Lech Poznań bez rotacji miażdży Lechię – pierwszy skład daje popis


Jak Lech Poznań pogodzi w najbliższych tygodniach rywalizację w PKO Ekstraklasie z rywalizacją z Djurgardens

3 marca 2023 Lech Poznań bez rotacji miażdży Lechię – pierwszy skład daje popis
Dariusz Skorupiński

To był spacerek. Rozgrzewka przed Djurgardens. Choć było to na pozór bardzo łatwe zwycięstwo, to z pewnością bardzo ważne zwycięstwo. Lech Poznań zmazał plamę z ostatnich słabych występów w lidze i dosłownie przejechał się po do bólu bezbarwnej Lechii.


Udostępnij na Udostępnij na

Pierwszy skład Lech zrobił różnicę i nie dał żadnych szans będącej w strefie spadkowej Lechii. Zresztą wynik 5:0 chyba mówi wszystko. To była masakra piłą łańcuchową. Nie było co zbierać. Udało się dobrze nastroić przed Djurgardens, zainkasować trzy punkty w walce o podium i odbudować choćby Kristoffera Veldego.

Szeroka kadra?

Lech Poznań przed sezonem szczycił się i chwalił wyrównaną kadrą, która spokojnie jest w stanie sobie poradzić na trzech frontach. Tym razem wyciągnięto wnioski sprzed dwóch lat, gdy sukces w europejskich pucharach był pocałunkiem śmierci. Przyznajemy, że wyglądało to nie tylko na mydlenie oczu, ileale jak na faktyczny stan rzeczy. Spoglądając na tę kadrę przed sezonem czy po awansie do fazy grupowej, można by spokojnie zgodzić się z tym stwierdzeniem.

Zawsze jednak prędzej czy później przychodzi weryfikacja. Zazwyczaj dla polskich klubów brutalna. Lech Poznań i John van den Brom jednak nie upadli gdzieś na miejsca poniżej 10., ale dzielnie trzymają się czołówki i wciąż walczą o podium, czyli taki cel minimum na ten sezon. Za to naprawdę trzeba pochwalić „Dumę Wielkopolski”. Udało się rotować składem na tyle, że na dwóch frontach „Kolejorz” prezentuje się dobrze. Zawalił jedynie Puchar Polski, a zrobił to w sumie drugi garnitur z Arturem Rudką na czele.

Lech Poznań – zmiennicy niegodni zaufania

Wbrew pozorom jednak to, że sytuacja Lecha jest wciąż dobra i stoi on właśnie przed wielką szansę na ogromny sukces, nie oznacza, że na każdej pozycji ma dwóch równorzędnych graczy. Mało tego, jego gra opiera się w zasadzie na 15 zawodnikach, którzy trzymają poziom. Co potrafi się dziać, gdy John van den Brom daje pograć innym, pokazał mecz we Wrocławiu, a przed „Kolejorzem” kolejny bardzo intensywny okres, w którym rotacje będą nieuniknione.

I jak w defensywie John van den Brom raczej bez obaw może dać odpocząć Bartoszowi Salamonowi czy Joelowi Pereirze – choć i tutaj już pojawiają się wątpliwości – tak w ofensywie jest totalna posucha. Wyciągasz Ishaka i Skórasia i ta drużyna nie istnieje. To, co potrafią ich zmiennicy, już udowodnili. Trudno zaufać Gio Citaishviliemu czy Filipowi Marchwińskiemu, a jak Artur Sobiech jest zdrowy, to mamy święto lasu. Do spotkania z Lechią do tego grona dołożylibyśmy Veldego, ale ten przypomniał sobie, jak gra się w piłkę.

Zmiennicy Lecha nie dają za dużo. Można chwilami narzekać na środek pola Karlstrom – Murawski, ale prawdę mówiąc, bez nich można zakładać, że będą działy się prawdziwe cyrki na boisku, co pokazał mecz z Zagłębiem. To jest takie balansowanie na krawędzi i oczekiwanie tylko, czy to szambo jednak się wyleje, czy może jednak ktoś złapie formę, bo sytuacja w lidze zaczęła robić się nieciekawa.

Na Lechię jednak Lech wyszedł na galowo. Bez  zbędnych rotacji, które zaburzyłyby skład. Nie było też potrzeby, aby oszczędzać najważniejszych zawodników, bo do arcyważnego spotkania z Djurgardens pozostało sześć dni. John van den Brom posłał więc wszystkie swoje armaty do boju. Druga sprawa, że ławka rezerwowych nie powalała.

Lech Poznań – pierwszy skład robi lepsze wrażenie

Od początku spotkania Lech Poznań wyglądał na drużynę, która bez względu na wszystko chce się odegrać za dwie poprzednie porażki ligowe. Od pierwszej minuty doskoczył do Lechii i chciał zrobić jej krzywdę. To była bardzo pozytywna reakcja na małe niepowodzenia. Kwestią czasu było zdobycie pierwszej bramki, która ustawiła mecz. Nie ma co ukrywać, że znajdującej się w strefie spadkowej drużynie znad morza od samego początku brakowało argumentów, żeby napędzić strachu Lechowi.

Tym bardziej że na skrzydłach nie snuł się niedokładny Gio Citaishvili, tylko bardzo ruchliwi Adriel Ba Lou i Michał Skóraś, a za Mikaelem Ishakiem grał w końcu ktoś, kto robił różnice, czyli Afonso Sousa. To był taki Lech Poznań, jakiego oczekują kibice, i taki, jaki powinien być, jeśli chce zająć miejsce na podium.

Przy Afonso Sousie warto zatrzymać się chwilkę dłużej. Ostatnio coraz częściej otrzymuje szansę od Johna van den Broma i też coraz lepiej to wygląda. Złapał taką pewność siebie. Z Lechią wystąpił na „dziesiątce” i spisał się świetnie. Holender wciąż poszukuje optymalnego rozwiązania właśnie za plecami Mikaela Ishaka, a tak grającego Sousy nie można chować do szafy. Wydaje się, że może wejść w buty Joao Amarala z poprzedniego sezonu.

Lech Poznań rusza po najważniejszy cel

„Kolejorz” w piątkowy wieczór oczywiście wyglądał fenomenalnie, ale musimy też wziąć pod uwagę jakość rywala, a w zasadzie jej brak. W środę Śląsk Wrocław pojechał do Kalisza na spotkanie z drugoligowcem i zhańbił się. Za to przy Bułgarskiej wyglądało to właśnie na spotkanie drużyny ekstraklasowej z drugoligowcem, a to tylko obrazuje poziom w tym meczu i ostatnich tygodniach drużyny Marcina Kaczmarka.

Lech, mimo że ma przed sobą dwumecz z Djurgardens, musi również bardziej skupić się na ekstraklasie. Cel minimum to kwalifikacja do europejskich pucharów. To, co się dzieje w Lidze Konferencji, to bardzo słodki dodatek, ale bez dobrej postawy albo chociaż przyzwoitej w lidze pozostanie mały niesmak po tym sezonie. To PKO Ekstraklasa jest daniem głównym, o czym ostatnio mówił Dany Landzaat.

– Naszym celem jest to, by być przynajmniej top3 w ekstraklasie i powtórzyć piękną europejską historię z tego sezonu. Straciliśmy w tym sezonie wiele punktów, zdajemy sobie z tego sprawę. Jeżeli chcemy być topowym klubem, nawet w skali polskiej, to powinniśmy odnosić takie same rezultaty jak nasi czołowi rywale. Rozmawialiśmy o tym z zawodnikami i teraz najmocniej koncentrujemy się na lidze – mówił przed meczem holenderski asystent Lecha Poznań Danny Landzaat. 

Lech Poznań musi więc w najbliższym czasie udowodnić tę swoją grę na dwóch frontach. Ostatecznie John van den Brom rozliczany będzie z tego, czy uda mu się prowadzić ten projekt w dobrą stronę. Jak na razie wszystko zmierza w odpowiednim kierunku. Ponowny awans do europejskich pucharów i przejście Djurgardens to byłoby naprawdę coś. Coś wielkiego, coś, czego polska piłka się nie spodziewała, ale tego życzymy „Kolejorzowi” z całego serca.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze