Łabędzi śpiew Carvalhala


Przyjście nowego trenera odmieniło Swansea.

3 lutego 2018 Łabędzi śpiew Carvalhala

Tuż przed rozpoczęciem sezonu Swansea City było typowane jako jeden z głównych kandydatów do spadku. Jakby na potwierdzenie opinii ekspertów podopieczni Paula Clementa prezentowali się najgorzej od momentu awansu do Premier League. Ostatnie miejsce w tabeli i kompromitacja na Anfield Road (0:5) sprawiły, iż władze walijskiego klubu postanowiły zmienić szkoleniowca, aby dać zespołowi impuls do walki o utrzymanie. Nikt jednak nie podejrzewał, że objęcie posady przez Carlosa Carvalhala będzie dla "The Swans" jak manna z nieba.


Udostępnij na Udostępnij na

Od momentu ukończenia debiutanckiego sezonu w Premier League (2011/2012) i zajęcia zaskakującej, wysokiej 11. lokaty w tabeli zespół Swansea City co sezon opuszczają najlepsi gracze. Pomimo corocznych osłabień walijski klub regularnie meldował się na koniec kampanii w środku ligowej stawki. Jednak w ostatnich dwóch latach niebezpieczny trend przybrał na sile, co miało odzwierciedlenie w wynikach drużyny.

Sprzedaż Ashleya Williamsa oraz Andre Ayewa w sierpniu 2016 roku nie wróżyła dobrze walijskiemu klubowi. Kibiców „The Swans” szczególnie zabolała utrata angielskiego defensora, który barwy zespołu z Liberty Stadium reprezentował przez ponad osiem lat. Jak się szybko okazało, odejście Williamsa drastycznie obniżyło jakość defensywy drużyny. Swansea co prawda zajęła bezpieczne 15. miejsce w tabeli, lecz straciła aż 70 bramek,
co stanowiło drugi najgorszy wynik ligi.

Jakby nienauczone doświadczeniami z poprzedniego roku władze walijskiego klubu także przed obecnym sezonem nie potrafiły utrzymać najważniejszych graczy. W letnim oknie transferowym z drużyną z Liberty Stadium pożegnali się Gylfi Sigurdsson oraz Fernando Llorente. Zainkasowanie łącznie prawie 60 milionów funtów za obu zawodników okazało się marną rekompensatą, co dobitnie pokazał obecny sezon Premier League. Już pierwsze kolejki bieżącej kampanii brutalnie zweryfikowały możliwości Swansea w ofensywie. Tylko pięć strzelonych bramek w ośmiu spotkaniach było zapowiedzią tego, co eksperci przewidywali przed sezonem. Jednak najgorsze dopiero nadeszło.

Seria siedmiu meczów bez zwycięstwa spowodowała, że zespół Paula Clementa na dobre zagościł w strefie spadkowej. Fatalna dyspozycja „The Swans” rozjuszyła kibiców, którzy domagali się zwolnienia menadżera. Więcej cierpliwości wykazał zarząd walijskiego klubu, jednak do czasu. Kompromitująca porażka 0:5 w wyjazdowym spotkaniu z Liverpoolem przelała czarę goryczy.

Zmiana menadżera, szczególnie w połowie roku, jest ostatnią rzeczą, jakiej byśmy sobie życzyli jako klub. W zeszłym sezonie mieliśmy trzech różnych trenerów, więc chcieliśmy Paulowi dać jak najwięcej czasu, by mógł odwrócić sytuację, w której się znalazł. Czuliśmy jednak, że nie możemy nadal tkwić w tym miejscu i że trzeba coś zmienić, by poprawić naszą sytuację w Premier League – napisał po zwolnieniu Clementa w oficjalnym oświadczeniu prezes Swansea City, Huw Jenkins.

Nowym trenerem mianowano Carlosa Carvalhala. Wybór niespodziewany, gdyż cztery dni wcześniej portugalski szkoleniowiec został zwolniony z Sheffield Wednesday. Kontrakt wiążący nowego menadżera z walijskim zespołem jedynie przez pół roku (z opcją przedłużenia) nie napawał kibiców Swansea optymizmem. W osobie Carvalhala nie dostrzegali wybawiciela. Jednak zarząd klubu z Liberty Stadium wiedział, komu powierzyć misję, jak wydawało się jeszcze w grudniu, samobójczą.

Już w debiucie Carvalhal wlał wiadro nadziei w serca kibiców. Wyjazdowe zwycięstwo z Watfordem przerwało serię czterech spotkań bez wygranej. Kolejne dwa mecze – porażka z Tottenhamem oraz remis z Newcastle nie zwiastowały najlepiej, a na pewno nie mogły być zapowiedzią tego, co nastąpi dalej. W ramach 24. serii spotkań Swansea podejmowała Liverpool. Skazywani na porażkę „The Swans” niespodziewanie zainkasowali trzy punkty, głównie dzięki konsekwentnej grze w defensywie. Carvalhal umiejętnie ustawił zespół tak, aby zneutralizować atuty przeciwnika. Zaskakująca wygrana miała być odskocznią od brzydkiej rzeczywistości, gdyż już za chwilę na Liberty Stadium miał zawitać Arsenal.

Ku zaskoczeniu wszystkich (w tym Petra Cecha) Swansea w spotkaniu przeciwko faworyzowanym londyńczykom zdobyła trzy bramki, tracąc tylko jedną. Kolejny komplet punktów pozwolił „The Swans” rozpostrzeć skrzydła i poderwać się z ostatniego miejsca o lokatę wyżej.

Po fatalnej pierwszej części sezonu na Liberty Stadium znów wierzą. Kontakt z bezpiecznym, 17. miejscem jest już złapany. Teraz Swansea City musi tylko pójść za ciosem, by wyjechać na prostą. Bardzo prawdopodobne, że się uda, gdyż jak się okazało, władze walijskiego klubu znalazły nie byle jakiego kierowcę – Carlosa Carvalhala.

                                                                      

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze