Kryzys z Półwyspu Iberyjskiego


Czy Joao Amaral i Ivi Lopez odnajdą formę z zeszłego sezonu?

11 października 2022 Kryzys z Półwyspu Iberyjskiego
Dawid Szafraniak

Polska ekstraklasa jest przez rodzimych kibiców pieszczotliwie nazywana najlepszą ligą świata. Ta właśnie liga w poprzednich rozgrywkach miała swoje dwie największe gwiazdy, które w zasadzie do końca walczyły o tytuł MVP sezonu. Piłkarze ci w każdym meczu dawali od siebie coś ekstra. Chodzi oczywiście o przedstawicieli z Półwyspu Iberyjskiego, czyli Joao Amarala i Iviego Lopeza. Jak wiadomo, nic nie może wiecznie trwać, ale potężna większość fanów nie spodziewała się, że szczytowa forma obu panów tak szybko się skończy.


Udostępnij na Udostępnij na

Sezon 2021/2022 był w wykonaniu dwójki piłkarzy absolutnie topowy. Zarówno Portugalczyk, jak i Hiszpan wykręcali bardzo dobre liczby oraz mieli ogromny wpływ na grę swoich drużyn. Piłkarz Rakowa Częstochowa został wybrany MVP sezonu i zdobył koronę króla strzelców, natomiast gracz Lecha Poznań, pomimo kapitalnej gry, nie otrzymał żadnej indywidualnej nagrody. Obecnie niestety obaj piłkarze są dalecy od swojej dyspozycji z poprzedniej kampanii. Co spowodowało kryzys piłkarzy z Półwyspu Iberyjskiego?

Mistrzowski sezon Lecha i Iviego Lopeza

Z powodzeniem można takim tytułem określić miniony sezon ekstraklasy. Choć Joao Amaral robił co w jego mocy, to Ivi Lopez zgarnął nagrodę MVP, z pewnością zasłużenie. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Fenomenalny czas piłkarzy z Półwyspu Iberyjskiego doprowadził do sukcesów ich drużyn. Raków Częstochowa zdobył Puchar Polski i wicemistrzostwo Polski, a Lech Poznań upragnione mistrzostwo. Hiszpan w 32 spotkaniach zdobył 20 bramek i dołożył do tego 7 asyst, natomiast Portugalczyk w takiej samej liczbie występów do siatki trafił 14 razy i zanotował 8 kluczowych podań. Obaj mieli ogromny wpływ na grę swoich zespołów i ostateczny rozkład sił w ligowej tabeli.

Hiszpan z każdym kolejnym meczem pokazywał, że ekstraklasa robi się dla niego za mała i że zaczyna przerastać ligę. Zdobywał gole seryjnie, brał udział w prawie każdej ofensywnej akcji częstochowian. Ivi Lopez jest także kapitalny, jeśli chodzi o stałe fragmenty, zwłaszcza rzuty karne i wolne. Dzięki tym pierwszym zdobył tytuł króla strzelców – wykorzystał ich aż cześć. W poprzednim sezonie do swoich występów dodawał też szczyptę magii. Potrafił zrobić coś z niczego, przede wszystkim zaczarować obronę albo strzelić w zaskakujący sposób.

Joao Amaral i jego sytuacja

Portugalczyk po fenomenalnym półroczu w mistrzowskim sezonie został nagrodzony w odpowiedni sposób. Ekipa Lecha Poznań w przerwie zimowej wybrała się do słonecznej Portugalii, aby podpisać ze swoją gwiazdą nową umowę. Sam ruch i sposób jego wykonania pokazały piłkarzowi, jak ważny jest dla „Kolejorza”. Oczywiście nowa umowa wiązała się ze sporą podwyżką. Co ciekawe, ówczesny trener Lecha Poznań Maciej Skorża na pytanie o to, czy to on odbudował Portugalczyka, odpowiedział w następujący sposób: „Największą zasługę w odbudowaniu formy przez Joao ma… jego wygasający kontrakt”. Ciężko nie zgodzić się z takim stwierdzeniem, bo często jest tak, że piłkarz chce pokazać się przed upływem umowy, aby zapracować na nową.

Przed podpisaniem nowego kontraktu Joao Amaral zdobył osiem bramek i dołożył do tego pięć podań otwierających drogę do bramki przeciwnika. Natomiast po parafowaniu nowych warunków z poznaniakami wcale nie obniżył drastycznie lotów. W drugiej części sezonu do bramki rywali trafił sześć razy i dołożył do tego trzy asysty. Wracając do słów Skorży o kontrakcie Amarala – ówczesny opiekun powiedział to raczej w formie żartu, ale w Poznaniu nikt nie miał wątpliwości, że za formą Portugalczyka stoi właśnie Maciej Skorża. Trener przed sezonem wziął sobie na cel odbudowanie Joao Amarala i sztuka ta udała mu się perfekcyjnie. Przy Bułgarskiej nie raz było widać kapitalne relacje ówczesnego trenera z ofensywnym pomocnikiem. Po niespodziewanym odejściu Skorży z Lecha Amaral nie może wrócić do swojej wielkiej dyspozycji.

Kryzys formy Joao Amarala

W Poznaniu pojawił się nowy trener i w zasadzie wtedy zaczął się kryzys formy Portugalczyka. Warto się jednak zastanowić, czy zgubił ją w przerwie między sezonami, czy też nie ma tak dobrych relacji z Johnem van den Bromem. To, co widzi każdy kibic ekstraklasy na pierwszy rzut oka, to liczby. Te w tym sezonie są bardzo słabe. Już wiele mówi sam fakt, że Portugalczyk na swoje premierowe trafienie w tej kampanii czekał aż do ósmej kolejki. Na ten moment zdobył tylko jednego gola i zaliczył jedną asystę. Minimalnie lepiej sytuacja wygląda w europejskich pucharach. W tych rozgrywkach ofensywny pomocnik strzelił dwa bramki i dwukrotnie asystował.

Teraz czas na spojrzenie od strony kibiców Lecha Poznań, czyli na to, co można zobaczyć poza statystykami. Warto odnotować, że kiepski start sezonu zaliczył cały zespół „Kolejorza”, a nie tylko Joao Amaral. Jednak Lech zaczął już wracać na właściwe tory, a tymczasem Portugalczyk zdaje się nadal pozostawać na bocznicy. Pomocnik w większej części spotkań jest bezproduktywny, podejmuje złe decyzje na boisku, często traci piłkę, a także zdarza mu się podać wprost pod nogi rywala.

Kibice jednak największy żal mają do Amarala przede wszystkim za to, że ten nie potrafi wykorzystywać swoich szans na strzelenie bramki. Tak było chociażby w meczu ligowym z Legią Warszawa. Współpraca z Mikaelem Ishakiem również jakby wyparowała i zostały resztki z poprzedniego sezonu. Dlatego trener postawił prawdopodobnie na terapię szokową i nie zmieścił Portugalczyka w kadrze meczowej z Radomiakiem Radom.

Nowy kontrakt Iviego Lopeza

O ile Portugalczyk swoją grą po podpisaniu przedłużającego kontraktu w jakiś sposób się wybronił, o tyle nie można tego powiedzieć o Hiszpanie. Przypomnijmy, że Ivi Lopez podpisał nową umowę na początku rozgrywek. Piłkarz otrzymał przy tej okazji sporą podwyżkę wynagrodzenia. Czy za znaczącą obniżką formy ofensywnego pomocnika stoi nowy lukratywny kontrakt? To pytanie zaczęła sobie zadawać większość kibiców ekstraklasy, a przede wszystkim fani „Medalików”. Zawodnik w tym sezonie nie zachwyca formą i gra poniżej dyspozycji, do której przyzwyczaił obserwatorów ligi. Fakt, poziom z zeszłego sezonu miał iście kosmiczny, ale teraz nawet minimalnie się do niego nie zbliżył. Przynajmniej w ekstraklasie, bo w eliminacjach do Ligi Konferencji to już stary, dobry Ivi Lopez.

Spotkania z Astaną czy też Spartakiem Trnava to istny popis Hiszpana. Właśnie w tych meczach pokazał poziom z poprzedniego sezonu. Jak wszyscy jednak wiemy, Raków odpadł z LKE i zostało mu tylko krajowe podwórko. Oczywiste jest, że dla piłkarza gra w europejskich rozgrywkach to nobilitacja i szczególny czas, kiedy zawodnik daje z siebie 110%. Dowodem tego są statystyki Iviego Lopeza – w pięciu spotkaniach zdobył cztery gole i zaliczył trzy asysty.

Niestety początek sezonu w ekstraklasie dla Hiszpana nie jest zbyt dobry. Czasami można odnieść wrażenie, że stracił motywację do gry w naszej lidze. Na ten moment licznik zawodnika stanął na czterech golach i jednej asyście w 12 spotkaniach ekstraklasy. Oby to jednak był mylący obraz początku sezonu i Hiszpan szybko odzyskał blask. Dobra forma obu graczy podnosi poziom ekstraklasy, bo w repertuarze mają wiele ciekawych zagrań.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze