelony przez Johannssona nie sprawił, że Lech zaczął jakoś przesadnie dominować i raczej 95% osób oglądających ten mecz twierdziło, że skończy on się remisem. Lech znowu miał być obiektem do drwin, tak jak było przez cały tydzień, gdy Warta prześcignęła go w tabeli.

Kolejnym łakomym kąskiem do kpiny z Lecha i Dariusza Żurawia miała być zmiana w 89. minucie Bartosza Salomona za Arona Johannssona. I gdyby nie gol Pedro Tiby mówiłoby się o tym tak długo, jak o wystawieniu rezerw na Benfike czy daniu w trąbę Mainz. Bo przecież jak przy remisie trener może wstawić obrońcę za napastnika. Zrozumiałbym tą zmianę w jakimś stopniu, gdyby nieobecność Filipa Marchwińskiego na ławce. Swoją drogą to też jest bardzo wymowne, że chłopak, który jeszcze kilka miesięcy temu przymierzany był do kolejnego wielkiego transferu Lecha, dziś nie mieści się w w 16 występującej w meczu.

Stare problemy

Lech Poznań przyzwyczaił nas do swojej wątłej psychiki i do faktu, że odrabianie strat nie jest ich mocną stroną. W tym sezonie do tego spotkania Lech odniósł w lidze 5 zwycięstw. Jednak wszystkie z nich miały miejsce, gdy Kolejorz zdobywał gola jako pierwszy i mecz mu kolokwialnie mówiąc się układał.

Gdy rywal strzelał pierwszy to w najlepszym wypadku udało się takie spotkanie remisować. Tak było z Górnikiem, Stalą, Rakowem, Cracovią. Jednak najbardziej frustrującym zdarzeniem dla fanów z Poznania było, gdy Lech strzelał pierwszy gola, a i tak to spotkanie przegrywał. Do takiej sytuacji doszło już dwukrotnie. Najpierw na inaugurację z Zagłębiem, a potem w meczu sezonu gdzie Lech Poznań definitywnie pogrzebał szansę na tytuł z Legią w Warszawie.

Przepraszamy, że wygrywamy

Dyskusja o tym, że Lech nie ma silnych charakterów w szatni, którzy byliby liderami zespołu i na boisku, jak i poza nim powraca tak samo często jak ta dotycząca kompetencji zarządu Kolejorza z Piotrem Rutkowskim na czele. Do tego wszystkiego dochodzi presja czasu związana z brakiem jakiegokolwiek trofeum w ostatnich 5 latach, która podobno tak bardzo wiąże nogi piłkarzom.

Jednak takie mecze jak ten z Radomiakiem czy wczoraj z Wartą skłaniają do myślenia, że być może to jest punkt zwrotny. Wcześniej Lech takich momentów nie miał. Albo wygrywał bo był tak dobry jak latem, albo sami wiecie co. Oczywiście z założenia taki klub jak Kolejorz, nie powinien eliminować Radomiaka po karnych, a z Wartą wygrywać w doliczonym czasie gry. Jednak ciągłe krytykowanie Lecha za wszystko jest bardzo niesprawiedliwe. Radość „nawet z takich” zwycięstw jest całkowicie normalną sprawą. Zmartwiłbym się, gdyby było odwrotnie, bo to mogłoby faktycznie sądzić, że piłkarzom Kolejorza Lech Poznań stał się całkowicie obojętny. Piłka nożna ma sprawiać radość, a gdy wygrywasz i brak u ciebie uczucia radości to chyba jej po prostu nie lubisz. Nie da się tego inaczej wytłumaczyć.  Każdy kto grał w piłkę, dobrze wie o czym mówię.

A może jednak jest ten lider

Jeśli ktoś faktycznie ma być tym kto w ostatnim czasie się na takiego kreuje to bez wątpienia jest nim Pedro Tiba. Słynna afera z Tomaszem Rząsą odbiła się echem w całej piłkarskiej Polsce. I może faktycznie ten mały gest wstrząsnął szatnią? Prawie uwierzyłbym w tą teorię gdybym nie widział meczu w Płocku. Jednak mimo to Tiba zaznaczył, że Lech Poznań jest dla niego priorytetem i nie godzi się na taką nijakość.

Wczoraj Portugalczyk przez długi czas wyglądał tak sobie. Ale w decydującym momencie dał Kolejorzowi asystę i gola, odkupując swoje winy za zmarnowaną jedenastkę w Pucharze Polski. Jakiś czas temu w mediach słyszeliśmy o surowości, z jaką Tiba traktuje młodych graczy Lecha. I wcale nie chodzi tu o jakieś chamstwo czy pokazywanie miejsca w szeregu. Tylko jemu nadzwyczajnie zależy, by ci młodzi chłopacy coś osiągnęli, czegoś się nauczyli. Wymaga wiele od nich, ale nie jest hipokrytą i co do swojej osoby jest identyczny.

Lech musiał kilka razy już w tym sezonie grać bez Tiby i nie ma wątpliwości, że to właśnie jego zastąpienie stanowiło największy problem. Oczywiście, Tiba z pucharów, a Tiba z ostatnich tygodni to dwaj zupełnie różni piłkarze. Ale nawet kiedy Portugalczyk jest w słabszej formie to widać na boisku klasę i spokój udziela się drużynie.

Innym naturalnym liderem zespołu powinien być Tymoteusz Puchacz. Oglądając wczoraj pierwszą połowę, długimi fragmentami był on najlepszym piłkarzem w zespole Kolejorza. Oskrzydlał akcje na boku, zaczynał wiele ataków walczył niemiłosiernie z Makanem Baku. Jednak po stracie gola Puchacz momentalnie zgasł i to jest właśnie taka jego przypadłość, gdy drużynie się nie wiedzie to nie wiedzie się i jemu.

***

Oczywiście, to zwycięstwo nie sprawi, że teraz Lech będzie wygrywał wszystko, jak leci, Kamiński znów odzyska błysk z jesieni, Puchacz będzie imponował motoryką, Rogne przestanie popełniać błędy, Sykora będzie dorzucał takie piłki jak tydzień temu, a Ramirez wróci do formy przed kontuzji. Jednak to zwycięstwo może nakręcić tę drużynę mentalnie na wtorek, kiedy rozegra ultra ważne spotkanie z Rakowem, które może zdefiniować ten sezon. Porażka sprawi, że mecz z Wartą będzie nic nieznaczącym zwycięstwem, awans, że będzie to jedno z ważniejszych zwycięstw sezonu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze