Lech Poznań nie dał rady pokonać Pogoni Szczecin. Proszę państwa, poprosimy więcej takich hitów


Lech Poznań mimo świetnych sytuacji i przewagi na boisku nie pokonał Pogoni

2 kwietnia 2023 Lech Poznań nie dał rady pokonać Pogoni Szczecin. Proszę państwa, poprosimy więcej takich hitów
Dariusz Skorupiński

Piękne bramki, grad emocji, kontrowersje sędziowskie i na koniec remis. Oba hity 26. kolejki PKO Ekstraklasy chyba nie zawiodły nawet najbardziej wymagającego kibica. Lech Poznań z Pogonią przy 32-tysięcznej publice dał prawdziwe widowisko i pokaz ofensywnej piłki z wieloma sytuacjami. To się oglądało po prostu z czystą przyjemnością. W meczu pełnym zwrotów akcji „Kolejorz” remisuje z Pogonią 2:2. Sytuacja w czołówce tabeli zatem wciąż jest otwarta.


Udostępnij na Udostępnij na

26. kolejka PKO Ekstraklasy obfitowała w dwa hity. Dwa spotkania na absolutnym szczycie. Pierwszy mecz pomiędzy Legią a Rakowem nie zawiódł, a jedynie pokazał, że obie ekipy są w naprawdę dobrej formie. Dzień później przyszedł czas na Lecha i Pogoń, czyli walkę o 3. miejsce. Faworytem teoretycznie „Kolejorz”, który na to spotkanie wyszedł galowo. W końcu nie było powodu, żeby się oszczędzać, a spotkanie z „Portowcami” mogło praktycznie ustawić tabelę dla Lecha i dać lekki spokój w lidze. Oczywiście względny spokój.

Mecz o 3. miejsce

Wiemy jednak, jak działa logika naszej ligi. Jeśli Lech Poznań był faworytem, to wątpliwe było to, że będzie to spokojne i pewne zwycięstwo. Tym bardziej że przecież Pogoń Szczecin drepcze po piętach poznaniakom. Fakt, że nie jest to wymarzony sezon szczecinian, ale dzielnie się trzymają i na Bułgarską przyjeżdżali z nadziejami na popsucie humorów „Kolejorzowi” z całą chmarą kibiców ze Szczecina, która wspierała ich z trybun.

Dużo się mówi o dość przeciętnej formie Pogoni w tym sezonie, a może dokładniej chodzi o zarzuty do Jensa Gustafssona, że zespół nie zrobił progresu pod jego wodzą, a trochę się rozregulował. Trzeba jednak brać poprawkę, że Pogoń nie gra źle w piłkę. Brakuje jej po prostu momentami wyrachowania i skuteczności. Na koniec jednak wszyscy patrzą na wyniki, a w Szczecinie nikt z 4. miejsca nie będzie się cieszył. Więc nie był to mecz z cyklu: Lech musi, Pogoń może. Tu obie drużyny miały coś do udowodnienia i wiele do stracenia.

Prawdziwe meczycho

Wagę tego meczu było widać od pierwszej minuty także na murawie. Tylko że nie tak jak zazwyczaj bywa w polskiej lidze z hitami, że strach wiążę nogi, ale widzieliśmy bardzo otwarte i żywe spotkanie. Prawdziwe meczycho z dwoma stuprocentowymi sytuacjami w pierwszych siedmiu minutach. A przed tymi szansami stanęli dwaj skrzydłowi reprezentanci Polski, którzy jednak nie otworzyli wyniku.

Te sytuacje udało się stworzyć dzięki napastnikom obu drużyn, którzy jednak są kimś więcej niż tylko gośćmi od zdobywania bramek. Z jednej strony Mikael Ishak, a z drugiej Pontus Almqvist, który również na początku spotkania wiele dawał „Portowcom”. Na nieszczęście Jensa Gustafssona w jednym z pojedynków z Bartoszem Salamonem ucierpiał i zszedł już po piętnastu minutach. Pomysł z Zahoviciem i właśnie Szwedem w ofensywie spalił na panewce. A jeszcze jakby było mało problemów zdrowotnych, to w pierwszej połowie z boiskiem musiał pożegnać się Dante Stipica.

Lech miał wszystko, by zamknąć mecz w pierwszej połowie

Za to cudem na boisku pozostał Kostas Triantafyllopoulos. I nie mówimy tutaj o żadnej kontuzji, ale o sytuacji, w której Grek powinien pożegnać się murawą i otrzymać czerwoną kartkę. Odnieśliśmy wrażenie, że z sytuacją z Afonso Sousą sam sędzia się pogubił i gdyby wcześniej zainterweniował, zamiast dawać przywilej korzyści Lechowi, to wyrzuciłby z boiska Kostasa za drugą żółtą kartkę.

Do 30. minuty było to prawdziwe meczycho godne hitu. Były strzały, piękne bramki i emocje. w 26. minucie Jesper Karlstrom oddał strzał nie do obrony zza pola karnego i „Kolejorz” zdobył już dziewiątą bramkę spoza 16. metra w tym sezonie. Oprócz tego oglądaliśmy próby Mateusza Łegowskiego czy Michała Skórasia, który bawił się przy Bułgarskiej z Koutrisem.

Później show w pierwszej połowie przejęli VAR i sędziowie. Zaczęło się od karnego dla Lecha, który był dość wątpliwy. Inaczej mówiąc, z boiska nikt by go nie zauważył. Do tego doszła kontuzja Dante Stipicy i niewykorzystany rzut karny przez Mikaela Ishaka. Mieliśmy również sytuację, po której Grek powinien zakończyć już to spotkanie, a na koniec Radosław Murawski dotknął piłki ręką w polu karnym i po decyzji VAR-u przyznano rzut karny, który panenką wykończył Kamil Grosicki. No działo się. Lech Poznań prowadził, miał rzut karny i powinien grać o jednego piłkarza więcej, a na koniec przegrywał, wlewając w serca „Portowców” nadzieję, że mogą wywieźć punkty z Poznania.

Lech Poznań i reprezentacyjna forma zawodników

Zamiast spokojnie wychodzić na drugą połowę, podpiął do prądu Pogoń Szczecin, która otrzymała trochę drugie życie. Kolejne koło ratunkowe rzucił jej Filip Bednarek, który niedokładnie wyprowadził piłkę. Wykorzystał to Sebastian Kowalczyk, świetnie antycypując zamiary bramkarza, i wyłożył piłkę Alexandrowi Gorgonowi. Bułgarska w tym momencie zamarła, ale tylko na minutę, bo błyskawicznie z odsieczą przybył kapitan i napastnik, który świętował w tygodniu urodziny, a zatem nikt inny jak Mikael Ishak, pakując piłkę do bramki Bartosz Klebaniuka, który z pewnością był jednym z bohaterów Pogoni.

Co do bohaterów tego spotkania. Ze świetnej strony pokazali się etatowi reprezentanci swoich krajów w zespole Lecha. To była forma reprezentacyjna Michała Skórasia i Jespera Karlstroma. Szwed oczywiście oprócz bramki dzielił i rządził w środku pola, ale żadnym zaskoczeniem to nie jest. Skóraś za to bawił się z Koutrisem po prawej stronie boiska. Jeśli ktoś mu zarzucał w ostatnich tygodniach zniżkę formy, to dostał najlepszą możliwą odpowiedź. Wychowanek Lecha zrobił kołowrotek z wyróżniającego się lewego obrońcy naszej ligi.

Należy też podkreślić, że to nie był słaby mecz Pogoni. „Portowcy” naprawdę się postawili. Lech Poznań długimi fragmentami miał z nimi problemy. Nie był to mecz, po którym można wysyłać „one way ticket” do Jensa Gustafssona. Rozegranie takiego spotkania to chyba w tym momencie szczyt możliwości obecnej kadry zespołu ze Szczecina. Warto docenić obie drużyny za oddanie aż 30 strzałów na bramkę, w tym 14 celnych. Spotkały się dwa dobre i ofensywnie grające zespoły, które dały naprawdę świetne widowisko.

Lech Poznań eliminuje kolejnych rywali… – no nie Pogoń

Tydzień temu Lech Poznań wyeliminował z walki o 3. miejsce Widzew Łódź, odrabiając straty. W tej kolejce mógł sobie wyrobić już sześciopunktową przewagę nad czwartą Pogonią. Nie zrobił tego, ale nie przegrał. Wciąż jest to trzypunktowa zaliczka, która daje pewien bufor bezpieczeństwa. Ostatecznie nie udało się wyeliminować kolejnego rywala z walki, ale sytuacja w tabeli jest o wiele korzystniejsza dla „Kolejorza”, niż była jeszcze w piątek.

W Wielką Sobotę kolejna szansa na zastopowanie zapędów rywali na europejskie puchary, tym razem w bratobójczym spotkaniu z Wartą Poznań. Po tym spotkaniu sytuacja Lecha może być już tak dobra, że będzie można ze spokojem skupić się na dwumeczu z Fiorentiną. Na razie jednak trzeba mieć oczy na dwa fronty. Cieszymy się jednak, że „Duma Wielkopolski” mimo wielu już rozegranych spotkań w tym sezonie wciąż daje niesamowite widowiska, a liczymy na jeszcze więcej. Zwłaszcza z faworyzowanymi Włochami.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze