Z Bułgarskiej #9: Jeśli Mikael Ishak zaczyna popełniać takie błędy, to wiedz, że Lech Poznań ma poważne problemy


Lech Poznań przegrał drugie spotkanie z rzędu na własnym stadionie

10 grudnia 2023 Z Bułgarskiej #9: Jeśli Mikael Ishak zaczyna popełniać takie błędy, to wiedz, że Lech Poznań ma poważne problemy
Dariusz Skorupiński

Lech Poznań chyba zbyt dosłownie wziął sobie do serca słowa o wielkopolskiej gościnności. Najpierw pozwolił się przełamać Widzewowi, który przy Bułgarskiej po raz pierwszy w sezonie wygrał na wyjeździe, a teraz po sześciu remisach z rzędu Piast Gliwice wywozi trzy punkty z Poznania. Niesamowite. Z drugiej strony jednak, gdzie miała się przełamać drużyna Vukovicia jak nie w Poznaniu. Czas zatem odłożyć żarty o remisach Piasta na bok, bo pierwsze zwycięstwo na wyjeździe stało się faktem.


Udostępnij na Udostępnij na

Żarty po tym meczu na pewno skończą się w obozie Lecha. Sytuacja w tym momencie stała się bardzo poważna. Wydawało się przez dłuższy czas, że „Kolejorz” gra dobrze i zaraz wpakuje tę bramkę. Naprawdę były zdecydowanie gorsze mecze Lecha w tym sezonie. Tutaj w wielu przypadkach brakowało jednego dobrego dotknięcia piłki lub wykończenia. To jednak zrobiło różnicę, bo Piast Gliwice potrzebował naprawdę niewiele, żeby zdobyć bramkę. Wykorzystał po prostu błąd Mikaela Ishaka. Jak widać, nawet kapitan popełnia błędy.

Nawet kapitan zawodzi

Mamy wrażenie, że ten błąd Ishaka to jest odzwierciedlenie tego Lecha. Szwed to prawdziwa legenda, człowiek niesamowicie szanowany, w zasadzie nigdy o nic nie można się było do niego przyczepić. Każdy kibic uwielbia go nie tylko za to, co robi na boisku, ale też za to, jak ważny jest dla niego „Kolejorz”. To, że nie jest w formie w tym sezonie, to jest jasna sprawa. Trzeba też jednak patrzeć na to z tej strony, że długo dochodził do siebie po boreliozie. Nie jest to już ten sam piłkarz. Pokazał to z pewnością mecz z Piastem.

Nie szło mu w ofensywie. Miał kilka sytuacji, w których powinien zachować się lepiej. A to jakieś przyjęcie, a tu zabrał piłkę Velde, tam go Mosór wyprzedził. Każdemu napastnikowi zdarza się słabszy dzień. Mimo wszystko to jest Mikael Ishak, który ma status, jaki ma. Kapitan zostaje na okręcie do samego końca. I jak tonie, to razem z nim.

A z racji tego, że Lech Poznań tonie, to i Mikael Ishak zaczyna to robić. Odkąd Szwed jest w Poznaniu, nie zdarzały mu się takie nieodpowiedzialne zagrania jak przy rzucie karnym. Przecież to była totalna głupota. Podobna sytuacja do tej Alana Czerwińskiego ze spotkania z Jagiellonią. Gdyby drużynie szło, to Ishak nie popełniłby tak kuriozalnego błędu. To jest efekt tego, że w „Kolejorzu” już nic nie funkcjonuje. Upadek drużyny, co było widać po kapitanie, który od razu wiedział, że zachował się źle. Jeśli już Mikael Ishak się tak zachowuje, to nie mamy pojęcia, co by się musiało stać, żeby to zatrybiło.

Lech Poznań po raz kolejny bez pomysłu

Do spotkania z Widzewem Lech miał „Twierdzę Bułgarska”. Dopiero pod koniec listopada zaliczyli pierwszą porażkę na własnym stadionie. To był też efekt tego, że na Bułgarską przyjechało trzech beniaminków, którzy i tak zaskakująco mocno się postawili. Wtedy jeszcze wszyscy, łącznie z Johnem van den Bromem, lekceważyli pewne rzeczy. Przecież wiadomo o potencjale Lecha. Nikt się na niego tutaj nie rzuci. Każdy bezpiecznie wyjdzie niskim pressingiem i będzie próbował trochę pocierpieć.

Przyszły spotkania z trochę lepszymi rywalami, którzy są poukładani i wiedzieli, po co przyjechali do Poznania, i przyszły porażki. Widzew i Piast nie zagrali czegoś wielce skomplikowanego. Wiedzieli, że trzeba będzie się trochę cofnąć, a sytuacje i tak przyjdą. Tak grał Piast. Ariel Mosór był niesamowicie obijany, Arkadiusz Pyrka dzielnie walczył w nierównej walce z Velde, a bardzo pewnie w bramce grał Karol Szymański. Swoją drogą były zawodnik Lecha, a raczej jego rezerw.

Przerażające jest to, jak mało jest potrzebne, żeby wygrać z Lechem, bo „Kolejorz” wciąż gra to samo. Nawet mając najlepszą kadrę w ekstraklasie, możesz przegrać mecz, licząc tylko na to, że ktoś zawsze swoją indywidualnością zrobi różnicę. Widzimy, gdzie zaprowadziło takie myślenie. Lech miał trzy razy więcej dośrodkowań, dwa razy więcej celnych podań, pięć razy więcej rzutów rożnych, ale nie potrafił tego wykorzystać. I tak wszystko sprowadza się do tego, co zrobi Kristoffer Velde.

Na włosku

Posada Johna van den Broma już przed spotkaniem była bardzo niepewna. Piotr Rutkowski i tak ma anielską cierpliwość w tym przypadku. Więcej było sceptyków niż optymistów, a przypomnijmy, że Lech Poznań musi zdobyć mistrzostwo. To jest jego cel. Po tym meczu pojawi się niezła burza nad Poznaniem. Cierpliwość do Holendra dobiega już końca.

Najgorsze jest to, że ta drużyna nie robi zapowiadanego progresu. Wydawało się już, że po meczach z Koroną i Arką coś ruszy, ale nic z tego. To był już ostatni moment, żeby coś poszło w odpowiednią stronę. Żeby w końcu uwierzyć, że „Kolejorza” stać na to mistrzostwo. Jak widać, nie idzie. Wciąż widzimy to samo, a za tydzień wyjazd do Radomia. Jeśli Daniel Myśliwiec i Aleksandar Vuković byli w stanie rozpracować Lecha, to z jeszcze większą przyjemnością zrobi to Maciej Kędziorek – były asystent Johna van den Broma.

Sytuacja jest krytyczna i bardzo wątpliwe, że Holender z tego wyjdzie. Nie widać w ogóle żadnych perspektyw. Jeśli Ishak popełnia takie błędy, napastnik, na którym zawsze można było polegać, cała drużyna jest pod formą, a drużyna zdobywa tylko siedem punktów w dziewięciu spotkaniach, to jest rozsypka zespołu. Wątpliwe, żeby nastąpiło trzęsienie ziemi jeszcze przed Radomiakiem, ale po tym spotkaniu pewnie nastąpi poważna rozmowa. W tym momencie jest więcej argumentów za zwolnieniem Johna van den Broma niż za jego pozostaniem. Wszyscy odjeżdżają, a wiosną Legia i Raków będą jeszcze mocniejsze.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze