„Mogło być gorzej” to raczej marne pocieszenie dla kibiców Mistrza Polski, ale jeżeli Lech Poznań chce szukać pocieszenia po remisie z Koroną Kielce, zostają tylko takie słowa. Korona Kielce zagrała dziś w zdecydowanie dojrzalej od gospodarzy. „Duma Wielkopolski” uratowała punkcik dzięki indywidualnej jakości Luisa Palmy.
Najpierw niepewność, potem klasa. Xavier Dziekoński pogromcą stałych fragmentów gry Lecha Poznań.
Pierwsze minuty mogły dać kibicom „Kolejorza” złudne poczucie spokoju i bezpieczeństwa. Korona Kielce się gubiła. Już w piątej minucie pomylił się Xavier Dziekoński wybijając piłkę z własnej bramki do Luisa Palmy. Skończyło się na strachu. Bramkarz „Scyzoryków” zdążył wrócić do bramki i złapać piłkę. Później jednak zdarzało mu się zwlekać z wyprowadzeniem futbolówki, co zachęcało ofensywnych zawodników „Kolejorza” do pressingu. Z czasem Dziekoński zrehabilitował się. Doskonale neutralizował wszystkie stałe fragmenty gry pewnie łapiąc piłkę, nie miał problemu także z uderzeniami z dystansu, których Lech oddał aż dziesięć.
Dziekoński w przeciągu minuty:
– zagrał długą piłkę na Błanika (1,73 m)
– podał do Palmypic.twitter.com/Q4RbTOUm8n— Oliver Nerent (@OliverNerent) August 16, 2025
Korona Kielce miała problem z budowaniem ataku pozycyjnego, nieraz desperacko poszukiwano Dawida Błanika, który od początku meczu brał na swoje barki odpowiedzialność za ofensywę Korony Kielce.
„Widać, że się rozkręcamy. Myślę, że wszystko będzie wyglądać jeszcze lepiej” – zapowiedział po meczu Xavier Dziekoński, bramkarz przyjezdnych.
Pierwszy zryw Korony Kielce
Spokój Lecha trwał krótko, bo zaledwie kwadrans. Korona powoli rozkręcała się. W 20 minucie po długim wykopie piłka znalazła się przy Wiktorze Długoszu. Boczny pomocnik strzelił do bramki, jednak po krótkiej konsultacji z sędziami VAR Piotr Lasyk anulował gola. Rozbudziło to jego apetyt, Długosz zrobił się bardziej aktywny, Korona była coraz lepsza w grze od własnej bramki. Co jakiś czas straszyła pod polem karnym gospodarzy. Lech Poznań jak na faworyta zdecydowanie zbyt często musiał bronić się przed strzałami rywala. Zresztą, Korona aż 16 razy próbowała uderzać na bramkę. W tym aspekcie przeważnie brakowało dobrego wykończenia akcji. Ledwie dwie próby „Scyzoryków” zmuszały Bartosza Mrozka do interwencji.
Nieskuteczny Lech Poznań
Lech Poznań mógł uspokoić grę przed ostatnim gwizdkiem. Widać było chęć strzelenia gola do szatni, ale zdecydowanie brakowało postawienia kropki nad „i”. Świetną szansę miał najpierw Mikael Ishak. Szwed był bliski ustrzelenia setnego gola dla Lecha, jednak nie postawił zbyt trudnych warunków Dziekońskiemu. W doliczonym czasie gry szczęścia próbował jeszcze Kornel Lisman. Ponownie, słaby strzał nie zaskoczył bramkarza gości.
Ofensywa Lecha wyglądała dość marnie z wyjątkiem Luisa Palmy. Honduranin epatował ogromnym zaangażowaniem, bez kompleksów pressował rywali, szukał gola. Był w stanie niemal w pojedynkę wypracować sobie względnie dogodną sytuacje. Długo brakowało konkretów. Mikael Ishak zbyt często spowalniał akcje i podejmował złe decyzje. Leo Bengtsson z kolei po raz kolejny pokazał problemy z techniką. Z jego strony brakowało celności w dośrodkowaniach czy podaniach do swoich partnerów. Kornel Lisman z kolei w pierwszych minutach kilkukrotnie dobrze się ustawiał, dogrywał i swobodnie czuł się na skrzydle. Z każdą minutą wyglądał jednak coraz słabiej. Widać było, że nie dojrzał jeszcze do tempa gry, w jakim chce grać Lech.
Był miernym partnerem do Palmy, który kilkukrotnie świetnie się ustawiał. Ba, nieraz aktywnie gestykulował i zachęcał swojego młodszego kolegę, by posłał piłkę pod jego nogi. To nie były jednak podania w tempo. Później Lisman był coraz mniej widoczny, gubił się. Brakowało jakości po jego stronie. W duecie z bardzo niepewnym Michałem Gurgulem dokonali swoistej autoneutralizacji. „Scyzoryki” nie musiały za bardzo przejmować się tym, co dzieje się na lewym skrzydle „Kolejorza”.
Niepewny Mateusz Skrzypczak, spokojny i skuteczny Dawid Błanik
Co pogrążyło Lecha poza nieskutecznością? Oczywiście, błędy indywidualne. Tym razem winą należy obciążyć Mateusza Skrzypczaka, po którego stracie sam na sam z Bartoszem Mrozkiem wyszedł Dawid Błanik. Skrzydłowy Korony pełen pewności siebie, spokoju zbliżył się do bramkarza i zrobił swoje. Pisze naprawdę piękną historie. Przez długi czas był raczej peryferyjną postacią w szatni Korony Kielce. Dziś jest kolejnym przykładem piłkarza kompletnie odmienionego przez trenera Jacka Zielińskiego.
Przechwyt Błanika efektowny wsad na koniec! #LPOKOR pic.twitter.com/FpqKtoya6B
— Polski Ligowiec (@polski_ligowiec) August 16, 2025
Poza Błanikiem po stronie Korony należy wyróżnić także Tamara Svetlina, który powoli zbliża się do poziomu, który powinien reprezentować patrząc przez pryzmat jego imponującego CV. Nieźle prezentował się Konrad Matuszewski, pewność w defensywie dawała postać Kostasa Sotiriou.
Gdyby Lech miał tylko zmiennika dla Mikaela Ishaka…
Lech Poznań po stracie gola odważniej wziął się do ataku. Zaczął więcej wchodzić w pojedynki z graczami Korony, przeniósł grę na połowę rywala, piłkarze z Kielc mieli mniej przestrzeni. Kielczan w pewien sposób udało się zneutralizować, jednak w dalszym ciągu pojawiały się problemy pod bramką.
To był jeden z tych meczów, w których Lech odczuł brak zmiennika dla Mikaela Ishaka. Kapitan zagrał dziś kiepski mecz. W takich właśnie sytuacjach potrzeba solidnego dublera, który będzie w stanie wnieść trochę świeżości do gry. Władze Lecha Poznań po wielu już latach nie sprowadziły godnego zastępcy Szweda. Na konferencji prasowej padło pytanie o coraz lepiej wyglądającego w rezerwach Lecha Kamila Jakóbczyka. 17-latek w Betclic 3. Lidze zachwyca skutecznością. W dwóch meczach strzelił trzy gole i wyróżnia się na tle swoich kolegów. Niels Frederiksen stonował jednak nastroje. Zapewnił, że monitoruje sytuacje, ale póki co nie planuje przesunięcia nastolatka do pierwszej drużyny Lecha Poznań.
Na ten moment nie rozważam Kamila Jakóbczyka pod kątem gry w pierwszym zespole. Jeśli wciąż będzie się rozwijał i utrzyma strzelecką formę, jego sytuacja może ulec zmianie.
Zadeklarował jednak wprost, że potrzeba transferu jeszcze jednego prawoskrzydłowego.
Tak, chciałbym nowego zawodnika na prawe skrzydło.
Luis Palma wypracował punkt dla Lecha
Nieco gorzej spisywali się zawodnicy wprowadzeni przez Jacka Zielińskiego w drugiej połowie. Nikodem Niski nie był w stanie dać tego, co zmieniony przez niego Dawid Błanik. Wciąż brakowało konkretów ze strony 20-letniego Stjepana Davidovicia. Pod koniec spotkania w defensywie Korony zrobiło się bardziej chaotycznie, co po wielu mozolnych próbach wykorzystał Lech Poznań, a konkretniej – Luis Palma. Ofensywny pomocnik cały mecz pracował za trzech, był wszędzie gdzie do potrzebowano i miał ogromne parcie na bramkę. Praca została wynagrodzona. To w głównej mierze jemu Lech Poznań może zawdzięczać punkt i utrzymywanie się długo pod polem karnym rywala w końcowej fazie meczu.
Luis Palma nie wygląda na zadowolonego po błędach Kornela Lismana. Powinien dostać partnera do gry, bo na razie ta współpraca nie przynosi pożądanego skutku.
— Radosław Laudański (@radek_laudanski) August 16, 2025
Przyzwoite wejście Pablo Rodrigueza
Obiecującą zmianę dał także Pablo Rodriguez. Hiszpan dopiero co wchodzi w tryb meczowy, jednak już teraz zagrał na dużej intensywności, dobrze się ustawiał i szukał piłki. Brakowało z jego strony konkretów, kreacji groźnych sytuacji. Kilkukrotnie jego piłki miały problem z odnalezieniem odbiorców. Brakuje mu zgrania, jednak wiele wskazuje na to, że Pablo, gdy zgra się z drużyną nieraz da powód do radości fanom „Kolejorza”.