Łatwo nie było, ale Lech pokonuje Znicz Pruszków 3:2


Miał być spacerek w środku tygodnia, skończyło się na małej nerwówce

2 listopada 2020 Łatwo nie było, ale Lech pokonuje Znicz Pruszków 3:2

W Poznaniu wszyscy spodziewali się łatwego spotkania i awansu do kolejnej rundy. Pierwsza połowa pokazała już jednak, że Znicz tak łatwo skóry nie sprzeda. Tu będzie trzeba powalczyć i nie będzie to spacerek. Ostatecznie udało się pokonać ambitnych zawodników z Pruszkowa, którzy mocno się postawili lechitom. Lech pokonał Znicz Pruszków 3:2, ale nie udało się wygrać tego spotkania małym nakładem sił, a takie było chyba główne zadanie „Kolejorza" w Pruszkowie.


Udostępnij na Udostępnij na

Lech do spotkania w Pruszkowie podchodził w nie najlepszej formie. W zasadzie nie najlepsza to mało powiedziane. Ostatnie zwycięstwo odnieśli niemal miesiąc temu z Piastem. Od tego czasu trzy porażki i jeden remis. Sytuacja w lidze się skomplikowała, a w Lidze Europy „Kolejorz” wciąż jest bez punktów. I co po tej ofensywnej grze? Spotkanie ze Zniczem miało być jak odkucie. Przeciwnik zdecydowanie słabszy od tych, z którymi się mierzyli w ostatnich tygodniach, dlatego w Poznaniu oczekiwali tylko zwycięstwa.

Dla Dariusza Żurawia ostatnie tygodnie nie są łatwe. Pomimo całkiem fajnej gry „Kolejorz” notorycznie gubi punkty. Do tego dochodzą problemy kadrowe. Były trener Znicza próbuje zestawiać zespół w najlepszy możliwy sposób, ale co rusz ktoś mu wypada. To bardzo niewygodne położenie dla byłego szkoleniowca Znicza Pruszków.

W meczu pucharowym ze Zniczem Dariusz Żuraw mocno namieszał. Okazję do debiutu od pierwszej minuty dostali  Marko Malenica i Mohammad Awwad. Na środku obrony kolejną szansę otrzymał Tomasz Dejewski, a jego kompanem, a zarazem kapitanem był Djordje Crnomarković. Do składu powrócili też Jan Sykora i Tymoteusz Klupś, a w ataku wystąpił Niko Kaczarawa. W kadrze meczowej zabrakło filarów poznańskiej lokomotywy, a więc Pedro Tiby, Jakuba Kamińskiego i Jakuba Modera.

Pruszków – tam, gdzie zaczynał Lewandowski

Z czym nam się kojarzy drużyna Znicza Pruszków? Oprócz tego, że nazwa klubu nawiązuje do zniczy, które zapalamy na grobach zmarłych, swoje pierwsze kroki w profesjonalnej piłce stawiał tam Robert Lewandowski. Dzisiaj nie trzeba go nikomu przedstawiać ani przypominać, jak potoczyła się jego kariera. Z ekstraklasy wybił się przede wszystkim rewelacyjną grą w Lechu Poznań. Zatem dzisiaj w Pruszkowie zagrały dwie byłe drużyny kapitana reprezentacji Polski. Co ciekawe, podczas pobytu w Pruszkowie zdobył o jedną bramkę więcej niż podczas gry w Poznaniu.

Obecnie Znicz Pruszków to ekipa drugoligowa. Gra w tej samej lidze co rezerwy wicemistrza Polski. To pokazuje przepaść dzielącą obie drużyny. W obecnych rozgrywkach na trzecim szczeblu rozgrywkowym zajmują 9. miejsce. Wpływ na to miał na pewno dobry początek. Ostatnio, podobnie jak Lech, formą nie grzeszyli. Ostatnie cztery mecze to tylko jedno zwycięstwo. Nomen omen z rezerwami „Kolejorza”.

Brak konkretów

Przed spotkaniem spodziewaliśmy się, że to zespół Dariusza Żurawia będzie stroną dominującą. Początek jednak trochę nas zaskoczył, gdyż pierwszą groźną sytuację stworzył sobie zespół Znicza. Niby nic konkretnego, ale pokazali lechitom, że statystami nie będą. Przed szansą na strzał stanął Mariusz Gabrych, lecz nieczysto trafił piłkę głową. Nie odkryjemy Ameryki, największą siłą Lecha w pierwszej połowie były obie flanki. To właśnie tam robiło się najczęściej najciekawiej. Czy to Skóraś, czy Sykora wyróżniali się w pierwszych minutach.

Lech grał dobrze, prowadził grę, ale nie wypracował sobie dogodnych sytuacji. Zmieniło się to w 17. minucie, gdy po zamieszaniu w polu karnym Znicza piłkę w stronę bramki kopnął Mohammad Awwad. Futbolówka wpadła pod poprzeczkę, a Jan Jurczak nie miał szans przy tym uderzeniu. Zresztą Izraelczyk, gdy dostaje szansę, to nie zawodzi i pokazuje Dariuszowi Żurawiowi, że jest gotowy do gry. Być może w następnych tygodniach częściej będziemy go oglądać na murawie.

Mecz pod kontrolą, taki frazes na pewno nie istnieje w słowniku Lecha Poznań. Lechici sami prosili się o kłopoty, to się ich doczekali. Nieodpowiedzialne zachowanie Crnomarkovicia, dla którego nie był to udany mecz, i rzut wolny, który zakończył się bramką. Jakiś przypadek, lekki ping-pong, nieważne. Piłkę wpakował do siatki Maciej Wichtowski. Dla widowiska oznaczało to tylko emocje.

„Kolejorzprzyzwyczaił nas, że nawet z teoretycznie łatwego spotkania potrafi zrobić sobie męczarnie. Doświadczyliśmy tego choćby w poprzednich latach w europejskich pucharach czy Pucharze Polski. Wystarczy przypomnieć dwumecz z Błękitnymi. W pierwszej połowie mieli absolutną przewagę, nawet strzelili pierwsi bramkę, ale w dużej mierze oglądaliśmy poznaniaków klepiących na trzydziestym metrze. Bez większych zagrożeń pod bramką Jana Jurczaka. Ba, to Znicz mógł prowadzić. Przy strzale Mariusza Gabrycha intuicyjną interwencją popisał się Marko Malenica.

Niepewność do końca

Dariusz Żuraw po pierwszej połowie czuł, że musi zareagować, bo inaczej będą kłopoty. Przecież niepotrzebne są Lechowi kolejne minuty, dlatego w przerwie zobaczyliśmy dwie zmiany na bokach obrony. Akcja reakcja. Już w 49. minucie „Kolejorz ” wyszedł ponownie na prowadzenie po genialnym strzale Daniego Ramireza. Co warto podkreślić, to było jego czwarte uderzenie tego dnia. Przyznajemy, Hiszpan czasami irytuje, ale potrafi nas zadziwiać. Jurczak ponownie stał jak wbity w ziemię.

Emocje w spotkaniu zgasił Dani Ramirez. Krytykowany Hiszpan w 59. minucie pokonał po raz drugi Jurczaka i uspokoił poznańskich kibiców. Kamień z serca spadł chyba też Dariuszowi Żurawiowi, któremu wydawało się, że na spokojnie będzie mógł obserwować resztę spotkania. Ładną asystą popisał się Jan Sykora, który wypatrzył lepiej ustawionego Ramireza.

 

Kolejne zmiany w Lechu, absolutnie zrozumiałe, spowodowały, że Znicz jeszcze spróbował podgrzać emocje w tym spotkaniu. W 68. minucie po składnej akcji piłkę w bramce umieścił Jakub Zagórski. Co warte wspomnienia, niespełna dwie minuty wcześniej pojawił się dopiero na murawie. Kolejne minuty były bardzo chaotyczne, gra toczyła się głównie w środkowej strefie boiska. Znicz zobaczył, że Lech dzisiaj jest do ugryzienia, więc próbował to wykorzystać. Na dodatek lechici też już nie byli tacy pewni siebie.

Wbrew pozorom Lech nie kontrolował tego meczu, tak jak oczekiwał. To cały czas była strasznie szarpana gra. To Znicz Pruszków podyktował taką grę, jaką zna z niższych lig. Tak wyglądały ostatnie minuty. Nerwowy „Kolejorz”, który w oczach miał już widmo dogrywki, dlatego skupił się na utrzymaniu wyniku. Ten oczywiście cieszy Dariusza Żurawia, ale przed czwartkowym spotkaniem ze Standardem Liege przeprowadzona chyba zostanie solidna analiza. Fakty są jednak takie. Lech Poznań melduje się w 1/8 finału Pucharu Polski.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze