Nikt przed tym spotkaniem nie powiedziałby, że Lech Poznań wygra 3:0, a gdyby ktoś tak zrobił, zostałby uznany za wariata. Nikt też nie spodziewałby się takiej bezradności widocznej u "Żółtej Łodzi Podwodnej". Możemy śmiać się z Setiena, ale dwa celne strzały, grając z Lechem? Villarreal był zwyczajnie nieudolny, a Lech zagrał świetnie.
Przed spotkaniem zastanawialiśmy się, co się musi stać, aby Lech wyszedł z grupy. Oczywiście zwycięstwo dawałoby, i ostatecznie dało, awans bez oglądania się na Hapoel, który swój mecz wygrał 4:0, więc przy remisie Lecha to drużyna z Izraela zajęłaby drugie miejsce. Chcieliśmy remisu, a przy tym dobrego dla nas wyniku w meczu Hapoelu z Austrią. Przy porażce praktycznie już tracilibyśmy wszelkie nadzieje, bo widzieliśmy, jak ostatnio kompromitował się zespół z Wiednia.
Baliśmy się Villarrealu, zresztą słusznie, w końcu jest to w dalszym ciągu półfinalista Ligi Mistrzów. Może z innym trenerem, ale wciąż jest to niemal ten sam zespół, który parę miesięcy wcześniej stał się jednym z czterech najlepszych w Europie. Może jednak nie jest tak źle z tą naszą piłką, skoro potrafimy wygrać z takim zespołem w takim stylu?
Co to oznacza?
Po pierwsze, „Kolejorza” zobaczymy wiosną w pucharach, dla Lecha będzie to pierwsza taka sytuacja od sezonu 2010/2011, kiedy to poznaniacy awansowali do 1/16 finału Ligi Europy. Natomiast jeśli weźmiemy pod uwagę ogólnie polskie kluby, to gra jakiegokolwiek z nich wiosną w Europie ostatnio miała miejsce w 2017 roku. Wtedy Legia Warszawa zajęła trzecie miejsce w grupie Ligi Mistrzów kosztem Sportingu i m.in. remisując z Realem Madryt.
Lech Poznań po 12 latach wygrywa dwa mecze w fazie grupowej. Pokonuje u siebie najwyżej rozstawionego rywala od meczu z Manchesterem City.
— Dawid Dobrasz (@dobraszd) November 3, 2022
Jest to też pierwszy raz w historii, gdy polski klub wychodzi z grupy Ligi Konferencji Europy, Lech jest też pierwszym klubem znad Wisły, który w ogóle wystąpił w tych rozgrywkach. Wyjście z grupy oznacza, że Lech zagra w przyszłym roku w rundzie wstępnej z jednym z zespołów, który zajął 3. miejsce w Lidze Europy Nie ma się jednak co dziwić, ponieważ jak dobrze wiemy, jest to dopiero drugi sezon, w którym drużyny rywalizują w Lidze Konferencji.
Teraz przejdźmy do rzeczy bardzo ważnej, ile Lech Poznań zarobił? Przed meczem z Villarrealem kwota ta wynosiła 3,9 miliona euro. Po spotkaniu z „Żółtą Łodzią Podwodną” kwota ta wygląda jednak dużo lepiej. Kolejne 500 tysięcy euro zarobił Lech za zwycięstwo, a do tego dochodzi jeszcze 325 tysięcy euro za awans z 2. miejsca w grupie do fazy pucharowej. Jest to więc już 4,825 miliona euro, a na tym zarobki Lecha z tych rozgrywek wcale nie muszą się skończyć. W przeliczeniu na złotówki jest to więc 22,66 miliona.
Lech Poznań powinien i raczej wzmocni się zimą. W końcu już mówiono, że jeśli Lech awansuje, jakieś ruchy na rynku będą. Byle by nie były to „wzmocnienia” typu Mateusz Żukowski czy Artur Rudko. Pieniądze są, a kibice już zdali sobie w większości sprawę, że Johna van den Broma nie można obarczać w Poznaniu największą winą. Owszem, znajdziemy błędy, które popełnił holenderski trener. Jeśli jednak nie ma on wielu piłkarzy do gry co trzy dni, to nie oczekujmy złotych gór. Jest stabilnie, ale nie tak dobrze, jak mogłoby być. Lech jednak nie znajduje się w sytuacji, w której powinien myśleć o zmianach na ławce trenerskiej, tylko poszerzeniu (jakościowym) kadry zespołu.
Przydałaby się teraz z pewnością jakaś „10”, bo Amaral, choć nie jest już fatalny, nie prezentuje poziomu z minionego sezonu. Afonso Sousa nie spełnia oczekiwań, a Filip Marchwiński, pomimo udanego występu z Villarrealem, jeszcze nie zagwarantował wyższej formy w dłuższym przedziale czasowym.
Czy Kristoffer Velde się spłacił?
Na takie pytanie odpowiedzi udzielił chociażby Dawid Dobrasz, zresztą jego opinia spotkała się z ciepłym przyjęciem. W końcu Norweg może nas często denerwować głupimi wyborami, tym, że się „podpala”, czy niecelnymi zagraniami. W rewanżu z Villarrealem nie pokazał tego zbyt wiele, ale też znajdziemy takie sytuacje.
Kristoffer Velde oficjalnie spłacony – w pucharach – 13 meczów, 6 goli i 4 asysty. :o
— Dawid Dobrasz (@dobraszd) November 3, 2022
Jednak Velde w meczach europejskich pucharów pokazał, że jego sprowadzenie nie było błędem. 13 meczów, sześć bramek i cztery asysty. Dzisiaj dołożył jednego gola oraz jedno ostatnie podanie. Niektórzy już mówili, że Kristoffer Velde jest w Lechu spalony, często były to popularne poglądy. Musimy jednak jeszcze dać szansę Norwegowi, bo pokazał, że na nią zasługuje.
Lech Poznań ma styl
„Kolejorz” do spotkania z Villarrealem przystępował po sześciu kolejnych meczach w pucharach u siebie bez porażki. Ostatnia takowa miała miejsce w 2020 roku, gdy do Poznania zawędrowali Rangersi z Glasgow. Bilans poznaniaków w tych wcześniejszych meczach wynosił 16 strzelonych bramek oraz dwie stracone. Pięć zwycięstw i remis. Po wygranej z Villarrealem 3:0 chyba łatwo jest zobaczyć, jak wygląda ten bilans. A wygląda naprawdę bardzo dobrze.
Przejdźmy już do samej dojrzałej gry „Kolejorza”. Przecież nie mieści się w głowie, jak Lech kontrolował ten mecz, nie mając piłki przy nodze. Tę przez niemal 70% czasu gry mieli Hiszpanie, a Lech pozwolił im na zaledwie dwa celne uderzenia, z czego jedno już w okolicach 90. minuty.
Bramki dla drużyny z Poznania to też nie były jakieś przypadkowe „farfocle”. Lech Poznań bardzo umiejętnie zakładał pressing, czekając, aż rywal zbliży się na odpowiednią odległość. Wtedy na ogół świetnie dysponowani w tym spotkaniu piłkarze środka pola przechwytywali futbolówkę i grali piłkę do przodu.
Chyba jasne, że Michał Skóraś kosztem Kamila Grosickigo w wąskiej kadrze na Katar?
— Tomek Hatta (@Fyordung) November 3, 2022
Lech grał z niesamowitą, jak na polskie warunki, gracją. Może na początku wkradło się trochę niedokładności, ale to, jak później wyglądała „Duma Wielkopolski”, przerosło nasze najśmielsze oczekiwania. Lech pokaza, dlaczego możemy nazywać go właśnie „Dumą”. Na koniec napiszemy, że lokomotywa zatopiła „Żółtą Łódź Podwodną„. I to z hukiem!