Odejście Bartosza Rymaniaka dotknęło kielecki zespół bardziej niż można było przypuszczać. Nowym kapitanem mianowany został Adnan Kovacević, lecz Bośniak w porównaniu do poprzednika nie imponował charyzmą. Brak lidera w drużynie odbił się negatywnie na rezultatach „Żółto-czerwonych”, co ostatecznie doprowadziło do spadku z ekstraklasy. Po degradacji Korona Kielce przeszła gruntowne zmiany. Początek obecnego sezonu potwierdził jednak, że jak w drużynie nie było lidera, tak nadal nie ma.
Jeszcze w trakcie trwania sezonu 2017/2018 klub z Suzuki Areny poinformował, że nie przedłuży wygasającej z końcem kampanii umowy z Radkiem Dejmkiem. Czeski defensor popełniał coraz więcej błędów, a cierpliwość do gracza po fatalnej pomyłce w półfinale Pucharu Polski stracił Gino Lettieri. Wraz z odejściem zawodnika w kieleckim zespole powstał wakat na stanowisku kapitana. Naturalnym kandydatem do przejęcia opaski był jednak Bartosz Rymaniak. Przede wszystkim z uwagi na fakt, że pod nieobecność Radka Dejmka w zakończonej kampanii wyprowadzał zespół na murawę.
– W poprzednim sezonie wicekapitanem był Bartosz Rymaniak, teraz został wybrany na kapitana. W radzie drużyny nie zapadła jeszcze decyzja, kto będzie jego pierwszym zastępcą. Kandydatów jest kilku. Są Mateusz Możdżeń, Piotrek Malarczyk. W radzie drużyny jest też Adnan Kovacević – mówił w rozmowie z dziennikiem „Echo Dnia” były rzecznik prasowy Korony Kielce, Paweł Jańczyk.
Decyzja o przekazaniu na stałe opaski kapitana Bartoszowi Rymaniakowi okazała w zupełności właściwa. Defensor zaczął mieć jeszcze większy wpływ na zespół, zarówno na boisku, jak i w szatni. W trudniejszych momentach podrywał partnerów z drużyny do walki o korzystny rezultat. Podobnie jak kibiców, których w trakcie spotkań na Suzuki Arenie mobilizował do jeszcze głośniejszego dopingu charakterystycznymi gestami skierowanymi w stronę trybun.
Wielka charyzma oraz piłkarskie umiejętności sprawiły, że stał się jednym z ulubieńców kieleckich sympatyków oraz prawdziwym liderem zespołu. Wszystko skomplikowała jednak sytuacja kontraktowa defensora.
Korona Kielce z nowym kapitanem, ale bez lidera
W drugiej części sezonu Bartosz Rymaniak nie ukrywał, że chciałby spróbować sił w zagranicznym klubie. Nie przekreślał jednak także szans na przedłużenie wygasającej wraz z końcem kampanii umowy z Koroną Kielce. Niepewna sytuacja kontraktowa gracza z każdym kolejnym miesiącem rodziła coraz liczniejsze spekulacje. Niespodziewanie pod koniec maja kielecki klub wydał komunikat, według którego negocjacje dotyczące pozostania defensora na Suzuki Arenie zostały oficjalnie zakończone.
– Ostateczna oferta klubu w sprawie nowego kontraktu dla Bartosza Rymaniaka została wysłana do menadżera zawodnika z końcową datą na odpowiedź do 12 maja, jednak do klubu nie wpłynęła informacja zwrotna z decyzją, co zarząd uważa za zakończenie rozmów i trwającej umowy – można było przeczytać w oświadczeniu.
Bartosz Rymaniak nowym zawodnikiem Piasta Gliwice! ✍️🔵🔴
Szczegóły 👉 https://t.co/0NXBzYGn6U pic.twitter.com/mmwkLVSIC1
— Piast Gliwice (@PiastGliwiceSA) July 11, 2019
Zaskoczenia decyzją władz Korony Kielce na łamach lokalnych mediów nie ukrywał sam zawodnik. W rozmowie z dziennikarzami Bartosz Rymaniak zapewniał, że przed wydaniem komunikatu ze strony klubu nie otrzymał jakiegokolwiek terminu na podjęcie decyzji. Ostatecznie temat został jednak definitywnie zakończony, a zawodnik trafił do Piasta Gliwice. Opaskę kapitańską przed rozpoczęciem nowego sezonu przejął natomiast Adnan Kovacević.
– Ta opaska to przede wszystkim wielki zaszczyt. Gdy Gino Lettieri ogłosił, że będę kapitanem, to była jedna z najważniejszych chwil w karierze. Zespół i trener uznali, że jestem liderem i zasługuję – deklarował Bośniak w rozmowie z TVP Sport.
Według nieoficjalnych informacji to wyłącznie szkoleniowiec, bez porozumienia z drużyną, uznał, że defensor będzie najlepszym kandydatem do przejęcia opaski po Bartoszu Rymaniaku. Osąd włoskiego trenera w dużej mierze okazał się jednak błędny. W przeciwieństwie do poprzednika Bośniak nie potrafił kierować poczynaniami partnerów na boisku oraz zmobilizować w trudnych momentach spotkań do walki o korzystny rezultat. Wiele do życzenia pozostawiała także postawa gracza w stosunku do mediów.
W sprawie Kovy dodam jeszcze jedno. Wielokrotnie zdarzało się, że po przegranych meczach nie chciał wychodzić do dziennikarzy na wypowiedzi. Nie pomagały tłumaczenia, że jest kapitanem i wypada, żeby w trudnych momentach zabrał głos. Po prostu nie, niech idzie ktoś inny.
— Mateusz Kępiński (@MateuszKepinski) June 25, 2020
Waleczne serce już nie kieleckie?
Po wznowieniu rozgrywek po przerwie spowodowanej pandemią Korona Kielce odniosła wysokie zwycięstwo nad Wisłą Płock. Zdobycie kompletu punktów dało nadzieję „Żółto-czerwonym” na pozytywny rezultat walki o utrzymanie w ekstraklasie. Kolejne mecze bez wygranej tylko przybliżały jednak zespół z Suzuki Areny do degradacji z ekstraklasy.
Spadek stawał się coraz bardziej realny. Atmosferę wokół drużyny jeszcze bardziej psuły natomiast doniesienia o rozglądaniu się zawodników za nowymi pracodawcami. Po przegranej walce o utrzymanie stały się faktem, gdyż zdecydowana większość graczy odeszła z kieleckiego zespołu, łącznie z Adnanem Kovaceviciem. Przed obecnym sezonem nastąpiła więc kolejna zmiana na stanowisku kapitana Korony Kielce, którym został mianowany Jacek Kiełb.
Nowy zespół stworzony w przeciągu paru tygodni przez Macieja Bartoszka nie zanotował udanego startu w rozgrywkach zaplecza ekstraklasy. Oczywistym powodem był brak zgrania wśród zawodników, szwankowała również skuteczność pod bramką rywali. W ostatnich spotkaniach, przede wszystkim domowych pojedynkach z Bruk-Betem Termalica Nieciecza i Odrą Opole, uwidocznił się jednak większy problem. Kielczanie w obliczu straty bramki lub dwóch, zamiast starać się za wszelką cenę doprowadzić do korzystnego rezultatu, wyglądają na zespół pogodzony z porażką. „Żółto-czerwoni”, przez lata słynący z waleczności, stali się drużyną bez charakteru.
– Trzeba w pierwszej kolejności przeprosić kibiców za to jak dziś zagraliśmy. Nie był to zespół jaki chcę oglądać. Zabrakło nam determinacji, zdecydowania, charakteru. Nie wiem, dlaczego gramy tak zachowawczo na własnym boisku – komentował na pomeczowej konferencji prasowej porażkę z Odrą Opole Maciej Bartoszek.
Podobne spotkania mogą przydarzać się jednak kielczanom znacznie częściej. W zespole z Suzuki Areny już od ponad roku brakuje prawdziwego lidera. Zawodnika charyzmatycznego, który poprowadziłby partnerów z drużyny w trudnych momentach spotkań. Graczami, którzy mogliby pełnić podobne role wydawali się jeszcze przed sezonem Mateusz Cetnarski oraz Jacek Kiełb. Żaden z dwójki doświadczonych piłkarzy nie spełnia jednak obecnie na tym polu pokładanych nadziei. Jeśli w trakcie sezonu nie zostanie w zespole wykreowany prawdziwy lider, to Korona Kielce nadal nie będzie w stanie przechylać szali zwycięstwa na swoją korzyść, gdy napotka większe trudności. Przy licznych prostych błędach w defensywie nie zwiastuje to najlepiej dla podopiecznych Macieja Bartoszka. Bez charakteru nie będzie sukcesów.