L1: Inauguracyjne wpadki


8 sierpnia 2011 L1: Inauguracyjne wpadki

Ligue 1 powraca i powraca w swoim stylu. Już pierwsza seria spotkań nad Sekwaną udowodniła, że obecny sezon może być równie emocjonujący co poprzedni. Faworyci przegrywają, maluczcy wchodzą na wyżyny swoich umiejętności, dzięki czemu niczego pewnym być nie można. Zapraszam na podsumowanie inauguracyjnej kolejki ligi francuskiej.


Udostępnij na Udostępnij na

Już na samym początku trzeba stwierdzić, że pierwsza seria spotkań wypadła bardzo udanie, patrząc z perspektywy obiektywnego kibica. Mieliśmy okazję w minionych dziesięciu spotkaniach obejrzeć aż 31 bramek (średnia 3,1 na mecz), a wiele z nich było niepośledniej urody. Co ważne, nie padł wynik bezbramkowy, a tylko w dwóch meczach kibice mogli cieszyć się zaledwie jednym trafieniem.

Faworyci = wpadki

Obecność Javiera Pastore nie pomogła kolegom z PSG w odniesieniu zwycięstwa
Obecność Javiera Pastore nie pomogła kolegom z PSG w odniesieniu zwycięstwa (fot. psg.fr)

W naszej zapowiedzi zbliżającego się sezonu nie omieszkaliśmy wspomnieć o drużynach, które według naszej, a także ogólnej opinii mogą stanąć do walki o mistrzowski tytuł. Żadna z nich w inauguracyjnych pojedynkach nie sięgnęła po komplet punktów. Marsylia nie sprostała uczestnikowi Ligi Europy i jednej z rewelacji poprzednich rozgrywek, Sochaux, Lille dało sobie odebrać dwa punkty w Lotaryngii, choć właściwie samo się ich pozbyło (wyrównujący samobójczy gol i niewykorzystanie gry w przewadze), a wielkie Paris Saint-Germain przy tłumie kibiców nie sprostało dobrze zorganizowanemu, choć mającego znacznie mniejszy potencjał, Lorient.

O tym, że bretońskie „Morszczuki” czują się na Parc des Princes jak ryba w wodzie, wiadomo było już od dawna. Spośród siedmiu spotkań, do których doszło pomiędzy tymi ekipami na najwyższym szczeblu ligowym, goście wygrywali aż czterokrotnie i raz zremisowali. Wyczyn nie lada, gdyż mało kto, wybierając się do stolicy, może myśleć o dopisaniu sobie trzech punktów. Tym razem miało być jednak inaczej.

Nie trzeba wspominać już chyba o tym, ile pieniędzy jest w stanie wyłożyć nowy właściciel PSG i z jaką łatwością sprowadził ostatnimi czasy znakomitych piłkarzy, by Paryż ponownie zabłysnął piłkarskim blaskiem. Ponownie okazało się jednak, iż piłka nożna jest specyficzną dyscypliną sportu, w której nawet największe skarby świata nie są w stanie przynieść szybkiego sukcesu, przynajmniej legalną drogą. Zarówno najświeższe potęgi Chelsea Londyn, jak i Manchesteru City potrzebowały przecież wiele czasu. „The Citizens” dopiero w obecnym sezonie, po trzech latach wielkich inwestycji, mają wymierną korzyść w postaci krajowego pucharu i awansu do Champions League.

W Paryżu również nie chciano rozdmuchiwać balonu z napisem sukces. Po zeszłorocznym czwartym miejscu celem na ten sezon miało być podium, które da zapomnianą już dzisiaj w stolicy Ligę Mistrzów. Media zrobiły jednak swoje, reklamując podopiecznych Antoine’a Kombouarego jako maszynkę do zdobywania punktów i te same media po porażce nie pozostawiły na zespole suchej nitki. Francuscy żurnaliści, znani z wrodzonej złośliwości, wszystkie dzisiejsze sportowe nagłówki poświęcili sobotniej klęsce, pokazując, jak to pieniądze szczęścia nie dają. Nie wolno nam zwątpić w swoją jakość, nie wolno nam panikować. Musimy iść do przodu i odnaleźć spójność, co nie będzie łatwe powiedział na konferencji prasowej Kombouare. Cóż innego po takim początku pozostało?

Na tle niepoukładanych gwiazd zabłysnęło za to Lorient. Ekipa ta od 2003 roku jest konsekwentnie budowana przez Christiana Gourcuffa, znanego nie tylko z tego, że jest ojcem wschodzącej gwiazdy francuskiego futbolu, lecz z ofensywnej filozofii gry. Jeśli ktoś myślał, że jego podopieczni oskubani z największych gwiazd, czyli Kevina Gameiro, Morgana Amalfitano i Jeremy’ego Morela, nie będą w stanie kontynuować pięknej gry, to srogo się przed dwoma dniami zawiódł. Wpajany przez lata kolektyw Gourcuffa funkcjonował wyśmienicie. Cała drużyna wspierała się świetnie w defensywie i błyskawicznie przechodziła do ofensywy, zaskakując tym zdezorientowanego przeciwnika. W Lorient wiemy, że jedynie przez kolektywną grę błysnąć mogą indywidualności mówił po spotkaniu Gourcuff. Sadzę, że nie będzie trzeba długo czekać na objawienie się nowych gwiazd w Bretanii.

Punkcik beniaminków

Sakho nie zapamięta meczu z Lorient najlepiej
Sakho nie zapamięta meczu z Lorient najlepiej (fot. skysports.com)

Zaledwie jeden punkt udało się ugrać w pierwszej kolejce trzem beniaminkom, co jest o dwa oczka gorszym rezultatem w porównaniu do poprzedniego roku. Zderzenie się z twardą ligową rzeczywistością przyniosło stratę aż dziewięciu bramek, a najboleśniej odczuli to zawodnicy burgundzkiego Dijon. Porażka 1:5 z fantastycznym Rennes ujmy nie przynosi, ale nie napawa optymizmem przed kolejnymi starciami.

Na obronę podopiecznych Patrice’a Carterona przytoczyć trzeba fakt, iż ich niedzielny rywal rozpoczął tegoroczny sezon najwcześniej spośród francuskich ekip. Gruzińska przebieżka w 3. rundzie eliminacyjnej Ligi Europy z Olimpi Rustawi (5:2 na wyjeździe i 2:0 u siebie) pozwoliła przyjemnie wejść w meczowy rytm i jednocześnie zbudować pewność siebie, której „Czerwono-czarnym” trochę zabrakło w końcówce poprzednich rozgrywek.

Znacznie lepiej zaprezentowały się za to zespoły Ajaccio i Evian. Mimo porażki na swojej wyspie, trudno powiedzieć, że Korsykańczycy byli zespołem gorszym od Tuluzy. Wynik 0:2 tego nie odzwierciedla, ale patrząc na przebieg meczu, równie prawdopodobne byłoby zwycięstwo w drugą stronę.

Najwięcej żalu do siebie mogą mieć zawodnicy mistrza Ligue 2. Debiutant w najlepszej klasie rozgrywkowej rozpoczął mecz z Brestem bez kompleksów i już w pierwszych 20 minutach objął dwubramkowe prowadzenie. Potem było jednak tylko gorzej. Wiarę na osiągnięcie korzystnego rezultatu Bretończycy otrzymali od amerykańskiego golkipera gości, Quentina Westberga, którego interwencja po rzucie wolnym Bruno Grougiego bezsprzecznie należeć będzie do największych kiksów współczesnego futbolu.

Po pierwszych meczach trudno wyrokować, jaki los podzielą tegoroczni beniaminkowie. Pewne jest, że nie poddadzą się bez walki i spróbują stawić czoło nawet największym. Oby tylko w parze z determinacją poszła także jakość. W zeszłym roku najlepszą lekcję ze słabej inauguracji wyciągnął sztab trenerski wspomnianego Brestu. Alex Dupont, mimo iż jego zespół słynął z efektownej gry na zapleczu ekstraklasy, uznał, że bez twardej i stabilnej gry w defensywie nie uratuje klubu przed spadkiem. W ciągu kilku następnych meczów SB29 nie straciło żadnej bramki i sensacyjnie wspięło się na sam szczyt. Wiosną bywało różnie, ale w końcowym rozrachunku możemy ich wciąż oglądać na boiskach Ligue 1. Życzymy sobie podobnej rozwagi w tym roku ze strony beniaminków, by ligowa rotacja funkcjonowała jak najsprawniej.

Rennes nie pozbawiło złudzeń beniaminkowi z Dijon, kto jest lepszy
Rennes nie pozbawiło złudzeń beniaminkowi z Dijon, kto jest lepszy (fot. staderennais.fr)

Największe rozczarowanie:
Słaba postawa Paris Saint-Germain. Nie tylko świeżo sprowadzeni piłkarze zawiedli, lecz również filary drużyny z zeszłego roku. Nene znów nie mógł się wstrzelić w bramkę, a Mamadou Sakho, największa nadzieja sezonu 2010/2011, rozegrał jedno z najgorszych spotkań w karierze.

Największe zaskoczenie:
Gra Olympique Lyon. Liończycy, prowadzeni przez nowego szkoleniowca Remiego Garde’a, nie dokonali żadnych letnich zakupów, pozbywając się za to kilku istotnych osób (Jeremy Toulalan, Cesar Delgado). Mimo to potrafili na bardzo ciężkim terenie, jakim bez wątpienia jest Nicea, podnieść się po straconej bramce i pewnie zwyciężyć. Pierwszym pozytywnym sygnałem zmian w OL jest bramka zaledwie 22-letniego Maxime’a Gonalonsa. Ciekaw jestem, jaką szansę da Garde kolejnym młodym, gdy powrócą oni z rozgrywanych w Kolumbii mistrzostw świata do lat 20.

Największy kiks:
Interwencja Quentina Westberga. Bez wątpienia sytuacja ta będzie śnić się golkiperowi Evian jeszcze wiele nocy. Błąd o tyle istotny, że dał kontakt bramkowy rywalowi.

Skrót meczu Brest – Evian. Wspomniany kiks w okolicach 50. sekundy.

Najpiękniejsza bramka:
Gol Gregory’ego Promenta z Caen. Trafienie nie dość, że piękne, to również istotne. Dzięki niemu Normandczycy wygrali pierwszy mecz u siebie, co dobrze rokuje na późniejszą ewentualną walkę o utrzymanie. Trener Valenciennes, Daniel Sanchez, skwitował to komentarzem: – Nie sądzę, żeby Proment strzelał wiele takich goli, lecz to uderzenie naprawdę nas boli.

Ruffier został bohaterem 1. kolejki Ligue 1
Ruffier został bohaterem 1. kolejki Ligue 1 (fot. football365.fr)

Tradycyjnie na koniec umieszczamy także jedenastu najbardziej wyróżniających się piłkarzy ustawionych w schemacie taktycznym.

Bramka: Stephane Ruffier (AS Saint-Etienne) [zawodnik kolejki]
W dużej mierze dzięki jego interwencjom „Zieloni” wyjechali z Bordeaux z trzema punktami.

Obrońcy: Sylvain Marchal (AS Saint-Etienne), Bruno Ecuele-Manga (FC Lorient), Mathieu Debuchy (Lille)
Pierwsi dwaj zdecydowanie wyróżniali dużą stabilnością w interwencjach, Debuchy zaś oprócz zadań defensywnych popisał się premierowym trafieniem dla mistrzów Francji.

Defensywny pomocnik: Arnold Mvuemba (FC Lorient)
Podobnie jak cały zespół Lorient,  rozegrał kapitalne zawody w Paryżu. Oprócz rozbijania ataków przeciwnika potrafił kilkakrotnie zaangażować się ofensywnie. Przy uderzeniu z rzutu wolnego obił nawet poprzeczkę bramki Salvatore Sirigu.

Ofensywni pomocnicy: Lucho Gonzalez (Olympique Marsylia) i Jonathan Pitroipa (Stade Rennais FC)
Obaj z bardzo dobrym skutkiem prezentowali się w ofensywie. Mimo iż Lucho jest bliski opuszczenia Stade Velodrome, to prezentuje postawę profesjonalisty, który w każdym meczu gra na wysokim poziomie. Pitroipa po meczach pucharowych również w lidze udowadnia trafność swojego przeprowadzki z Hamburga.

Skrzydłowi: Bakary Sako (AS Saint-Etienne) i Yann Jouffre (FC Lorient)
Każdy z nich zaliczył w tej kolejce asystę i był chyba najgroźniejszą postacią w ataku swojej ekipy.

Atakujący: Julien Quercia (FC Lorient) i Victor Hugo Montano (Stade Rennais)
Quercia świetnie się zaaklimatyzował po odejściu z Auxerre i szybko załapał filozofię trenera Gourcuffa. On jest autorem jedynej bramki na Parc des Princes. Kolumbijczyk Montano zaś był jedną z kluczowych postaci strzelaniny w Dijon, czego dowodem jest jedna bramka i jedna asysta.

Cytat kolejki:
Mamy tendencję do myślenia, że złożenie razem kilku wielkich nazwisk stworzy drużynę, a na to potrzebny jest czas.
Christian Gourcuff o drużynie PSG

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze